Hrabina Charny (1928)/Tom I/Rozdział XXXVIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Hrabina Charny
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1928-1929
Druk Wł. Łazarski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La Comtesse de Charny
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ XXXVIII.
GDZIE WYKAZANO, ŻE I PIJACY MAJĄ BÓSTWO OPIEKUŃCZE.

Około godziny ósmej wieczorem, człowiek w ubraniu robotniczem, wyszedł z Tuilleries i udał się w tę stronę Pól Elizejskich, którą dziś nazywają Cours-la-Reine.
Stamtąd posunął się dalej i tak idąc drogą, napotkał pierwszy szynk. Wtedy widocznie odbywa się w nim walka wewnętrzna: wstąpić czy odejść. Z walki tej wyszedł zwycięsko.
Przy drugim szynku pokusa się ponowiła, a wtedy inny człowiek, idący za pierwszym jak cień niewidzialny, mógł myśleć, że ulegnie.
Lecz i tym razem jeszcze wstrzemięźliwość zwyciężyła.
Na nieszczęście, znajdowała się na drodze nietylko trzecia, ale dziesiąta, i dwudziesta szynkownia; stąd pokusy mnożyły się ciągle, aż wreszcie uległ.
Wchodząc do szynku robotnik stanął przy bufecie i zażądał tylko miarki.
Nieznajomy, chodzący za robotnikiem poczekał nań, a gdy po wypiciu, robotnik wyszedł z szynku, znowu pomknął za nim w drogę.
Zaledwie robotnik uszedł sto kroków, pragnienie tak się w nim wzmogło, że musiał przystanąć, ażeby je ugasić; tylko teraz zażądał półbutelki.
Cień przyczepiony doń zatrzymał się na rogu szynku. Po wyjściu podróżnego, znowu podążył za nim krok w krok.
Po jakich stu krokach, robotnik zatrzymał się po raz trzeci, i teraz zażądał już butelki całej.
Cień musiał znowu czekać.
Nie chcąc już zatrzymywać się dłużej, a pragnąc pić, podróżny w chwili wychodzenia z karczmy, zaopatrzył się w odkorkowaną butelkę wina, jako towarzyszkę podróży.
Podróżny szczęśliwie przebył rogatkę Passy.
Nieznajomy idąc za nim, przeszedł także przez rogatkę bez przeszkód.
O jakie sto kroków za rogatką, podróżny nasz jął śpiewać. W kieszeni miał jeszcze pół butelki. Kiedy zaś ta się wypróżniła i kiedy daremnie ściskał ją oburącz, śpiew zmienił się w mruczenie, wreszcie począł przeklinać:
— O! niegodziwiec!... dawnemu znajomemu dać takiego podłego wina... puh! Ale też niech przyśle po mnie, żeby mu jego zamki narządzić, to mu powiem: „Bywaj zdrów, Najjaśniejszy panie!“ Niech twoja królewska mość sama sobie zamki narządza“. Zobaczymy, czy to tak łatwo zrobić, jak dekret podpisać...
I mówiąc te słowa, nieszczęśliwy padł całą długością po raz trzeci na bruk gościńca, miękko wysłany grubą warstwą błota.
Pierwsze dwa razy wstał sam. Za trzecim razem, po rozpaczliwych wysiłkach, zmuszony był uznać, że zadanie przechodziło jego siły, to też z westchnieniem postanowił wybrać sobie na noc za łoże, łono wspólnej naszej matki ziemi.
Na tę snąć chwilę znużenia i słabości, oczekiwał nieznajomy. Podszedł wówczas doń ostrożnie i zawoławszy przejeżdżającą dorożkę, rzekł do woźnicy:
— Mój; przyjacielu, oto mój towarzysz zachorował, masz sześć franków, wsadź go do powozu i zawieść do karczmy przy moście Sewrskim, ja siądę przy tobie na koźle.
Woźnica z całą delikatnością, do jakiej był zdolny, podniósł pijanego, umieścił go miękko na dnie dorożki między dwoma siedzeniami, zamknął drzwiczki i wsiadł na kozioł, gdzie umieścił się już nieznajomy. Zawrócił dorożkę, zaciął konie i w pół godziny stanął przy karczmie nad mostem Sewrskim.
We wnętrzu tej karczmy, po dziesięciu minutach, poświęconych rozpakowaniu obywatela Gamaina, którego czytelnik poznał zapewne oddawna, odnajdziemy czcigodnego mistrza nad mistrzami, przy tym samym stole i naprzeciw tego samego rzemieślnika płatnerskiego, jak w jednym z dawniejszych rozdziałów tego opowiadania.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.