Duchy i zjawy/Rozdział II

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł Duchy i zjawy
Podtytuł Wykład popularny z dziedziny medjumizmu i badań psychicznych
Wydawca Wydawnictwo Księgarni F. Korna
Data wyd. 1924
Druk Zakłady Graficzne „Gloria“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ II.
Historya rozwoju t. zw. ruchu Spirytystycznego. Allan Kardec. Spirytyzm a medjumizm.

Jeżeli zacząłem ten krótki szkic od zjawisk t. zw. „nawiedzenia“ jest to właśnie dla tego że z tych to objawów powstał kierunek zwany „spirytystycznym“. Mianowicie około 1848 r. w domu niejakich Foksów, północno-amerykańskich kolonistów poczęło „straszyć“.
Rozlegały się tajemnicze pukania, stuki i hałasy.
Lecz jedna z córek Foksa, Katy Foks nie była bojaźliwą niewiastą. Zamiast przestraszyć się „duchów“ i uciec, poczęła na stukania odpowiadać stukaniem i ku swojemu zdumieniu na każde stuknięcie otrzymywała natychmiastową odpowiedź.
Widząc, że ma ona z siłą inteligentną do czynienia, ułożyła Katy Foks cały alfabet i tą drogą poczęła porozumiewać się z „duchami“ (tak np. litera A jedno stuknięcie, B dwa, C trzy i t. d.)
Za pomocą tego systemu dowiedziano się, że „stukającym“ jest „duch“ niejakiego Karola Ryana, kupca, zamordowanego w tym domu przed pięciu laty. Poczęto kopać w piwnicy i znaleziono w niej rzeczywiście szkielet a dalsze poszukiwania ustaliły całkowitą autentyczność faktów, podanych przez „stukającego ducha“.
Nie potrzebuję chyba dodawać jaką spowodowało to sensacyę! Lecz jest to dopiero początek. Rodzina Foksów udoskonaliła swe sposoby porozumiewania się z siłą niewidzialną, używając w tym celu stolika, nogi którego wystukiwały odpowiedzi na każde postawione pytanie i poczęła seansować publicznie.
Seanse te spowodowały taką wrzawę, że rząd poczuł się w obowiązku wydelegowania specjalnej komisji do zbadania opisanych zjawisk.
Jakoż przybyła komisya państwowa i po najdokładniejszem zbadaniu fenomenów oświadczyła... że nic z nich nie rozumie, ale, że również skonstatować nie może w żadnym razie podstępu.
Moment ten był przełomowym!
Świadomość iż za pomocą stolików wirujących można się porozumiewać ze światem niewidzialnym, spowodowała całą rewolucyę.
To też szybko i z żywiołową siłą „seanse ze stolikami“ rozpowszechniły się nie tylko w Ameryce, ale i w Europie, a około 1850 r. nie było szanującego się salonu, w którymby podobne „doświadczenia“ z zapałem nie były uprawiane.
A na seansach ze stołami działy się istotnie dziwy nadzwyczajne.
Gdy tylko nad stołami tworzono łańcuchy i kładziono na nie ręce — stoły ożywały. Chodziły, odpowiadały na postawione pytania, unosiły się do góry, czasem znów stawały się maleńkie stoliczki tak ciężkie, iż paru ludzi nie mogło ich podnieść do góry. Zacytuję przykład.
W roku 1853 kilku studentów w Heidelbergu[1] zapragnęło urządzić seans. Ponieważ stolika odpowiedniego nie było, użyli oni do doświadczenia drewniany manekin, stojący w pracowni jednego z kolegów. Położyli nań ręce i oczekiwali, co dalej się stanie. I rzeczywiście pod wpływem ich rąk powstał ów tajemniczy „fluid“ (jak go wówczas zwano) ożywiający martwe drewniane przedmioty. Manekin powstał, począł chodzić po pokoju, a w odpowiedzi na złośliwy żart jednego ze studentów, jął bić i gonić uczestników.
Studenci przerażeni, uciekli, unosząc jako pamiątkę „doświadczenia“ porządne guzy i siniaki.
Komentarze są tu zbyteczne!
Fakty więc niezwykłych objawów zachodzących podczas seansów z wirującemi stolikami — były skonstatowane i zaprzeczyć się nie dawały.
Był to krok pierwszy.
