Dzieje stosunku wiary do rozumu/Rozdział IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dzieje stosunku wiary do rozumu |
Podtytuł | Odrodzenie się nauk na południu. |
Wydawca | Drukarnia Narodowa w Krakowie |
Data wyd. | 1903 |
Druk | Drukarnia Narodowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Jan Aleksander Karłowicz |
Tytuł orygin. | History of the Conflict Between Religion and Science |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
„W ciągu życia mojego“, wyrzekł kalif Ali, „zauważyłem nieraz, że ludzie podobniejszymi są do czasów, w których żyją, niż do swoich ojców“. To głęboko filozoficzne spostrzeżenie zięcia Mahometa jest najzupełniej prawdziwem; chociaż bowiem właściwe każdemu rysy cielesne świadczą o jego pochodzeniu, to ustrój umysłowy, a zatem i kierunek myśli, zależą od otoczenia.
Kiedy Amru, namiestnik kalifa Omara, podbiwszy Egipt, przyłączył go do państwa saraceńskiego, zastał w Aleksandryi gramatyka greckiego Jana, przezwanego Filoponem czyli pracowitym. Rachując na przyjaźń, która urosła pomiędzy nimi, Grek prosił o darowanie mu szczątków wielkiego księgozbioru, ocalonych od srogości wojny i fanatyzmu. Amru posłał do kalifa, zapytując o rozkazy. „Jeżeli księgi zgadzają się z Koranem, tem słowem bożem, to są niepotrzebne i poco je chować; a jeżeli się nie zgadzają, to są niebezpieczne: każ je zniszczyć“. Taka była odpowiedź kalifa; spełniając rozkaz, Amru rozdał księgi łaźniom aleksandryjskim i powiadają, że w sześć miesięcy ani śladu ich nie było.
Pomimo, że zaprzeczano temu faktowi, niema prawie wątpliwości, że Omar wydał taki rozkaz. Był to człowiek nieoświecony; otoczenie jego składało się z fanatyków i nieuków: czyn Omara stwierdzał słowa Alego.
Nie trzeba myśleć jednak, że księgi, których pożądał Jan Filopon, były te same, które składały wielką bibliotekę Ptolomeuszów i Eumenesa, króla Pergamu. Blisko tysiąc lat upłynęło od czasu, gdy Filadelf zaczął ją gromadzić. Juliusz Cezar spalił prawie połowę, a patryarchowie aleksandryjscy nie tylko pozwalali, ale dopomagali niszczyć cokolwiek z niej pozostawało. Orozyusz twierdzi wyraźnie, że widział puste futerały i półki w bibliotece we dwadzieścia lat po wystaraniu się przez Teofila, wuja ś. Cyrylla, rozkazu u cesarza Teodozyusza na jej zniszczenie. Gdyby nawet zbiór ten, niegdyś tak wspaniały, nigdy nie był narażony na takie gwałty, to samo zużycie, a może w dodatku i kradzieże w ciągu lat tysiąca musiałyby znacznie go uszczuplić. Chociaż bowiem Jan, jak to widać z przezwiska, bardzo lubił pracę, to pewna jednak, że zajęcie się półmilionowym księgozbiorem przechodziłoby wytrwalsze od jego nawet siły; a koszta utrzymania i przechowania, którym podołać mogli tylko Ptolemeusze i Cezarowie, przewyższały zasoby naszego gramatyka. Zresztą czas zużyty jakoby na spalenie czy zniszczenie ksiąg, nie może dać żadnej wskazówki o ich ilości. Wiadomo, że ze wszystkich gatunków opału, pergamin jest może najlichszym. Papier i papirus wprawdzie wybornie się palą, ale oczywiście łaziennicy aleksandryjscy nie potrzebowali uciekać się do pergaminów, dopóki mieli co innego, a właśnie pergaminowych książek było najwięcej.
