Historya Nowego Sącza/Tom I/Rozdział VII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Sygański
Tytuł Krzewienie się różnowierstwa i walki religijne (1568—1660).
Pochodzenie Historya Nowego Sącza
Tom I. Obraz dziejów wewnętrznych miasta
Wydawca Nakładem autora
Data wyd. 1901
Druk Drukarnia Wł. Łozińskiego
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział  VII.
Krzewienie się różnowierstwa i walki religijne.
(1568—1660).

Wiek XVI., zwłaszcza około pierwszej swojej połowy, to wiek tak zwanej reformacyi i nowości religijnych w Polsce. Śladów jednakże wyraźnych luteranizmu lub kalwinizmu w Nowym Sączu z pierwszej połowy XVI. wieku nie można się dopatrzyć z istniejących dziś źródeł. Argumenta zaś, jako to: 1) opozycya datująca się od 1520 r. w dawaniu dziesięcin kościelnych; 2) zakaz wprowadzania do kraju ksiąg Marcina Lutra pod karą konfiskaty dóbr i wygnania, wydany przez Zygmunta I. w Toruniu 24. lipca 1520 r.[1]; 3) dość częste procesy z duchownymi o zastaw rzeczy kościelnych[2]; 4) spalenie żywcem na małym rynku w Krakowie 1539 r. za błędy kacerskie 80-letniej Katarzyny z Zalasowskich Wajglowej[3]: nie mogą jeszcze co do reformacyi w Nowym Sączu służyć za niezbity dowód. Idąc przeto za zdaniem Szczęsnego Morawskiego, znakomitego badacza Sandeczyzny w ogólności, a Socynianizmu w tych stronach w szczególności[4], należy uznać za początek nowości religijnych w sandeckiej ziemi dopiero rok 1546, w którym kaznodzieja aryański, Adam Pastoriusz, głosił tu zasady anabaptyzmu czyli nowochrzczeństwa; a Felix Krzyżak (Cruciger) ze Szczebrzeszyna, pleban w Niedźwiedziu, wystąpił otwarcie jako wyznawca kalwinizmu. Jednakowoż dopiero za następcy i syna Zygmunta I., jak w całej Polsce, tak i w Nowym Sączu, nabiera sprawa reformacyi nierównie większego rozmiaru i znaczenia. Józef Łukaszewicz, o gorliwość katolicką wcale nie podejrzany, przytacza list Kalwina, pisany z Genewy 13. września 1555 roku do Wawrzyńca Spytka z Zakliczyna Jordana, kasztelana sandeckiego, który, chwyciwszy się reformacyi, oddał już w r. 1551 w miasteczku swojem Zakliczynie nad Dunajcem kościół farny Kalwinom[5]. Na dzień 8. lutego 1558 r. zapowiedziano zjazd dyddydentów w Nowym Sączu, który jednak spełznął na niczem, gdyż małopolscy różnowiercy nie stanęli wcale, a wielkopolscy i czescy, zebrani tamże, niczego nie dokazali[6]. Wyraźne ślady reformacyi i rozbudzonego humanizmu w Nowym Sączu spotykamy dopiero w ostatnich latach panowania — chwiejnego Zygmunta Augusta.
Stanisław Farnowski (Farnovius, Farnesius), wykarmiony nauką protestancką w uniwersytetach niemieckich, a mianowicie w Heidelberdze, już podówczas wchodził w dysputy religijne z Teologami, wskutek czego zmuszony był opuścić to miasto. Po powrocie do kraju przyłączył się do Aryanów w Rakowie, gdzie później otworzyli słynną drukarnię (1575) i szkołę (1602) swego wyznania. W roku 1563 widzimy Farnowskiego ministrem zboru aryańskiego w Tarnawie, następnego zaś roku 1564 w Marburgu w Hessyi, a w roku 1567 na zjeździe Unitaryuszów[7] w Łańcucie i Skrzynnie[8]. Wtedy to odszczepiwszy się od innych Unitaryuszów, których wówczas Pinczowianami i Rakowianami zwano, udał się do Nowego Sącza. Znalazł tutaj dzielnego opiekuna w osobie Stanisława Mężyka, starosty grodowego, a licząc na jego wpływ i znaczenie pomiędzy mieszczaństwem i szlachtą, rozpoczął niebawem swoje apostolstwo: najprzód na folwarku Wirzbięcińskim, a później w zborze i szkole[9] za rzeką Kamienicą, gdzie dziś stoi karczma „Piekłem“ zwana, głosił naukę aryańską swym zwolennikom. Podzielał on zdania religijne Piotra Gońca z Goniądza[10] (Gonesius), zaprzeczał bóstwo Ducha św.[11]. a chrzest przez zanurzenie tylko ważnym uznawał. Farnowski zastępywał kierunek zasad antitrinitarskich, potępiony przez umiarkowańszą większość wyznawców tychże zasad, i wyrażał się, że Mahometanie i Żydzi mają lepsze poznanie Boga, aniżeli ci, co podpisali wyznanie św. Atanazego (Symbolum Athanasianum). Stanowił on tedy ze swoją szkołą nowosandecką niejako państwo w państwie, odrębność w odrębności socyniańskiej, a wywodami swymi, na synodach dyssydenckich ogłoszonymi, wywołał dla siebie nieprzyjaźń reszty Socynianów, którzy pamięć jego milczeniem pomijali. To też i Stanisław Lubieniecki[12], gorliwy pisarz aryański, krótko tylko i mimochodem o szkole Farnowskiego w Nowym Sączu wspomina[13]. A jednak bądź co bądź sekta nowoaryańska dość głębokie w Nowym Sączu zapuściła korzenie. Starosta Mężyk przejął się[14] tak dalece zasadami Farnowskiego, że już nie tylko na przedmieściu za rzeką Kamienicą, lecz nawet w królewskim zamku zezwolił na odprawianie aryańskich nabożeństw i kazań. Zgorszony tem król Zygmunt August pisał do niego z Warszawy 22. października 1570 roku:
„Dochodzi do Nas, iż tam w zamku Naszym sandeckim, pod pozorem kazań odprawia się nowego rodzaju nabożeństwo, sprzeciwiające się Naszej i naszych pobożnych przodków religii; do których to nabożeństw nawet pospólstwo, jak się dowiadujemy, przymuszanem bywa, z niezmierną naprzód obrazą Naszą, którzy nad zamkami Naszymi ustanawiamy starostów nie dla zaprowadzania jakiejś nowej religii, lecz tylko dla bronienia starej i wymierzania sprawiedliwości; potem także, że ten sposób postępowania wywołuje przeciwko Nam i królestwu Naszemu gniew i pomstę Majestatu Bożego. Dlatego tym listem zlecamy Wierności Twojej, i taką jest wola Nasza, abyś, po przejrzeniu niniejszego listu, usunął do szczętu z tamtejszego zamku Naszego ów nowy rodzaj nabożeństwa: ani na potem żadnym sposobem na to pozwalał, aby w tem mieście, nad którem Wierność Twoją postawiliśmy, albo w jakiejkolwiek jego części innego rodzaju kazań i nabożeństw nikt zgoła nie odprawiał, tylko te, które dotąd od świętego katolickiego, apostolskiego, rzymskiego kościoła są ustanowione, i które My już od pobożnych przodków Naszych odziedziczyli i odprawiamy“[15].
Jaki skutek odniósł ów list królewski, czy usunięto na razie z zamku sandeckiego nabożeństwa i kazania aryańskie, czy wreszcie Farnowski pozostał i nadal w Sączu lub nie, niewiadomo wcale. To tylko pewna, że w następnych latach (1573—1575) wydał w języku polskim 3 aryańskie dzieła, bez oznaczenia jednak miejsca i drukarni, w której je wytłoczono[16]. Pisał on także przeciwko ugodzie aryańskiej w Lusławicach, ofiarowawszy to pismo Stanisławowi Szafrańcowi, kasztelanowi sandomierskiemu, na które odpowiedział Marcin Czechowicz, minister zboru lubelskiego 1579 r. O dalszem apostolstwie Farnowskiego nie posiadamy bliższych szczegółów, chyba tyle, że Piotr Stoiński toczył z nim zaciętą dysputę w Lusławicach 1591 r.; a w tym jeszcze roku wydał przeciwko niemu dzieło ks. Stanisław Zdzieszek Ostrowski, opat przemęcki zakonu Cystersów[17]. Do najgłośniejszych zwolenników Farnowskiego należał: Stanisław Taszycki, Jan Kazanowski, Mikołaj Zytno, Stanisław Wiśniowski i wdowa Anna Zabawska, która wydała nawet swoim nakładem książkę do nabożeństwa, przez niego ułożoną. Ten nowy Aryanizm nie doszedł znacznego rozwoju, ani też nie przeżył długo swego założyciela. Po śmierci Farnowskiego w r. 1615 stronnicy jego połączyli się jużto z Socynianami, już też z Kalwinami. Zdaje się, że nauka Farnowskiego przestała istnieć około r. 1620[18].
