Ideały (Mahrburg, 1893)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Adam Mahrburg
Tytuł Ideały
Pochodzenie Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891)
Wydawca G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz
Data wyd. 1893
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków – Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
IDEAŁY.


W rzeczywistości pozapodmiotowej tak samo nie możemy stwierdzić istnienia ideałów, jak wyobrażeń, obaw, lub nadzieji. Dopóki w świecie nie powstał duch, zdolny czuć, postrzegać, wyobrażać, pożądać, dopóty nie było w nim, ani mądrości i głupoty, ani dobrego i złego, ani piękna i brzydoty, bo nie było nikogo, ktoby oceniał rzeczy i w postępowaniu swojem kierował się wynikami tej oceny. Każdy nowy twór przyrody, jako wypadkowa wzajemnych działań i oddziaływań jej składowych pierwiastków, z koleji staje się nowym czynnikiem, który w odrębny sposób oddziaływa na otoczenie i wywołuje w niem zmiany. Jak i kiedy powstały jestestwa życiem duchowem obdarzone, t. j. zdolne czuć, wyobrażać i pożądać — nie wiemy, ale przypuszczać musimy, że powstały one tak samo, jak wszystko inne, gdy z przebiegu zmian kolejnych wynurzyły się odpowiednie po temu warunki. Wtedy duch wystąpił jako odrębny czynnik, który zaczął za pośrednictwem ciała w odpowiedni sobie sposób przepostaciowywać otoczenie swoje, jak głaz w poprzek łożyska rzeki rzucony zmienia jej prąd i wytwarza wiry, których przedtem nie było.
Duch postrzega rzeczywistość i z materjału, którego doświadczenie dostarcza, tworzy własne normy oceny rzeczy i motywy działań ku ich przyobrażeniu skierowanych. Tym sposobem wszelkie wytwory ducha są także rzeczywistością: stanowią one czynniki niemniej w świecie potężne jak siły podziemne, które łańcuchy gór dźwigają, jak powietrze, woda i ciepło, które opoki kruszą i przerabiają na glebę.
Dwa są skrajne poglądy na znaczenie ideałów. Tak zwani ludzie praktyczni pobłażliwie machają ręką na sam dźwięk tego wyrazu, utrzymują bowiem, że „nie z tego chleb“, że wreszcie, o ile to nie nudne i niezbyt ryzykowne, dobre to na wety w chwilach uroczystszych, gdy się człek namozolił i przyzwoicie zaspokoił głód natarczywych potrzeb swoich. Ludzie znów o podnioślejszem, bardziej idealnem usposobieniu, prawią, nie bez pewnej przesady kaznodziejskiej, ze ideały są nieodzowną karmią ducha w więzy ciała zaklętego, że duch ten pod ich tchnieniem skrzydeł dostaje, zrywa pęta rzeczywistośoi ziemskiej i, jak ptak na wolność puszczony, szybuje w nad-i poza ziemskie okręgi,

„W rajską dziedzinę ułudy,
„Kędy zapał tworzy cudy,
„Nowości potrząsa kwiatem
„I obleka nadzieje w złote malowidła“,

by tam odetchnąć atmosferą bardziej sobie właściwą, niż duszne ziemi opary; ideały podnoszą ducha, uszlachetniają go, zdobią barwnem kwieciem ten szary padół, do którego jesteśmy przykuci i, jak manna z lepszego świata, sączą słodkie krople nektaru do cierpkiego kielicha doczesności. Są i tacy, co pragnęliby w rozmaitych proporcjach stopić Sancho Pansę z Don Quixotem tak, iżby się jedno równoważyło z drugiem; są to zwolennicy złotego środka, nieśmiertelni politycy umiarkowania pośród prawicy i lewicy.
Ilekroć słyszę lub odczytuję podniosłe upomnienia na temat potrzeby ideałów i zgubnych następstw ich lekceważenia lub upadku, doznaję wrażenia, jakby ludzie sami nie wierzyli w realną potęgę tych wytworów ducha, jakoby chodziło o to tylko, by na chwilę oderwać uwagę człowieka, zbyt sprawami powszedniości pochłoniętą, i przykuć ją do jakichś widm świetlanych przez wyobraźnią stworzonych, które go pocieszą, jak się nieuleczalnie-chorego pociesza; pozwolą mu zapomnieć, że jest z prochu, i uczuć się duchem, nieba obywatelem. I myślę sobie: skoro ideały są rzeczywiście tak doniosłe, dlaczegóż nie mówią nam o nich, jak się mówi o uprawie roli, o pielęgnowaniu zdrowia? Skoro one powstają, trwają wieki, doskonalą się, wypaczają i upadają, czemuż nie mówią nam, skąd one powstają, jak się rozwijają, jakie być powinny i jakie nie powinny, jak się mówi o dziełach przemysłu, o budowlach, narzędziach, pokarmach? Skoro one stanowią siłę w rękach człowieka, dlaczegóż nie badamy, jak należy stosować i regulować tę siłę, dlaczego nie stworzymy jej teorji, jak mamy teorję dźwigni lub ciepła?
