Niedola Nibelungów (tłum. German)/III

<<< Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Niedola Nibelungów
Wydawca Wilhelm Zuckerkandl
Data wyd. 1908
Druk Wilhelm Zuckerkandl
Miejsce wyd. Złoczów
Tłumacz Ludomił German
Tytuł orygin. Nibelunge Not
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
III.
Jak Zygfryd przybył do Wormacyi.

       44 Żył młodzieniec bez troski, żył w szczęściu, swobodzie,
Aż posłyszał o owej przecudnej urodzie
Królewny ziem burgundzkich. Jej to wdzięki potem
Raj mu i zgon przyniosły za losu przewrotem.

       45 Głośną była jej piękność, a każdy powiada,
Iż w pięknej główce miała rozumek nielada
I serca zalet wiele: więc się też wybiera
Zalotników bez liku do kraju Guntera.

       46 Lecz chociaż przy niej gachów kręciło się mnogo,
Nie skłoniło się dziewczę jeszcze do nikogo,
Bo miłość nie zbudziła się w dziewiczem łonie:
Daleko był jej przyszły jeszcze, w obcej stronie.


       47 Ale już mu miłosne śniły się pieszczoty —
W obec nikogo cóż inne znaczyły zaloty?
On musiał zdobyć każde serce, każde wdzięki!
Potem mu i Krymhilda nie wzbroniła ręki.

       48 Miłości nie zażegnasz, gdy się ozwie w łonie:
Więc radzili mu krewni, by myślał o żonie,
By sobie jedne wybrał pośród grona dziewic,
„Więc wybieram Krymhildę!“ zawołał królewic.

       49 „Jej piękność po wszej ziemi rozgłośną brzmi chwałą,
„Chlubi się kraj burgundzki jej krasą wspaniałą —
„I cesarz, władca świata, mógłby ją bez sromu
„Rozkochany, jak żonę wprowadzić do domu“.

       50 Wnet się wieść o tych słowach do króla doniosła,
Dwór ją cały powtarzał, a w ustach wciąż rosła; —
Strapił się ojciec bardzo, bo syna zapały
Może mu wiekuistą zgubę gotowały.

       51 A matkę Zygelindę zdjęła także trwoga
O syna, i przygniotła troska ją złowroga:
Znała męztwo Guntera i rycerskie cnoty
Jego druhów. — Zaczęli ganić te zaloty.

       52 Ale Zygfryd do króla rzekł: „Ojcze i panie!
„Więc mnie chyba w samotnym przyjdzie umrzeć stanie,
„Bo ją kocham, a serce jeno dla niej bije!
„Czego pragnę, nie zmienią nagany niczyje!“

       53 — „Ha, jeśli taka wola“, rzekł ojciec nareszcie,
„Toć chwalę taką stałość ku pięknej niewieście
„I pomocy nie wzbronię, ile siły służą —
„Lecz pomnij, Gunter dzielnych junaków ma dużo.


       54 „A choćby tam był tylko jeden Hagen śmiały,
„Toć to wojownik butny, dumny i zuchwały —
„I boję się, że sprawa nie pójdzie ci składnie,
„Że nam twoich zalotów żałować wypadnie!“

       55 — „Żałować?“ krzyknie Zygfryd, „toć niedoczekanie!
„Będę prosił, — gdy prośbie zadość się nie stanie,
„Dobędę miecza, męztwa złożę im dowody,
„I zabiorę, co zechcę, i ziemie i grody!“

       56 — „Po cóż te groźby?“ ojciec niechętnie odrzecze,
„Gdy tam powiedzą, że ci w głowie walki, miecze,
„Nie miałbyś pewnie po co jeździć do Guntera.
„Znam go z dawna i brata jego, bohatera.

       57 „Siłą nie weźmiesz siostry tym mężom walecznym,
„Nie zda się krzyk, ni groźba. Lecz jeśli statecznym
„Sposobem chciałbyś jechać do króla w gościnę,
„To ci zbiorę życzliwych rycerzy drużynę!“

       58 — „Ja sam przecież nie myślę zaraz bójki zwodzić“ —
Rzecze Zygfryd — „i na to huf rycerski wodzić;
„Przecież wojny o pannę wieść nie mam ochoty,
„Ni z mieczem w dłoni moje poczynać zaloty!