Lecz zaraz nastąpił moment jeszcze bardziej oszałamiający. Odkryto „medja“.[2]
Stwierdzono mianowicie, iż w obecności pewnych osób dzieją się właśnie wszystkie te objawy anormalne i tajemnicze.
Gdy „medjum“ takie zapadało w trans, rozpoczynały się fenomeny, ukazywały się światełka, niewidzialne dłonie dotykały uczestników seansu, pojawiały się twarze a nawet całkowite postacie, pozornie od medjum niezależne. Dzięki więc owym medjom, doświadczenia ze stolikami stawały się dziecinną zabawą. Po co porozumiewać się z tajemniczemi zjawami za pomocą skomplikowanego alfabetu, skoro obecnie na seanse przybywał we własnej postaci „duch“, stawał się widzialnym, chodził, poruszał się, rozmawiał.
O ile jest tu mowa o historycznym rozwoju t. zw. „spirytyzmu“ lub badań psychicznych, trudno jest pominąć milczeniem doświadczenia słynnego Crookes’a, które były ostatecznym a definitywnie przekonywającym argumentem, że ukazujące się na seansach „duchy“ — kompletne materyalizacye — nie jakąś halucynacyą lub szalbierczą sztuczką — lecz czemś zupełnie realnem i konkretnem.
Genialny fizyk angielski Wiliam Crookes przez lat trzy (1871-1874) wspólnie z fizykiem Varley’em, seansował z medjum: panią Cook. Przez cały ten okres czasu na seansach ukazywała się zjawa, która twierdziła, iż zwie się Katy King. Katy King nie tylko rozmawiała z uczestnikami seansu, lecz pozwalała się jaknajszczegółowiej oglądać, pozwalała odcinać kawałki z swej sukni, loki swych włosów.
Po upływie lat trzech zjawa Katy King oświadczyła na jednym z seansów że przybyła po raz ostatni. Owe trzy lata w czasie których się ukazywała były jej pokutą na ziemi, oczyściła ona obecnie całkowicie i musi się pożegnać z uczestnikami.
Medjum, pani Cook, błagała z płaczem, by Katy King nie opuszczała jej. Daremnie! Zjawa pożegnała się ze wszystkimi i znikła... na zawsze!
Pomijając już samo sensacyjne pożegnanie się Katy King, dowody zebrane przez Crookes’a w czasie trzyletnich jego badań są tak przekonywujące, że wątpliwości podlegać nie mogą. Crookes nie tylko jaknajszczegółowiej ustalił, że Katy King była istnością zgoła odmienną od medyum zarówno co do wyglądu zewnętrznego, wzrostu, wagi ciała ect. lecz również sfotografował ją około 40 razy — a na niektórych fotografjach medyum pani Cook i Katy King są znakomicie jednocześnie widoczne.
O realności więc pomienionych objawów nie ma potrzeby dyskutować, ani też kopii w ich obronie kruszyć, tak są one powszechnie znane i uznane. Lecz tu zaraz zachodzi pytanie, jak one zostały skomentowane?
Przedewszystkiem więc na widownię wystąpił spirytyzm.
Spirytyzm zgodnie ze swym źródło słowem spirytus oznacza zjawiska, w których występują siły bezcielesne.
Poczęto więc głosić, że skoro na seansach działają siły od medjum zgoła niezależne, skoro ukazują się zjawy niczem do medyum nie podobne, których inteligencya przewyższa częstokroć inteligencję medyum (zjawy mówiły językami medjum nieznanemi), skoro te zjawy przedstawiają się same jako osoby zmarłe, które żyły na ziemi — nic innego nie może tu być, jak istotne ukazywanie się duchów, jak odwiedziny zmarłych składane nam żywym. Twierdzono dalej, że sposobem tym został ustalony bezspornie fakt życia pozagrobowego, fakt nieśmiertelności ducha — a że medja nie są niczem innem jak rodzajem aparatu telegraficznego, dającego nam możność komunikowania się ze światem umarłych.
Jeśli dodać do tego jeszcze t. zw. „medja rewelacyjne“ — teorya spirytystyczna tłomaczyłaby wszystkie zjawiska bardzo zachęcająco.
Medja bowiem podzielić można na: medya materyalizacyjne[3] t. j. takie przy których powstają fenomeny, jak światła, dotyki, dźwięki, zjawy ect.
Medja rewelacyjne[4] t. j. takie za pomocą których otrzymujemy komunikaty z za światów, przez usta których w transie, jak one twierdzą, przemawiają duchy.