Aryanów w Sandeckiem zwano pospolicie Nowochrzczeńsami, których gromił w swych kazaniach i pismach apologetycznych złotousty Piotr Skarga: „A jako się nie zafrasować, patrząc na taki upadek dusz ludzkich, jako łzy pohamować, widząc zelżywość chrześcijańską i śmiech Turków i Żydów z niezgody naszej i takiego odstępstwa od zakonu i wiary przesławnej? Patrzym na proste i nierozsądne mieszczany, rzemieślniki Rakowskie i niektórych miasteczek podgórskich i litewskich, i mówić z prorokiem możem: ubodzy są i głupi, nie wiedzą dróg Pańskich, sądów Boga swego. Ubodzy, doma siedzą i robią, i za panami swymi, jako im każą, idą. Nie mogą mieć kapłanów, bo je panowie wygnali, abo są dowcipu małego i nie pojmują nauki i tajemnic Boskich“[19]. Prócz wielożeństwa wprowadzili zanurzenie w wodzie, jako oczyszczenie z grzechów, skąd ich lud pospolity Nurkami nazywał. Nad Dunajcem bywało ich wszędzie podostatkiem, jak to już „Dziad koronny“ trafnie zauważył, iż nurzają się w Dunajcu, poszczą w niedziele a w piątek wszystko jedzą:

„Więc pójdę do Lusławic, choć do Aryanów,
Nieźle też tam bydź musi, bo tam dosyć panów.
Małoć też tam od Żydów coś trochę trzymają,
Mając i tej i owej wiary po kawalcu,
Aleć to najstraszniejsza, że się chrzczą w Dunajcu.
Tak się chrzczą: kto przyjmuje wiarę u nich nową,
Wrazi go pod Dunajec pospołu i z głową,
To go trochę potrzyma aż modlitwę zmówi,
A potem go za włosy porwie ku wierzchowi;
A tak mu będzie czynił do trzeciego razu,
Nie ma on tam Agendy, ani też obrazu.
A co gorsza, kiedy się przytrafi chrzcić w zimie,

I pół roku poleży, nim go febra minie.
Od chrztu nic nie biorą, krzyżmo u nich tanie,
Chrzcielnica dobrze głębsza, niżeli w Jordanie.
Post nawiętszy w niedzielę, w piątek wszystko jedzą,
Więc tam dyabłu porwani, niechajże tam siedzą“[20].

Cała okoliczna szlachta wzdłuż Dunajca, począwszy od Czorsztyna aż do Melsztyna, była zarażoną i przesiąkłą aryańską nauką. Straszównę, mamkę młodych Korzeńskich, dziedziców Korzennej, jako zagorzałą heretyczkę wymieniają akta kościoła tamże. Pozostała wdowa, Anna z Jordanów Korzeńska, wieś tę puściła później dzierżawcom aryańskim, którzy sami odprawiali nabożeństwo swoje w kościele, pobierając zato dochody plebańskie aż do r. 1607, kiedy kościół katolikom zwrócono[21]. Siemichowscy, Bobowcy, Kępińscy, Kąccy, Trembeccy, Stadniccy, Krzesze, Jordanowie, Byliny, Przypkowscy, Otwinowscy, Wielogłowscy, Taszyccy, Zabawscy, Chrząstowscy, Gabońscy, Chronowscy, Strońscy, Marcinkowscy, Ujejscy: to wszystko rodziny aryańskie. Aryanizm kwitnął w Chomranicach, Męcinie, Wielogłowach, Marcinkowicach, Bilsku, Ciężkowicach, Tymbarku, Mogilnie, Wielopolu, Rożnowie, Rąbkowej, Roćmirowej, Tropiu, Lipnicy wielkiej, Zbyszycach, Tęgoborzy, Jakóbkowicach, Lusławicach, Melsztynie, Czchowie, Łososinie, Przyszowej, Wilczyskach, Zakliczynie, Zbylitowskiej Górze i w Lubowli na Spiżu.
Stanisław Taszycki w drugiej połowie XVI. wieku (1565) stał się gorliwym apostołem Aryanizmu[22], zwanego w Polsce Socynianizmem, i zaszczepił go po wielu miejscach w Sandeckiem, zwłaszcza w Lusławicach nad Dunajcem, gdzie też założyciel tejże sekty, Fanstus Socynus, od r. 1598 stale przebywał i tamże dokonał marnego żywota w r. 1604[23]. Zwolennicy jego nauki odrzucali dogmat Trójcy św.: o bóstwie Syna Bożego i Ducha św., jak wszyscy starzy Aryanie. W Lusławicach mieli oni szkołę wyższą i drukarnię, założoną w r. 1570 przez Achacego Taszyckiego, który porzuciwszy później aryańską wiarę, darował zbór i domy tego wyznania Reformatom zakliczyńskim w r. 1626, a po śmierci w ich kościele pochowany został.
W r. 1564 przybyli do Męciny aryańscy kaznodzieje, sprowadzeni przez Sebastyana Krzesza, dziedzica tejże wsi. Wypędzili stamtąd najprzód miejscowego plebana, ks. Macieja z Chełma, poczem zniszczywszy ołtarze, chorągwie i obrazy, wkopali krzyż w środek kościoła i po polsku odprawiali swe nowe obrzędy, które lud „Luteryą“ nazywał. Aż do r. 1604 trzymali w swej mocy kościół w Męcinie z całym nieruchomym majątkiem plebańskim. Na to spustoszenie patrzał między innymi Jakób Zięba i Antoni Janusz, a w lat 40 opowiedzieli to wobec sądu duchownego[24]. Przez cały prawie XVII. wiek rodzina Krzeszów wyrządziła niezliczone krzywdy kościołowi w Męcinie, podobnie jak Piotr Rożen kościołowi w Mogilnie. Następujące zdarzenie rzecz nam najlepiej wyjaśnić potrafi.
Ks. Mikołaj Gliński, pleban mogilski, dopominał się zaległych pieniędzy kościelnych u Jana Karczmarza, poddanego pana Piotra Rożna. Rozgniewany o to pan Rożen wpadł na plebanię z bronią w ręku (armata manu) 25. lipca 1621 r. i dobywszy szabli, płazował nią po plecach księdza. Tego samego dnia, kiedy ksiądz szedł na nieszpory do kościoła, zastąpił mu drogę pan Rożen z poddanymi swymi, kazał go porwać i rozciągnąć na ziemi, a potem wraz z nimi bił go nielitościwie, deptał nogami i piersi jego kolanami potłukł, przyczem ostrogami poranił mu wargi, ręce i nogi, sutannę zaś kapłańską potargał i poszarpał, wreszcie odebrał mu klucze kościelne i zamknął kościół. Na to okropne widowisko patrzało nie mało z pomiędzy szlachty i parafian, więc z powodu tak haniebnej zniewagi, wyrządzonej osobie duchownej z pogwałceniem praw Boskich i ludzkich, wniesiono skargę do grodu sandeckiego i do samego króla. Zygmunt III. osobnem pismem zapozwał Rożna do sądu ziemskiego w Czchowie, ten zaś skazał go na karę 1000 grzywien (1600 złp.) i przeproszenie księdza[25].
