Genio szuka taty
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Genio szuka taty |
Pochodzenie | Wesolutki światek dla grzecznych dziatek |
Wydawca | Wydawnictwo Księgarni Popularnej |
Data wyd. | 1938 |
Druk | Zakł. Graf. „FENIKS“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Ach! czy wiecie, co się stało?
Posłuchajcie dzieci mnie...
Mały chłopczyk stał i płakał,
Krył twarzyczkę w rączki dwie.
Na bulwarze gwar, zabawa,
Tańczą dzieci, muzyka gra,
A on cicho, gorzko płacze,
Smutek jakiś ciężki ma.
Czego płaczesz, mój chłopczyku?
Masz w serduszku jakiś żal?
Powiedz wszystko, to pocieszę,
Pójdą twoje smutki w dal...
Tak odzywa się do chłopca
I przystaje jakiś pan:
— Zamiast płakać, mój maleńki,
Puść się lepiej z dziećmi w tan!
— Ach! zbłądziłem, nie znam drogi
I tatusia znikł mi ślad!
Już nie trafię dziś do domu!...
I łzy lecą niby grad.
— Nie płacz dziecię, powiedz tylko,
Jak się twa ulica zwie?
Odprowadzę cię do domu,
Choćby było wiorst ze dwie...
— Zapomniałem, — mówi chłopiec
I przypomnieć trudno mi...
— A więc, jak się zwie twój tata?
To ułatwię wszystko ci!
— Tata tatą się nazywa!
Jak inaczej zwać się ma?
— Ach! głuptasku! Lecz nazwisko?
Powiedz! Zginie troska twa!..
— Piotr, ma imię, a nazwisko?
Zwą tatusia panem Grot!
— Świetnie! świetnie! Teraz staniem,
Już napewno u twych wrot!..
Ale powiedz jeszcze mały,
Jaki fach twój tata ma?
I co robi? czem zajęty?
Przy warsztacie jakim trwa?
— Tego to już niewiem wcale,
Czem się trudni tata mój,
To wiem tylko, iż raz w ręku
Trzymał nóż, jak jaki zbój!
— Dobrze synku, wiem już teraz,
Że z kiełbasą handel ma!
Jest rzeźnikiem, — odszukamy,
Gdzie rodzina mieszka twa?
Weszli zaraz do kawiarni,
Spis adresów wzięli w lot,
I znaleźli wnet rzeźnika,
Co nazwisko miał: Piotr Grot.
A więc idą, weszli w progi...
Patrzą stoi gruby pan.
— Witaj tatę! — oto stoi...
Wszak rzeźniczy jego stan!
— To nie tata! Tata szczupły
I kamaszki zawsze ma!..
— Do kawiarni więc wracajmy,
Niech się skończy troska twa!
Siedzą znowu i szukają.
Aha! mam już! Piotr i Grot:
Składy drzewa on posiada
A więc idźmy, w lewo zwrot!
Już są w drwalni. Przed nim staje
Człowiek stary, blada twarz...
— Witaj tatę! Ma kamaszki,
Już tatusia swego masz!
— Jaki tatuś? Mój jest młody!
Twarz rumiana, oczy cud!
I w fartuchu czasem chodzi,
By nie osiadł na nim brud!
A więc wróćmy do kawiarni
I w adresy spójrzmy wnet...
O! dozorca jest tej nazwy,
Mieszka w prawo, ot tam het!
— Czy pan tutaj jest dozorcą?
O, tak! służę piąty rok..,
— Witaj tatę! wszak w fartuchu,
Jest od ciebie już o krok!
— To nie tatuś! Mój bogaty
I wesoły i śpiew zna,
A ten blady, jakiś smutny,
I na nogach łapcie ma!
Trudno mi już zgadnąć chłopcze,
Jaki ojciec twój ma fach?
Chodźmy przeto do kawiarni,
W książce nazwisk, że aż strach!
— Śpiewać lubią wszyscy szewcy
I na szyldzie mają but,
Pędźmy przeto, miły Geniu,
Zróbmy w lewo szybki rzut!
O twój tata! Idź, powitaj!
— Jaki tata? Ależ nie!
Mój miał lustro, brzytwę, mydło
I ręczników pary dwie?
