Król Henryk VI. Część II (Shakespeare, tłum. Ulrich, 1895)/Akt V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Król Henryk VI. Część II |
Pochodzenie | Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare (Szekspira) w dwunastu tomach. Tom II |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1895 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Leon Ulrich |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
York. Wracam o moje dopomnieć się prawa,
I berło wydrzeć z słabych rąk Henryka.
Uderzcie w dzwony, zapalajcie ognie,
Aby prawego przyjąć godnie króla.
Korono, ktoby drogo cię nie kupił?
Kto rozkazywać nie umie, niech słucha.
Tylko do złota dłoń się ta rodziła;
Nie mogę słowom mym nadać znaczenia,
Gdy miecz lub berło nie doda im wagi.
Jeśli mam duszę, i berło mieć będę,
Na którem lilie zawieszę francuskie.
Kto to? Buckingham: król go pewno wysłał,
By mnie skrzyżować; skrytym z nim być muszę.
Bucking. Witaj, Yorku! jeśli cel twój dobry.
York. Twe pozdrowienie przyjmuję, Humphreyu.
Czyś jak przyjaciel, czy jak poseł przybył?
Bucking. Jak poseł króla naszego Henryka,
Pytać o powód twych zbrojeń w pokoju,
Pytać, dlaczego, tak jak ja poddany,
Wbrew twym przysięgom, tak wielkie zaciągi
Bez królewskiego robisz pozwolenia,
I śmiesz tak blizko dworu je prowadzić?
York (na stronie). Głos mnie odbiega, gniew mi gardło ścisnął;
Jakby szalony, na te jego słowa,
Skałybym rąbał, z kamieniami walczył,
Albo jak wściekły Ajax Telamończyk
Gniew mój utopił w krwi owiec i wołów.
Jestem szlachetniej niż król urodzony,
Godniejszy tronu postawą i myślą,
Na chwilę jednak ucichnąć mi trzeba,
Dopóki siłą nie przejdę Henryka.
(Głośno). Racz mi przebaczyć me długie milczenie;
Lecz czarny smutek duszę mi zamącił.
Celem mojego zbrojnego pochodu
Jest oddalenie księcia Somerseta,
Który kraj zdradza i swojego króla.
Bucking. Zbytnia ze strony twej zarozumiałość:
Lecz jeśli broń twa innych nie ma celów,
Już się do twoich żądań król przychylił:
Książe Somerset zamknięty jest w Tower.
York. Mówisz mi na twój honor, że jest więźniem?
Bucking. Tak jest, na honor mój mówię, jest więźniem.
York. Więc, Buckinghamie, wojska me rozpuszczam.
Dzięki wam, wiara! Wracajcie do domów.
Jutro, na polu Świętego Jerzego
Żołd wam wypłacę, dam wszystko, co chcecie.
Niech król mój Henryk, jako zakładnika
Mojej wierności, mego przywiązania,
Zażąda mego najstarszego syna,
Ba, wszystkich synów, chętnie mu ich poślę;
Me ziemie, konie, zbroje, moje wszystko
Na rozkaz jego, gdy Somerset zginie.
Bucking. Pochwalam twoją uprzejmą uległość;
Do królewskiego idźmy więc namiotu.
Król Henr. Czy York nie ma złych względem nas myśli,
Że jak przyjaciel dłoń w dłoni z nim idziesz?
York. Z całą pokorą, z całą powolnością
York przed swoim monarchą się stawia.
Król Henr. Na cóż więc siły, któreś z sobą przywiódł?
York. By Somerseta zdrajcę stąd oddalić,
Na buntownika ciągnąć potem Cade’a,
Który, jak słyszę, zniknął już pobity.
Iden. Jeśli tak nizki, prosty jak ja człowiek
Może przed króla stawić się obliczem,
Przynoszę panu memu zdrajcy głowę,
Cade’a, któregom zabił w pojedynku.
Król Henr. Jak sprawiedliwe sądy twoje, Boże!
