<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł La San Felice
Wydawca Józef Śliwowski
Data wyd. 1896
Druk Piotr Noskowski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La San Felice
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron


Wyspa Malta.

Pojawienie się Nelsona w takiej chwili, miało swoje znaczenie. Był to zły geniusz Francji zasiadający na radzie króla Neapolitańskiego, aby całą potęgą złota wesprzeć kłamstwa i zdradę Karoliny.
Wszyscy znali Nelsona z wyjątkiem generała Mack, który jak to powiedzieliśmy, przybył dopiero tej nocy. Królowa podeszła do niego, wzięła za rękę i prowadząc przyszłego zwycięzcę Civita-Castellana do zwycięzcy Abukiru:
— Przedstawiam, powiedziała, bohatera lądu bohaterowi morza.
Nelson nie zdawał się zadowolnym tą grzecznością, ale był zbyt dobrego humoru aby się obrażać porównaniem, chociaż to porównanie spływało na korzyść jego rywala, ukłonił się grzecznie Maćkowi i obracając się do króla:
— Najjaśniejszy Panie, powiedział, szczęśliwy jestem mogąc uwiadomić Waszą Królewską Mość i jego ministrów, że mam nieograniczone pełnomocnictwo od mego rządu, traktowania w imieniu Anglii, wszystkich kwestji dotyczących wojny z Francją.
Król uczuł się złapanym. Karolina podczas snu skrępowała go tak jak Lilipuci Guliwera, chciał czepić się jeszcze ostatniego punktu.
— Wasza Łaskawość słyszała, powiedział, o czem jest mowa i nasz minister skarbu wiedząc że jesteśmy w przyjacielskim gronie, a dla przyjaciół nie powinno być tajemnic, szczerze nam powiedział że niema pieniędzy w kasie; wtenczas postawiłem zarzut że bez pieniędzy nie może być wojny.
— I Wasza Królewska Mość dał dowód jak zwykle, swej głębokiej mądrości, odrzekł Nelson, ale szczęściem pełnomocnictwo p. Pitt, pozwała mi zaradzić temu niedostatkowi.
I Nelson położył na stole radnym, pełnomocnictwo jej treści:
„Za przybyciem swoim do Neapolu, lord Nelson, baron Nilu, zostaje upoważnionym porozumieć się z panem Williamsem Hamilton, naszym ambasadoprzy dworze Obojga-Sycylii, w celu dopomagania naszemu sprzymierzeńcowi królowi Neapolu we wszystkich okolicznościach jakie pociągnie za sobą wojna z Rzecząpospolitą francuzką.

Londyn, d. 7 września 1798 r.
„W. Pitt“.

Acton przetłomaczył królowi te kilka wierszy Pitta. Ten polecił się przybliżyć kardynałowi, jakby wzywając jego obrony, przeciwko nowo zjawiającemu się sprzymierzeńcowi królowej.
— I Wasza Łaskawość może co dać do naszej dyspozycji, jak nam to powiedziała królowa.
— Milion funtów sterlingów, odpowiedział Nelson.
Król obrócił się do Ruffa, jak gdyby chcąc zapytać wiele to jest milion funtów sterlingów.
Ruffo zrozumiał pytanie.
— Prawie półszósta miliona dukatów, odpowiedział.
— Hm! mruknął król.
— Suma, ta powiedział Nelson, jest tylko tymczasowem zaliczeniem na gwałtowniejsze potrzeby.
— Ale zanim uwiadomisz swój rząd aby nam tę sumę wyasygnował, zanim ją rząd wyśle, nakoniec zanim przybędzie do Neapolu, dużo czasu upłynie. Jesteśmy w połowie zimy, sądzę że na wyprawienie i powrót statku potrzeba sześciu tygodni; podczas tych sześciu tpgodni lub nawet miesiąca, Francuzi będą mieli czas przybyć do Neapolu.
Nelson chciał odpowiedzieć, królowa mu przerwała.
— Co do tego punktu, Wasza Królewska Mość może być spokojną, Francuzi obecnie nie mogą wojować zaczepnie.
— Jednakże, odparł Ferdynand, wypowiedzieli nam wojnę.
— Kto nam ją wypowiedział?
— Ambasador Rzeczypospolitej. Mój Boże, możnaby sądzić że mówię nowinę.
Królowa uśmiechnęła się wzgardliwie.
— Obywatel Garat pospieszył się, powiedziała, i gdyby był znał sytuacją generała Championneta w Rzymie, byłby albo poczekał dłużej, albo nawet wcale nam jej nie wypowiadał.
— A pani tę sytuację znasz lepiej od samego ambasadora, nieprawdaż?
— Tak sądzę.
— Czy korespondujesz ze sztabem generała republikańskiego?
— Nie ufałabym korespondencji z cudzoziemcami, Najjaśniejszy Panie.
— Więc chyba masz wiadomości od samego generała Championnet?
— Właśnie i oto list, który gdyby ambasador francuzki odebrał dziś rano, nie byłby tak spiesznie wczoraj wieczór odjechał.
I królowa wyjęła z koperty list, który zbir Pasquale Simone wczoraj porwał Salvacie Palmieri i oddał w ciemnym pokoju królowej; następnie podała go królowi.
Król spojrzał na list.
— Ten list pisany po francuzku, powiedział tonem jakby był powiedział: — To po hebrajsku. Potem podał go Ruffle jak gdyby tylko jemu jednemu ufał: — Panie kardynale, powiedział, przetłomacz nam ten list po włosku.
Ruffo wziął list i wśród najgłębszej ciszy, czytał