A więc chodźmy do kawiarni:
Przeszukamy księgę w lot!
Zaprowadzę cię do domu,
Tam, gdzie mieszka: pan Piotr Grot.
Weszli — znalazł adres krawca.
— To napewno tata twój!
Wnet pobiegniem do warsztatu,
Tam utopisz smutek swój!
Duży stół, a za nim stoi,
Kraje sukno, kroi frak!
Krawiec stary w okularach...
Genio cofa się wnet wspak...
— To nie tata! Mój miał zawsze
Hełm, ordery, szable, miecz,
Ach! To pewnie szył kostjumy,
Teraz, chłopcze, już nie przecz!
Idą znowu do kawiarni,
By wyszukać, gdzie jest Grot,
Co kostjumy do teatrów,
Dla artystów szyje w lot!
Każe dać już lemoniady
I przegląda nazwisk sto,
Już znalazłem! jakie szczęście!
Wnet osłodzisz dolę swą...
Ot i masz już twego tatę,
Bez zarostu, fartuch ma,
Witaj tatę! Ach! przepraszam,
Jeszcze smutna dola twa.
Toć to dama, a nie tatuś,
Trzeba szukać jego znów,
A więc idźmy do kawiarni
I, gdy poznasz, zaraz mów,
O, już teraz wiem, gdzie mieszka,
Tam, o jeden tylko krok.
Więc pośpieszmy, bo się ściemnia.
Wkrótce będzie przykry zmrok.
— Czy to pani właścicielką
Tego domku? Pani sad?
— Mój ten domek... Czy i Grota?
Wiedzieć będę wielce rad?..
Mieszkał tutaj Grot i inni,
Ale teraz mieszkam ja!
Tak jest zawsze: Dziś coś twego,
A nazajutrz inny ma.
Nos czerwony miał mój tata
I pocieszna taka twarz!
Przypomniałem sobie teraz...
— Spytam zaraz gdzie Grot nasz...
Czy pan nie zna Piotra Grota?
Ot szukamy, niema go.
— Grotów wielu, Piotrów także,
Jest w miasteczku ich ze sto.
At! niemądry! głupstwa plecie!
Do kawiarni chodźmy znów,
I wszyściutko o swym tacie,
Opowiadaj, wszystko mów!
Jak wygląda, powiem panu;
Miał on jasny, czarny włos,
Był raz łysy, to znów w lokach,
Miał i gruby, cienki głos...
Wygolony, to wąsaty,
Raz w surducie, to znów frak!
I w orderach, wstęgach cały
I w czerwieni, niby rak.
Co ty pleciesz? Jakieś bzdury!
Jak w gorączce mały trwasz!
Już nie będę słuchał ciebie,
Gdyż napewno bzika masz!
Ot znalazłem! Jest gdzieś stolarz,
I nazwisko takie ma.
Ale spojrzyj! Ktoś tu biegnie,
Już się skończy troska twa,
Ach! to przecie mój tatusiek!
Geniu drogi! Mam cię znów!
Pójdź w objęcia, o mój miły!
Co się stało, zaraz mów!
Panie, dzięki ci stokrotnie!
I mą wdzięczność z serca bierz!
Uratował mi pan syna,
Nie zapomnę! Panie wierz!...
To drobnostka! Ot chłopczyka,
Bardzo wielki był mi żal!
Lecz mi powiedz, drogi panie,
Zanim ruszym stąd gdzieś w dal,
Kim pan jesteś? czem zajęty?
Jaki pana główny fach?
Bo twój synek plótł różności,
Tak niemądre, że aż strach!
Mówi, iż pan miewa: czasem
Rudy, jasny, czarny włos,
Raz jest młody, to znów stary,
Ma czerwony duży nos,
Że ubiera się pan różnie,
To jak żebrak, to jak pan,
Czasem jest pan generałem,
To znów nędzny pana stan!
Drogi panie, mój syn mówił
Tylko prawdę, fałszu nic!
Byłem hrabią lub lokajem,
Młodym, starym, różnych lic!
A i królem byłem także,
Błaznem, czasem też i zbój,
To szlachetnym, to złodziejem,
Bom aktorem! to fach mój!