Niech się po śmierci twarzy tej przypatrzę,
Co mi za życia trosk tyle sprawiła.
Powiedz, czyś ty go zabił, przyjacielu?
Iden. Tak jest, ja, królu.
Król Henr. Jakie twe nazwisko?
Twój stan?
Iden. Me imię Alexander Iden,
Ubogi giermek, króla kochający.
Bucking. Słuszna jest, byś go, najjaśniejszy panie,
Za tę usługę pasował rycerzem.
Król Henr. Klęknij Idenie (Iden klęka). Wstań teraz rycerzem.
Tysiąc ci grzywien dajemy w nagrodę,
I chcemy, abyś przy nas odtąd został.
Iden. Bodaj mógł Iden łaski tej być godnym,
I żyć i umrzeć wiernym swemu panu!
Król Henr. Patrz, Buckinghamie, Somerset z królową;
Powiedz jej, by go ukryła przed księciem.
Małgorz. Nie skryje głowy dla tysiąc Yorków,
Lecz się z nim śmiało oko w oko spotka.
York. Co widzę? Jakto? Somerset swobodny?
Długo więzionym dam wolny bieg myślom,
A niech dorówna język memu sercu!
Zniosęż spokojnie widok Somerseta? —
Fałszywy królu, czemuś słowo złamał,
Wiedząc, jak ciężko znieść mi jest obrazę?
Królem cię zowię? Nie, nie jesteś królem;
Nie jest ten zdolny panem być milionów,
Co nie śmie panem jednego być zdrajcy.
Korona twojej nie przystoi głowie,
Dłoń twa stworzona do kija pątnika
Nie do groźnego monarszego berła.
Złoto opasać musi skronie moje,
Bo me spojrzenie, jak dzida Achilla,
Zdolne jest zabić i zdolne uleczyć.
Ręka ta równie nosić może berło
Jak pisać prawa i strzedz ich spełnienia.
Ustąp; nie możesz dłużej nad tym władać,
Którego niebo twym władcą stworzyło.
Somerset. Potworny zdrajco! areszt na cię kładę
Jako na zdrajcę króla i korony.
Ugnij kolana, proś o przebaczenie.
York. Ja zgiąć kolana? Niech ci[1] wprzód powiedzą,
Czy chcą, by York klęknął przed człowiekiem.
Przyzwij mych synów, dam mu ich na zakład;
Zanim pozwolą rodzica uwięzić,
Wprzód w mej obronie strzaskają swe szable.
Małgorz. Idź, niech się Clifford natychmiast tu stawi,
Niech powie, czyli bękarty Yorka
Mogą być zdrajcy ojca zastawcami.
York. O, krwi nieczystej Neapolitanko,
Ziemi tej biczu, a własnej wyrzutku,
Lepsze od ciebie rodem moje syny
Zakładnikami ojca swego będą,
A biada, komu zastaw ten nie starczy!
Przychodzą spełnić, co zapowiedziałem.
Małgorz. A razem Clifford, zakład ten odrzucić.
Clifford (klęka). Zdrowie i szczęście mojemu królowi!
York. Dzięki, Cliffordzie; jakie niesiesz wieści?
Nie groź mi tylko surowem spojrzeniem;
Ja królem twoim, klęknij więc powtórnie,
Twojej pomyłce na ten raz przebaczam.
Clifford. To król mój, książe, pomyłki nie było;
Tylko ty w twem się mylisz przypuszczeniu.
Precz z nim do Bedlam; człowiek ten oszalał.
Król Henr. Prawda, Cliffordzie, w szalonej ambicyi
Przeciw swojemu śmiał powstać królowi.
Clifford. To zdrajca; niech go prowadzą do Tower,
I buntowniczą utną mu tam pałkę.
Małgorz. Aresztowany, rozkazów nie słucha,
Daje za siebie synów swoich słowo.
York. Czy go nie dacie?
Edward. O, damy, mój ojcze,
Jeżeli starczy.
