Jerozolima/Część I/Wstęp/II

<<< Dane tekstu >>>
Autor Selma Lagerlöf
Tytuł Jerozolima
Wydawca Księgarnia H. Altenberga
Data wyd. 1908
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Felicja Nossig
Tytuł orygin. Jerusalem
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część pierwsza
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


II.

W kilka tygodni później Ingmar zajęty był czyszczeniem uprzęży. Wyglądał, jak gdyby był nie w humorze i robota szła mu powoli. „Gdybym był Panem Bogiem...“ pomyślał i zabrał się z nową energią do roboty; potem zaczął na nowo: „Gdybym był Panem Bogiem, postarałbym się o to, ażeby każda rzecz była wykonana w tej samej chwili, kiedy była postanowiona. Nie zostawiłbym ludziom tyle czasu namyślać się i zastanawiać się nad każdą rzeczą, która im wejdzie w drogę. Mniejsza o to, czy mieliby dość czasu, aby oczyścić uprzęż i pomalować wóz; zabrałbym ich prosto od pługa“.
Wtem usłyszał turkot powozu na ulicy spojrzał i poznał natychmiast konie i powóz.
Przyjeżdża pan deputowany z Bergskog!“ zawołał do kuchni, gdzie matka jego była przy pracy. Wkrótce też słyszano, iż rozdmuchała ogień i wprawiła w ruch młynek do kawy.
Deputowany zajechał na podwórze; nie zsiadł jednak z powozu. „Nie, dziękuję, nie mogę wejść“, rzekł, „chciałbym tylko parę słów z tobą pomówić Ingmarze. Nie mam wiele czasu, bo mam posiedzenie w Radzie gminnej“.
— „Matka zaraz kawę przyniesie“, rzekł Ingmar“. — „Dziękuję, dziękuję, ale spieszno mi, aby przybyć w czas“. — „Dawno już, odtąd ostatni raz był pan u nas“, rzekł Ingmar.
Matka wyszła przed drzwi i prosiła również aby wszedł. „Pan deputowany nie zechce wszakże odjechać, zanim nie napije się filiżanki kawy“, rzekła Ingmar odpiął skórę u powozu i deputowany wstał. „O, skoro matka Marta sama zaprasza, muszę być posłusznym“, rzekł.
Był to słuszny, piękny, żywych ruchów człowiek, który należał do zupełnego innego typu ludzi, niż Ingmar i jego matka, ci bowiem mieli brzydkie, zaspane twarze i ociężałe postacie. Miał jednak wielki szacunek przed starym rodem ingmarowskim i chętnie byłby oddał swą piękną powierzchowność, aby tak wyglądać jak Ingmar i być jednym z Ingmarsonów. W obec córki swej stawał zawsze po stronie Ingmara i czuł się szczęśliwym, że go tak dobrze przyjęto.
Gdy matka Marta po chwili wniosła kawę, wystąpił ze swoją sprawą.
„Chciałbym“, rozpoczął i odchrząknął, chciałbym powiedzieć wam, co zamierzamy uczynić z Brigitą“. Filiżanka zadrżała cokolwiek w ręce matki Marły, tak iż łyżeczka zadzwoniła o podstawkę; potem nastała niemiła cisza.
— „Sądziliśmy, że najlepiej będzie, ażeby wyjechała do Ameryki“. Zatrzymał się znów i znów nastała cisza. Westchnął nad ociężałością tych ludzi — „Kupiliśmy już dla niej bilet“. — „Czy nie wróci do domu?“ zapytał Ingmar. — „Nie, cóżby robiła w domu?“
Ingmar zamilkł ponownie. Oczy miał przymknięte i siedział tak spokojnie, gdyby spał. Natomiast matka Marta poczęła pytać: „Potrzeba jej pewnie odzieży?“ — „Jest już wszystko w porządku, u kupca Löfberga, gdzie zwykle zajeżdżamy w mieście, stoi już dla niej kufer opakowany“. — „A matka nie pojedzie do niej, aby się z nią jeszcze widzieć?“ „Matka chciała jechać do niej. ale roztrzygnąłem, iż lepiej będzie jeżeli nie będą się widziały“.
— „Może to i dobrze“. — „Bilet i pieniądze złożone są u kupca Löfberga dla niej, będzie więc miała wszystko, czego jej potrzeba“.
„Sądziłem, że Ingmar powinien o tem wiedzieć, ażeby już nie martwić się tą sprawą“, rzekł deputowany. Teraz i matka Marta umilkła, chustka z głowy zsunęła jej się na szyję; siedziała spoglądając na swój fartuszek. „Teraz Ingmar musi pomyśleć o nowem małżeństwie“. Matka i syn milczeli. „Matka Marta potrzebuje pomocy w gospodarstwie, Ingmar zaś musi postarać się o to, aby miała starość spokojną“. Deputowany umilkł i pytał się w duszy, czy też ci ludzie słyszą, co do nich mówi. „Ja i moja żona chcielibyśmy szczerze naprawić wszystko rzekł nakoniec.
Ingmar zaś czuł, że wielka radość budzi się w jego sercu. Brygita pojedzie do Ameryki, nie będzie więc zmuszony żenić się z nią. I nie będzie morderczyni matką rodu na dworze ingmarowskim. Siedział tak spokojnie, bo nie uważał za stosowne okazać swą radość, teraz jednak wydawało mu się stosownem coś powiedzieć. Deputowany umilkł również. wiedział bowiem, że Ingmarsonom trzeba wiele czasu do namysłu. Nareszcie odezwała się matka Ingmara. „Tak, Brygita odcierpiała swą karę, teraz na nas kolej“. Stara chciała przez to powiedzieć, że gdyby deputowany zażądał jakiejś pomocy od Ingmarsonów w nagrodę za to, że wyrównał im drogę, to nie usunęliby się od tego Ingmar jednak zrozumiał te słowa inaczej. Zadrżał i zdawało się, jak gdyby obudził się ze snu. „Cóżby na to powiedział ojciec?“ pomyślał. „Gdybym mu teraz rzecz przedłożył, co by też powiedział?“
„Nie myśl sobie, że wolno ci szydzić ze sprawiedliwości Bożej“, — odezwie się ojciec „Nie myśl sobie, że Pan Bóg puści ci to bezkarnie, jeżeli całą winę złożysz na Brygitę. Jeżeli ojciec jej chce ją odepchnąć, aby ci zrobić przyjemność, aby pieniądze u ciebie pożyczyć, to ty jednak musisz kroczyć drogą przez Boga wskazaną, ty młody Ingmarze Ingmarsonie“.
„Doprawdy zdaje mi się, iż stary ojciec w tej sprawie czuwa nademną,“ pomyślał, pewnie przysłał tu ojca Brygity, aby mi pokazać, jak źle byłoby złożyć całą winę na nią, biedaczkę. Pewnie widział, że w ostatnich dniach miałem wielką ochotę uciekać“.
Ingmar wstał, wlał trochę koniaku do swej kawy i wzniósł filiżankę: „Dziękuję panu deputowanemu, że przybył dziś do nas“, rzekł i uderzył o jego filiżankę.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Selma Lagerlöf i tłumacza: Felicja Nossig.