       59 „Jeśli zaś walczyć przyjdzie, sam pójdę i na stu!
„Radbym przecież w orszaku mieć zuchów dwunastu,
„Dajcież mi tylu, ojcze!“ Więc druhom wyprawy
Kazał król wydać błamy i sukna postawy.

       60 A już się do królowej doniosła nowina
O śmiałem przedsięwzięciu, więc ją o los syna
Zdjęła trwoga, bo znała Burgundów zuchwałość,
I w komnacie niewieściej wszczął się płacz i żałość.

       61 Zygfryd młody co prędzej do matki pospieszył,
Zastał ją w łzach i troskach, więc z uśmiechem cieszył:

„Matko, po cóż te płacze i niewczesne trwogi?
„Znasz mnie przecie? Mnie żadne nie przestraszą wrogi!

       62 „Raczej mi na wyprawę racz sposobić odzież,
„Byśmy w burgundzkiej ziemi, ja i moja młodzież,
„Mogli wystąpić jako dostatni rycerze,
„A wdzięczny za te trudy podziękuję szczerze!“

       63 Więc matka wreszcie rzecze: „Kiedy wola taka,
„Cóż robić? Nie poskąpię szat dla jedynaka
„I przystroję was pięknie, ciebie i drużynę,
„I dam zapas na drogę w daleką krainę!“

       64 Skłonił się matce Zygfryd: „Nie chcę ja orszaków
„Licznych, ni wielkiej służby, tylko cnych junaków
„Dwunastu, a tych, matko, szaty miej w pamięci,
„Bo radbym wnet obaczyć, jak się sprawa święci!“

       65 Wnet zasiadły niewiasty i w nocy i we dnie
Bez spoczynku nad igłą, — szyły niepoślednie
Stroje dla królewicza, a był zapas duży, —
Bo go nie mogło odwieść nic od tej podróży.

       66 Król Zygmunt zaś ozdobne rozkazał dać zbroje,
Kiedy z ojczystej ziemi mieli jechać woje, —
Więc rozdano drużynie pancerze błyszczące
I szyszaki stalone i puklerze lśniące.

       67 A kiedy już zabłysnął poranek wyprawy,
Znowu w sercach się troski wszczęły i obawy,
Czyli kiedy w ojczyste powrócą rubieże.
A tam szaty i zbroje ładują rycerze.

       68 Mieli rumaki dzielne i rzędy złociste,
Dusze pełne odwagi i miny sierdziste, —

Niełatwo byś dzielniejszych poczt zebrał junaków! —
Już chciał się żegnać Zygfryd i dosiąść rumaków.

       69 Jeszcze go chciał wstrzymywać król i we łzach matka,
Lecz Zygfryd przy zamiarze wytrwał do ostatka
I pocieszał strapionych: „Otrzejcie łzy, mili,
„O mnie trwożyć się przecież nie trzeba ni chwili!“

       70 Żal ścisnął mężów serca, niewiasty płakały,
Snać im serca przeczuciem wieszczem powiedziały,
Że wyprawa ta wielu przetnie życia wątek.
— Płacz był słuszny, bo nieszczęść i łez tu początek.

       71 Siódmego dnia już konie po nadreńskim piasku
Stąpały ku Wormacyi. W pozłocistym blasku
Lśnił dzielny poczt Zygfryda, błyszczał rząd bogaty,
Spokojnie a wspaniale sunęły bachmaty.

       72 Świecą się w słońcu jasno szerokie puklerze,
Błyszczą hełmy ozdobne. — W Guntera rubieże
Wjeżdża dworno i huczno Zygfryd, wojak śmiały, —
Nigdy tu nie zajeżdżał poczt tak okazały.

       73 Ku ostrogom się ostre zwieszały koncerze,
W rękach długie oszczepy dzierżyli rycerze
A Zygfryda kopia gruba na dwie piędzie
Z ostrym grotem, — straszliwe śmierci to narzędzie.

       74 W ręku wodze złociste, — bogate, jedwabne
Na koniach napierśniki, — stroje sute, zgrabne —
Ludzie gapią się wszędzie patrząc na rycerzy,
A na ich powitanie liczny orszak bieży.