Ryszard. Jak nie starczy słowo,
To miecze nasze wystarczą zapewne.
Clifford. Cóż to za gniazdo zdrajców mamy tutaj?
York. Spojrzyj w zwierciadło, zdrajcą zwij swój obraz;
Bom ja twym królem, a ty jesteś zdrajcą.
Przywołaj tutaj dwóch moich niedźwiedzi[2],
Aby łańcuchów swoich samym brzękiem
Serca tych kądlów napełniły strachem.
Niech Salisbury i Warwick się zbliżą.
Clifford. To twe niedźwiedzie? Na śmierć je zaszczujem,
A w ich łańcuchy zwiążem niedźwiednika,
Byleś do szczwalni śmiał je wyprowadzić.
Ryszard. Widziałem nieraz zuchwałego kądla,
Jak kąsał rękę, co go chciała wstrzymać,
Lecz jak go niedźwiedź raz trzasnął łopatą,
Przytulił ogon i skowycząc zmiatał.
Was ten los czeka, jeżeli zuchwale
Z lordem Warwickiem zechcecie się mierzyć.
Clifford. Precz, kuczko złości, niezdarny kikucie,
Tak krzywy duchem jak krzywy postacią!
York. Poczekaj tylko, wkrótce cię rozgrzejem.
Clifford. Patrz, abyś w własnem nie zgorzał gorącu.
Król Henr. Jak to, Warwicku, czy już zapomniałeś
Zginać kolana? Stary Salisbury,
Wstyd twoim srebrnym włosom! ty szalony
Uwodzicielu szalonego syna!
Chcesz na śmiertelnem łożu zbójcą zostać?
Chcesz w okularach utrapienia szukać?
Gdzież się podziały wiara i uległość?
Jeżeli zimna wygania je głowa,
W jakim zakątku ziemi znajdą przystań?
Czy chcesz grób kopać, by wygrzebać wojnę?
Twoją uczciwą starość krwią pokalać?
Czy w twoim wieku brak ci doświadczenia?
Lub jeśli masz je, chcesz go nadużywać?
Wstydź się! W pokorze schyl przede mną czoło,
Jak od starości chylisz się ku ziemi.
Salisbury. Milordzie, pilnie sam w sobie ważyłem
Pretensye tego wsławionego księcia,
I po rozwadze sumienie mi rzekło,
Że on jest prawym korony dziedzicem.
Król Henr. Czyś mi nie przysiągł na wierność?
Salisbury. Przysiągłem.
Król Henr. A dziś przed Bogiem chcesz przysięgę złamać?
Salisbury. Wielkim jest grzechem na grzechy przysięgać,
Lecz większym, grzesznej dotrzymać przysięgi.
Kto może ślubem być zobowiązany
Okraść człowieka lub go zamordować,
Czystość niewinnej pokalać dziewicy,
Biednej sierocie wydrzeć ojcowiznę,
Lub wdowie dane prawem opatrzenie,
A za jedyną krzywdy mieć wymówkę,
Że się do tego związał przysięgami?
Małgorz. Przewrotnym zdrajcom nie trzeba sofisty.
Król Henr. Idź, powiedz, niechaj zbroi się Buckingham.
York. I on i wszyscy twoi przyjaciele,
Bo hasłem mojem: śmierć albo korona!
Clifford. Więc śmierć, jeżeli sny moje się sprawdzą.
Warwick. Wracaj do łóżka lepiej i śnij znowu,
Byś od burz boju głowę twą uchronił.
Clifford. Większem jest gotów przetrwać huragany,
Niż te co dzisiaj zdolnyś jest wywołać,
I to na twojej przyłbicy wypiszę,
Byłem cię poznał po rodzinnym znaku.
Warwick. Więc ci przysięgam na herb mego ojca,
Że na mym hełmie, w dniu tym, znak Nevilów,
Niedźwiedź przykuty do pnia sękatego,
Jak cedr zabłyśnie na wierzchołku skały,
Co konarami z wszystkich burz się śmieje,
Swoim widokiem strach w twej zbudzi duszy.