Otóż pojawienie się tej drugiej kategoryi medjów, medyów rewelacyjnych było nie tylko potwierdzeniem spirytystycznych teoryi, lecz i spowodowało skrystalizowanie się spirytyzmu w rodzaj filozoficzno religijnego systemu.
Około 1856 roku pojawia się nowy apostoł, Hippolit Rivail, inaczej przezywający się Allanem Kardekiem i głosi, że pod wpływem ducha, mieniącego się początkowo Zefirem, następnie zaś duchem Prawdy, w niektórych zaś wypadkach z nakazu samego Jezusa Chrystusa, napisał księgi, będące nowem objawieniem, że księgi te i filozoficzne prawdy w nich zawarte, tłomaczą to co istotnie z człowiekiem po śmierci się dzieje.
Księgi te Allana Kardeka są: Le livre des esprits, L’evangile selon le spiritisme, Le livre des mediums.
Teorye głoszone przez Kardeka nie były czemś nowem. Była to stara teorya metampsychozy[5] tylko wyszlachetniona i wysubtelniona. Kardek był wyznawcą reinkarnacyi t. j. uczył, że dusze ludzkie przechodzą przez szereg wcieleń (w postaci ludzkiej) na ziemi dopóki nie dojdą do kompletnego oczyszczenia.
Jest to jakby szereg klas przez które przechodzi uczeń, aby osiągnąć doskonałość, a ma być to równocześnie wyrównaniem niesprawiedliwości światowej. Kto dużo zgrzeszył w jednym swym wcieleniu temu daną jest możność naprawienia zła w następnej swej reinkarnacyi.[6]
Kardek posiadł setki tysięcy zwolenników.
Były między niemi nazwiska takie jak Dumasa, George Sand, Wiktora Hugo.
Fichte nazwał jego „Księgę Duchów“ kanoniczną księgą spirytyzmu, a Flamarion określał go jako uosobienie zdrowego ludzkiego rozsądku.
Spirytyzm od tej chwili stawał się czemś więcej niż badaniem zjawisk „ukazywania się“ duchów — stawał się rodzajem wszechświatowej religii.
Lecz rozpoczyna się ruch przeciwny.
Tezom spirytystów przeciwstawia się szkoła „medyumicznego“ badania zjawisk wspomnianych. Szkoła ta którą by można nazwać pozytywistyczną w stosunku do spirytystycznych teoryi, twierdzi, że nie potrzeba aż uczestnictwa sił z zaświata: duchów umarłych, aby wytłomaczyć szereg zjawisk, które znacznie prościej, naukowo i logicznie wytłomaczyć się dają.
Przedewszystkiem więc sam Crookes który przez lat trzy obcował z rzekomym duchem Katy King, bynajmniej nie był zwolennikiem spirytyzmu, bynajmniej mimo kategorycznych „zaświatowych“ rewelacyi nie twierdził, że zjawisko Katy King jest duchem. Przeciwnie zaznacza on bodaj pierwszy, że większość obserwowanych fenomenów może być rezultatem działania nieznanych sił psychicznych, rozdwajania się osobowości medyum ect.
Wybitnym przedstawicielem tego kierunku był rodak nasz, niedawno zmarły dr. Julian Ochorowicz. W dziele swem „Zjawiska medyumiczne“ wykazywał Ochorowicz istnienie dotychczas nieznanych i niezbadanych sił zaprzeczających prawom natury, które jednak nic wspólnego z duchami nie mają.
W tym kierunku idą obecnie ostatnie wysiłki wiedzy a doświadczenia dr. K. Richeta, dr. Gelley’a, dr. Schrenck Notzinga i innych poczyniły w ciemnościach olbrzymie wyłomy. Na tem stanowisku stał Międzynarodowy II Kongres Badań Psychicznych, który odbył się w sierpniu 1923 r. w Warszawie i w tym kierunku idą dociekania Polskiego Towarzystwa Badań Psychicznych.
Że istnieje cały ogrom sił w psychice ludzkiej do tej pory zupełnie nieznanych, temu zaprzeczyć się nie da — również zaprzeczyć się nie da, że siły te wytwarzają fenomeny zgoła przeciwne wszelkim dotychczas znanym i uznanym twierdzeniom.