Być może to niemożliwa? Nie wiem dlaczego.
Weźmy dla przykładu pojęcie linji prostej. Przyglądając się krawędziom przedmiotów, ścieżkom, które wiodą z jednego miejsca na drugie, niciom wątku, umysł ludzki z pośród mnóstwa tłoczących się do świadomości czuć i wyobrażeń może takie lub inne wyodrębniać, n. p. długość lub kierunek krawędzi, ścieżki, nici; odrzuca on szerokość, nie dostrzega drobniejszych wygięć i lekceważy obojętnemi, pomija grubość nici lub warstwy, znaczącej na pewnem tle kresę. Tym sposobem wytwarza sobie pojęcie linji czyli kierunku o jednym wymiarze długości. Linji jednak, zmierzających od jednego punktu do drugiego można wytknąć ile się podoba; w dalszym więc ciągu umysł zwraca uwagę na względną długość linji łączących dwa punkty i przekonywa się, ze usuwając krzywizny wszelkie, skracamy odległość, że im mniej jest wygięć, tem linja jest krótszą, że jedna tylko linja pomiędzy dwoma punktami da się pomyśleć, która będzie najkrótszą, która żadnych wygięć posiadać nie będzie, tak, iż każda jej część dowolna nałożona na inną jej część jakąkolwiek, przystaje do niej we wszystkich punktach, jeżeli przystaje w dwóch tylko.
Tak jesteśmy zdolni wydzielić z świata konkretnego dowolne rysy jego, pojedyńcze cechy, typy, procesy, które w oderwaniu od rzeczywistości nie istnieją. Tak wytworzyliśmy sobie ideę prostokreślności, jako pojęcie graniczne, wykluczające szerokość, grubość, krzywizny, a następnie możemy mówić o linji prostej, jako linji nieskończenie węższej, cieńszej i mniej powyginanej, niż każda dowolna kresa rzeczywista.
Linji prostych niema w przyrodzie, a gdyby nawet istniały, nie bylibyśmy w stanie postrzegać ich w tym charakterze dla nieuniknionych błędów obserwacji. Każda, chociażby nastaranniej i najsubtelniej nakreślona, posiada pewną szerokość, grubość, wygięcia. Prostokreślność istnieje tylko w umyśle naszym, jako idea, którąśmy sami sobie wytworzyli. A wytworzyliśmy ją dzięki pewnym zasadniczym cechom świadomości naszej: 1) świadomość nasza nie jest ciągłą, jak konkretny świat rzeczy, który nas otacza, świadomość jest czynnością przerywaną: albo dlatego, że pewne działania z zewnątrz do niej nie dochodzą, albo, że się skupia, ogranicza na pewnych tylko stanach swoich, wobec czego wszelkie inne możliwe stany wyklucza; albo, że się perjodycznie zawiesza; 2) świadomość jest czynnością odtwarzającą, t. j. stany, raz doznane w pewnym związku następstwa, może odtwarzać w tym samym związku, chociażby pobudki zewnętrzne, które je niegdyś wywołały, były obecne w innym układzie lub wcale nieobecne; 3) świadomość jest czynnością sumującą, co znaczy, że nowe czucia, wywołane przez podniety zewnętrzne, wznawiają stany świadomości odpowiadające czuciom tegoż rodzaju w poprzedniem doświadczeniu doznanym, i zlewają się z niemi w jeden akt psychiczny, w jednolity stan, który podmiotowo symbolizuje całe mnóstwo jednostajnych szczegółów. Tak z różnolitego materjału, danego nam pod postacią czuć, zrodzonych pod wpływem odziaływań świata zewnętrznego, tworzymy sobie idee, które poza obrębem świadomości naszej nie istnieją.
Idea, jestto symbol podmiotowy, oznaczający stosunek do siebie pewnej ilości cech oderwanych lub wyobrażeń uogólnionych. Taką jest idea dobra oznaczająca pewien stosunek jednych istot do interesów innych istot; idea doskonałości, oznaczająca stosunek zupełnej odpowiedniości pomiędzy cechami jakiejś rzeczy i celem, do którego ona ma służyć; tak samo rzecz ma się z ideą sprawiedliwości, piękna i t. d. Sama przez się jednak idea jest wytworem kontemplacyjnym, teoretycznym; oznacza ona oderwany stosunek rzeczy oderwanych; może być motywem tylko w zakresie teoretycznej działalności umysłu i po za tem nie posiada w sobie siły rzutu, parcia do czynu na zewnątrz. Dopiero wtedy staje się ona dźwignią czynów, gdy ją wcielimy w formę ideału.
