[118]PYTHIA.
1.
Więc przybyłem do świątyni
Słonecznego Delfów Boga — —
Jasnowłosa prorokini,
Mówisz iście, jak z trójnoga.
I ja, prostak, twojej mowy
Ani trochę nie rozumiem,
Choć, jako Grek postępowy,
Po francusku nieźle umiem.
Słowa twoje płynne, złote,
Dźwięczą dziwnie, jak zagadki:
Cnota, cnoty, cnocie, cnotę,
Wciąż odmieniasz przez przypadki.
[119]
Co mi do niej? Jestem profan,
Nic się nie znam na świętości —
Wolę, jak mój Arystofan
Ludzkie błędy i zdrożności.
Jest w nich wiele żywej siły,
Oprócz śmiechu i nauki,
Jest w nich także bardzo miły
Estetyczny zapach sztuki;
Jest w nich kolor, perspektywa,
Dramatyczna jakaś sprzeczność —
Nawet na dnie często bywa
Szczera dobroć i serdeczność.
Cnota zaś, ta pani biała,
Bezlitośna, kwaśna, sztywna,
Przykro mi na nerwy działa,
Jest naturze mej przeciwna.
Chodząc niby cień po świecie,
Szerzy plotki i zgryzoty — —
[120]
Nie zazdroszczę ja kobiecie,
Która doszła już do cnoty.
Jeślim dążył w twoje strony,
By rozmawiać z tobą o tem,
Niech mnie groźny syn Latony
Swym świszczącym razi grotem lgrotem!
Niech do elizejskich pustek
Mnie zaniesie Styxu przewał,
Jeślim z twoich ładnych ustek
Tych teoryi się spodziewał.
[121]2.
Czyli ciemność to pieczary,
Czy wieczorny cień komnaty? —
Płyną jakieś stąd opary,
Ale mają woń herbaty.
Ładnie suknię masz podjętą,
Nad pończochą rąbek halki.
Nie wyglądasz dziś na świętą,
Niema w tobie nic westalki.
Włos trefiony wprawdzie z grecka,
Ramię, ręka, jak z marmuru, —
Tylko jakaś nuta świecka
Brzmi z kapłaństwem nie do wtóru...
[122]
Precz wątpienia te i żarty!
Żeś jest Pythią, wierzę prawie —
Odsłoń, boska, losów karty
I prorokuj mi łaskawie.
Ale nim ma dola biedna
Na proroczej spocznie szali,
Powiedz, boska, coś za jedna?
Jaki demon w tobie pali?
Bo mówili mi przybysze
Z Teb, Koryntu i Cytery,
Że, nim weszłaś w świątyń ciszę,
Znałaś mnogie bohatery.
Że dawałaś swoje względy
Bogom, ludziom, dość przygodnie —
Takie różne mi legendy
Powiadali ci przychodnie.
Jeden mówił, żeś ty Io,
Którą Zeus owionął chmurą —
[123]
Takie żarty się nie skryją,
Zwłaszcza z tak wielką figurą.
Drugi prawił, żeś jest Leda —
Sam mu łabędź to powiedział —
Oj, z bogami tymi bieda!
Dżentelmen-by cicho siedział.
Trzeci twierdził mi zuchwale:
„Ona się Danaą mieni;
„Czy uległa? — nie wiem, ale
„Deszcz schowała do kieszeni“.
Chociaż plotka to nie racya
I to wszystko pewno brednia,
Nie jest taka reputacya
Dla kapłanki odpowiednia,
I choć prawdy w tej legendzie
By nie było ani cieniu,
Styl tych podań, zgodny wszędzie,
Świadczy o usposobieniu
[124]
Raczej... świeckiem. Daruj przeto,
Żem jest ciekaw, w jaki sposób
Z świętą, tak jak ty, kobietą
Pomieszano tyle osób?
Odpowiadasz? — z twej źrenicy
Jakieś modre błysły głębie;
Profil twój, jako orlicy,
Gruchasz słodko, jak gołębie.
[125]3.
Pythia mówi: Człecze małej wiary,
W przypuszczeniach świętokradzkich stój!
Życie moje życiem jest ofiary
I poświęceń pełen żywot mój.
Foibosowi, Delfickiemu panu,
Od młodości zaprzysięgłam ślub.
Cały wiek mój, jako śpiew peanu,
Płynie hołdem do Apolla stóp.
Lecz małżonek mój jest nieśmiertelny,
Stary przytem, jako grecki świat,
Więc nie mogę w chwale tej kościelnej
Przekapłanić wiosnę moich lat.
[126]
Przez Olimpiad sześć — co mówię! — cztery
Po Helladzie błądzę wzdłuż i wszerz —
Żem rozliczne znała bohatery,
Z tego cnoty mojej miarę bierz.
Bohaterom mówię o mym bogu
I rozkrzewiam jego świętą cześć,
Gdzie przyjadę, siadam na trójnogu —
Mało która mogłaby to znieść.
Trzeba przecie robić coś dla kraju...
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
. |
.
|
[127]4.
Mów tak pani długo, długo,
Rozpuść bardziej jeszcze włosy —
Bardzo ładnie przed twym sługą
Śpiewasz dziwne swoje losy.
Na twe losy czar rzucony —
Tak ci dobrze z tem do twarzy —
Jestem prawie nawrócony,
Coś mi pachnie, coś się marzy,
Coś się marzy, przypomina,
Stare bajki wstają mnogie — —
Wierzę w ciebie, w Apollina,
Wierzę w całą mitologię.