Dwie sieroty/Tom V/IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dwie sieroty |
Podtytuł | Dorożka № 13 |
Wydawca | J. Terpiński |
Data wyd. | 1899-1900 |
Druk | J. Terpiński |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Le Fiacre Nº 13 |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
— Jakkolwiek wierzę w stosunki i wpływy pana de la Tour-Vandieu, odrzekł Moulin, lecz wątpię by nam mógł coś dopomódz w tej sprawie; dlatego proszę ażebyś pan o tem wszystkiem przed nim zamilknął.
— Rozumiem dobrze myśl pańską, wtrącił Piotr Loriot i robię uwagę że to co jest niemożebnem dla żadnego z was obu, mnie jaknajlepiej udać się może.
— Tobie mój stryju?
— Tak, mnie... Posłuchaj. Mam silne poszlaki co do uprowadzenia panny Monestier, wizyta mojej dorożki i mojego Milorda. Wspomnijcie, że tenże mój powóz ukradziono mi na ulicy de l’Ouest, to znaczy o kilka kroków od ulicy Notre dame des Champs. Widocznie obawiano się dokonać tej nikczemności w wynajętej dorożce, woleli więc w tym razie posłużyć się ukradzioną.
— Masz pan słuszność!.. zawołał Ireneusz ale mów do czego zamierzasz dalej.
— Do nader prostego wniosku. Ponieważ moja dorożka była wspólniczką, wyprawy, należy się więc dowiedzieć gdzie noc spędziła?
— Ha! gdyby to było możebne!..
— Postaram się o to. Wprawdzie moja trzynastka nie przemówi, ale policja objaśnić mnie musi.
— Nie spodziewaj się pan tego. Upewnić cię mogę że policja odmówi dochodzenia tak błahej sprawy, jaką jest zabłąkanie się konia pozostawionego bez dozoru.
— I na to wynajdę sposób. Zaniosę skargę gdzie należy, i poprę ją, złożoną kaucją.
— Dobrze to bardzo w projekcie, ale powiedz pan na jakiej zasadzie zaniesiesz skargę i z jakiej przyczyny będziesz żądał śledztwa?
— Powiem, że w pudle powozu pod poduszkami znajdował się mój paltot a w kieszeni paltota ważne papiery i dokumenta, które mi ukradziono.
— Wyborny pomysł... — zawołał Moulin.
— A teraz jadę do siebie, — mówił Piotr dalej. — Zabiorę potrzebne pieniądze i zawiozę skargę do prokuratora. Jestem pewien, że wynajdę tych nikczemników, z przyczyny których musiałem noc całą brodzić po błocie wśród ulewnego deszczu.
— Nie potrzebujesz wracać po pieniądze do swego mieszkania mój stryju. Służę ci całą moją kasą, — rzekł Edmund.
— Chętnie skorzystam z twej propozycji, po wczorajszej nocnej wędrówce, czuję się nieco słabym. Daj więc mój chłopcze trochę swoich luidorów, trzeba kuć żelazo póki gorące.
— Gdyby mi wolno było, — wtrącił nieśmiało Moulin, pragnąłbym obejrzeć dorożkę, jeżeli notabene nic w niej jeszcze nie tknięto.
— Nic łatwiejszego; stoi ot! w podwórzu zabłocona, i niepodobna do siebie. Posłaniec pilnuje konia. Zejdźmy na dół.
— Zejdźmy... zejdźmy! — zawołali jednogłośnie Edmund i Ireneusz.
Przy szczegółowem obejrzeniu dorożki, okazało się, że dywanik okrywający jej spód był po jednej stronie mocno zabłocony co dowodziło, że człowiek, który zajmował to miejsce musiał poprzednio wiele chodzić po błocie.
Ireneusz ze szczególną uwagą przypatrywał się poduszkom, siedzeniu i dywanikowi, a po chwili zawołał:
— I ja podzielam pańskie zdanie, panie Loriot, że pańską dorożkę użyto do tej mistyfikacyi. W każdym razie jest rzeczą pewną że w niej siedziała kobieta. Patrz pan co znalazłem?
To mówiąc pokazał obecnym guziczek od damskiego bucika.
— Tak jest zawołał Piotr Loriot, nie podlega wątpliwości, a ten guziczek mógł być zgubionym tylko w wieczornej godzinie, gdyż przejrzawszy w południe i wyczyściwszy starannie wewnątrz dorożkę zajechałem przed traktjernię zkąd mi ją zaraz ukradziono.
— Widzisz więc panie Loriot, że i dorożka świadectwo dać może.
— To prawda! odrzekł w zamyśleniu stryj Edmunda, zwracając pełne życzliwości spojrzenie na Ireneusza.
— Ale to jeszcze nie wszystko!.. rzekł Moulin. Musiało być użytych dwóch ludzi do tego porwania.
Jeden zapewne powoził, a drugi pilnował ofiary wewnątrz dorożki.
— Wszystko to być może; ozwał się Edmund, ale to jeszcze nie naprowadza na domysł, gdzie pannę Bertę uwieść zdołano; zwróćmy lepiej baczniejszą uwagę na zewnętrzną stronę ekwipaża.
Moulin jako baczny spostrzegacz, zauważył natychmiast, że powóz wyjeżdżał po za Paryż gdyż koła pokryte były gęstą żółtą gliną, jak również stopień przy koźle, po którym widać w czasie podróży, wysiadał powożący.
— To nie dowód jeszcze; wymruknął Piotr Loriot. Nie wyjeżdżając po za rogatki Paryża, można tak samo brnąć po błocie i po glinie. Zapominacie jak widzę o Montmartre, o Piére-Lachaise, o Menilmoutant, i o wzgórzach Chaumont.
— Gdzie znaleziono pańską dorożkę? zapytał Moulin.
— Na przedmieściu Rapée.
— O której godzinie?
— O wpół do pierwszej w nocy.
— Czy koń był zmęczony?
— Upadał od znużenia. By doprowadzić do takiego stanu mego poczciwego Milorda musiano odbyć długą i uciążliwą jazdę. Jest to niezmordowane zwierzę, i silne jak mało koni.