Królobójcy/XI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Królobójcy |
Wydawca | Dom Książki Polskiej S. A. |
Data wyd. | 1927 |
Druk | Drukarnia Narodowa |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Cesarz Aleksander II był żonaty z księżniczką heskodarmstadzką, Marją, która przybrała, przy zmianie luteranizmu na prawosławie, imiona Marji Aleksandrówny.
Z tego małżeństwa miał cesarz aż sześciu synów: Mikołaja, Aleksandra, Włodzimierza, Aleksieja, Sergjusza i Pawła.
Następcą tronu był z prawa pierworodztwa książę Mikołaj.
Pożycie pary cesarskiej nie było przykładnem, a to z winy romansowego usposobienia i erotycznych zapałów Aleksandra II. Monarcha ten w obejściu swem i całem wzięciu odznaczał się wielkiem panowaniem i dystynkcją. Bywał nawet skądinąd człowiekiem uprzejmym, o wiele mniej przestrzegającym bałwochwalczej etykiety niż ojciec Mikołaj I, lubił zwierzać się i olśniewać, jak Aleksander I, i filozofować potrosze i w miarę bawić się mistycyzmem. A że nadto był mężczyzną przystojnym, więc dla dworu Apollinem, — zdobyczy naturalnie nie brakło. Stąd żaden z panujących nie doczekał się tak licznego potomstwa nieprawego jak Aleksander II. Cały szereg można wyliczyć rozmaitych Buturlinów, Aleksiejewych i Jurjewskich.
Cesarzowa bolała mocno nad tem i starała się być dobrym duchem, gotowym zapomnieć winę skruszonemu. Lecz Aleksander, jeżeli kończył z jedną miłostką to jedynie w tym celu, aby rozpocząć drugą. Stąd cesarzowa, odznaczająca się istotnie wielkiem przywiązaniem do męża, wiodła życie smutne i odosobnione poniekąd.
Pomimo jednak niewiary małżeńskiej Aleksandra, mogła była cesarzowa zachować poważny wpływ na męża o charakterze tak słabym, chwiejnym a do kierowania łatwym. Marja Aleksandrówna żadnych potemu nie miała warunków, a cnoty jej były jedynie cnotami mieszczki, dbającej o swe gniazdko, po za którem świat może się walić w gruzy.
Równocześnie więc cesarzowa posiadała dane, aby się stać biernem narzędziem w ręku Machiavella, — i nieomal tak się stało. Cesarzowę opanowała hrabina Błudowa, kobieta ograniczona, tępa, oddana prawosławiu i nienawidząca z całym obskurantyzmem wszystko, co nie było równie, jak i jej umysł, ciemnem, płytkiem i ciasnem. Błudowa zjednała Marję Aleksandrównę dla prawosławia, Błudowa pchała ją do reakcji, do fanatyzmu. Cesarzowa bez oporu powtarzała słowa Błudowej mężowi, a cesarz słuchał często, bo niekiedy uległością pragnął nagrodzić małżonce inne zawody, bo sam, w głębi duszy, nie myślał inaczej, bo wogóle do myślenia skłonnym nie był…
Cesarzewicz Michał tymczasem pozostawał pod kierunkiem matki, która go wyróżniała swem przywiązaniem. Cesarzewicz był nawet lubianym bardzo i popularnym, gdyż, jak słusznie pisze Kołosow, w Rosji od wieków idąca tradycja każe, bez żadnej logicznej podstawy, uważać następcę tronu za liberalniejszego, bardziej ludzkiego, skłonniejszego do ustępstw. Tym razem ta niewyrozumowana nadzieja znalazła dla siebie urok zgonu, który przeciął młodzieńcze lata księcia Mikołaja.
Cesarzewicz był słabowitym od urodzenia, wychowanie zbyt troskliwe przeczuliło wątły organizm — popęd do samogwałtu, który opanował następcę, trafił więc na grunt najbardziej podatny i wyplenić się nie dał. Żadne metody leczenia nie zdołały zapobiedz temu, co odkryto po niewczasie, co było obłędem płciowym.
Ale, ponieważ nawet taki wzgląd, na stopniach tronu, nie może ani na sekundę opóźnić przepisanej chwili małżeństwa księcia następcy, przeto i książę Mikołaj, dogorywając w Nicei a objawiając chorobliwy wstręt do kobiet, urzędownie zakochał się w córce króla duńskiego, Dagmarze. Lecz uczuciom tym stanęła na przeszkodzie śmierć księcia (25 kwietnia 1865 r.). Królewna duńska, równie zakochana w cesarzewiczu, wdziała szaty żałobne i w dalszym ciągu nie przestała być narzeczoną następcy tronu… ale już, idącego z prawa starszeństwa za Mikołajem, księcia Aleksandra.