„Obywatelu ambasadorze! Przybywszy przed paru dniami zaledwie do Rzymu, czuję się w obowiązku zawiadomienia, w jakim stanie znajduje się wojsko na dowódzcę którego zostałem powołanym, aby w miarę tego można zastosować sposób postępowania z dworem przewrotnym, który popychany przez Anglię, naszego wiecznego wroga, oczekuje tylko przyjaznej chwili dla wypowiedzenia nam wojny.“

Królowa i Nelson, przy tym paragrafie spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się. Nelson nie rozumiał ani po francuzku ani po włosku, ale prawdopodobnie, już poprzednio mu ten list tłómaczono.
Ruffo nie zważając na to, czytał dalej.
„Naprzód wojsko, składające się na papierze z 35,000 w rzeczywistości składa się z 8,000 ludzi, którym brakuje obuwia, odzienia, chleba i którzy od trzech miesięcy nie dostali jednego grosza żołdu. Te 8,000 ma tylko 180,000 ładunków, co wypada piętnaście strzałów na człowieka. Wszędzie nawet prochu braku i zbrakło go w Civita Vecchca, ażeby dać ognia do okrętu przybywającego rekognoskować brzegi...“
— Słyszysz Najjaśniejszy Panie, powiedziała królowa.
— Tak słyszę, odparł król, czytaj dalej panie kardynale.
Kardynał czytał:
„Mamy tylko pięć armat i cztery działa większe, brak broni jest taki że nie mogłem uzbroić dwóch batalionów ochotników dla wysłania ich przeciwko buntownikom zewsząd nas otaczającym.“
Królowa znów zamieniła znak z baronem Mack i Nelsonem.
„Fortece nasze nie w lepszym znajdują się stanie jak arsenały; w żadnej armaty i kule nie są jednakowego kalibru, w niektórych są armaty a niema kul, w innych są kule, ale brakuje armat. Ten stan opłakany wyjaśnia mi instrukcje Dyrektorjatu, o których zawiadamiam aby się można do nich zastosować. Zbrojnie odpierać wszelkie napady na Rzeczpospolitą Rzymską i przenieść wojnę na terrytorjum Neapolitańskie, ale jedynie w razie gdyby król Neapolitański wykonał projekt wkroczenia, tak dawno już objawiony...
— Słyszysz Najjaśniejszy Panie, powiedziała królowa. Sądzę że 8,000 ludzi, 5 armat i 180,000 nabojów, nie powinny nas tak bardzo zastraszać.
— Czytaj dalej Eminencjo, powiedział król zacierając ręce.
— Tak, czytaj pan dalej, a dowiesz się co sam generał myśli o swojej pozycji.
„Wreszcie, z mojemi środkami, obywatelu ambasadorze, pojmiesz łatwo nie będę mógł odeprzeć nieprzyjacielskiej napaści, tem mniej jeszcze przenieść wojnę na terrytorjum Neapolitańskiej.
— Czy to pana uspokaja, zapytała królowa.
— Hm! słuchajmy do końca.
„Nie mogę więc nigdy zanadto polecać ci obywatelu ambasadorze utrzymania pokoju, o ile na to pozwoli godność Francji, i dobrego porozumienia Rzeczypospolitej z dworem Obojga-Sycylii i wszelkiemi możliwemi środkami starać się uspakajać umysły patrjotów neapolitańskich. Każdy rozruch przed upływem trzech miesięcy, to jest czasu jakiego potrzebuję na uorganizowanie armii, byłby za prędki i zawiódłby niezawodnie.
„Mój adjutant człowiek pewny, a wypróbowanej odwagi i urodzony w państwie króla neapolitańskiego, mówi nietylko po włosku ale nawet językiem gminu włoskiego, jest obowiązanym doręczyć ci ten list i zobaczyć się z dowódzcami partji republikańskiej w Neapolu. Odeszli] mi go jak można najspieszniej, ze szczegółowem objaśnieniem twojej sytuacji i stosunków z dworem Obojga-Sycylii.

