Hrabina Charny (1928)/Tom II/Rozdział VII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Hrabina Charny
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1928-1929
Druk Wł. Łazarski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La Comtesse de Charny
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ VII.
POWRÓT NA WIEŚ.

Widzieliśmy dlaczego Billot, po drugiej podróży Haramonckiego Lafayetta do Paryża, podążył na wieś, a raczej do córki.
Jego obawy wcale przesadzonemi nie były.
Billot powrócił nazajutrz po sławnej nocy, podczas której uciekł Sebastjan Gilbert, wyjechał hrabia Izydor de Charny, i zemdlała Katarzyna na drodze z Villers-Cotterets do Pisseleu.
Powiedzieliśmy już, że to zemdlenie szczególnie właśnie uderzyło Billota i że skłoniło go do żądania urlopu od Gilberta.
Przez cała drogę zacny dzierżawca wypytywał Pitoux o to zemdlenie, bo kochał swoją zagrodę, jako prawy rolnik, kochał żonę, jako dobry mąż, ale nadewszystko kochał córkę swą Katarzynę.
Dzięki swym niezłomnym zasadom honoru, niezwyciężonym zasadom uczciwości, miłość ta w danym razie uczyniłaby go z tem wszystkiem sędzią równie niezłomnym, jak był czułym ojcem.
Wypytywany przez Billota, Pitoux odpowiadał.
Zastał on Katarzynę leżąca wpoprzek drogi, niemą, nieruchomą, bez duszy; sądził, że umarła; zrozpaczony, podniósł ją, położył na kolanach i spostrzegłszy, że jeszcze oddycha, zaniósł pędem na folwark, gdzie przy pomocy pani Billot, złożona została na łóżko.
Podczas gdy matka lamentowała, on prysnął jej na twarz wodą. Katarzyna, otworzyła oczy; Pitoux więc osądził, że obecność jego nie jest już potrzebna na folwarku i odszedł.
Z opowiadania tych okoliczności przez Pitoux wynikło, że Billot łamał głowę nad przypuszczeniami, skąd mógł powstać ten z jego córka wypadek.
Przypuszczenia wyrażały się ciągłemi pytaniami, zwracanemi do Pitoux, na które ten dyplomatycznie odpowiadał: „Nie wiem“.
Miał wielka zasługę Pitoux odpowiadając „nie wiem“, bo Katarzyna, jak sobie przypominamy, była tak okrutnie szczera. że mu wyznała wszystko, Pitoux zatem wiedział.
Wiedział, że z powodu boleści spowodowanej odjazdem Izydora, Katarzyna zemdlała na miejscu, gdzie ją znalazł.
Ale tego nie powiedziałby Billotowi za żadne skarby świata, bo zdjęła go wielka litość dla Katarzyny.
Pitoux kochał Katarzynę, podziwiał ją zwłaszcza. Widzieliśmy we właściwym czasie i miejscu, ile ta miłość i ten podziw, źle ocenione, a przedewszystkiem źle wynagrodzone, sprowadziły cierpień do serca, a uniesień do umysłu siostrzeńca starej panny Anieli.
Uniesienia te, jakkolwiek egzaltowane, cierpienia te, jakkolwiek dotkliwe, zacieśniały mu coprawda żołądek do tego stopnia, że nieraz na godzinę lub dwie odkładał śniadanie lub obiad — nigdy jednak nie dochodził aż do stanu osłabienia i mdłości.
Pitoux zatem przy swem nawyknieniu do rozumowania na zasadach logiki, tak sobie dowodził:
— Jeżeli panna Katarzyna kocha pana Izydora aż do zemdlenia przy jego odjeździe, to znaczy, że ona go kocha więcej niż ja ją, skoro nie zemdlałem nigdy, gdym się z nią rozstawał.
— Jeżeli go kocha więcej niżeli ja ją, więc cierpieć musi więcej niżeli ja cierpię, a zatem cierpi bardzo.
Stąd przeszedł do konkluzji, tem logiczniejszej, że jak wszelka dobra konkluzja, wiązała się ze zdaniem poprzednio wygłoszonem:
— Rzeczywiście zatem ona cierpi więcej niż ja, ponieważ ona mdleje, kiedy ja nie mdleje.
To uczyniło go niemym wobec Billota. Milczenie zaś jego wzmagało niepokoje ojca, które się uwydatniały coraz częstszemi razami bicza, ustawicznie to jedna, to druga ręka zadawanemi koniowi najętemu w Dammartin.
O godzinie czwartej popołudniu, koń, bryczka i dwaj siedzący w niej podróżni, zatrzymali się nareszcie przed wrotami zagrody, a szczekanie psów zaznaczyło ich obecność.
Zaledwie bryczka się zatrzymała, Billot zeskoczył na ziemio i żywo wbiegł do domu.
Ale niespodziewana przeszkoda stanęła na progu sypialnego pokoju córki.
Był to doktór Raynal. który oświadczył, że w stanie, w jakim znajduje się Katarzyna, wszelkie wzruszenie jest nietylko niebezpiecznem, ale może stać się śmiertelnem.
Nowy pocisk uderzył zatem Billota.
Wiedział już o zemdleniu, ale od chwili, gdy córka przyszła do siebie, ojca zajmowały głównie przyczyny i moralne skutki tego wypadku.