Clifford. Niedźwiedzia tego z twej zedrę przyłbicy,
Z całą pogardą pod me rzucę nogi
Mimo obrońcy jego, niedźwiadnika.
Młody Clif. Więc do oręża, ojcze mój zwycięski,
Bunt ten utopmy we krwi buntowników!
Ryszard. Miast słów zjadliwych mów lepiej pacierze,
Bo dziś z Chrystusem jeść będziesz wieczerzę.
Młody Clif. Jeszcze proroczy duch nie siadł z garbusem.
Ryszard. To zjesz ją z dyabłem, gdy nie chcesz z Chrystusem.
Warwick. Warwick cię wzywa, Cliffordzie z Cumberland!
Jeżeli kryć się nie chcesz przed niedźwiedziem,
Gdy gniewna trąbka alarmu znak daje,
A z wiatrem lecą konających krzyki,
Wystąp, Cliffordzie, wystąp i walcz ze mną!
Lordzie północy, Cliffordzie z Cumberland,
Warwick ochrypnął, próżno cię wołając.
Cóż to, milordzie? czy pieszo chcesz walczyć?
York. Clifford mojego powalił rumaka;
Lecz mu tą samą spłaciłem monetą,
Bo koń ognisty, co tak mu był drogim,
Leży tam krukom i sępom na pastwę.
Warwick. Przyszła godzina obu lub jednemu.
York. Za innym zwierzem idź w pogoń, Warwicku,
Bo mej się szabli jeleń ten należy.
Warwick. Niech i tak będzie; o koronę walczysz.
Wierz mi, Cliffordzie, jak zwycięstwa pragnę,
Żal mi, że z tobą mierzyć się nie mogę (wychodzi).
Clifford. Co widzisz we mnie? czemu wryty stoisz?
York. W twojej postawie mógłbym się zakochać,
Gdybyś śmiertelnym wrogiem moim nie był.
Clifford. I twej dzielności hołdby się należał,
Gdybyś nikczemną nie kalał jej zdradą.
York. Niech nad twą szablą tryumf mój dowiedzie,
Że w praw mych tylko powstałem obronie.
Clifford. Duszę i ciało stawiam tu na kartę.
York. Groźna to stawka! Więc miej się do broni!
Clifford. La fin couronne les oeuvres (umiera).
York. Tak wojna dała pokój twemu ciału,
Niechaj go raczy Bóg twojej dać duszy! (wychodzi).
Mł. Clif. Wstydzie i hańbo! wszystko jest w rozsypce;
Strach zrodził nieład, a nieład zabija
Tych, co w nieładzie szukali ratunku.
O, córko piekieł, wojno! na ród ludzki
Gniewnego nieba wybrany mścicielu,
Rzuć ogień zemsty w zimne naszych serca!
Nie dozwól, aby jeden pierzchnął żołnierz!
Kto całą duszą wojnie się poświęcił,
Zrzekł się sam siebie; kto siebie się nie zrzekł,
Tylko przypadkiem męstwa zyskał palmę.
Niechże nikczemny dziś świat się ten skończy!
Niechaj sądnego dnia dzisiaj płomienie
Niebo i ziemię w jedno nic obrócą!
Niech się odezwie trąba Archanioła,
I wszystkie drobne dźwięki niech zagłuszy!
Twojemże było, ojcze, przeznaczeniem
W pokoju młode przepędzić swe lata,
Starości barwy doczekać się srebrnej,
By w dniach powagi twojej senatorskiej
W szalonym boju legnąć od oręża?
Me serce na ten kamienieje widok,
Do dni mych końca zostanie kamieniem,
Jak bez litości York był dla starca,
Tak dla ich dzieci będę bez litości.
Łzy dziewic będą, czem rosa dla ognia;
Piękność, co nieraz tyrana łagodzi,
Olejem będzie dla żarów mej zemsty.
Odtąd na wieki żegnam się z litością!