Sebastyan Wielogłowski wypędził 1557 r. z Wielogłów tamtejszego proboszcza, zajął plebanię i kościół, który aż do roku 1575 zostawał w rękach aryańskich. Najbardziej osławili się Aryanie w Wielogłowach swym wrzekomym cudem. Rzecz tak się miała. Chcąc pokazać ludowi prawdziwość swej kacerskiej nauki, uciekli się do następującego środka. Namówili miejscowego organistę, żeby udawał umarłego, którego do trumny włożono, a w kościele wobec zgromadzonego ludu miano wskrzesić do życia, ażeby tym sposobem lud, widząc moc aryańskich cudów, utwierdził się w swym błędzie. Stało się przeciwnie. Organista udał wprawdzie umarłego, zwłoki jego złożono na marach w kościele, pastor aryański zaczął nad nim odmawiać modlitwy, by go wskrzesić do życia. Ale napróżno, zasnął on rzeczywiście snem śmierci na wieki! Wtedy dopiero organiścina widząc, że jej mąż nie żyje, zaczęła krzyczeć w niebogłosy, narzekać i wygadywać na aryańskich pastorów i tym sposobem rzecz cała na jaw wyszła[26].
W r. 1575 Anna ze Stojowskich Wielogłowska, żona zmarłego aryanina Sebast. Wielogłowskiego, wypędziła stąd Aryanów, a kościół poświęcił na nowo w r. 1630 ks. Tomasz Oborski[27], sufragan krakowski. Mimo to nauka ich szerzyła się dalej, a dwaj koryfeusze aryańscy: Wespazyan i Jan Schlichtingowie, ojciec i syn, właściciele sąsiedniej Dąbrowy, znieważali dopóty swemi mowami imię Najśw. Maryi Panny, dopóki ich do króla nie doniesiono. W r. 1645 zjechało do Wielogłów 10 komisarzy królewskich: 4 duchownych i 6 świeckich z ks. Wojciechem Lipnickim, sufraganem krakowskim na czele. Wysadzona komisya napiętnowała Schlichtnigów jako jawnych kacerzy i z obrębu parafii wielogłowskiej wydalić kazała[28].
W Chomranicach, o pół mili od Męciny odległych, Socynianie, wypędziwszy w r. 1587 księdza Piotra Długosza, plebana miejscowego, zajęli kościół i aż do r. 1635 trzymali go w swych rękach. Sędziwy ks. Długosz od Stadnickiego ze Stadnik uwięziony 1588 r., w piwnicach tęgoborskich zakończył swój żywot[29].
W tychże Chomranicach odbył się też pamiętny zjazd Kalwinów 12. grudnia 1593 r., na którym zaprzeczano bóstwo Chrystusa Pana. W tymże czasie był ministrem tutejszego zboru Jan Petrycyusz. Występował on żarliwie przeciwko Socynianom i Aryanom, wskutek czego Stanisław Lubieniecki, minister zboru w Tropiu, ogłosił w Rakowie r. 1596: „Odpowiedź na artykuły, które rozsiewał po Podgórzu Jan Petrycyusz, minister z Chomranic.“ Niezadowolniony tą „odpowiedzią“ Petrycyusz wydaje nieco później dzieło pod tytułem: „Krótka przestroga do braci zboru ewangelickiego przeciwko śmiałości i niewstydliwości socyńskiej i aryańskiej“[30]. Powstaje w niem głównie na Piotra Stoińskiego (Statorius), Stanisława Lubienieckiego i Jana Niemojewskiego[31]. — To wypieranie jednej sekty przez drugą nie powinno wzbudzać żadnego zdziwienia, albowiem było to własnością przesiąkłej herezyą szlachty polskiej w XVI. i XVII. wieku, że z jednego obozu religijnego przechodziła do drugiego lekkomyślnie. Stąd to Andrzej Liszewski dowcipnie o nich pisze:

„Ledwie się Luter ozwał z pisma swego trochą,
Alić za nim Zwinglius z swoją hordą płochą.
Nuż każdy swoje prawi, każdy wiarę kluje,
A ich śladem Arius brzydki przyskakuje:
Więc potem Nowochrzczeńcy, z nimi Trynitarze,
A wszyscy oczy łupią sobie w wspólnym swarze.
A gdy tak wiarę jęli wywracać na nice,
Wnet ku tym burdom zagrał czart w swoje skrzypice“[32].

O szerzeniu się reformacyi w Polsce w drugiej połowie XVI. wieku wystarczy przytoczyć niektóre szczegóły z wizyty kanonicznej Filipa Padniewskiego, biskupa krakowskiego, odbytej w latach 1565—1570. Podług niej na 392 kościoły, które zwiedził w swej dyecezyi, było tylko 233 obsadzonych osobami duchownemi, 73 osobami świeckiemi, 24 wcale nieobsadzonych, 62 sprofanowanych i w rękach heretyckich. W samym powiecie sandeckim na 48 kościołów było 34 obsadzonych osobami duchownemi, 3 osobami świeckiemi, 3 nieobsadzonych, 8 sprofanowanych. Stanisław Mężyk, starosta grodowy sandecki, jeszcze dalej posunął swój sekciarski zapał, skoro nawet kaplicy w Mniszku na Spiżu, należącej wówczas do parafii w Piwnicznej, nie przepuścił, ale ją spalił. W powiecie zaś bieckim na 53 kościoły było tylko 29 obsadzonych osobami duchownemi, 14 osobami świeckiemi, 3 nieobsadzonych, 7 sprofanowanych[33].
Daleko jeszcze gorzej było pod sam koniec XVI. wieku. Podług wizyty kardynała Jerzego Radziwiłła (1596—1598) w samym dekanacie sandeckim na 29 kościołów parafialnych było tylko 9 plebanów. Na domiar złego zbezcześcił i złupił kościół w Zbyszycach Mikołaj Kępiński, w Chomranicach Jędrzej Tęgoborski, w Męcinie Krzesz, w Przyszowej Jędrzej Wierzbięta. W poblizkim dekanacie bobowskim sprofanowano też kościoły: w Jastrzębi, Wilczyskach, Bruśniku, Wojnarowej, Szalowej, Polnej, Grybowie, Korzennej, Bobowej, Siedliskach i Tropiu. W całej dyecezyi krakowskiej na 916 kościołów parafialnych było sprofanowanych 288[34].
Nie chlubnie też wyraża się wizyta Radziwiłłowska o Krzysztofie Komorowskim, kasztelanie sandeckim. W rozległych jego dobrach: w Łodygowicach, Lipowej, Radziechowej, Jeleśni, Ślemieniu, Łękawicy, Rychwałdzie, Gilowicach, Krzeszowie i Zembrzycach stały wprawdzie kościoły, ale pozbawione plebanów. W Żywcu zaś tenże pan sandecki nie dozwolił odbyć wizyty, a nawet klucz od zakrystyi i papierów kościelnych groźno zakazał komukolwiek dawać[35]. Jest to ten sam Krzysztof Komorowski, syn Jana, kasztelana połanieckiego, którego w r. 1556 znajdujemy jako młodzieńca wraz z pedagogiem swoim, Wacławem Grodeckim, na uniwersytecie w Lipsku[36]. Jak widać ze wszystkiego, co pisze o nim wizyta Radziwiłłowska, dla Kościoła stał się nieprzychylnym, a dla wiary, już z tego powodu, że mógł znosić, aby tyle parafii w jego dobrach było bez kapłanów, całkiem obojętnym.