       75 Dzielnych wielu przypadło dworzan ów do gości
I witało imieniem Ich królewskich Mości —

— Tak wymaga obyczaj, — zaczem z koni zsiedli,
A tamci już im tarcze zdjęli, inni wiedli

       76 Konie, by odpoczęły po podróży długiej,
Ale Zygfryd zuchwały zawołał na sługi:
„Niech tu mój koń poczeka i rumaki rzeszy!
„Nie zabawim się długo, — w drogę nam się spieszy.

       77 „Ale kto tu znajomy, niech mi nie odmówi
„Rady, gdzie pokłon oddać możemy królowi
„Gunterowi, co krajem tym potężnie włada?“
Aż jeden, co mu dobrze znane to, zagada;

       78 „Chcecie króla obaczyć? W onej wielkiej sali
„Widziałem go, a kołem z nim pozasiadali
„Męże rycerscy, — poznać możecie nie mało
„Bohaterów tej ziemi. Idźcie jeno śmiało!“

       79 A już się i do króla doniosła wieść chyża,
Że się orszak rycerski do grodu przybliża,
W zbroi złotem kapiącej i w szacie wspaniałej,
Obcy pewnie, bo nikt ich nie zna w ziemi całej.

       80 Zadziwił się król Gunter, z jakiej by to ziemi
Rycerze przybyć mogli z szaty bogatemi
I strojno tak i zbrojno, pocztem okazałym;
Próżno pytał, nie wiedział nikt na dworze całym.

       81 Jeno Ortwin, pan z Metzu, mąż dzielny bez miary
I bogaty, tak rzecze: „Niechaj Hagen stary,
„Co mi wujem, przybędzie, to nam pewno powie,
„Czego dworscy powiedzieć nie mogą panowie.

       82 „On zna postronne ziemie, niechajże obaczy
„I powie nam, czy poznał tych obcych siłaczy!“
Więc król co żywo gońca po niego wyprawił
A wnet Hagen ze swymi na dworze się stawił


       83 I pytał, czem królowi przysłużyć się może.
— „Obcy jacyś rycerze są na moim dworze,
„Nikt ich nie zna: wy pewnie, Hagenie, powiecie,
„Co to zacz, boście wiele bywali po świecie!

       84 — „Dobrze!“ rzekł Hagen krótko. Do okna się zwrócił,
Gdzie owi goście stali, szybko okiem rzucił,
Spodobały się rzędy i szaty ich świetne,
Ale obce mu były postacie szlachetne —

       85 I rzekł: „Zkądkolwiek nad Ren losy ich przyniosły,
„Pewnie to są książęta lub książęce posły,
„Konie mają przecudne i wspaniałą odzież,
„Jakibądź kraj ich rodzi, dostojna ta młodzież!

       86 „A jak mi się z postawy widzi i ich wzięcia,
„Chociaż nigdym Zygfryda nie widział książęcia,
„Przecież i po postaci i chrobrej drużynie,
„Zda mi się, że ten rycerz do nas przybył ninie.

       87 „Dziwne on nam ze sobą przynosi nowiny!
„On to zajął bogate Niblungów dziedziny
„I zabił Nibelunga i Szilbunga księcia
„I cuda męstwa zdziałał od jednego cięcia.

       88 „Raz się wybrał bez służby i bojowych druhów,
„A w podróży obaczył, jak to wiem z posłuchów,
„U stóp wysokiej góry orszak mu nieznany,
„Tam, gdzie skarb Nibelungów leżał zakopany.

       89 „Właśnie powynosili skarby te niezmierne,
„Z jaskini, gdzie ich dotąd strzegły straże wierne,
„I królewską spuściznę mieli dzielić całą;
„Zygfryd patrzył się z boku i dziwił nie mało.


       90 „Zbliżył się wreszcie do nich, niebawem rycerze
„Ujrzeli go, a jeden zaraz głos zabierze:
„Patrzcie, to siłacz Zygfry z Żuław, rycerz prawy!
„Dziwne go między nimi czekały rozprawy.

       91 „Nibelung go i Szilbung uprzejmie przyjęli,
„A za radą lenników usilnie poczęli
„Prosić, by, co ma każdy z skarbu wziąć, przeznaczył.
„Błagali go gorąco, — nakłonić się raczył.

       92 „Więc do działu się wzięli. A mówią powieści,
„Że sto wozów klejnotów i pereł nie zmieści,
„W zasiekach też leżała złota moc potężna. —
„Wszystko miała Zygfryda dzielić ręka mężna.