Niema więc wątpliwości, że Omar wydał rozkaz zniszczenia biblioteki, mając ją za niepożyteczną, lub przeciwną religii, jak również nie ulega wątpieniu, że krzyżowcy spalili księgozbiór w Tripoli, w którym zawierać się miała bajeczna ilość trzech milionów tomów. Gdy po wejściu do niego znaleziono w pierwszym oddziale same tylko korany, domyślano się, że i reszta dzieł jest utworu „oszusta arabskiego“, więc oddano je na pastwę płomieni. W obu opowieściach jest trochę prawdy, ale wiele przesady. Wprawdzie bigoterya często się dopuszczała podobnych czynów. Tak np. Hiszpanie spalili w Meksyku mnóstwo nieodżałowanych amerykańskich pism rysunkowych, a kardynał Ximenes rzucił w ogień na placach Grenady ośmdziesiąt tysięcy rękopisów, złożonych w znacznej części z przekładów autorów klasycznych.
Widzieliśmy, jak zdolności techniczne, podniecone wyprawą perską Aleksandra, sprowadziły świetny rozwój umiejętności czystej za Ptolemeuszów; pochody Saracenów podobneż wydały owoce.
Przyjaźń, łącząca Amru, zdobywcę Egiptu, z Janem Gramatykiem, okazuje, ile umysł arabski skłonny był ku drodze oświecenia. Przejście od bałwochwalstwa Kaaby do jednobóstwa Mahometowego przygotowało dlań możność wybujania na obszernej i wdzięcznej niwie literatury i filozofii. Wystawiony on był ciągle na dwa przeważne wpływy, które wspólnie kierunek mu nadawały, a mianowicie: na 1, wpływ Nestoryan w Syryi i 2, Żydów w Egipcie.
W ostatnim rozdziale nadmieniłem o prześladowaniu Nestora i jego uczniów. Dali oni świadectwo jedności Boga, mimo cierpienia i męczeństwo...
Przy takich pojęciach, Nestoryanie bez trudności zbliżyli się ze zwycięzcami; ci zaś nietylko otaczali ich największem uszanowaniem, ale powierzali im najwyższe posady publiczne. Mahomet bowiem najsurowiej zabronił zwolennikom swoim krzywdzić ich w czemkolwiek. Patryarcha ich Jezuiabbas zawarł przymierze z prorokiem, a później z Omarem; potem zaś kalif Harun al-Raszyd oddał wszystkie swe szkoły pod dozór Jana Masuego, Nestoryanina.
Do wpływu Nestoryan przyłączał się i żydowski. Kiedy chrześciaństwo okazało dążność do zbliżenia się z przeszłością, nawrócenie Żydów wstrzymało się, a po wprowadzeniu zasad trynitaryańskich, ustało zupełnie. Miasta syryjskie i egipskie pełne były Żydów. W samej Aleksandryi, podczas podboju saraceńskiego, było ich czterdzieści tysięcy płacących daninę. Wieki wzmocniły u nich jednobóstwo i zwiększyły jeszcze nieubłaganą nienawiść ku bałwochwalstwu, którą żywili od czasów niewoli babilońskiej. Wspólnie z Nestoryanami przełożyli oni na język syryjski wiele dzieł filozoficznych greckich i łacińskich, które potem przetłómaczono znowu na język arabski. Podczas gdy Nestoryanin trudnił się wychowaniem dzieci w znaczniejszych domach mahometańskich, Żyd znajdował wstęp do nich jako lekarz.
Pod takimi wpływami drapieżny fanatyzm Saracenów słabiał, obyczaje ich łagodniały, a myśli stawały się wznioślejszemi. Podbijali oni królestwa filozofii i wiedzy równie prędko, jak pierwej prowincye państwa rzymskiego. Pozbywali się błędów gminnego mahometaństwa, zastępując je prawdami naukowemi.