Ideałem nazywam wyobrażenie jakiegokolwiek przedmiotu konkretnego, który iści w sobie treść idei pewnej; ideałem dobrego człowieka jest wyobrażenie człowieka, któryby iścił w sobie ideę dobra; ideałem dobrego obywatela jest wyobrażenie człowieka, któryby iścił w sobie ideę dobra społecznego; ideałem doskonałej machiny jest wyobrażenie takiej machiny, któraby całą siłę do niej stosowaną oddawała pod postacią pracy wartościowej, czyli iściła w odpowiedni sobie sposób ideę doskonałości. Ponieważ rzeczy i istoty, w które takie lub inne idee wcielamy, nie są dla nas obojętne, i gdy bywają wcieleniem idei dodatnej, są przyjemne i pożądane, gdy zaś bywają wcieleniem idei ujemnej, są przykre i niepożądane, więc tym sposobem ideał nie jest już pomysłem, jak idea, czysto teoretycznym, lecz staje się motywem woli, dźwignią postępowania ku urzeczywistnieniu ideału zmierzającego. Ale ideału urzeczywistnić nie można, znaczyłoby to bowiem tyle, co objektywnie w jakiejś rzeczy lub istocie urzeczywistnić treść idei pewnej. Na czemże więc polega ta przez kontemplacją ideałów umotywowana dążność człowieka do urzeczywistniania tego, co urzeczywistnionem być nie może?
Na uznaniu realnej wartości osiąganych przybliżeń. Zamieniając ułamek zwyczajny ⅓ na dziesiętny, otrzymamy 0•333... do nieskończoności. Jakkolwiek dobrze wiemy, że 0•333... = ⅓, to wszakże nigdy nie zdołamy osiągnąć takiego skończonego szeregu znaków dziesiętnych, któryby wynosił ⅓. A zatem ⅓ stanowi tu granicę idealną, do której dążymy; znamy kres ostateczny i drogę czyli metodę, jaką doń zmierzać mamy. Wobec tego możemy się dowolnie zbliżać do kresu idealnego, stosownie do danych potrzeb i wymagań ścisłości, przyczem w każdej chwili możemy ocenić, o ileśmy się doń zbliżyli. To samo dotyczy ideałów wszelkich; wszystko, co praktyczne, rozumne, dobre, piękne, jest mniejszem lub większem przybliżeniem do ideału jakiegoś, w umyśle naszym tkwiącego.
Występuje tu nowa czynność ducha, objawiająca się w ustawicznych usiłowaniach, by tak przeobrażać rzeczywistość, iżby się ona możliwie do ideałów zbliżała. Nazwano ją już nawet asymptotyczną czynnością ducha, powołując się na analogją asymptoty, która się w nieskończoności z hyperbolą styka. Tym sposobem ideał staje się normą regulującą, gdy chodzi o postępowanie celowe, i normą probierczą, gdy chodzi o ocenę rzeczywistości lub skutków postępowania. W rzeczywistości otaczającej szukamy możliwych przybliżeń do ideału; skoro zaś te przybliżenia, które znajdujemy, wydają się nam zbyt jeszcze dalekiemi, natenczas tak oddziaływamy na rzeczywistość, aby ją przeobrazić w kierunku możliwego przybliżenia jej do ideału. Ideał jest to wyobrażany kres, cel, granica usiłowań naszych. Przeobrażając rzeczywistość, możemy osiągać coraz większe przybliżenia, nigdy ideału nie osiągając; mamy za to wyraźny punkt wytyczny, do którego zmierzamy, kierunek dążeń jasno wytknięty, m odłę, według której oceniamy rzeczywistość i dzieła swoje. Gdy ideał jest ujemny, mamy także wyraźnie drogę wytkniętą: przeobrażamy rzeczywistość w kierunku możliwych oddaleń od niego. Ideał dodatni i ujemny, są to dwa bieguny postępowania naszego; oddalając się możliwie od jednego, widzimy, w którą się stronę posuwać należy: w kierunku przybliżeń do wprost mu przeciwnego. Widzimy tedy jak błędnem jest często powtarzane twierdzenie, że, ponieważ ideały nigdy się w rzeczywistości osiągać nie dają, zatem wszelkie w tym kierunku zwrócone usiłowania są ułudą, pogonią za mrzonkami. Trudno nawet wyobrazić sobie, co pozostałoby z cywilizacji i kultury naszej, gdybyśmy nie wytworzyli sobie n. p. idei prostokreślności i ideału linji prostej, który się nigdy urzeczywistnić nie da. Szukając przybliżeń jego, ludzkość biła drogi, znosiła góry, wierciła skały, budowała gmachy, przyrządy i t. p., a zawsze w tem słusznem przekonaniu, że wszystkie własności ideału o tyle się sprawdzą we własnościach zrealizowanego przybliżenia, o ile to ostatnie zbliżonem jest do ideału. Jest to zasadnicze prawo idealizowania rzeczywistości przez przybliżone realizowanie ideałów. Jest to także zasadnicze prawo wszelkich zastosowań matematyki i wogóle teorji do praktyki i rzeczywistości. Wiele rzeczy na świecie przedstawia, być może, większe przybliżenia do idealnej linji prostej, niż te, które człowiek osiągnąć zdoła; ale u człowieka tylko idealna linja prosta stała się normą oceny i postępowania, dzięki czemu stosuje on tę normę, ilekroć zechce, wszędzie, gdzie utrzymuje, iż ją stosować powinien.