Cechy nowosandeckie w XVI. wieku nie przyjmowały do bractwa swego innych członków oprócz wyznania katolickiego i to za ukazaniem listów od urodzenia, czyli świadectwa chrztu, z wyraźnym dodatkiem, że przyjęty chłopiec „spłodzony jest według kościoła świętego powszechnego.“ Jedyny wyjątek stanowi cech krawiecki, który z początkiem XVII. wieku przyjmował do grona swego także Aryanów. I tak n. p. 1602 r. „w niedzielę starozapustną pan Tomasz Nakielski przyjął ucznia Jana, syna Zofii i Wojciecha Rzepki ze Świniarska; dał kopę (60 gr.) do cechu i 3 funty wosku. Na ten czas byli przytem i zeznali: pan Bartosz Papiesz i Szymon Klimczyk, oba ze Świniarska, iże według kościoła chrześcijańskiego spłodzony.“ — W roku 1607 „pan Abraham Strasz przyjął ucznia Szymona, syna Barbary i Jana Brewickiego z Dobrej. Pan Jakób Goliasz zeznał w cechu naszym pod przysięgą, iże spłodzony podług kościoła chrześcijańskiego.“ — W r. 1610 „pan Piotr Cieniek przyjął ucznia Wojciecha, syna Tomasza Guźnia ze Zbyszyc i Zofii Spiekównej z Kurowa, za którym świadczyli dwa świadkowie: Krzysztof Guzień i Wojciech Czech, poddani pana Kępińskiego ze Zbyszyc, że się urodził w stanie małżeńskim podług kościoła chrześcijańskiego“[37]. Drobna ta na pozór różnica przy bliższem rozpatrzeniu nabiera wielkiej wagi. Wszyscy aryańscy pisarze, wspominając o swej nauce, zowią ją „nauką chrześcijańską, kościołem krystyańskim, Krystusowym.“ Aryanie, czyli „bracia polscy“, nie odrzucali chrztu dzieci i dość często w metrykach przychodzą zapisy z wyraźnem wyszczególnieniem: „dziecko urodzone z rodziców aryańskich“[38]. Czyżby więc nie należało przypuszczać, że wyrazy „według kościoła chrześcijańskiego“, wyrazy tak obce piśmiennictwu urzędowemu katolickiemu, są pewną skazówką, o ile nauka „braci polskich“ wdziergnęła się w najzasadniejsze prawidła bractw rzemieślnicznych sandeckich? Rzeczywiście trzeba przyznać, że tak było, że pomimo ciągłego czuwania kollegiaty i zakonów, nauka Fausta Socyna, Piotra Stoińskiego, Stan. Farnowskiego i Stan. Lubienieckiego, nie tylko pomiędzy szlachtą podgórską, lecz i wśród miasta, tak głęboko i pokornie nabożnego, wątliła starą wiarę i przemycała się przez silne obyczajowe zapory i zakony. Dopiero po przytłumieniu tej w całej Polsce potępionej nauki, zniszczono ślady jej także w bractwach cechowych, a odtąd żądano wyraźnego świadectwa, iż uczeń przyjmowany jest wiary świętej katolickiej, albo kościoła świętego powszechnego. Wyrazy „kościół chrześcijański“ nikną po r. 1630 z nazwiskiem Abrahama Strasza. Innego wyznania uczniów nie cierpiano w Nowym Sączu, wyjąwszy rusko-słowiańskiego.
Wobec tych szerzących się z każdym rokiem różnowierczych nauk nie tylko pomiędzy podgórską szlachtą, ale i mieszczaństwem, jakież stanowisko zajęło duchowieństwo i inni dobrze myślący katolicy? Kardynał Jerzy Radziwiłł, biskup krakowski, wizytując w r. 1597 swą rozległą dyecezyę, zawitał także do Nowego Sącza, gdzie od 19. sierpnia do 19. września zwiedził wszystkie kościoły tego miasta, zreformował kollegiatę, tudzież klasztor Norbertanów i Franciszkanów[39]. Na życzenie kardynała Bernarda Maciejowskiego odprawiali księża Soc. Jesu misye na Podkarpaciu. Już w roku 1605 przybyli do Starego Sącza ks. Stanisław Radzimski z drugim towarzyszem, gdzie 2. lutego rozpoczęli kilkudniową misyę, podczas której przejezdna jakaś Aryanka przyjęła katolicką wiarę. Ze Starego Sącza pospieszył 13. lutego ks. Radzimski z towarzyszem do Nowego Sącza, gdzie podczas 40 godzinnego nabożeństwa w kollegiacie miewali kazania misyjne. Wielu z szlachty i mieszczan przyjęło Sakramenta św., a z tych ostatnich 8 rodzin luterskich i wielu innych różnowierców wróciło do wiary katolickiej[40]. W trzy lata potem w 1608 r. ks. Jan Januszowski, archidyakon sandecki, słynny autor na polu piśmiennictwa polskiego[41], odbył kanoniczną wizytę w Nowym Sączu i uzupełnił zaprowadzoną przez kardynał Radziwiłła reformę duchowieństwa. Dwa także synody dyecezyalne, odbyte w Krakowie: pod zwierzchnictwem biskupa Piotra Tylickiego w r. 1612[42], tudzież biskupa Marcina Szyszkowskiego w r. 1621, nie miały innego celu, jak podniesienie duchowieństwa a wiary między ludem[43]. Nie mniejszą gorliwość w obronie wiary katolickiej pokazał Zygmunt Tarło, kasztelan sandecki, dziedzic Zakliczyna i Melsztyna. W celu wykorzenienia sekty aryańskiej w tamtych stronach lub przynajmniej położenia jaj dalszym postępom silnej zapory, sprowadził do Zakliczyna OO. Reformatów (1622) i zbudował im kościół z klasztorem.
Oprócz zapisków w księdze krawieckiej, znajdujemy też ślady Aryanizmu w księgach archiwum miejskiego. Jan Kłodawski, syn Wincentego, rajcy (1628—1632), zwany Biedakie, z Franciszkana odszczepieniec w r. 1634[44], bawił ciągle na Węgrzech, gdzie właśnie szukali schronienia wszyscy wyrokiem sejmu 1647 r. potępieni Nowochrzczeńcy. Wojciech Łopacki, były rajca (1628—1633), przejął się również ich zasadami i odszczepił się od kościoła katolickiego, chociaż jeszcze nie jawnie. Ustępując z Nowego Sącza, rozszerzał w Krościenku pod Szczawnicą w r. 1648 swe przekonania, przeciwne wierze Kościoła rzymskiego, lżył księży, bluźnił obrzędom i obrazom, a wkońcu porąbał i podziurawił obrazy. Ze zgrozą doniesiono o tem sądowi wójtowskiemu w Nowym Sączu. Wysłano czem prędzej gońca, aby uczynił śledztwo, jak notuje burmistrz Wojciech Bogdałowicz w księdze wydatków miejskich: „Posłańcowi, który chodził w sprawie miejskiej do Krościenka dla inkwizycyi w sprawie Łopackiego o porąbanie obrazów, na drogę i dla wyjęcia ekstraktu 2 złp.“[45]. Po sprawdzeniu istoty czynu wystąpił instygator, żądając ukarania. Sąd, zważywszy ciężkość zbrodni jego, surowy orzekł nań wyrok: „wygnania, bezecności, ucięcia grzesznych rąk i szyi.“ Że zaś nie stawał, zadwornie ogłoszono go umarłym wobec praw[46].
Jaki zaś był stosunek Aryanów do reszty ludności katolickiej, a zwłaszcza mieszczaństwa sandeckiego; jakie w mieście wyprawiali burdy i jakich dopuszczali się gwałtów, dowodzą nam poniżej przytoczone fakta, zapisane w aktach miejskich i grodzkich sandeckich.
Dnia 4. października 1640 r. Władysław i Abraham Krzesze z Męciny konno i zbrojno, jak zwykle szlachta, opuszczali właśnie gospodę Jana Zięby w Nowym Sączu. Mimo wsiadających przechodzi Jan Reszkowicz alias Kołodziejczyk, przedmieszczanin, sługujący szlachcie, spojrzał ostro, nie ukłonił się i idzie dalej. Zdaje się, że mu się wyrwało słówko jakieś, ubliżające Aryanom, bo Abraham Krzesz, w dołomanie sutym czerwonym właśnie mając dosiadać konia, zwraca się obrażony i woła:
— „Chodź sam, chłopie!... komu służysz?“
— „Jegomości panu Rzeszowskiemu!“... ostro odpowiada Raszkowicz i idzie dalej, sparłszy rękę na szabli.
W tej chwili panowie Rzeszowscy wyglądali ze swej gospody, a bacząc zaczepkę, chcą wołać Raszkowicza. Zofia Potoczkówna, służąca gospodna Agnieszki Wolińskiej, odzywa się usłużnie: „Pójdę ja po niego“ — biegnie i woła, aby szedł natychmiast do pana. Zwrócił się, idzie. Wtem Władysław Krzesz dosiadłszy konia, dojeżdża i zbliżywszy się, powtarza pytanie: „Komu służysz chłopie?“... a potem uderza go w łeb obuchem toporka, który trzymał w ręku.
Uderzony aż się zgiął i pyta: „Com Waszmości zawinił?“...