Tak więc, gdy świat tonął w bałwochwalstwie, miecz Saracena wywalczył majestat boski. Zasada fatalizmu, wszczepiona przez koran, potężnie się do tego przyczyniła. „Nikt nie może ani uprzedzić, ani opóźnić przeznaczonego sobie zgonu. Śmierć dosięgnie nas nawet na wysokich wieżach. Bóg od początku wybrał miejsce śmierci dla każdego człowieka“. Kwiecistą swoją mową tak jeszcze mówił Arab: „Nikt nie uciecze od swojego przeznaczenia; jeździ ono na swym rumaku nocami.. czy śpiącego w łóżku, czy w zamęcie bitwy, anioł śmierci zawsze cię znajdzie“. „Przekonany jestem“, mówił Ali, do którego mądrości jużeśmy się uciekali, „przekonany jestem, że sprawami ludzkości kierują rządy boże, ale nie nasze usiłowania“. Muzułmanie z pokorą poddają się woli boskiej; godzą oni przeznaczenie z wolną wolą, powiadając: „zarysy nam są dane, a my obraz życia pociągamy barwą, jaką chcemy“. Utrzymywali oni, że chcąc przezwyciężyć prawa przyrodzenia, powinniśmy nie sprzeciwiać się im, ale jedne drugiemi równoważyć.
Ponure te zasady usposobiają wyznających je do wykonywania wielkich czynów, jakich w istocie dokonali Saraceni. Przemieniają one rozpacz w poddanie się i uczą ludzi pogardzać nadzieją. Przysłowie muzułmańskie powiada: „rozpacz jest wolnym człowiekiem, a nadzieja niewolnikiem“.
Jednakże wiele wypadków na wojnie okazało jasno, że lekarstwa ból uśmierzają, że umiejętność goi rany, że prawie umierających można wydrzeć mogile. Lekarze Żydzi stanowili żywe, pożądane zaprzeczenie fatalizmu koranu. Stopniowo surowość zasady łagodziła się; przyznawano, że w życiu jednostki wolna wola coś znaczy i że człowiek może w pewnych granicach samodzielnie losem swoim rozrządzić, ale że co do narodów, to te, nie podlegając osobistej odpowiedzialności względem Boga, poddane są władzy praw niezmiennych.
W tym względzie przeciwieństwo pomiędzy ludami chrześciańskiemi a mahometańskiemi było nader wybitne: chrześcianin wierzył w nieustanne mieszanie się opatrzności w sprawy świata i ani przypuszczał istnienia praw niemi rządzących. Zdawało mu się, że modlitwą i błaganiem można uprosić u Boga zmianę porządku rzeczy, a gdyby to się nie udało, to, że można się było udać jeszcze do Najświętszej Panny, lub też do orędownictwa, albo do pomocy relikwii. Jeżeli własne modły nie skutkowały, to pozostawało jeszcze pośrednictwo księdza, a przez niego wyjednać można było wdanie się świętych mężów kościoła, szczególnie gdy się prośbę popierało ofiarami, lub datkami pieniężnemi. Chrześciaństwo mniemało, że można zmienić bieg rzeczy, starając się wpłynąć na wyższe istoty. Islam przeciwnie zasadzał się na pobożnem poddaniu się niewzruszonej woli Boga. Modlitwa chrześcianina była usilną prośbą o przyszłe dobrodziejstwa; modlitwę Saracena stanowiło pobożne wynurzenie wdzięczności za łaski otrzymane. Obaj zresztą modlitwą zastąpili ekstatyczne rozmyślania Indyi. Dla chrześcianina postęp świata był szeregiem luźnych podskoków, nagłych niespodzianek. W oczach mahometanina postęp ten wyglądał zupełnie inaczej. Każdy ruch cielesny skutkiem był jakiegoś poprzedniego ruchu; każda myśl wynikiem jakiejś poprzedniej myśli; każdy wypadek dziejowy następstwem poprzednich wypadków; każdy czyn ludzki wypływem jakiegoś już dokonanego czynu. W odwiecznych bowiem rocznikach rodu naszego nic się nigdy niespodzianie nie pojawia: porządnym, nieprzerwanym ciągiem wypadek wysnuwa się z wypadku. Wiąże wszystko żelazny łańcuch przeznaczenia, którego ogniwami są fakta; każde spoczywa na przeznaczonem sobie miejscu; nigdy żadnego nie naruszono, ani usunięto. Każdy człowiek przyszedł na świat nie z własnej woli, a zejdzie z niego może wbrew własnemu życzeniu. Niechże spokojnie założy ręce i czeka wyroków przeznaczenia.
