Dzieje wypraw krzyżowych/Czwarta wyprawa krzyżowa/Wojna grecka

<<< Dane tekstu >>>
Autor Antoni Lange
Tytuł Dzieje wypraw krzyżowych
Wydawca M. Arct
Data wyd. 1905
Druk M. Arct
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Wojna grecka. W początkach wiosny królewicz Aleksy stanął na wyspie Korfu, gdzie też zjechali się krzyżowcy. Lekkomyślny ten młodzieniec obiecywał wszystko, o co go tylko proszono. Zapewniał, że w portach Konstantynopola czeka nań 600 okrętów wojennych, których załoga opłakuje go serdecznie; że cały naród tęskni za nim jak sierota. Obiecał też, że z całym narodem greckim przyjmie religię katolicką. Chętnie wszystkim zapowiadał nagrody pieniężne, a ponieważ nie miał ani grosza, więc podpisywał kwity każdemu, kto się do niego zbliżył. Podpisów takich zrobił na 500 tysięcy grzywien (10 milionów rubli).
25 maja 1203 roku krzyżowcy popłynęli na Konstantynopol, wybrawszy drogę przez morze Jońskie, Peloponeskie i Archipelag — i w końcu czerwca stanęli nad Złotym Rogiem (tak się nazywa port carogrodzki).
Tu krzyżowcy odrazu poznali wszystkie kłamstwa Aleksego: naprzód Grecya miała bardzo mało okrętów własnych, bo całe przedsiębiorstwo floty greckiej wzięła na siebie Wenecya — i właściwie okręty greckie były to okręty weneckie, te same właśnie, na których przyjechali krzyżowcy. Dalej, naród wcale nie kochał i nie chciał króla Aleksego, było mu bowiem wszystko jedno, czy panuje Aleksy III czy Aleksy inny. — Bądź jak bądź krzyżowcy uważali, że muszą wypełnić swoje zobowiązanie, tembardziej, że liczyli na bogatą zdobycz, bo Carogród uchodził za miasto pełne srebra, złota i drogich kamieni. Było to w rzeczy samej największe wówczas miasto w Europie, tak wielkie, jak dzisiaj np. Wiedeń; miało więcej niż milion mieszkańców, gdy w reszcie Europy w owych czasach miasta były małe, a Paryż nie był większy, niż dziś Lublin albo Kalisz.
Aleksy III nie rozumiał, o co idzie krzyżowcom, ale mu prędko rzecz wyjaśniono, żądając, aby Izaaka wypuścił z więzienia i tron mu oddał. Cesarz się przestraszył, ale nie chciał bitwy zaczynać, tylko schronił się do miasta. Naród zaczął szemrać, tembardziej, że krzyżowcy grozili szturmem; więc Aleksy III, zgromadziwszy 70,000 żołnierzy, wyruszył przeciw łacinnikom i rzeczywiście ich odparł, lecz nie skorzystał ze swego zwycięstwa, ale nanowo za mury powrócił. Chciał natomiast spalić flotę wenecką, używając do tego celu tak zwanego ognia greckiego.
Jednakże Aleksy III nie miał szczęścia, bo grecki ogień jakoś flocie krzyżowców nie zaszkodził i tylko zbudził ich podejrzenia i gniew przeciw cesarzowi greckiemu. Nowy szturm przypuszczono do miasta: tym razem mury zburzono i krzyżowcy weszli do Carogrodu. Było to w początkach czerwca.
Aleksy III przerażony uciekł, a krzyżowcy wydobyli z więzienia Izaaka i nanowo go posadzili na tronie; ponieważ zaś, jako ociemniały, sam rządzić nie był w stanie, przydany mu był, jako współrządca jego, syn, który wystąpił, jako Aleksy IV.
Wielka była radość i uroczystości w Carogrodzie z powodu szczęśliwego powrotu prawego monarchy. Ale po paru dniach już krzyżowcy zaczęli się domagać spełnienia zobowiązań. A należało im się dużo, bo Aleksy obiecał krzyżowcom wypłacić 200,000 grzywien (jak pisał cesarz Filip), potem na wyspie Korfu 500,000 grzywien; nadto Wenecyanie mieli dostać 10,000 grzywien jednorazowo, a za przewóz liczyli sobie 34,000 grzywien, wreszcie domagali się wynagrodzenia za straty, poniesione w ciągu ostatnich lat trzydziestu. Razem blizko milion grzywien, czyli 20 milionów rubli.
Okazało się, że skarb carogrodzki wcale nie jest tak bogaty, jak mówiono; ale cesarz Izaak, chcąc wypełnić zobowiązania syna, zaczął gromadzić, co miał gotowizny, a nadto kazał na pieniądze przelać wszystko złoto i srebro jakie posiadał — i razem zebrał nie więcej nad 100,000 grzywien.
Krzyżowcy byli bardzo niezadowoleni i sarkali na młodego współcesarza. Wtedy to chytry Dandolo zaproponował, żeby cesarz pozwolił krzyżowcom rok jeden posiedzieć w Carogrodzie, a w ciągu roku jakoś te rachunki będą pokryte.
Nie mógł tego odmówić Izaak — i krzyżowcy zamieszkali w Carogrodzie, zająwszy całą dzielnicę miasta.
Stosunki między grekami a łacinnikami były jaknajgorsze: nawzajem sobie dokuczali, a krzyżowcy, choć niby goście, a właściwie najemni żołnierze cesarza, czynili różne nadużycia i coraz bardziej lud przeciw sobie burzyli. Rycerze zachodni, drażniąc ludność, ubierali się w suknie greckie i zamiast szabel nosili pióro i kałamarz, kpiąc sobie z greków, że tylko piórkiem pisać potrafią, a do miecza są niezdatni. Należy bowiem wiedzieć, że owemi czasy mało który z rycerzy francuskich czy niemieckich umiał czytać i pisać, chyba księża albo trochę kupcy włoscy.
Dwa tylko istniały wtedy wykształcone narody, a mianowicie grecy, którzy mieli bardzo dawną oświatę, oraz arabowie hiszpańscy, którzy choć z początku dzicy, w prędkim czasie ucywilizowali się i szkoły ich stały się sławne na cały świat: kto chciał się uczyć, jeździł do arabów.
Żarty łacinników z greków drażniły ich bardzo, ale była to jeszcze rzecz najmniejsza. Krzyżowcy wszystko brali jak swoje: żywność, klejnoty, kobiety, święte relikwie z kościołów greckich; nic nie uszanowali.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Antoni Lange.