Krzesz zaś zapamiętały w gniewie bije go kilka razy — aż się potrzaskało toporzysko. Więc Raszkowicz ze swej strony pytając groźno: „Com Waszmości winien?“ — dobył szabli i natarł. Widzi to Abraham Krzesz, już dosiadłszy konia, więc wołając: „bij! zabij!“ — pędzi w pomoc bratu; za nim spieszy sługa też zbrojno i konno. Raszkowicz, bacząc przemoc, z szablą w dłoni, uchodzi do gospody Jerzego Kieszkowskiego, gdzie stał pan jego. Lecz Krzesze zajeżdżają drogę i nacierają. Więc wpada do gospody Wojciecha Skowronka, rymarza, gdzie miał konia swego, i zawiera bramę.
Krzesze wołają: „Otwieraj!“... i strzelają 18 razy, mierząc w szczyt, i za każdym strzałem powtarzając wołanie.
Zbiegają się mieszczanie i byliby się ich może imali, lecz nadbiega i czeladź ich zbrojna. W sąsiednim domu mieszkał malarz, Floryan Benedyktowicz, właśnie nieobecny. Żona jego Jadwiga, bojąc się pożaru od strzałów w dach, wysyła chłopca z wodą na górę od wszelkiego wypadku. Na górze suszyły się obrazy świętych, w naprawie będące, poświęcane. Kulki padły gęsto, a jedna z nich ugodziła i zdziurawiła obraz. Chłopiec ze strachu i zgrozą zbiegł i zeznał, co się dzieje, a nabożni katolicy załamali ręce.
Tymczasem Krzesze i słudzy ich zeskoczyli z koni i wywalają wrota. Jadwiga Skowronkowa, ufna w prawo, woła: „Przebóg panowie! nie czyńcie gwałtu domowi memu pod niebytność męża!“... Lecz już wywalili wrota, Raszkowicz umyka w zaułki. Władysław Krzesz dopada i naciera. On się złożył, odparł i jeszcze sam zaciął go w rękę. Wołając: „bij! zabij! przybiega Abraham Krzesz i chwyta, a Raszkowicz jego. Mocują się oba. Wtem nadbiega czeladnik Krzesza, czerwono odziany, a widząc pana swego rannego, podskoczył i ciął Raszkowicza w głowę. Abraham go wypuścił z rąk, a on padł na ziemię. Gospodyni ciągle woła: „Nie róbcie gwałtu domowi memu!“ Ale nie dbają i sieką powalonego, a ranny Władysław po trzykroć się zwracał i siekł go i deptał nogami. Gospodyni woła: „Dla Boga! dosyć ma, jużeście zabili — wy zbójce!“
Czeladź skoczyła ku niej, lecz uciekła do izby i zawarła się w izdebce. Porwali jej parę chust — lecz ustąpili na odgłos dzwonka. Zygmunt Gądek, kramarz stary, stojąc na parkanie, przyglądał się zajściu; a widząc padającego Raszkowicza, skoczył po księdza, który przybiegł co tchu z Najśw. Sakramentem — lecz zastał już trupa!
Pachołek Krzeszów, biało ubrany, ciągle uwijał się konno, strzelając w dachy, a nie wiedząc, o co właściwie chodzi, przybiegł i niewiast gromadki, stojącej przed bramą, pyta, co się dzieje? — „Zbójco!... zabiłeś człowieka i pytasz się?“... Chciał ją ciąć, lecz odskoczyła; strzelił za nią. Niewiasty jęły krzyczeć: „gwałtu!“ Wywoływały na Aryanów i cieszyły się, że Krzesz także co oberwał. Słysząc to pachołek, skoczył w zaułki, obaczył trupa i jeszcze go rąbnął, wołając: „A zaciąłeś mego pana!“
O tych wszystkich wybrykach Krzeszów świadczyło i zeznawało kolejno przed urzędem radzieckim 11 świadków, a między nimi Stanisław Wójtowicz, rajca, Jerzy Kieszkowski i Wojciech Tymowski, ławnicy[47].
W mieście powstał rozruch wielki, zadzwoniono na ratuszu, mieszczanie zbrojni zgromadzili się, otoczyli dom i uwięzili obydwóch Krzeszów. Zmrok zapadł, gdy ich prowadzili do grodu, gdzie zawarci do wieży.
Miasto, ujmując się za przedmieszczaninem swym, wytoczyło sprawę o zabójstwo Raszkowicza i przestrzelanie obrazu. Zwłoki i obraz, wystawione na widok publiczny, rozjątrzały ludność katolicką. Ubolewano nad zabitym, oglądając rany straszne, modlono się za duszę jego wyzionioną niespodziewanie i bez zaopatrzenia św. Sakramentami. Gdyby nie przeszłość jego wielce naganna, byłby lud w nim wielbił męczennika, poległego za wiarę, lecz wobec nagannej niedawno przeszłości jego, trudno było poległego Raszkowicza ozdobić wieńcem męczeństwa. Przed obrazem zato modlono się bezustannie, nabożnie całując miejsce przestrzelone i prosząc Boga, aby nie karał miasta za grzech tak ciężki, popełniony przez Aryany!
Uwięzionym Krzeszom dawało miasto na strawne 12 gr. dziennie na obydwóch; kosztowało to przez 11 tygodni i 2 dni złp. 33 gr. 6[48]. Jeden z nich, Abraham, upatrzywszy chwilę, wymknął się z wieży grodzkiej i uchodził, ale mieszczanie mieli się na baczności; zawarto brony miejskie i pochwycono, a do grodu wniesiono oświadczenie, że się wyłamuje z pod prawa. Nauczeni doświadczeniem, nie dowierzali mieszczenie straży grodzkiej i oświadczyli, że sami będą strzegli. Wyznaczono ku temu 30 mieszczan, sąsiadów zamkowych, którym za trud płacono piwo; sługom miejskim sprawiono latarnie, alby mogli w nocy poznawać ludzi. Do Piotrkowa na trybunał posłano Jana Koszwica, rajcę i rusznikarza[49], dając mu na drogę 50 złp.
Święta Bożego Narodzenia obchodzili więźniowie w wieży po swojemu. Zażądali świec i „wina kwaterkę do komunii“, którą Aryanin przyjmował jako obrządek pamiątkowy. Nie odmówiono im. Trybunał piotrkowski potępił winowajców i mieli dać gardło. Krewni ich i przyjaciele wdali się w pośrednictwo, lecz miasto obstawało za ukaraniem zbrodni.
Dnia 22. marca 1641 r. obaj więźniowie, przyjąwszy komunię po aryańsku, zostali wyprowadzeni na śmierć. Pisarz miejski przeczytał wyrok śmierci o zbrodnię mężobójstwa i obrazę Majestatu Bożego przez postrzelanie obrazu świętego, za które czytanie dostał 1 złp. 15 gr. Abrahama Krzesza ścięto, a kat za trud krwawy otrzymał 2 złp.; grubarze od pochowania zwłok 1 złp. O głowę Władysława zaś, za usilnem wdaniem się Lubomirskich: Stanisława, wojewody krakowskiego, i Jerzego, starosty sandeckiego, krewni Raszkowicza ugodzili się z rodziną Krzeszów na 1000 złp.[50]. Przy tej ugodzie o głowę Raszkowicza z przyjaciółmi Władysława Krzesza zjedzono ryb i wypito wina za 4 złp. Wydatki poszczególne wpisano do księgi wydatków miejskich; zajście całe wpisano do księgi wójtowskiej, gdzie je odszukać i odczytać można. Uwolniony Władysław Krzesz pokwitował miasto z wszelkiej zemsty osobistej i prawniczej, a kwit ten wniesiono 22. marca do grodu sandeckiego.
W r. 1651 wydarzył się w Nowym Sączu znów inny smutny wypadek z przyczyny nietolerancyi aryańskiej.
OO. Franciszkani odprawiali co piątek w wielkim poście nabożeństwo pasyjne z wystawieniem Najśw. Sakramentu i stosownem kazaniem, przy licznym udziale ludności miejscowej. W piątek przed drugą niedzielą postu wszedł do kościoła aryanin Jan Schlichting, syn Wespazyana, dziedzica Dąbrowy w parafii wielogłowskiej pod Nowym Sączem, a usiadłszy w ławce, odwrócił się plecami do Najśw. Sakramentu, przyczem zaczął nieprzyzwoite wyprawiać żarty, z niemałem zgorszeniem obecnych. Kiedy zaś według ówczesnego zwyczaju członkowie bractwa Męki Pańskiej wśród kazania dyscyplinę publiczną czynili w kościele — on z lekceważeniem i wzgardą obrzędów kościelnych rzekł do swego sługi: „Tnij go lepiej kańczugiem“. Sługa, nie namyślając się długo, przystąpił do jednego z członków bractwa i wychłostał go tęgo kańczugiem. Na widok tego powstał popłoch i oburzenie niewymowne w kościele. Wskutek tego ks. Bonawentura Mroczkowski, gwardyan franciszkański, wniósł imieniem całego zgromadzenia skargę do grodu sandeckiego przeciwko Schlichtingowi, z powodu zniewagi nabożeństwa i zgorszenia publicznego w kościele[51].