Jednocześnie z takim kierunkiem wyobrażeń o biegu życia jednostek, zaszła zmiana w pojęciach o mechanicznej budowie świata. Według koranu ziemia jest czworoboczną płaszczyzną, opasaną wielkiemi górami, które służą naprzód do utrzymania jej równowagi, a powtóre do podparcia sklepienia niebios. Pobożne uwielbienie mocy i mądrości Boga rość w nas powinno na widok tej niezmierzonej, a kruchej pokrywy kryształowej, którą on bezpiecznie ustawił bez najmniejszego pęknięcia lub nadwerężenia. Ponad firmamentem, wsparte na nim, wznoszą się niebiosa, podzielone na siedm piętr; na najwyższem zamieszkuje Bóg, zasiadający w postaci olbrzymiego człowieka, mając po obu stronach byki skrzydlate, jak w pałacach dawnych królów assyryjskich.
Pojęcia te, właściwe zresztą nie samemu tylko mahometaństwu, lecz uważane za objawienie religijne przez wszystkich ludzi w pewnych dobach rozwoju umysłowego — pojęcia te światlejsi Mahometanie zastąpili wkrótce innemi, zgodnemi z nauką. Wszelakoż, równie jak w krajach chrześciańskich, postęp ten odbył się nie bez oporu ze strony obrońców prawdy objawionej. I tak, gdy al-Mamun, dowiedziawszy się o kulistości ziemi, rozkazał matematykom i astronomom swoim wymierzyć stopień wielkiego jej koła, to Takjuddin, jeden z najsłynniejszych teologów ówczesnych, powstawał na niezbożnego kalifa, grożąc, że Bóg niechybnie ukarze go za to, iż zuchwale podkopuje pobożność wiernych, wprowadzając i szerząc pomiędzy nimi błędną i bezbożną filozofię. Lecz al-Mamun nie ustąpił. Na brzegu morza czerwonego, na równinie Szynar, oznaczono za pomocą kątomierza wysokość bieguna nad widnokręgiem, na dwóch punktach tego samego południka, odległych od siebie o jeden dokładny stopień. Zmierzono wówczas odległość pomiędzy dwoma punktami i znaleziono, że wynosi dwakroć stotysięcy łokci haszemickich, co dawało na cały okrąg ziemi około półszosta tysiąca mil, a to nie było dalekiem od prawdy. Ale, że jeden taki pomiar nie mógł stanowczym być dowodem okrągłości ziemi, kalif kazał zrobić drugi koło Kufy w Mezopotomii. Astronomowie jego rozdzielili się na dwie gromady; każda z nich, wychodząc ze wspólnego punktu, odmierzyła łuk jednego stopnia, jedna ku północy, druga ku południowi. Pomiary ich podane są w łokciach; jeżeli to były tak zwane łokcie królewskie, to w oznaczeniu długości stopnia pomylili się oni tylko o kilkaset kroków. Doświadczenia te ostatecznie przekonały kalifa o kulistym kształcie ziemi.
