Nad Rio de la Plata/Od wydawnictwa

<<< Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Od wydawnictwa
Pochodzenie Illustrowane powieści podróżnicze Karola Maya
Wydawca Wydawnictwo »Przez Lądy i Morza«
Data wyd. 1912
Druk Drukarnia Zygmunta Jelenia
Miejsce wyd. Lwów; Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Od wydawnictwa.

Pierwszym i zasadniczym warunkiem mądrości jest wedle Sokratesa poznanie samego siebie. Jaką drogą dochodzi się do tego celu? Przez przykład i porównanie. Im więcej przykładów i przedmiotów porównania człowiek posiada, im więcej zdoła spostrzec podobieństw i różnic, tem dokładniej może poznać i ocenić swój stosunek i wartość jako członka rodziny, narodu i całej ludzkości. Toteż nic tak nie kształci umysłu i serca, jak podróże, w których człowiek poznaje siebie w najróżnorodniejszych odmianach. Niestety bardzo mało jest tych wybranych, mających na to środki i sposobność. Olbrzymia większość musi się zadowolnić relacyami i opisami podróży. Żeby jednak te opisy mogły zastąpić własne doświadczenia, muszą być takie, żeby czytelnik, czytając je, miał wrażenie, że sam przeżywa zdarzenia przedstawione i widzi właściwości okolic opisanych. Nie powinny to jednak być rozprawy naukowe z geografii fizycznej, geologii, etnografii i t. p., obchodzące tylko garstkę specyalistów, lecz zajmujące zdarzenia, w których czynnie występują ludzie dalekich krajów o odmiennych wierzeniach, obyczajach, zdolnościach i charakterach. Dopiero, gdy się te wszystkie odrębności widzi wśród starć życiowych, kiedy wystąpią jako odmienne objawy miłości, nienawiści, żądzy zysku, uczciwości, tolerancyi i fanatyzmu, wtedy dopiero zaczynają zajmować, a po przeczytaniu tak pisanych książek doznaje czytelnik wrażenia, że to wszystko osobiście przeżył i dokładnie poznał.
Żądzę poznania takich spraw wywołały w wysokim stopniu w ostatnich latach egzotyczne wojny i przewroty społeczne. Jak wszędzie, tak i u nas wzmógł się popyt za książkami, któreby w sposób zajmujący przedstawiały inne światy i ludzi. Ale cóż dawano u nas tym szerokim warstwom czytelników? Szerloków Holmesów, Buffalo-Billów, Żaki Teksasów i inne tym podobne „utwory“ literatury brukowej, które poza chwilowem zajęciem nie zostawiały nic, prócz niesmaku z powodu swojej głupoty, nieprawdopodobieństwa, niedorzeczności psychologicznych, niemoralności i wszelkiego braku wartości naukowej. Toteż, kiedy przed trzema laty niespełna ukazały się pierwsze zeszyty tygodnika „Przez lądy i morza“[1] z zapowiedzią uzupełnienia tego braku w naszej literaturze, powitano je zarówno w kołach czytelników, jak i w prasie, z wielkiem zaciekawieniem i życzliwością, a dziś, kiedy przed nami leży już dwadzieścia grubych tomów tego wydawnictwa, stwierdzić należy, że „Przez lądy i morza“ nie zawiodły nadziei. Nie są to niestety dzieła oryginalne, bo niema takich w naszem piśmiennictwie, ale wydawnictwo, odczuwszy prąd czasu i zrozumiawszy widocznie jego potrzeby, wybrało na początek z literatury zagranicznej to, co się najlepiej nadawało do tego celu, t. j. powieści po dróżnicze Karola Maya.
Pisarz to za granicą bardzo znany, a jeden z najpoczytniejszych. Przez zupełnie oryginalne traktowanie przedmiotu stworzył osobny typ powieści, które w formie niesłychanie zajmujących zdarzeń dają z nadzwyczajną wiernością kolorytu i plastyką olbrzymi materyał geo- i etnograficzny. Powieści te, rozchwytywane w lot w ojczyźnie autora doczekały się całego szeregu wydań, a potem zaczęto je przyswajać obcym piśmiennictwom, tak, że dziś, tłómaczone na wszystkie niemal języki europejskie, rozchodzą się po całym świecie w milionach egzemplarzy. Do nas dostały się dzieła tego pisarza dopiero dzięki tygodnikowi „Przez lądy i morza“, a wyszło ich dotychczas w doskonałym polskim przekładzie 20 tomów.