Wiadomo z dziejów, że Aryanie w Sandeckiem osiedli, a w szczególności Taszyccy, Schlichtingowie, Jordanowie, Lubienieccy, Stegmatowie, Wiszowaci i Stadniccy, gotowali się otwarcie do przyjęcia Karola Gustawa, „jako pobożnego oswobodziciela, przybywającego na pocieszenie utrapionych“[52]. Kiedy więc Szwedzi opanowali Małopolskę, podburzano przeciwko nim chłopstwo obietnicami, po rynkach i z ambon głoszonemi[53], iż za wytępienie Szwedów będzie im wolno łupić majątki Aryanów. Po porażce tedy Szwedów pod murami Nowego Sącza 13. grudnia 1655 r., kupa 3-tysięczna zbrojnego gminu, złożonego z chłopów polskich i ruskich (rustici cum ruthenis), wpadła do miasta[54], gdzie 14. grudnia złupili piwnice w zamku królewskim, pieniądze poborowe rozdzielili między siebie i zabrali skrzynię żyda Jonasza Jakubowicza[55], arendarza młynów grodzkich, z zastawnemi rzeczami[56].
Z Nowego Sącza wyruszyli do poblizkiego miasteczka Grybowa, z tem większą śmiałością i pewnością siebie, że przeciw Aryanom obiweszczono pospolite ruszenie chłopów. Tu w Grybowie dnia 15. grudnia dowodził nimi Kazimierz Rożen, wysłużony rotmistrz, dzierżawca wsi Łyczanej. Uderzył on najprzód w Koniuszowej na dwór Krzysztofa Przypkowskiego[57], którego też, pomimo walecznej obrony, położył trupem a dwór złupiono[58]. W pięć dni potem, 20. grudnia, na czele 150 chłopów puścił się do Janczowej, majątku braci: Olbrachta i Samuela Kępińskich[59]; inne gromady chłopskie rabowały w tym czasie dwory aryańskie w dolinie rzeki Białej poniżej Grybowa.
W Nawojowej jeden z braci Wąsowiczów, jak kilka dni przedtem stanął na czele chłopów przeciwko Szwedom w obronie Sącza, tak obecnie oręż swój skierował przeciw Aryanom, wyruszając na czele chłopów do Brzeznej, dzierżawy Sebastyana Sternackiego, drukarza aryańskiego[60]. Uprzedzona o napadzie pani Anna ze Stadnickich Sternacka, ratowała się ucieczką i prawie cudem tylko ocalała. Gorzej było z jej mężem Sebastyanem. Wprawdzie poprzednio umknął szczęśliwie przed kwarcianymi, tym jednak razem nie uszedł mściwej ręki rozjuszonej tłuszczy. Dnia 17. grudnia wyśledziło go Stanisław Rogalski, były organista sandecki; pojmano go przy pomocy Jerzego Szydłowskiego[61], mieszczanina sandeckiego, tudzież chłopa, Marcina Kozła, który obuchem siekiery zadał mu w głowę śmiertelny cios. Zabranemi pieniędzmi jego podzielili się obydwaj mieszczanie. Kozioł za ten czyn śmiały został potem w Nowym Sączu skazany na śmierć, mieszczanom jednak uszło to bezkarnie.
W dobrach starosandeckich Klarysek stanął na czele chłopskiego ruchu przeciwko Aryanom karczmarz z Zagórskiej Woli[62], niejaki Grzegorz Kępa. Dnia 20. grudnia uderzył na czele 50 chłopów na dwór Jana Podoskiego w Przyszowej, a nie zastawszy go w domu, złupił dwór jego. Zbójca Jan Maciaszek z Wolicy, oddany na tortury, zeznał wobec ławników sandeckich, jako naoczny świadek:
„Przyszło ich do mnie 50 na Wolicę, poczęli kołatać do mej chałupy, jam wyszedł już się rozebrawszy boso. Potem rzekli mi: Wzuj buty i prowadź nas do Przyszowej na Podoskiego lutra[63]. Jam rzekł, że go nie znam. Wtem poszedłem z nimi i zmyliwszy drogę, zaszliśmy do młynka. Poczem weszło ich kilku do chałupy i wzięli Rusnaczka, poddanego jegomości pana Ozranowskiego, który im lepiej powiedział o panu Podoskim. Tam, jakeśmy zaszli, postawiliśmy dwóch we wrotach z armatą, a drugich dwóch dalej na podwórcu zasadzili, ale ich nie znam... a Tarnawczykowie w czarnych guniach z Łącka wołali: Nie bój się panie Podoski, włos ci z głowy nie spadnie. Skoczyli potem ciż Tarnawczykowie do okien, a Grzegorz Kępa, karczmarz z Zagórskiej Woli, drugi Jan Gargula, co teraz mieszka w zarzeczu, a pierwej oba mieszkali w czorsztyńskiem państwie, skoczyli do drzwi. Kępa wyrąbał drzwi. Tamże brali, co im się podobało, a drudzy, co byli ze mną na warcie, nie mając już co brać, brali konie a mnie kazali, żebym sobie wziął krowę, alem nie brał. Kępa też wziął dwa połcie mięsa, który był przywódcą do tego rozboju. Było to w nocy — w tak wielkiej kupie trudno było widzieć, kto co wziął — nie znałem chłopów“[64].
W tymże dniu (20. grudnia) podobny los spotkał w Męcinie dwór Krzesza, zagorzałego aryanina[65]. Gorzko także odpokutować musiał za swe sprzyjanie Szwedom (1655) Wespazyan Schlichting, szlachcic aryański z Dąbrowy pod Nowym Sączem. Na mocy prawa polskiego stał się infamis bezecnym; pozbawiono go zatem majątku i na wygnanie skazano. Król Jan Kazimierz osobnem pismem, wystosowanem w Krośnie 12. stycznia 1656 r., nadał Dąbrowę Jędrzejowi Kawieckiemu, militi veterano, wysłużonemu rycerzowi[66]. Stefan Czarniecki kazał później Schlichtinga powiesić pod Pinczowem.
Krwawe wypadki o rabowaniu dworów aryańskich wokoło Sącza doszły też do uszu króla. Z tego powodu przesłał z Łańcuta 25. stycznia 1656 r. do grodu sandeckiego swoje ojcowskie upomnienie i przestrogę:
„Doszło Nas to wiedzieć, że niektórzy abusi nomine et auctoritate Nostra publikowali to injuriose, jakobyśmy mieli dać jakieś rozkazanie na znoszenie Dyssydentów i ludzi różnego nabożeństwa, a drudzy z tego udania pozwolili sobie domy szlacheckie nachodzić i różne ukrzywdzenia a nawet mordy popełniać. W czem, że pokój domowy i pospolity przeciw wszelkiej Naszej intencyi bywa rozerwany, rozkazujemy: żeby wszyscy na urzędach jakichkolwiek siedzący pilno na to animadwertowali i każdego wykroczonego surowo na gardle karali, kupom tak swawolnych odpór dawali, i każdemu jakiejkolwiek byłby religii pokój według przysięgi Naszej i konfederacyi bezpiecznie zachowywali, wiedząc, że nic Nam na większej pieczy nie zostaje, jako każdemu z poddanych Naszych prawa i zupełne zachowywać wolności. Na co dla większej wiary i pewności ten Uniwersał, podpisany ręką Naszą i pieczęcią koronną zapieczętowany, chcemy, żeby był po wszystkich grodach przyjęty i publikowany; który jednak nikomu suffragari nie ma, któryby z Naszymi nieprzyjaciołami miał jakie porozumienie“[67].