Godnem jest uwagi, jak prędko dziki fanatyzm Saracenów ustąpił miejsca pociągowi do badań naukowych. Z początku koran był przeszkodą wzrostu piśmiennictwa i wiedzy. Mahomet wysławiał go, jako ze wszystkich dzieł najwznioślejsze, wystawiając niezrównaną jego doskonałość, jako dowód swojego boskiego posłannictwa. Ale nie dalej, jak we dwadzieścia kilka lat po jego śmierci, doświadczenie nabyte w Syryi, Persyi, Azyi Mniejszej i Egipcie, potężny wpływ wywarło, a panujący naówczas kalif Ali jawnie popierać zaczął wszelkie dowodzenia naukowe. Moawia, założyciel dynastyi Omiadów, który panował od r. 661, sprawił przewrót w rządzie: z obieralnego uczynił go dziedzicznym. Przeniósł siedlisko jego z Medyny do bardziej środkowego Damaszku i wprowadził na dwór swój okazałość i zbytki. Zerwawszy więzy ponurego fanatyzmu, wystąpił jako zwolennik i opiekun umiejętności. Trzydzieści lat dokonało ogromnej zmiany. Dawniej jeden z satrapów perskich, chcąc złożyć czołobitność drugiemu z porządku kalifowi, Omarowi, znalazł go śpiącego między żebrakami na stopniach meczetu medyńskiego; ale teraz posłowie cudzoziemscy, którym się udało stanąć przed Moawią, szóstym kalifem, oglądali go we wspaniałym pałacu, przyozdobionym ślicznemi rzeźbami, ogrodami i wodotryskami.
W przeciągu niespełna wieku po śmierci Mahometa, przetłómaczono celniejszych filozofów greckich na język arabski; poemata zaś, jak Iliada i Odyssea, ponieważ je uważano za niezgodne z religią dla ich ustępów mitologicznych, przełożono na język syryjski, aby choć tak zaspokoić ciekawość uczonych. Almansor, który panował od r. 753 do 775, przeniósł siedlisko rządu do miasta Bagdadu, które obrócił w wspaniałą stolicę; poświęcał on wiele czasu badaniom i szerzeniu astronomii; zakładał także szkoły lekarskie i prawnicze. Wnuk jego, Harun al-Raszyd (r. 786), wstępując w ślady dziada, nakazał, aby przy każdym meczecie w państwie jego znajdowała się szkoła. Ale złoty wiek cywilizacyi arabskiej zajaśniał dopiero za panowania al-Mamuna (813—832). Uczynił on Bagdad stolicą nauk, gromadził wielkie księgozbiory i otaczał się uczonymi.
Nabyty tym sposobem wyższy polot nie zmarniał po podziale państwa saraceńskiego na trzy części, skutkiem niezgód domowych. Dynastye Abassydów w Azyi, Fatymitów w Egipcie i Omiadów w Hiszpanii ubiegały się o pierwszeństwo nie tylko w polityce, ale w literaturze i naukach.
W literaturze Saraceni uprawiali każdą gałąź, zdolną rozrywać lub podnosić umysł. W późniejszych czasach chlubili się oni, że wydali więcej poetów od wszystkich razem narodów. W naukach główna ich zasługa polega na tem, że uprawiali je na wzór Greków nie europejskich, ale aleksandryjskich. Pojmowali oni, że samem tylko myśleniem wiedzy nie posuną i że prawdziwy jej postęp zawisł od czynnego badania przyrody. To też głównemi znamionami ich metody są doświadczenia i spostrzeżenia. Na geometryę i nauki matematyczne zapatrywali się jako na narzędzia rozumowania. W licznych ich pismach o mechanice, hidrostatyce, optyce, godnem jest uwagi, że rozwiązywanie zadań odbywa się zawsze wykonaniem albo jakiegoś doświadczenia, albo spostrzeżenia za pomocą narzędzi. Tym to sposobem stali się oni założycielami chemii, wynaleźli rozmaite przyrządy do destylacyi, sublimacyi, przetapiania, cedzenia i t. d.; do astronomii wprowadzili narzędzia podzielne, jak kwadraty i kątomierze; w chemii używali wagi, której teoryę doskonale zgłębili; sporządzili tablice ciężkości gatunkowej, oraz astronomiczne w Bagdadzie, w Hiszpanii, Samarkandzie; poczynili wielkie udoskonalenia w geometryi i trygonometryi, wynaleźli algebrę, wprowadzili wreszcie cyfry indyjskie do arytmetyki. Takie to były skutki chwycenia się metody uogólniającej Arystotelesa, a zostawienia na stronie mrzonek Platona.