Gdzie spotkam domu Yorków niemowlę,
Na tyle drobnych posiekam je cząstek,
Na ile wściekła Medea Absyrta.
Mej chwały będę w okrucieństwie szukał.
Ty, nowa domu starego ruino,
Na moich męskich uniosę cię barkach
Jak Anchizesa z płomieni Eneasz.
Ale Eneasz żywy uniósł ciężar,
Tysiąckroć lżejszy od martwego trupa.
Ryszard. Leż tu; pod szyldem mizernym szynkowni;
Zamkiem Saint Alban’s, śmierć ta Somerseta
Unieśmiertelni wróżbę czarownicy[3].
Szablo ma, nie trać hartu! ognia serce!
Niech ksiądz za wrogów modli się w kościele,
Książe pod nogi szablą ich swą ściele (wychodzi).
Małgorz. Przez Boga, królu, uciekaj! czas drogi!
Król Henr. Kto wolę niebios prześcignie? Czekajmy.
Małgorz. Z jakiejże gliny jesteś ulepiony?
I bić się nie chcesz i nie chcesz uciekać.
Cofać się radzą roztropność i męstwo;
W ucieczce tylko nasze ocalenie. (Alarm w odległości).
Z twojem pojmaniem wszystko się skończyło.
Jeśli szczęśliwie pogoni ujdziemy,
(A ujść nie trudno, byle nie twój opór),
W Londynie znajdziem niemało przyjaciół,
Przy ich pomocy zdołamy naprawić
Naszej fortuny dzisiejsze wyłomy.
Mł. Clif. Gdybym nie myślał o zemście na przyszłość,
Wolałbym bluźnić niż ucieczkę radzić;
A jednak musisz uciekać, bo teraz
W naszych żołnierzy sercach siadła rozpacz.
Idźmy sił szukać, a dzień ten zaświeci,
W którym na wrogów klęska równa zleci.
Uciekaj, królu! (Wychodzą).
York. Kto nam dać może wieść o Salisburym,
Lwie osiwiałym, który w gniewu szale
O spustoszeniach starości zapomniał;
Jak młody rycerz w samej lat swych wiośnie
W zamęcie boju na nowo rozkwitnął?
Dzień ten szczęśliwy dniem szczęśliwym nie jest,
Jeśli go życiem Salisbury kupił.
Ryszard. Dostojny ojcze, trzy razy, wśród boju,
Rumaka dosiąść przybyłem mu w pomoc;
Trzy razy piersią go mą osłoniłem,
Uprowadzając z zamętu, błagałem,
By na tem skończył, lecz zawszem go spotkał
Tam, gdzie na placu bój wrzał najgorętszy.
Jak w skromnym domu bogate obicie,
Błyszczała wola w słabem jego ciele.
Lecz patrz, szlachetny przybliża się rycerz.
Salisbury. Na moją szablę, dobrześ się dziś sprawił,
Jak się dziś wszyscy sprawiliśmy dobrze.
Dzięki, Ryszardzie! Bóg wie tylko jeden,
Jak długo jeszcze na ziemi mam zostać;
Za jego wolą trzykroć w tej potrzebie
Śmierć odstraszyłeś wiszącą nade mną.
Ale co mamy, nie jest jeszcze nasze;
Nie dość że z pola pierzchnął nieprzyjaciel,
Bo mu nie trudno nowe zebrać siły.
York. W pogoni nasze leży bezpieczeństwo,
Bo do Londynu król śpieszy, jak mówią,
Ażeby zwołać parlament co prędzej.
Śpieszmy, nim wici potrafi rozesłać.
Lordzie Warwicku, jakie twoje zdanie?
Warwick. Za nim, lub przed nim, jeśli wydołamy,
Dzień to był świetny, na moją prawicę!
Bitwa Saint Alban’s przyszłym pokoleniom
O chwale księcia York będzie świadczyć.
Więc do Londynu co sił starczyć może;
Więcej dni takich daj nam Panie Boże!