Na sejmie warszawskim w r. 1658 stanęła konstytucya, wydalająca Aryanów poza granice kraju. Na sejmie 1659 r. potwierdzono tę konstytucyę[68]. Wskutek tego jedni Aryanie chcieli przejść na protestantyzm, ale im wzbroniono, rozkazując, aby powrócili na łono prawego Kościoła. Drudzy położyli nadzieje swoje w dyspucie z katolickimi księżmi, gdzie obecywali sobie dowieść, że ich wiara z katolicką się zgadza. Przyszło więc w marcu 1660 r. do dysputy (colloquium charitativum) w Rożnowie nad Dunajcem, w zamku Jana Wielopolskiego, kasztelana wojnickiego[69]. Ze strony Aryanów stanął między innymi Andrzej Wiszowaty, ze strony zaś katolików: ks. Jan Henning, rektor Jezuitów krakowskich, z ks. Mikołajem Cichockim[70], ks. Franciszek Rychłowski, prowincyał Reformatów i inni; dysputa ta jednak rozeszła się na niczem. Posprzedawali więc Aryanie czem prędzej i niekorzystnie dobra swoje i rozbiegli się w świat[71], jedni do Węgier, gdzie ich przyjął Rakoczy i Teleky, drudzy do Prus książęcych, inni do Sląska, największa liczba do Holandyi razem z Andrzejem Wiszowatym[72], który w Amsterdamie w r. 1678 życie zakończył.
Od tej doby nie znajdujemy więcej śladu o Aryanach w Nowym Sączu i okolicy jego, widocznie znikają z widowni historycznej. Starsza generacja wygasła, a młodsza powróciła na łono katolickiego Kościoła[73].







  1. Dr. Zakrzewski: Powstanie i wzrost reformacyi w Polsce 1520—1572. Lipsk 1870, str. 23.
  2. Morawski: Sądecczyzna. T. II. str. 386, 391.
  3. Była siostrą Jana Zalasowskiego, mieszczanina tarnowskiego, i Urszuli Kromerowej w Nowym Sączu.
  4. Pozostałe po nim w rękopisie obszerne dzieło o Aryanach, posiada Maryan Dzieślewski we Lwowie.
  5. Dzieje kościoła wyznania helweckiego w Małopolsce, str. 432, 433, 383. List ten Kalwina, pisany do Jordana, nie może jeszcze posłużyć za niezbity dowód, że ten ostatni sprzyjał rzeczywiście kacerstwu. Wiadomo bowiem powszechnie, że w tej epoce herezye różnemi drogami cisnęły się do Polski. Wszak nawet Henryk Bullinger, minister zboru helweckiego w Zurychu, napisał list pod dn. 18. listopada 1558 r. do Jakóba Uchańskiego, arcybiskupa gnieźnieńskiego i prymasa polskiego, w którym namawia go do porzucenia biskupstwa i jawnego przejścia na stronę dyssydentów. (Teodor Wierzbowski: Uchańsciana T. I. 32). Twierdzenie także Łukaszewicza, że Jordan kościół w Zakliczynie oddał Kalwinom, za wątpliwe uważać należy. Ks. Niesiecki S. J. powiada o tym Jordanie, że „statecznie przy starodawnej wierze katolickiej wytrwał aż do śmierci“, zaco w kościele Augustyanów w Krakowie pochowany i nagrobkiem z pochwalnym napisem uczczony został: „priscae et catholicae religionis cultor et propugnator eximius.“
  6. Andrzej Węgierski: Slavonia reformata. Amstelodami 1679. p. 82.
  7. Unitaryuszów zwano także Antytrynitarzami i nowymi Aryanami, a od Fausta Socyna, który tę sektę rozkrzewiał w Polsce, Socynianami.
  8. Stanisław Lubieniecki: Histor. reform. polon. Freistadii 1685. p. 164, 214—218.
  9. Stan. Farnovius circa an. 1568 a caeteris Unitariis schisma fecit, ac Sandeciam ad Stan. Mężyk satrapam Sandeciae se contulit: sub cujus tutela ecclesiam ac scholam celebrem illie habuit. Sandins: Bibl. Antitr. Freistadii 1685. p. 52.
  10. O jego życiu i pisamch 1556—1570 wspomina Wiszniewski: Hist. liter. T. IX. str. 33—35.
  11. Węgierski: Slavon. reform. p. 510.
  12. Dwóch było Stanisławów Lubienieckich, zwolenników sekty aryańskiej. Pierwszy z nich był ministrem zboru najprzód w Tropiu, potem w Rakowie, wreszcie w Lusławicach, † 1633 r. Drugi urodzony w Rakowie 1623 r., pisał między innemi: Hist. refor. pol., † w Hamburgu 1675 r.
  13. Praetuli signum dissidii Farnovius ille, arianae opinionis fantor acerrimus, ambitionis typho inflatus, qui patronum nactus Menzicum praefectum sandecensem sedem in illa urbe Hungariae vicina fixit, et ludum ibi apernit. Lubieniecki p. 220.
  14. Erazm Otwinowski, zagorzały aryanin, żyjący w Rakowie jaszcze 1608 r., policzył St. Mężyka „inter praestantes et inclytos heroes christianos“.
  15. Akta podkanclerskie Fran. Krasińskiego 1569—1573. Bibl. ordyn. Krasińskich, cz. II. str. 229. Warszawa 1870.
  16. Przytacza je dosłownie Fryder. Bock: Hist. Antitrinit. T. I. pars II. p. 336. Regiomonti 1774.
  17. De Trinitate lib. l. contra impia scripta Simonis Budnaei, Martini Cechovicii et Stanislai Farnovii. Posnaniae 1591.
  18. Krasiński: Historical Sketch of the Reformation in Poland. vol. II. p. 358. London 1840.
  19. Zawstydzenie nowych Aryanów i wzywanie ich do pokuty, od ks. Piotra Skargi S. J. wyd. ks. Jan Gurski w Krakowie, w druk. Mik. Loba 1608, in 4-to druk gocki.
  20. Peregrynacya dziadowska 1614 r. Kraszewski: Pomniki do hist. obyczajów w Polsce XVI. i XVII. wieku. Warszawa 1843.
  21. Liber. Visit. eccles. in Korzenna per Joannem Januszowski, archidiacon. colleg. sandec. an. 1608.
  22. Ex actis visit. eccles. in Jastrzębia an. 1595, per Christoph Kazimierski eppum suffrag. cracov.
  23. Faustus Socinus ur. w Siennie we Włoszech 1539 r. Przybył do Polski 1579, mieszkał w Rakowie i Krakowie, potem osiadł w Pawlikowicach pod Wieliczką, gdzie pojął za żonę córkę Krzysztofa Morsztyna. Żywot jego obszerniejszy skreślił i ogłosił Samuel Przypkowski w r. 1636. Znajduje się też in Biblioteca Fratrum Polonorum.
  24. Liber memorabilium — Jura eccles. parochialis Męcinensis.
  25. Actum in castr. sandec. fer. III. post fest. s. Jacobi Ap. proxima A. D. 1621. — Actum in Czchow in termin. terrestr. f. III. post fest. Nativ. s. Joan. Bapt. proxim. 1624. — Liber leg. ac docum. eccles. Mogilnensis p. 12—20 in fol.
  26. Z aktów kościoła w Wielogłowach.
  27. Długoletni biskup-sufragan krakowski (1615—1645) poświęcił kościołów 143, ołtarzy 75, portatelów 1000, kielichów 1757; święcił kapłanów 2185, biskupów 6. Zmarł in odore sanctitatis 3. lipca 1645 r. (Łętowski: Katol. bisk. i kanon. krakow. T. III. str. 384). Żywot Oborskiego napisał ks. St. Kukliński Soc. Jesu: Virtutes Thomae Oborski Eppi Laodicen. Suffrag. et Can. Cracov. Cracoviae 1664.
  28. Z aktów kościoła wielogłowskiego.
  29. Acta eccles. Chomranicensis saec. XVII.
  30. Bez miejsca druku, 1600 in 4-to.
  31. O Stoińskim i Niemojewskim pisze Wiszniewski: Historya liter. T. IX. str. 95 — tudzież Chodynicki: Dykcyonarz uczon. pol. T. II. str. 164.
  32. Łódka kościoła świętego powszechnego katolickiego, pokazująca błędy heretyckie, przez Andrzeja Liszewskiego, nauk wyzwol. i filozof. mistrza. Kraków 1613.