Starannie też zbierali oni księgi, zakładając i powiększając biblioteki. O kalifie Al-Mamunie powiadają, że na secinach wielbłądów sprowadził rękopisy do Bagdadu. W traktacie, który zawarł z cesarzem greckim Michałem III, wymógł on, aby jeden z księgozbiorów carogrodzkich jemu oddano. Pomiędzy tym sposobem nabytymi skarbami znajdowało się pismo Ptolemeusza o matematycznej budowie nieba, które kalif natychmiast przełożył na język arabski pod tytułem: „Almagest“. Nagromadzane tym sposobem zbiory doszły z czasem ogromnych rozmiarów; tak np. biblioteka Fatymitów w Kairze obejmowała sto tysięcy tomów pięknie przepisanych i oprawionych. W tej liczbie było półsiódma tysiąca manuskryptów o samej tylko astronomii i medycynie. Prawidła księgozbioru dozwalały wypożyczania książek uczonym, przebywającym w Kairze. Zawierał on także dwa globusy, jeden z czystego srebra, a drugi mosiężny; ten ostatni podobno sporządzony był przez Ptolemeusza, a pierwszy miał kosztować trzy tysiące złotych monet. Wielka biblioteka kalifów hiszpańskich liczyła sześćkroć stotysięcy tomów; sam katalog zajmował czterdzieści cztery księgi. Oprócz tej było jeszcze siedmdziesiąt bibliotek publicznych w Andaluzyi. Zbiory osób prywatnych bywały też nieraz bardzo liczne. Tak np. pewien lekarz nie zgodził się na zaproszenie sułtana bucharskiego dlatego, że na przewiezienie książek jego potrzeba było czterechset wielbłądów.
W każdej wielkiej bibliotece był osobny wydział do przepisywania i sporządzania tłómaczeń. Prywatne osoby często też tem się trudniły. Honian np., lekarz nestoryanin, miał tego rodzaju zakład w Bagdadzie (r. 850): wydawał przekłady Arystotelesa, Platona, Hippokratesa, Galena i t. d. Co do dzieł oryginalnych był zwyczaj, że zwierzchność wszechnic wymagała od profesorów, aby pisali rozprawy na zadane temata. Każdy kalif miał swojego dziejopisa. Zbiory powieści i bajek, w rodzaju np. „Tysiąca i jednej nocy“ świadczą o twórczości wyobraźni Saracenów. Prócz tego pisano o wszelkiego rodzaju rzeczach, o dziejach, prawnictwie, filozofii, polityce; sporządzano życiorysy nie tylko znakomitych ludzi, ale i sławnych koni, oraz wielbłądów. Wszystko to wychodziło na świat bez żadnej cenzury lub ograniczenia, chociaż w późniejszych czasach dzieła teologiczne ukazywać się mogły tylko za pozwoleniem. Pełno było przeróżnych podręczników: geografii, statystyki, medycyny, historyi, słowników, a nawet skróceń z nich, jak np. „Słownik encyklopedyczny wszystkich nauk“ przez Mahometa Abu-Abdalah. Ubiegano się bardzo za czystością i białością papieru, za kunsztownem przeplataniem różnokolorowych atramentów i za upiększaniem tytułów złotem i innemi ozdobami.