Głównym ich bohaterem jest sam autor. Daje on czytelnik om wrażenia niejako z pierwszej ręki i przez to zyskuje sobie odrazu zaufanie czytającego. Grupuje się około niego nieprzejrzany tłum osób, a każda z nich scharakteryzowana jest genialnie. Autor już w progu każdej ze swych podróży spotyka się z przeciwnościami i odrazu zawiązuje węzeł intrygi, która ciągnie się nieraz przez kilka tomów i przybiera coraz nowe ogniwa powikłań.
Przeciw bohaterowi stają zazwyczaj całe zastępy wrogów, z którymi on jednak daje sobie radę w nadludzki niemal sposób.
Posiadając europejskie wykształcenie i będąc zaopatrzonym w dwa wyborne karabiny, z których jeden 25-strzałowy, w rewolwer, szkła powiększające, nóż, małą apteczkę i t. p., wędruje autor z kraju do kraju; umie on sobie zdobyć konia, wielbłąda, nawet wołu do jazdy pod wierzch; zyskuje łatwo łódź, jeśli mu jej potrzeba, a nawet statek; walczy w bitwach po stronie uciśnionych; godzi powaśnione szczepy; wyławia zbrodniarzy i barbarzyńskich łowców oraz handlarzy niewolników; udaremnia zakusy złych ludzi wobec niewinnych i t. d., i t. d. — zawsze pełen nieustraszonej odwagi, pewny i ufny we własne siły i słuszność swojej sprawy. A z ust jego płyną słowa, kojące, jak balsam, podnoszące dusze ludzkie na wyżyny doskonałości.
Powodzenia zaś jego są zupełnie usprawiedliwione tem, że działa on wśród ludzi, stojących na bardzo nizkim stopniu kultury, i te wynalazki cywilizacyi są dla nich niemal cudami.
May, dając światu genialne swoje dzieła, ma nieocenioną zasługę, wyparł bowiem w znacznej części demoralizującą sensacyjną literaturę, w prowadzając na jej miejsce pokarm duchowy jak najszlachetniejszego gatunku.
Doniosłość tych zalet słynnego pisarza oceniła należycie galicyjska Rada Szkolna Krajowa, która osobnem pismem zaleciła wydawnictwo „Przez lądy i morza“ do bibliotek szkolnych w całym kraju.
Uznała też wartość dzieł Maya, drukowanych przez nakładcę „Przez lądy i morza“, cała prasa polska wszystkich trzech zaborów, polecając je jak najgoręcej wszystkim swoim czytelnikom. A ponadto do redakcyi wydawnictwa napływają ciągle listy z uznaniem i zachętą od szerokich kół abonentów.
Zachęceni tedy tem ze wszech stron życzliwem uznaniem i poparciem czytającej publiczności, postanowiliśmy wytężyć wszystkie siły, aby wydawnictwo osiągnęło jak największy rozwój i spełniło jak najchlubniej kulturalne swe w naszem społeczeństwie zadanie.
Wydawnictwo nasze istnieje już trzy lata i przez tak krótki czas zyskało już sobie trwały grunt pod nogami.
Co tygodnia wychodzi jeden zeszyt, obejmujący trzy arkusze druku, czyli 48 stronic formatu dużej ósemki, na wytwornym, bezdrzewnym papierze, z licznemi rycinami w tekście i osobnemi kolorowemi oraz czarnemi illustracyami na pięknym kredowym papierze. Dziesięć zeszytów stanowi jeden tom.
Tłómaczenie dzieł Maya na język polski jest bardzo staranne i przez wybitnych literatów dokonane. Uznania pod tym względem nie szczędziła nam cała prasa polska.
W roku 1912-tym równocześnie z drukiem dalszych powieści Maya przystępujemy do wydawania najprzedniejszych dzieł podróżniczych innych znakomitych autorów, tak swoich, jak i obcych, i z pośród nielicznego gron a pierwszych udało się wydawnictwu naszemu — zaznaczamy to z prawdziwą przyjemnością — pozyskać prawo wyłącznej publikacyi wszystkich dzieł podróżniczych głośnego naszego a zaszczytnie znanego podróżnika Prof. Dra Emila Habdank Dunikowskiego, co zapewne ogół czytelników naszych przyjmie z uznaniem i zadowoleniem.