  33. Ks. dr. Bukowski: Dzieje Reform. w Polsce. T. I. str. 593.
  34. Dzieje Reform. T. I. str. 688.
  35. Dzieje Reform. T. I. str. 650.
  36. St. Tomkowicz: Metrica nec non liber nationis polon. Universitatis Lipsiensis ab an. 1409—1600. Archiw. do dziejów liter. i oświaty w Polsce T. II. str. 431.
  37. Liber actorum contubernii artis sartorum ab an. 1601.
  38. Ks. Jakób Kazimierski zanotował w metrykach kościelnych w Tropiu: „An. 1618 baptisavi Martinum filium nobilis Joannis Stadnicki ariani et Zofiae conjugum de Wiatrowice.“ — Anno 1625 baptis. duas filias: Annam et Magdalenam Gabrielis ariani molitoris de Zawrot.“ — Podobne zapiski o chrzcie niemowląt aryańskich znajduję w metrykach w Bobowej 1647 i 1655 r.
  39. Archiw. kapitul. przy katedrz. krakow. ks. IX. in fol. — Archiw. kolleg. sandec. vol. II. in fol.
  40. Wielewicki: Histor. diar. T. II. p. 76—79.
  41. Uczony Jan Januszowski, najprzód dworzanin cesarza Maxymiliana II., następnie sekretarz Zygmunta Augusta i pisarz poborowy Stefana Batorego, wreszcie od 1577 r. drukarz krakowski. Po śmierci żony obrał sobie stan duchowny w r. 1588 i wkrótce plebanię w Solcu otrzymał. Był przytem archidyakonem kollegiaty sandeckiej od r. 1599 do śmierci w r. 1613. Między r. 1585 a 1613 napisał wzorową polszczyzną i drukiem ogłosił w Krakowie 20 kilka dzieł.
  42. Wielewicki: Histor. diar. T. III. p. 67. — Na tym synodzie, obok innych dostojników, zasiadał także opat sandecki, Jan z Zakliczyna Jordan.
  43. Martini Szyszkowski eppi cracov. reformationes generales ad clerum et populum A. D. 1621.
  44. Acta Scabinal. T. 54. p. 257.
  45. Distributa f. 68.
  46. Act. Consul. T. 58. b. p. 228. 360. — Sądy zadworne, czyli asesorskie dlatego tak nazywane, iż w nich z kanclerzem zasiadali razem referendarze, regenci kancelaryi, sekretarze królewscy i pisarz dekretowy.
  47. Actum in praetorio sandec. fer. VI. postridie festi s. Franc. confes. die 5. octobr. A. D. 1640. Acta Consul. T. 53. p. 484.
  48. Distributa extraord. mense octobri, novembri, decembri an. 1640 et sequ. f. 29—36.
  49. Artis sclopetariae magister. Act. Scab. T. 54. p. 233.
  50. Act. Castr. Inser. T. 50. p. 1136, 1140.
  51. Acta. Castr. Rel. T. 125. p. 1069.
  52. Kochowski: Historya panow. Jana Kazimierza T. I. str. 238.
  53. Wspomina o tem wyraźnie w swym Uniwersale Jerzy Lubomirski... A nawet znajdują się niektórzy tak inominati kapłanie, którzy na nich z ambon plebem exacerbują, zabijać ich, znosić każą, i pospolitemu destinując prześladowaniu... Dan w Dąbrowie 28. septemb. 1657. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 1120.
  54. Sandius: Bibliot. Antitrinit. p. 244.
  55. Infidelis Jonas Jakubowicz, arendator molendinorum ad castrum pertinentium, manifestavit, quia ipse habens in deposito hie res certas, uptote kontusz czarny atłacowy pupkami podszyty, spodnicę czarną atłasową przechodzoną, per K. Karski in an. 1654 in summa certa oppignorata, quas quidem res supra specificatas rustici cum ruthenis circa expulsionem Suecorum de civitate eadem Sandecz anno currente cum aliis multis rebus in scriniis existen. receperunt. Quapropter idem Jakubowicz hane rem facit in acta manifestari. (Acta Castr. Rel. T. 127. p. 657). — Że Aryanie polscy sprzyjali otwarcie Szwedom i spiskowali przeciwko własnej ojczyźnie, dowodzi rzadka broszura ówczesna: „Przysługa aryańska, którą się koronie polskiej podczas wojny szwedzkiej przysłużyli, wydana przez szlachcica polskiego, pod ten czas ministra krakowskiego obywatela“. Co więcej, wedle słów tego autora „Aryani także do Polski Rakoczego z węgierskimi i kozackimi rabownikami zaciągnęli. Przeć się tego nie mogą, gdyż jawno jest, jak często do Węgier, to czchowskim, to dobczyckim, to samborskim gościńcem wylatywali, i do Rakoczego uczęszczali“.
  56. Acta Castr. Rel. T. 127. p. 188, 657.
  57. O rodzinie Przypkowskich i ich stosunku do Aryanów zob. rozprawę prof. Czubka: Wacław z Potoka Potocki. Archiw. do dziej. lit. i oświaty w Polsce. Tom VIII.
  58. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 816, 1363.
  59. Act. Castr. Rel. 127. p. 1399.
  60. Seb. Sternacki był drukarzem najprzód w Krakowie w latach 1592—1603, następnie w Rakowie 1606—1633. Bandtkie: Historya drukarń w Polsce. T. II. str. 112—114. Kraków 1826.
  61. Act. Scab. T. 65. p. 236.
  62. Dzisiejszy Zagorzyn w obrębie parafii Łącko.
  63. Lutrami nazywano pogardliwie Aryan w Sandeckiem. Stąd to i Jerzy Tymowski, wpisując do swej kupieckiej księgi długi aryańskiej szlachty, nieraz z naciskiem dodaje: „Dałem, pożyczyłem lutrowi...“
  64. Acta Scabin. T. 64. p. 116, 118.
  65. Zeznania Stan. Mierackiego, zbójcy z Rokicin. Act. Scab. T. 64. p. 101.
  66. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 715.
  67. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 627.
  68. Vol. Leg. T. IV. str. 238, 272.
  69. Colloquium charitativum Roznoviae habitum a die 10—16. martii 1660. Węgierski: Slavonia reformata, p. 539—586.
  70. Dzieła ks. Cichockiego, wydane przeciwko Aryanom 1641—1660, wymienia ksiądz Brown: Biblioteka pisarzów Tow. Jez. str. 144—146.
  71. Z powodu banicyi, ogłoszonej Aryanom na sejmie warszawskim, napisał Wsep. Kochowski (1661 r.) obszerny wiersz, w którym między innemi powiada:

    Wender, wender Aryani,
    Wnukowie Belzebuba,
    Którym Boski honor tani,
    A z bluźnierstw jego chluba.
    Rumujcie się Socyniste,
    Ciemne z przedpiekła sowy,
    Złe puchacze i nieczyste
    Narodzie wartogłowy.

    Pójdźcie z Polski precz szarpacze,
    Chrystusa przedwieczności;
    I sukienki rozdzieracze,
    Którą tkano w jedności.
    Woła znowu i podwojski,
    Komu jest miła dusza,
    Kto nie chce być wygnan z Polski,
    Odstępuj Aryusza.

    (Liryka polskie ks. II. pieśń XXV. Kraków 1674).

  72. Przebywał poprzednio w Rąbkowej i Roćmirowej w Sandeckiem.
  73. O tem powolnem nawracaniu się Aryanów znajduję wyraźne zapiski w aktach kościelnych. Ks. Jan Witaliszowski, kustosz kollegiaty sandeckiej, zanotował w metryczkach chrztu: Anno 1654 die 14. junii baptisavi publice nobilem Joannem Kącki ex parentibus arianis natum adolescentem circiter annorum 20; die 21. junii baptisavi nobilem Joannem Lengwic ex parentibus arianis natum annorum plus quam 20. Anno 1657 die 19. maji baptisavi Elisabetham Mirzeńska virginem 12 annorum ex parentibus arianis natam. — Podobne zapiski o chrzcie dorosłych Aryanów przechowały się w metrykach w Tropiu i Żegocinie z r. 1660, tudzież w Wielogłowach 1671 i 1673 r.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Sygański.