Państwo saraceńskie usiane było wszechnicami. Zakładano je w Mongolii, Tartaryi, Persyi, Mezopotamii, Syryi, Egipcie, w Afryce północnej, w Marokko, Fezie, w Hiszpanii. Na jednym końcu ogromnego obszaru, który rozległością znacznie przewyższał państwo rzymskie, znajdowała się szkoła z obserwatoryum astronomicznem w Samarkandzie, a na drugim — Giralda w Hiszpanii. Gibbon, mówiąc o opiece nauk, powiada: „Ubiegali się o ten przywilej królów i niezależni emirowie prowincyi, a współubieganie się ich rozszerzyło chęć do nauk i orędownictwa od Samarkandu do Fezu i Kordowy. Wezyr pewnego sułtana ofiarował kwotę dwóchkroć stu tysięcy sztuk złota na założenie w Bagdadzie wszechnicy, którą nadto uposażył rocznym dochodem piętnastu tysięcy denarów. Dobrodziejstwa nauki zlewały się (może nie jednocześnie) na sześć tysięcy uczniów wszelkich klas, od synów bogacza, do dzieci wyrobnika; obmyślono dostateczne utrzymanie dla uboższych, a zasługi i pracowitość nauczycieli opłacano odpowiedniem wynagrodzeniem. W każdem mieście przepisywano i gromadzono utwory piśmiennictwa arabskiego, uczeni przez ciekawość, bogaci przez próżność“. Dozór nad szkołami, ze szlachetną prawdziwie wolnomyślnością, powierzany był czasami nestoryanom i żydom. Nie zwracano uwagi, gdzie kto się urodził, ani jakie wyznawał zasady religijne: baczono jedynie na biegłość w nauce. Wielki kalif al-Mamun oświadczył, „że ci są wybrańcami Boga, najlepszymi i najużyteczniejszymi sługami jego, którzy swe życie poświęcają udoskonaleniu swoich władz umysłowych; że nauczyciele mądrości są prawdziwymi świecznikami i prawodawcami świata tego, któryby, bez ich pomocy, popadł znowu w ciemnotę i barbarzyństwo“.
Za przykładem szkoły lekarskiej w Kairze inne wymagały od uczniów ścisłych egzaminów; po nich dopiero kandydaci uzyskiwali prawo praktykowania swego zawodu. Pierwszą w Europie szkołę medyczną założyli Saraceni w Salerno we Włoszech, a pierwsze obserwatoryum w Sewilli w Hiszpanii.
Przekroczylibyśmy zakres tego dzieła, gdybyśmy zechcieli dać dokładne wyobrażenie skutków tego potężnego ruchu naukowego. Dawne umiejętności znakomicie postąpiły, nowe się wytwarzały. Wprowadzono indyjski sposób rachowania, świetny ów wynalazek, wyobrażający wszystkie liczby dziesięciu znakami, posiadającymi wartość bezwzględną obok zależnej od położenia, dozwalający za pomocą prostych prawideł wykonywania wszelkiego rodzaju rachunków. Algebra, czyli arytmetyka powszechna (sposób dochodzenia ilości nieobliczonych, albo dochodzenia stosunków, zachodzących pomiędzy wszelkiego rodzaju ilościami, tak arytmetycznemi, jak geometrycznemi), rozwinęła się z zarodka pozostawionego przez Diofanta. Mahomet Ben-Muza nauczył rozwiązywania równań drugiego stopnia, a Omar Ben Ibrahim trzeciego. Saraceni też nadali trygonometryi dzisiejszą jej postać, zmieniając dawniejsze cięciwy wstawami i uczynili z niej oddzielną naukę. Wyżej wspomniany Muza napisał „traktat o trygonometryi kulistej“. Al-Baghadadi zaś jest autorem pisma o miernictwie tak wybornego, że wielu uważało je za Euklidesa zatracone dzieło o tymże przedmiocie.
W astronomii dokonali Saraceni nie tylko spisów, ale i map gwiazd widzialnych na ich widnokręgu, nadając większym nazwy arabskie, które po dziś dzień noszą na naszych atlasach niebieskich. Oznaczyli oni, jak to już wiemy, obszar ziemi przez wymierzenie jednego stopnia powierzchni, obliczyli nachylenie ekliptyki, sporządzili poprawne tablice słońca i księżyca, określili długość roku i sprawdzili wyprzedzanie punktów równonocnych. O traktacie Albategniusa p. t. „Nauka o gwiazdach“ Laplace wyraża się z pochwałą; zwraca on uwagę na ważny urywek z Ibn-Junisa, astronoma kalifa egipskiego Hakema (r. 1000), zawierający długi szereg spostrzeżeń od czasów Almansora nad zaćmieniami, przesileniami i porównaniami dnia z nocą, nad połączeniami planet, chowaniem się gwiazd, — spostrzeżeń, które dużo światła rzuciły na wielkie odmiany w układzie świata. Astronomowie arabscy oddawali się także sporządzaniu i ulepszaniu narzędzi astronomicznych, mierzeniu czasu różnego rodzaju zegarami, wodnymi i słonecznymi, oraz pierwsi w tym celu wprowadzili użycie wahadła.