Cesarzowa podczas głęboko odczuła śmierć najstarszego syna, w którym jakby widziała wspomnienie jedynie może szczerych uczuć płochego męża. Przygnębienie Marji Aleksandrówny rzuciło ją tem silniej na drogę praktyk religijnych. Pop Bażanow stał się wyrocznią cesarzowej, a kumoszki i przyjaciółki Bażanowa, hrabiny Błudowa i Protasowa, jedynemi powierniczkami i satelitkami monarchini.
Aleksander II filozoficzniej zniósł śmierć księcia Mikołaja, może dlatego, iż potomstwo jego faktyczne sięgało już liczby trzech tuzinów dzieci różnorakich, a może dlatego, iż chłonęła go miłość dla młodej księżny Eugenji Dołgorukow.
Miłość w bardzo wysokim tempie od przelotnych zapałów przeszła w nieokiełznaną namiętność. Daremnie dwór cesarski spodziewał się i czekał na nowy poryw motyli Aleksandra II. Cesarz wprawdzie nie dochowywał księżnie wierności filistra, ale, jak na monarchę przystało, był wiernym do zapamiętania… i zdradzał Dołgorukównę bardzo oględnie i prawie tyle ile musiał. Toż wszystkie wybitniejsze ogniska ludzkie Rosji były usiane, tak zwanymi, cesarskimi instytutami dla panien. Instytuty te zajmowały się wychowaniem bezpłatnem sierot po szlacheckich lub podoficerskich i córek wyższych urzędników. Wychowanie to zmierzało jedynie (i zmierza) do urobienia pięknych, ładnie ułożonych lalek, do stanowienia kadrów haremowych dla samczych popędów monarszych i wielkoksiążęcych. Ilekroć razy do miasta zjeżdżał choćby najmniejszy w hierarchii domu panującego, tylekroć razy setki dziewcząt, wydekoltowanych do pasa, defilowało kornie pod okiem „przełożonej“, szukającej na twarzy gościa znaku przyzwolenia.
Łatwo wyobrazić sobie, jak się taka atmosfera podnosić musiała, gdy do instytutu zjeżdżał monarcha i ze swymi adjutantami raczył rozpraszać klasztorne życie wychowanek. A wizyty te były przez Aleksandra tak pilnie obserwowane, że aż dziwne i kompromitujące.
Miłość dla Dołgorukównej, pomimo te pokusy, ciągle trwała. Trwała nawet, gdy owoce sentymentalizmu Aleksandra II przybrały realne formy trojga dzieci (Jerzego, urodz. 30 kwietnia 1872 r., Olgi, urodz. 9 listopada 1873 r. i Katarzyny, urodz. 9 września 1878 r.).
Cesarzowa była złamana. Aleksander II większą część dnia spędzał w pałacu księżnej Dołgorukow. Dwór u księżny szukał kornie dopełnienia majestatu.
Czy i o ile księżna Dołgorukow miała wpływ na bieg spraw państwa, o tem kroniki milczą. Księżna podobno istotnie żywiła dla monarszego kochanka wielkie uczucie i nie była ani wymagającą, ani ambitną. Zdawało się, iż za cenę przywiązania Aleksandra, gotową była do wszelkich kompromisów z potentatami władzy.
Partja cesarzowej Marji Aleksandrówny była dosyć potężną i groźną, a zwłaszcza, gdy do niej przyłączył się następca tronu, nie mało zatrwożony miłością ojca do swych nieprawych dzieci z Dołgorukówną.
Niespodziewanie, ostatni zamach Chałturina i na historję miłości Aleksandra wywarł wpływ nielada. Zamach ten bowiem ujawnił, jak dalece silna jest gromada wywrotu, jak na każdym kroku żadnej nie pomija sposobności, jak dzień i noc czyha na chwilę, umożliwiającą skierowanie ciosu śmiertelnego ku osobie samowładcy rosyjskiego. A stąd tajna policja nietylko musiała czuwać dzień i noc, nietylko kordonami Aleksandra II otaczać ale i równocześnie nalegać, aby monarcha zaniechał zbyt częstych wyjazdów i głównie wyjazdów do jednego i tego samego punktu.
Aleksander II był nadto zdenerwowanym i pouczonym przykładami, aby się opierać, ale i nadto oddanym księżnie Dołgorukow, aby wyrzec się spędzania z nią czasu wolnego.
