[84]MACIEJ FLISAK.
I.
Jest Maciej Flisak lokatorem
Wąskiej rudery staromiejskiéj,
Na srebrną Wisłę, na Warszawę
Ma z okna widok czarodziejski.
Dachy kamienic, świątyń szczyty
Pną się w niebiosa tak wspaniale,
A tam — za miastem — o brzeg bijąc,
Szumią Wisełki mętne fale.
Szumią Wisełki mętne fale,
Ponuro płaczą, gdy zawieja;
Ponad muzykę najpiękniejszą
Milsze ich pieśni dla Macieja.
W każdy miesięczny wieczór jasny,
W każde słoneczne ciche rano,
On załzawionem patrzy okiem
Na swoją rzekę ukochaną...
[85]II.
Zwiedził pan Maciej kawał świata,
Kiedy orylem był z rzemiosła,
(Stąd nazwa „Flisak” do imienia
Na wieki wieków mu przyrosła).
Widział on miasta cudzoziemskie,
Tak hałaśliwe i błyszczące,
Widział swej rzeki szumne wody
W otchłań Bałtyku wpadające.
Zebrał garść groszy na flisactwie,
Zjadł na flisactwie krzepkie zęby,
Spławiał na tratwach aż do Gdańska
Masztowe sosny, siwe dęby.
A gdy napęczniał trzos flisaka,
On — dziwnie tęskny — wracał żwawo,
Bo piękna Wisła koło Gdańska,
Ale piękniejsza pod Warszawą!
III.
W starej izdebce na facjacie,
Kędy zmurszałe stoją sprzęty,
Ledwie z fal Wisły wzejdzie zorza,
Krząta się Maciej uśmiechnięty.
Na nos mosiężne okulary,
Piankową fajkę w gębę bierze,
Potem przy oknie, pomrukując,
Naprawia sieci i więcierze.
[86]
A gdy pod wieczór sierp księżyca
Przejrzy się w cichych Wisły wodach,
Gdy budzą echa lat minionych
Ochocze skrzypki po gospodach,
Pan Maciej Flisak głowę chyli
I przypomina w ścian swych ciszy
Te twarze, których nie obaczy,
Te głosy, których nie usłyszy!..
IV.
Gdy młoda wiosna zagra światu
Hejnał nadziei i miłości,
Siaduje Flisak ponad brzegiem,
Grzejąc na słońcu stare kości.
Dziwne mu baśnie Wisła gwarzy,
Niby się śmieje, niby płacze,
A wtór jej dając, z tratw dalekich,
Żałosne pieśni mkną flisacze.
Hej! Gdzie wiatr poniósł krzepkich flisów,
Co to wśród burzy stali murem?
Kędy ten dawny Maciej młody,
W białej sukmanie, w czapie z piórem?
Hej! A gdzie pieśń ta, pieśń ogromna,
Co to, jak piorun, z ust wypada?
Pan Maciej Flisak duma... duma...
Stary swój pacierz Wisła gada...
[87]V.
Nigdy pan Maciej nie miał żony,
Rodzinne szczęście mu nie świeci,
Zato ojcowskiem sercem szczerem
Starego Miasta kocha dzieci.
W zimowe zmierzchy w okna stancji
Szturmuj śniegiem zawierucha,
A w wielkim piecu ogień płonie,
A gawęd starca dziatwa słucha...
Pan Maciej Flisak wąsem rusza,
Przygasłe oczy skrzą mu djablo,
Dźga długą wędką, niby dzidą,
Wywija garścią, niby szablą.
Z buziaków szewcząt zapał bije,
W ich sercach, w mózgach coś się budzi,
A Flisak szepce: „Ej, pędraki!
Wam nie zobaczyć takich ludzi!”
VI.
Prześnionych marzeń, sił straconych
Żadnym więcierzem nie ułowi!
Dziwy, jak prędko, jak wesoło
Przebiegła młodość Maciejowi!
Żywot nie krótki, z woli nieba,
Oraz w przygody miał bogaty:
Zjawił się Flisak na świat Boży
Coś przed niespełna stoma laty.
[88]
Nieraz przypomni, gdy mu weny
Doda gorzałka lub araczek,
Jak to nad Wisłą piękny książę
Smalił cholewki do rybaczek.
Dzisiaj po księciu i rybaczkach
Już nie zostało ani śladu —
Pora i tobie do mogiły,
Pora i tobie, stary dziadu!..
VII.
Powiał wiatr mroźny, powiał zdala,
Wisłę w lodowe zakuł pęta,
Pan Maciej Flisak mrze, jak ona,
Całunem śniegu przysłonięta.
Pan Maciej Flisak gaśnie zwolna,
Wsłuchany w groźnych burz zatargi,
Na śpiącą rzekę z okna patrzy,
Ostatnim szeptem drżą mu wargi.
„Hej, Wisło, Wisło, srebrna Wisło,
Zaczarowana w koniec z końca!
Hej, Wisło, Wisło, srebrna Wisło,
Zbudzi cię pierwszy promień słońca!
Hej, Wisło, Wisło, srebrna Wisło,
Czekaj na hejnał wiosny ptaka!”
............
Księżyc blask rzuca na twarz martwą,
Na pełną wiary twarz Flisaka...