W naukach doświadczalnych dali oni początek chemii i odkryli niektóre z najważniejszych jej odczynników, jak kwas siarczany, saletrzany, alkohol. Zastosowali tę naukę do praktyki medycznej, pierwsi sporządzając farmakopeje czyli dyspensatorya, które zawierały i mineralne preparaty. W mechanice określili prawa spadania ciał, oraz wytworzyli sobie pojęcia dosyć dokładne o istocie ciężkości; znali także teoryę sił mechanicznych. W hidrostatyce sporządzili pierwsze tablice gatunkowej ciężkości ciał, a także pisali o pływaniu i zanurzaniu się ciał w wodzie. W optyce sprostowali błędne mniemanie Greków, jakoby promień wychodził z oka i dotykał widzianego przedmiotu, wyrażając przypuszczenie, że promień raczej od przedmiotu bieży do oka. Pojmowali także zjawiska odbijania się i przełamywania światła. Al-Hazen dokonał wielkiego odkrycia krzywości drogi promienia światła, przebiegającego powietrznię i dowiódł, że widzimy słońce i księżyc przed ich wschodem i po zachodzie.
Skutki tego ruchu naukowego wyraźnie się odbiły w znacznym postępie kunsztów przemysłowych. Jakoż w rolnictwie widzimy ulepszenie sposobów skrapiania, umiejętne używanie nawozów, hodowlę ulepszonych ras bydła, wprowadzenie mądrych ustaw rolnych, zaprowadzenie uprawy ryżu, kawy i cukru. W rękodziełach spostrzegamy wielki postęp w przemyśle jedwabniczym, bawełnianym i wełnianym; w wyrabianiu kordubskiej i marokańskiej skóry — kordybanu i marokenu czyli safianu — oraz papieru; w górnictwie, odlewnictwie i różnych przerabianiach kruszców; wreszcie w kuciu kling toledańskich.
Będąc namiętnymi lubownikami poezyi i muzyki, poświęcali Maurowie wczasy swoje wdzięcznym tym rozrywkom. Nauczyli Europę grać w szachy i udzielili jej swojego zamiłowania do utworów wyobraźni — romansów i powieści. Kochali się też i w poważniejszych działach literatury: posiadali nie jedno piękne dzieło o takich przedmiotach, jak np. niestałość wielkości ludzkiej; skutki niedowiarstwa; niepowodzenia losu; początek, trwanie i koniec świata. Czasami, nie bez zdziwienia, spotykamy się u nich z pojęciami, które, jak sobie pochlebiamy, wytworzyliśmy my dopiero w naszych czasach. Tak np. o dzisiejszych naszych teoryach ewolucyi i rozwoju myślano już w ich szkołach, a nawet posuwano te teorye dalej od nas, bo rozciągano i na jestestwa nieorganiczne czyli mineralne. Główną zasadą alchemii była właśnie przyrodzona sprawa rozwoju ciał kruszcowych. „Kiedy gmin słyszy od filozofujących przyrodników“, powiada Al-Chazini, pisarz dwunastego wieku, „że złoto jest ciałem dorosłem do zupełnej dojrzałości, do szczytu doskonałości, to wierzy mocno, że ono jest czemś, co stopniowo doszło do wydoskonalenia, przeszedłszy w postaci wszystkich innych ciał kruszcowych, tak, że owo złoto pierwotnie było ołowiem, potem przeszło w cynę, w miedź, srebro, aż nakoniec dosięgło godności złota; nie wie, że mówiąc tak filozofowie chcą wyrazić coś podobnego, jak gdy mówią o człowieku, przypisując mu doskonałość i równomierność budowy i natury, lecz nie to, że był niegdyś bykiem, a potem przemienił się w osła, potem w konia, małpę, aż nareszcie został człowiekiem“.