Cesarz nie namyślał się długo i, w marcu roku 1880, księżna Dołgorukow przeniosła się do Zimowego Dworca i zamieszkała razem z dziećmi pod jednym dachem z Aleksandrem II i cesarzową.
Ta ostatnia, od dłuższego czasu niedomagająca, zapadła silniej. Moralne wstrząśnienie dopełniło miary i Marja Aleksandrówna dokonała życia w dniu 3 czerwca 1880 roku, a więc ledwo przez dwa miesiące zniosła sąsiedztwo księżnej Dołgorukow.
Śmierć żony była dla Aleksandra II wyzwoleniem, i snać tak gorąco upragnionem, iż monarcha nie myślał liczyć się ze względami, z pozorami bodaj. W tym razie wolał pójść za przykładem nieokrzesanego „mużyka“, któremu zwłoki połowicy są nadewszystko kłopotem, jak po stypie wyprawić wesele.
Marja Aleksandrówna umarła w czerwcu — w sierpniu tegoż roku księżna Dołgorukow, pod nadanem jej mianem księżnej Jurjewskiej, została morganatyczną żoną cesarza a potomstwo jej oficjalnie uznanem za krew cesarską.
To pogwałcenie przez cesarza nawet praw zwyczajowej żałoby, wywołało w Rosji nie zgorszenie, ale satyryczne uśmiechy, i podkopało do reszty i tak słaby urok majestatu samowładczego. Równocześnie dwór, a raczej część jego, skupiająca się około następcy tronu, zadrżała ze zgrozy. Tu, oczywiście nie szło ani o niestosowność tak szybko zawartego małżeństwa, ani o stronę moralnego wrażenia, spływającego ku poddanym, ale jedynie o nagle wzrosły wpływ księżnej Jurjewskiej, o przywiązania cesarza do dzieci morganatycznych… o władzę, o koronę!
Cesarzewicz ze swą żoną, Dagmarą duńską, która, zmieniając luteranizm na prawosławie, nazwała się Marją Teodorówną, użyli wszelkich możliwych środków, aż wymogli na Aleksandrze II, aby akt ślubny zawierał warunek, usuwający księżnę Jurjewską od wszelkiej działalności politycznej i politycznego znaczenia.
Cesarz, dla świętego spokoju, ustąpił i warunek pomieniony, zastrzegł, nie mniej cicha, uległa dotąd księżna Dołgorukow nie na żarty uczuła się cesarzową i to cesarzową, według świadectw nawet wrogów, rozumną, energiczną, tylko nadto wolnomyślną… Ile w tem jest prawdy szczerej dociec trudno, ale i trudno zaprzeczyć, iż na ten czas przypada właśnie na panowanie Aleksandra II kilka błysków jaśniejszych, godziwszych, mających mało wspólnego z chwiejnym, spaczonym umysłem sterroryzowanego i terroryzującego samowładcy wszechrosyjskiego.
Podczas zachód Europy sporadycznie, choć aż nazbyt często, jął zapisywać zamachy na życie panujących i naczelników władzy, a urabiać sobie pojęcie o międzynarodowej rewolucyjnej partji, dążącej do anarchji. Pojęcie to było błędem do pewnego stopnia i błędem rozmyślnie odtąd rozpowszechnianym przez dany rząd, który często wolał królobójcę zapisać na czerwoną listę jakichś szaleńców zniszczenia, apostołów bezprawia, niż spowiadać się ze swych zakulisowych walk, uzbrajających jednostki w królobójcze narzędzia.
Więc, po zamachach na Wilhelma I, w Europie zanotowano zamach w Neapolu kucharza Passamantiego na Humberta I (1878) i w tymże roku zamach Moncasiego na Alfonsa XII, hiszpańskiego. Rok 1879 przyniósł zamordowanie księcia Napoleona przez rzekomych Zulusów (1 czerwiec) i znów strzał chybiony Gonzalesa Otero do Alfonsa XII. Rok 1880, choć, według raportów żądnej mordów policji tajnej, miał liczyć potężną ilość rozmaitych spisków królobójczych — ale te, jako udaremnione, (częściej w imaginacji policyjnej) nie zdobyły większego rozgłosu.
Rosja przeto, rozbrzmiewająca łomotem dynamitu, a łyskająca ostrzami sztyletów, Rosja, dzwoniąca łańcuchami katorgi, trzymała prym. I podobno to pierwsze miejsce na lata jeszcze sobie zawarowała.