Stąd, że idealnie prostych ścieżek osiągnąć niepodobna, nie wysnuwa on wniosku, że musi chodzić po krzywych, lecz niezmordowanie niedokładności usuwa, przeszkody zwalcza, by tam, gdzie zechce, możliwie się do ideału przybliżyć. Tak przeobraża rzeczywistość, idealizując ją stopniowo.
Przybliżenia te nie są ułudą; są to realne wielkości, które nie istniałyby lub nie zostałyby ocenione i wyzyskane, gdyby nie ideały, które wytyczą kierunek postępowania i służą za normy oceny. Na tem właśnie polega realna funkcja ideałów w życiu naszem.
Ludzkość w wiecznym pościgu za ideałami nie jest podobna do osła, który raźno ciągnie swój ciężki wózek w płonnej nadzieji, że dogoni wiązkę siana na końcu dyszla zawieszoną; nie, ona mozolną drogą przybliżeń zawsze nieskończenie dalekich wzbogaca skarbnicę swoją użyteczności, prawdy, dobra, piękna, a więc szczęścia, którego przyrost każdy posiada skończoną wartość realną. Tak, ideały, pojawiając się na pewnym szczeblu rozwoju przyrody, jako jej wytwór z ducha poczęty, stają się z kolej i czynnikiem, który potężnie na rzeczywistość oddziaływa. Żadne postępowanie celowe, żadna ocena bez tych norm probierczych i regulujących obyć się nie może. Tylko, że ideały mogą być chybione, spaczone, fałszywe. Skorośmy wytworzyli sobie pojęcie machiny, jako układu materjalnego, przenoszącego siłę pod dowolną postacią i w dowolnym kierunku, natenczas możemy wytworzyć sobie ideał machiny doskonałej, któraby oddawała wszystką zastosowaną do niej siłę pod postacią pracy wartościowej. Takiej machiny nie posiadamy i nigdy jej posiadać nie będziemy, ale ustawiczne udoskonalenia machin w tym kierunku dowodzą, że się do ideału tego przybliżać możemy. Gdybyśmy jednak uroili sobie ideał machiny, któraby dawała pracy wartościowej więcej, niż zastosowana ilość siły wydać jej może, wpadlibyśmy oczywiście na bezdroża i marnowali usiłowania swoje w pogoni za perpetuum mobile. Ideał bezwzględnie wolnego obywatela byłby błędnym, bo wolność bezwzględna nie da się pogodzić z obowiązkami obywatelskiemi. W obu wypadkach mamy niewłaściwe powiązanie idei z formą. Można więc opaczne ideały prostować przez rozważanie o ile treść idei, które wcielamy, odpowiada naturze przedmiotów, obieranych za formy tych wcieleń, albo o ile same idee wcielane są prawdziwe.
Słowem, ideały mogą być nietylko przedmiotem zachwytów i kaznodziejstwa budującego, lecz także przedmiotem pozytywnych badań naukowych. Być może dziś już nawet dałyby się zbadać warunki ich powstawania i rozwoju, prawa ich oddziaływania na rzeczywistość i krytyczne zasady ich oceny.
Byłby to zawiązek teorji, któraby się potem rozwinąć i udoskonalić mogła, jak wszystko na świecie.
Sądzę, że tak jest nawet, ale nie tu na to miejsce.

Warszawa.Adam Mahrburg.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Mahrburg.