Kto by temu przeczył postąpił by tak, jak ów członek Akademii francuskiej, o którym opowiada Flammarion.[7]
Na posiedzeniu Akademii des sciences demonstrował pewien fizyk gramofon Edisona. Gdy po ukończeniu wykładu aparat począł przemawiać, zerwał się ze swego miejsca pewien starszy członek Akademii, rzucił się na zastępcę Edisona; chwycił go za gardło i zawołał „Łotrze! czy myślisz że damy się oszukać sprytnemu brzuchomówcy!“.
Działo się to 11 marca 1878 r. a akademikiem tym był Monsieur Bouilland, który nigdy nie dał się przekonać, że gramofon sam mówić i grać potrafi i zmarł w tem przekonaniu, że gramofon jest tylko... sprytnem brzuchomówstwem.
Kto by więc zaprzeczał istnieniu zjawisk nadnormalnych postępował by tak, jak akademik Bouilland.
Lecz o ile śmieszna i niedorzeczna jest uparta niewiara o tyle również niebezpieczną jest zbyt pochopna wiara.
Tym co nie wiedząc dokładnie z jaką kategorją zjawisk mają do czynienia zbyt pośpiesznie i bez należytego krytycyzmu wyciągają wnioski, przytrafić się może przygoda podobna do tej, o której pisze Fontenelle w swej „Histoire des Oracles“.
W roku 1593 rozniosła się wieść, że pewnemu chłopcu wypadł ząb przedni, a natomiast odrósł złoty. Szereg uczonych począł o „cudzie“ tym wypisywać traktaty i kłócić się wzajemnie o pochodzenie cudownego zęba.
W końcu ktoś zaproponował, aby udać się na miejsce i owego chłopca wraz z jego zębem obejrzeć.
I cóż się okazało. — Po przybyciu na miejsce, skonstatowano, że ząb dla tego był złoty, gdyż otoczono ząb zepsuty złotą blaszką (dentystyki wówczas nie znano).
A tymczasem uczeni zdążyli już byli napisać o tym fakcie szereg traktatów, udowadniających jak na dłoni nadprzyrodzoną naturę cudownego zęba! Te dwie przezemnie zacytowane anegdoty, najlepiej chyba ilustrują zarówno niewiarę jako też zbyt pochopną wiarę! Ileż cudów pozornych odnalazło już całkowite i kompletne wytłomaczenie![8]
Przystępując więc do badania zjawisk chwilowo umysłowi ludzkiemu niedostępnych zawsze i stale zachować musimy jeden warunek:

całkowity objektywizm!

Bynajmniej nie twierdzę, że życia pozagrobowego nie ma!
Nie twierdzę, że nie mogą się ukazywać na ziemi dusze osób zmarłych!
Ale na to by ukazywały się duchy nie mam żadnego dotychczas przekonywującego dowodu!
Natomiast twierdzę, że wiele zjawisk obserwowanych na seansach daje się wytłomaczyć zgoła inną drogą!








  1. Des Mousseaux: Moeurs et pratiques des demons. Ks. Nitecki. Zjawiska spirytyzmu str. 16.
  2. Medjum z łacińska znaczy: pośrednik. Medjum w transie zatraca swoją wolę i osobowość, jest pośrednikiem operujących przezeń sił niewidzialnych.
  3. W literaturze odnośnej dzielą medya inaczej na: mechaniczne (materyalizacyjne) i intuicyjne (rewelacyjne).
  4. O medjach rewelacyjnych obszernie w następnych rozdziałach.
  5. Metampsychoza było to wierzenie ludów starożytnych że po zgonie duch ludzki wchodzi w zwierzęta (psa, kota, orła ect.) i w tej postaci żyje na ziemi.
  6. Ta bardzo obecnie modna teorya reinkarnacji została potężnie skrytykowana przez niektórych okultystów. Powiadają oni tak: jeżeli wierzymy że na seanse może przybyć duch zmarłego to co się stanie w tym wypadku: dajmy na to że żył Piotr i umarł. Dusza Piotra wcieliła się w Jana. To jeżeli na seans przybędzie dusza nieżyjącego Piotra, znajdująca się w ciele żyjącego Jana, to zapytujemy się co w tej chwili z żyjącym Janem się stanie?
    Winien on albo umrzeć momentalnie albo też zapaść w sen kataleptyczny (Papus: Traite methodique des sciences ocultes).
  7. Kamil Flammarion. Zagadnienia duszy str. 5.
  8. Np. do XVIII w. nie wierzono w bicie serca i krążenie krwi.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.