A tu do tych przyczyn niewiadomych i moralnych skutków, przybywa nadto rezultat fizyczny.
Tym rezultatem fizycznym było zapalenie mózgu. Objawiło się wczoraj rano, a groziło wysokim stopniem natężenia.
Doktór Raynal zajęty był zwalczaniem tego zapalenia wszystkiemi środkami, jakich w podobnych wypadkach używała dawna medycyna, to jest puszczeniem krwi i synopizmami.
Ale traktowanie to, jakkolwiek energiczne, dotąd bokiem tylko, jeśli tak rzec można, obchodziło chorobę; walka dopiero się zawiązała miedzy złem i lekarstwem: od rana Katarzyna doznawała gwałtownej gorączki.
I zapewne w malignie wygłaszała rozmaite dziwne rzeczy; gdyż pod pozorem oszczędzania jej wrażeń, doktór Raynal oddalił już od niej matkę, a teraz usiłował oddalić ojca.
Matka Billot siedziała na stołeczku w głębiach ogromnego komina; głowę miała wtuloną w rękach i zdawała się obca wszystkiemu, co się naokoło niej działo.
Nieczuła na turkot bryczki, na szczekanie psów, na wejście Billota do kuchni, ocknęła się z ponurej zadumy wtedy dopiero, gdy posłyszała głos męża rozmawiającego z lekarzem.
Podniosła głowę, otworzyła oczy, zwróciła nieprzytomny wzrok na Billota, i zawołała:
— A! to mój maż!
I chwiejąc się, z rękami wyciągniętemi padła na piersi Billota.
— Oh! — zapytał, ocierając z czoła pot udręczenia — cóż to się tutaj dzieje?
Patrzył on na nią przerażony, jakby jej nie poznawał.
— Dzieje się — odparł doktór Raynal — że córka wasza ma to, co my nazywamy meningitiis acuta, a ten, kto temu ulega, powinien używać pewnych tylko rzeczy i widywać pewne tylko osoby.
— Czy to choroba niebezpieczna, panie Raynal? — zapytał Billot — czy śmiertelna?
— Śmiertelne są wszystkie choroby, kochany panie Billot, jeśli są źle leczone; ale pozwólcie mi leczyć swą córkę moim sposobem, a nie umrze.
— Doprawdy, doktorze?
— Ręczę za nią; ale potrzeba, ażebym przez dwa lub trzy dni był przy niej sam i z osobami, które wskażę.
Billot westchnął, próbując jednak ostatniego wysiłku, powiedział tonem dziecka, proszącego o ostatnia łaskę.
— Czyż nie mogę zobaczyć jej przynajmniej?...
— A jeżeli ją zobaczycie, uściskacie, czy pozostawicie mnie w spokoju trzy dni, nic nie żądając więcej?
— Przysięgam, doktorze.
— To pójdźcież.
Otworzył drzwi od pokoju Katarzyny, i Billot zobaczył dziewczę z czołem opasanem chustką zmoczoną w wodzie zimnej, z okiem błędnem, z twarzą gorejącą.
Wymawiała wyrazy urywane, a kiedy Billot przycisnął blade i drżące usta do jej wilgotnego czoła, zdawało mu się, że w pośród tych słów bez związku, posłyszał imię Izydora.
Na progu od kuchni zgrupowali się: matka z rękami złożonemi, Pitoux wspięty na palcach, aby zajrzeć przez ramię dzierżawczyni, oraz kilku parobków, ciekawych dowiedzieć się o zdrowie młodej pani.
Wierny przyrzeczeniu Billot odszedł ucałowawszy córkę; ale odszedł z brwią nachmurzoną, z wzrokiem ponurym;
— Tak, tak, wielki czas mi było powrócić.
I wszedł do kuchni, dokąd żona machinalnie udała się za nim, i dokąd miał iść także Pitoux, gdy doktór pociągnął go za połę i rzekł mu:
— Nie odchodź stąd, mam z tobą do pomówienia.
Pitoux obejrzał się zdziwiony i miał zapytać doktora, na co mu się przyda, ale ten na znak milczenia położył palec na ustach.
Pozostał więc Pitoux w kuchni, stojąc na tem samem miejscu, w więcej pociesznej niż poetycznej postaci tych dawnych bóstw, które z nogami uchwyconemi w kamień, wskazywały właścicielom pól ich granice.
Po pięciu minutach drzwi od pokoju Katarzyny otworzyły się, i dał się słyszeć głos doktora przywołujący Pitoux.
— A co? — odpowiedział tenże, jakby wyrwany z głębokiej zadumy — co mi rozkażecie, panie Raynal?
— Idź, pomóż pani Clement do podtrzymania Katarzyny, kiedy będę jej krew puszczał po raz trzeci.
— Po raz trzeci! — wyrzekła zcicha matka Billot — po raz trzeci będzie krew puszczał mojemu dziecku! Oh! mój Boże! mój Boże!
— Żono!... żono!... — powiedział Billot głosem surowym — wszystko to nie byłoby nastąpiło, gdybyś była lepiej czuwała nad swem dzieckiem.
Potem poszedł do swego pokoju, w którym nie był od trzech miesięcy, Pitoux zaś wykierowany na ucznia chirurgji przez doktora Raynala, udał się do pokoju Katarzyny.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.