Dla tego działu literatury polskiej publikacya ta będzie stanowiła faktycznie nową erę, gdyż poraz pierwszy obejmie ona w bogato illustrowanem wydaniu oryginalne opisy podróży uczonego przyrodnika Polaka po czterech częściach świata, a więc dzieło, jakiego jeszcze w podobnych rozmiarach i w tak ozdobnej szacie literatura nasza nie miała, a do tego dzieło, pisane piórem, które ma już ustaloną sławę zarówno w Polsce, jak i wśród obcych. Dość wspomnieć o niektórych pracach tego znakomitego autora, jak listy z podróży, drukowane w polskich czasopismach, opis Galicyi w języku niemieckim, w dziele, wydanem przez śp. następcę tronu austryackiego, arcyksięcia Rudolfa, p. t. „Die Oest.-Ung. Monarchie in Wort und Bild“, sprawozdania z podróży (drukowane w czasopismach niemieckich) i t. d., ażeby zgodzić się na ogólny sąd, że Prof. Dunikowski w swych opisach przyrody nie łatwo znajdzie równego.
Uczony przyrodnik i doskonały stylista, umie odczuć przyrodę i nadzwyczaj barwnie a żywo ją przedstawić. Czytelnik z dzieł Prof. Dra Dunikowskiego zaznajamia się z budową geologiczną, z szatą roślinną kraju i jego fauną, ze stosunkami etnograficznymi i t. d. w sposób niesłychanie łatwy i przyjemny. Wspaniałe widoki przyrody wychodzą w tych opisach plastycznie i barwnie; czytelnik jedzie niejako razem z autorem i ogląda wszystko na własne oczy.
Spory szmat świata zwiedził Prof. Dunikowski. Przebiegł czterokrotnie północną Amerykę od Kanady do Guatemali, od Atlantyku po Ocean Spokojny; zwiedził Afrykę Północną od Algieru aż do Uargli w spiekłych piaskach pustynnych Sahary; od śnieżnych szczytów kaukazkich zapędził się przez całą Azyę aż do odludnych puszcz leśnych Sichota Alinu nad morzem Japońskiem; poznał Japonię, Chiny, półwysep Malajski i Indye, a przywiózłszy zewsząd oryginalne fotografie i akwarele, daje naszemu wydawnictwu sposobność wydania tych podróżniczych opisów we wspaniałej szacie, na jaką one zasługują.
W każdym domu polskim dzieła te powinny znaleźć miejsce. Młoda generacya będzie się z nich uczyła nietylko geografii i przyrody odległych światów, ale także i sposobu, jak się przyrodę pojmuje i opisuje. Dla starszych, lubiących poważniejszą lekturę, będą one niewyczerpanem źródłem rozrywki i przyjemnej a nadzwyczaj przystępnie podanej nauki.
Dzieła te będziemy wydawali w następującym porządku:
1) Meksyk. 2) W puszczach wschodnio-azyatyckich. 3) W Japonii i w Chinach. 4) W Indyach. 5) Prerye, pustynie i góry Skaliste Północnej Ameryki. 6) W głąb Sahary. 7) Wreszcie cały szereg pomniejszych podróży: Z Finlandyi na Ararat, w Bałkanach i t. d.

Tymczasem jednak pragnęlibyśmy wydawnictwo nasze rozpowszechnić o ile możności nietylko w kołach inteligencyi, ale i wśród rzesz rzemieślniczych, robotniczych i ludowych. Mając już gotowe dwie serye w 20 tomach, postanowiliśmy ułatwić nabycie tych cennych dzieł drogą sprzedaży na raty miesięczne w kwocie minimalnej, aby wydatek ten nie czynił wyłomu w budżecie domowym.
Mamy nadzieję, że z ułatwienia tego skorzystają najszersze koła obywateli, jako też stowarzyszenia oraz szkoły, i zaopatrzą swe biblioteki w cenne, trwałej wartości dzieła, które się czyta po kilka razy i zawsze z jednakowem zainteresowaniem.




  1. Wychodzi we Lwowie, plac Maryacki L. 4 (Hotel Europejski).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Karol May i tłumacza: anonimowy.