„Braterstwo
18 września 1798 r.„Championnet.“

— No i cóż panie, jeżeli dotąd obawiałeś się, to powinnoby cię uspokoić Zupełnie.
— W jednym punkcie tak, w drugim nie.
— Ah rozumiem. Chcesz pan mówić o partji republikańskiej w którą tak trudno było ci uwierzyć. A więc przekonywa się Wasza Królewska Mość, że to nie było widmem, że ona istnieje, ponieważ trzeba ją uspokoić i że to sami jakobini tej rady udzielają.
— Ale jakim u djabła sposobem dostałaś pani ten list, zapytał król biorąc go z rąk kardynała i ciekawie oglądając.
— To już moja tajemnica, którą pozwolisz mi zachować. Ale zdaje mi się że przerwałam mowę lorda Nelsona właśnie w chwili, kiedy miał odpowiedzieć na pytanie przez ciebie zadane.
— Mówiłem że we wrześniu i październiku morze jest niespokojne i że potrzebowalibyśmy miesiąca czasu albo nawet sześciu tygodni, aby odebrać pieniądze z Anglii tak spiesznie nam potrzebne.
Zapytanie króla przetłómaczono Nelsonowi.
— Najjaśniejszy Panie, odpowiedział tenże, wszystko zostało przewidzianem. Twoi bankierowie pp. Backer ojciec i syn wypłacą ci przy pomocy swoich korespondentów w Messynie, Rzymie i Livournie, weksel na milion liwrów wystawiony przez pana Williamsa Hamiltona, a przekazany przezemnie; Wasza Królewska Mość będzie musiała, ponieważ suma jest znaczna, uwiadomić o tem naprzód bankierów.
— Dobrze, dobrze, odpowiedział król; każ sir Williamsowi wystawić weksel, przekaż go, oddaj mnie a ja się porozumię z Backerami.
Buffo kilka słów powiedział królowi do ucha. Ferdynand kiwnął głową.
— Ale Anglia moja dobra sprzymierzona, jakkolwiek przyjaciółka Obojga-Sycylii, nie daje swoich pieniędzy darmo, znam ją z tej strony. Czegóż ona żąda w zamian za swój milion funtów sterlingów?
— Rzeczy bardzo prostej, nie przynoszącej najmniejszej szkody Waszej Królewskiej Mości.
— Czegóż nakoniec?
— Prosi ona aby gdy flota Brytańska blokująca Maltę odbierze ją Francuzom, Wasza Królewska Mość wyrzekł się wszelkich praw do tej wyspy, ażeby królestwo Wielkiej Brytanii mające na morzu Śródziemnem tylko Gibraltar, mogło w Malcie urządzić sobie stację i zaopatrywać w żywność okręty angielskie.
— Dobrze! Cesja łatwo przyjdzie z mej strony, Malta nie należy do mnie, a do Zakonu.
— Tak Najjaśniejszy Panie, ale skoro Malta będzie odebraną, Zakon zostanie zniesiony.
— A skoro Zakon zostanie zniesiony, dodał spiesznie kardynał Ruffo, Malta powraca do korony Obojga-Sycylii ponieważ była darowaną przez Karola V jako dziedzica królestwa Aragonii, kawalerom szpitalnym z wyspy Rhodos w 1535 r. Wreszcie gdyby Anglia potrzebując stacji na morzu Środziemnem, zapłaciła za Maltę tylko 25 milionów franków, to byłoby tanio.
Rozprawy w tym przedmiocie może byłyby się przeciągnęły, kiedy usłyszano trzecią pobudkę na dziedzińcu, wywołującą jeszcze większe wrażenie od dwóch poprzednich.
Co do królowej, ta znacząco spojrzała na Macka i na Nelsona jakby chciała powiedzieć: — Bądźcie spokojni ja wiem co to znaczy.
Ale król który tego nie wiedział, pobiegł do okna zanim głos pobudki ustał.
