[35]KILIŃSKI.
Ambasador: mać jego tatarska!
Wali w szpadę i gniewem zaparska:
„Jakem matki carowej jenerał,
Będę Lachów ze skóry obdzierał,
Zbuntowaną sknutuję Warszawę,
A Kościuszkę psom cisnę na strawę!”
Pod ikoną na kresty się boży —
I zaciska moskiewskiej obroży.
Martwa cisza późnego wieczora,
Gore lampa w podziemiach klasztora,
Kładąc palce na klingę pałasza,
Magnat z szewcem braterstwo ogłasza
I zabrzmiało w kaganka krwawiźnie:
„Do umarcia ślubuję Ojczyźnie!”
[36]
Stare Miasto ocknęło się, słucha:
„W imię Ojca — i Syna — i Ducha!...”
— Hej, wy szpiegi! niech czarty was biorą!
Źle służycie carowej, psia sforo!
W ciemni lochów przegniłej i głuchéj
Niecierpliwe brząkają łańcuchy
I kat Waśka zakasał rękawy,
Uśmiechnięty do buntu Warszawy.
Ambasador gra z królem... Za katy!
Jak się krwawią królewskie dukaty!
Wyleciały na miasto psy szpiegi,
Hauman nocą mustruje szeregi,
Nadaremnie sto chrapów, sto uszu
Kapostasa wywęsza w ratuszu:
I sam cechmistrz szpiegowski nie wiada,
Z czego wiernych ksiądz Mejer spowiada...
Bunt zatacza czerwone kolisko,
Gilotyną zapachło paryską!
Szewc z Dunaja śni nocą sen krwawy:
Krwawą łaźnię Moskalom Warszawy!
Szewc z Dunaja obmyśla na jawie
Sycylijskie nieszpory w Warszawie!
Niż gnić w pętach, paść lepiej ze sławą
U twych kajdan rozkutych, Warszawo!
— Z jakobiny Kiliński się brata!
[37]
— Kozakami dostawić psubrata!
— Sukinsynie! nim mrugniesz powieką,
Jak sobakę, na stryk cię zawleką!
Ostrogami rozedrę, jak żmiję!
Batogami na rynku ubiję!
Każę końmi roztargać na ćwierci!
I nie grzebać! — i opluć po śmierci!
I zapienia się Moskal — i nie wie
O sztylecie w szewieckiej cholewie!
Noc czwartkowa gwiazdami zabłysła,
Śpi stolica, kołysze ją Wisła,
W głębi lilie szarawej i sinéj
Marszałkowskie ziewają węgrzyny,
W cwał sztafeta moskiewska przeleci,
Bije zegar: raz — drugi — i trzeci:
Stań się!
Cisza....
Grom armat!
Na wieży
Dzwon targnięty, jak serce, uderzy!
W jęku dzwonów, bijących w omroczy,
Stare Miasto lawiną się toczy,
[38]
Krwi folgując, kiełzanej tak długo,
Gorejącą rozlewa się strugą,
Grzmi, jak orkan, i ryczy, jak lwica,
Do swobody lecąca ulica!
A królewskim zastyga krew rajcom:
Przedawczykom, rajfurom i zdrajcom!
Od zaułków, od starych zakątów
Miga szkarłat pochodni i lontów,
Zemsta ludu w kąpieli czerwonéj
Pcha armaty krwawemi ramiony,
Pod kulami płomieniem się pali
I, jak burza, tratuje Moskali!
A Kiliński pod królem Zygmuntem
Sprawia szewce: archanioł nad buntem!
Na Miodowej skrzykują się warty,
A w salonach szampańskie i karty,
Najjaśniejszej carycy na zdrowie
Orderowi spijają panowie,
Góra złota faluje łyskliwa,
Ambasador gra w lombra: wygrywa!
Buchnie łuna do okien jaskrawa!...
„Spasi Boże! Wzbiesiłaś Warszawa!”
Do pałacu wpadają żołdaki:
— Jenerale! rżną naszych Polaki! —
Przycwałował adjutant ze świty:
— Jenerale! twój krewniak zabity! —
[39]
Sztab się zleciał zdyszany i siny:
— Jenerale! nie zdzierżym godziny!
I strach w sercu, jak wąż, się zaczaja:
Oddaj szpadę szewcowi z Dunaja!
Z Krakowskigo, z Miodowej, z Podwala
Krew moskiewska wytryska, jak fala,
U Trzech Krzyżów, na Lesznie, na Długiéj
Purpurowe rozlały się strugi,
Franciszkańską, Krasińskie, Muranów
Zajuszyła posoka tyranów!
I wrzask bije na wieże i dachy:
„Lachy rieżut! Na Lachy! na Lachy!”
Igelströmie! gdzie bitne twe roty?
Trup na trupie moskiewskiej piechoty!
Igelströmie! gdzie twoje szwadrony?
Śpią pokotem w pościeli czerwonéj!
Igelströmie! gdzie puszka przy puszce?
Pójdą służyć na Moskwę Kościuszce!
I satrapie krew bije do głowy:
„Ot mnie Sybir od matki carowéj!”
A z Warszawy jak kamień spadł młyński!
Wiwat wolność — i wiwat Kiliński!...