Dziennik podróży do Tatrów/Słowniczek języka Podhalan
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dziennik podróży do Tatrów |
Wydawca | B. M. Wolff |
Data wyd. | 1853 |
Druk | C. Wienhoeber |
Miejsce wyd. | Petersburg |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały rozdział Cały tekst |
Indeks stron |
Ciupaga, Wataszka |
— mała siekiérka, toporek osadzony na rękojeści mniéj więcéj długiéj, albo na lasce; rodzaj broni goralskiéj. Zowią ją także: Wachlarz. |
Chytry, Wartki, Fryszki |
rączy, prędki. |
Ażebym dał dokładniejsze jeszcze wyobrażenie o mowie Podhalan, wypiszę tu niektóre sposoby ich mówienia. Są to wyjątki z jednego wiérsza, który jest niewątpliwie napisany przez Poetę-górala. Cały wiérsz nie zasługuje na umieszczenie; jest ciekawy tylko dla niektórych miejsc malujących duch języka i duch gorala.
We wszystkich tych wyjątkach jest-to Goral który mówi.
Skądzeście my, Panasku? o co się pytacie?
Słówka wam nie rozumię, kiepską hwarę macie!
My tu Lachem zowiemy zakrakowskich ludzi,
Bo tam suknie z wielkiemi nosą kołnizami
My tu zaś po goralsku, jak widzicie sami.
Bie! kéj jesce Panasku, mam iść dobrą milę.
Juzeksię tu i zestazał, jak widzicie sami,
Nie słysate-’k zeby kto tak robił....
Ty-ta sobie wywodzis jakieś worensyje.
Jesce-byś mnie i stsylał, dieboł ci w maciezy.
Miałbyś-ci mnie w łeb stselić, wpsód ja cię zastselę,
Tylko się smym na tobie wachlazem ośmielę.
Znaj-ze wachlaz goralski, — tsysta w garle stoi! —
Rozumiałeś ze się cię lada goral boi. —
Dieboł wié na co się was tu skidało tak wiele;
Takeście tu potsebni, jako psi w Kościele.
Nie będzies mi się włócył, ty Lutse Marcinie,
Zabiję ja cię, nie trwam (nie dbam) na twoje pytanie (proźbę)
Widzis takie góralskie jest pozałowanie.
Abyścić nieuciecył, mógł byś-ci mię zdradzić.
Wytnę cię w łeb wachlazem, wolę ja cię zgładzić.
Kieby nie tak jak ongi padło w Bujakowie,
Co się chłopi natłukli takiego po głowie.
A nie mogli go zabić, az wzięli na Sołę,
A on jesce wypłynął w chwilę, pod stodołę.
A ze chłopi musieli brnąć w Sołę do niego.
Ledwie i tam stłumili bestyę takiego.
Takie to te psy twarde, jak wąz, do zabicia.
Napapęzys się dobze, nim pozbędzie zycia.
Ale ja go zabite-k mam w Bogu nadzieję.
O tak! niech znają żeśmy chłopcy swarni
Chociaz wy chowani w lasowéj owcarni!
Wszystkie te próbki powyższe, jakkolwiek nieliczne, są wyjęte wiernie z ogołu podhalskiego narzecza; powinny więc dać o niem pewne wyobrażenie.
W dopełnieniu ich to jeszcze powinienem powiedziéć:
Odgarnąwszy na bok z narzecza podhalskiego niektóre obce mu należałości, znajdziemy w końcu tło główne, jemu tylko właściwe, odwiecznie rodzinne. Jest-to jedno z narzeczy języka polskiego, takie jak mazurskie, śląskie i t. d.; gałąź, więcéj niż ze pnia polskiego, bo z tego samego korzenia, co i główny pień polski. Były czasy ich zupełnéj jedności, rozdzieliły się późniéj: dzisiejszy pień polski, silniejszy życiem strzelił w najwłaściwszym kierunku i rozrósł się w drzewo główne, inne zostały tylko odroślami bratniemi. Cała budowa języka podhalan, duch jego, członki pojedyncze, wiązanie ich, wszystko w nim okazuje brata językowi polskiemu, brata-bliźniaka. Przyczyna niektórych różnic w tém głównie, że pozostał ciągle językiem ludu nielicznego, oddzielonego, zacienionego i położeniem swojém i sferą tak swoich potrzeb, jak dążeń, w zatoce prądu głównego.
Mowa Podhalan najwięcéj się zbliża do Krakowskiéj; to samo mazurzenie wyrazów przez wyrzutnię głoski z, przez zamienienie litery a na o szczególniéj przed n, jak naprzykład Pan — Pon.
Jest mu właściwe, i to świadczy o duchu starym tego języka, kończenie pierwszéj osoby pojedynczéj przez k na miejscu naszego m; naprzykład miałe-k zamiast miałem.
W wielu razach Podhalanin przerabia tylko swoim krojem wyrazy polskie, przez zamianę jednéj głoski na inną, w któréj ma większe upodobanie, jako to: g na h naprzykład: gwara, hwara; ł albo w na l naprzykład jadła, jedla; swobodno, ślebodno. Tak zamienia ę na u, a w wyrazach pieszczących e, na i, naprzykład: Janeczku — Janiczku; czapeczkę — czapiczku.
Napomykam tylko każdy szczegół — nie zamierzałem rozprawy uczonéj. Kończę na tém, że język ten brzmi przyjemnie w ustach dobrze mówiącego; wybitny jest we wszystkich odcieniach bądź łagodnych, bądź ostrych, i nagina się do wszystkich; ale trzeba się z nim oswoić aby wszystko łatwo schwycić w rozmowie z goralem, zwłaszcza, że mowa ich jest więcéj szybka jak powolna.