— Słyszysz ty, zawołał wściekły, czy wytłumaczysz mi nakoniec co znaczą te trzy nędzne pobudki?
— One znaczą że Wasza Królewska Mość może jechać kiedy zechce, odpowiedział strzelec; może być pewną że polowanie nie będzie daremne, dziki są upatrzone.
— Upatrzone! powtórzył król, dziki upatrzone!
— Tak Najjaśniejszy Panie, piętnaście sztuk.
— Piętnastu dzików! czy pani słyszysz? wykrzyknął król zwracając się do królowej. Piętnastu dzików! słyszycie panowie? Piętnastu dzików! słyszysz Jowiszu? Piętnastu! piętnastu! piętnastu! — Potem odwracając się do strzelca:
— Czy nie wiesz, zawołał zrozpaczonym głosem, że niema dziś polowania?
Królowa zbliżyła się.
— A dla czegóż nie miałoby być dziś polowania? zapytała z uprzejmym uśmiechem.
— Ale dlatego, że otrzymawszy dzisiejszej nocy list od pani, odłożyłem je.
I zwróciwszy się do Ruffa, jak gdyby świadcząc się że rozkaz był przy nim wydany.
— Może to być panie, ale ja, ciągnęła dalej królowa, myślałam o przykrości jaką panu sprawi wyrzeczenie się tej przyjemności, a przewidując że rada skończy się wcześnie i pozwoli ci jeszcze zapolować, wstrzymałam twego posłańca i nie na dziewiątą, a na jedenastą godzinę odłożyłam. Oto właśnie bije jedenasta, rada skończona, dziki upatrzone, nic nie przeszkadza wyjazdowi Waszej Królewskiej Mości.
W miarę jak królowa mówiła wyraz twarzy króla stawał się promieniącym.
— Ach! droga nauczycielko, — wiadomo że tym imieniem Ferdynand nazywał Karolinę, w chwilach przyjaźni, — ach! droga nauczycielko, nietylko jesteś godną zastępować Actona jako pierwszego ministra, ale jeszcze księcia della Salandra, wielkiego łowczego Powiedziałaś rada skończona, masz swego generała lądu, swego generała morza, będziemy mieli pięć do sześciu milionów dukatów na które nie rachowaliśmy. Wszystko co zrobisz będzie dobrze zrobionem. Proszę tylko o to, aby nie robić kroków zaczepnych zanim je cesarz rozpocznie na honor czuję się w wojowniczem usposobieniu: doprawdy zaczynam sądzić że jestem odważnym... Do widzenia kochana nauczycielko; do widzenia panowie, do widzenia Ruffo.
— Malta, Najjaśniejszy Panie, zapytał kardynał.
— Niech robią co chcą z Maltą: obchodzę się bez niej od stu sześćdziesięciu trzech lat, mogę się obejść i dalej. Szkaradna skała gdzie tylko dwa razy w rok można zapolować przy ciągnieniu przepiórek, gdzie nie można mieć bażantów skutkiem braku wody; gdzie nie rośnie rzodkiewka, gdzie wszystko trzeba sprowadzać z Sycylii! Niech wezmą Maltę a niech mnie uwolnią od jakobinów, o to ich tylko proszę. Piętnastu dzików Jowiszu! piętnastu dzików! — I król wyszedł gwiżdżąc czwartą pobudkę.
— Milordzie, powiedziała królowa do Nelsona, możesz napisać do twego rządu że cessja Malty dla Anglii będzie zrobioną bez trudności przez króla! Obojga-Sycylii. — Potem obracając się do ministrów i radców: — Panowie, powiedziała, król wam dziękuje za wasze dobre rady. Rada skończona.
Później żegnając wszystkich jednym ukłonem, spojrzała ironicznie na kardynała Ruffo i z generałem Mack i Nelsonem weszła do siebie.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.