       93 „Trud był wielki z podziałem; dali mu w nagrodę
„Sławny miecz Nibelungów, — lecz książęta młode
„Źle wyszli na rozjemcy, bo pod koniec sprawy
„Wszczął się spór, — przyszło snadnie do kłótni i wrzawy.

       94 „Chociaż mieli przy sobie dwunastu rycerzy
„Rosłych i w boju mężnych, Zygfryd gdy uderzy,
„Ścielą się duże chłopy trupem, przy nich legło
„I siedmiuset z drużyny, co w pomoc przybiegło.

       95 „Zygfryd pobił ich mieczem darowanym (miano
„Balmunga nosił oręż), więc kiedy poznano
„Siłę miecza i jak go dzierży rycerz młody,
„Oddali mu i ziemie i warowne grody.

       96 „Bogaci królewicze snem wiecznym posnęli, —
„Karzeł Alberyk tylko, gdy inni zginęli,
„Chciał pomścić swoich panów, ale poznał snadnie,
„Że przed siłą Zygfryda uledz mu wypadnie.


       97 „Nie mógł obronić skarbu karzeł on potężny,
„Choć jak lew rozjuszony toczył bój orężny,
„Musiał oddać zwycięzcy skarbiec on niezmierny,
„Także płaszcz dziwnej mocy oddał sługa wierny.

       98 „Kto się walczyć ośmielił, wnet przypłacił głową —
„Wreszcie Zygfryd rozkazał skarbiec on na nowo
„Zanieść tam do jaskini, zkąd go wydobyli,
„A karzeł jego sługą stał się od tej chwili.

       99 „Przysiągł mu służyć wiernie i pilnować święcie
„Skarbu, który mu Zygfryd oddał pod zamknięcie. —
„Takich to czynów wiele dokazał, bo siłą
„Nigdy może równego na świecie nie było.

       100 „Inne też krążą o nim powieści po świecie:
„Że ogromnego smoka zabił, mówią przecie;
„A że w smoczej posoce skąpał się po szyję,
„Skórę ma jak róg twardą, — miecz jej nie przebije.

       101 „Radzę przyjąć uprzejmie tego bohatera!
„Niech na nas pomsty swojej kiedyś nie wywiera,
„Boć to mąż niepośledni, mężny, okazały,
„A z czynów swych niemałej doczekał się chwały“.

       102 Na to król: „Łacno wierzę, zaprawdę, twej mowie!
„Patrzcie, jak on tam stoi, z nim jego druhowie,
„Zda się, że każdej chwili walki się podejmie.
„Pójdziemy go na, dole pozdrowić uprzejmie!“

       103 — „Można to iście czynić“ — rzekł Hagen — „bez sromu,
„Bo to syn potężnego królewskiego domu!
„A widząc jego minę, przysiągłbym na Boga,
„Że nie dla żartu do nas wypadła mu droga!“


       104 Skończył Hagen, a król się zerwie i zawoła:
„Niechże zasiądzie witeź u naszego stoła,
„Bo uczci bohatera burgundzka kraina!“
I wyszedł król powitać Zygelindy syna.

       105 Uprzejmie pozdrowili i król i dworzanie
Gości, a takie było serdeczne witanie,
Że Zygfryda od razu za serce chwyciło,
Iż go, choć nieznajomi, tak przyjęli miło.

       106 „Radbym wiedzieć“ — król pytał — „z jakiej to przyczyny,
„Cny Zygfrydzie, do mojej zjeżdżacie krainy?
„Zkąd was droga prowadzi, iżeście przybyli
„Do Wormacyi?“ — A Zygfryd odpowie tej chwili:

       107 „Zaraz powiem! Słyszałem już na dworze ojca,
„Że nigdzie nie obaczy tęższego mołojca
„Nad waszych zuchów. Trudno opowieści wierzyć,
„Więc przybyłem przekonać się i z nimi zmierzyć.

       108 „Toż i o was mi z dawna powiadano wiele,
„Że żaden król w rycerskim nie sprosta wam dziele,
„Po wszystkiej ziemi ludzie lubią o tem gadać.
„Więc przybyłem naocznie prawdy się dobadać.

       109 „I jam rycerz i kiedyś mam chodzić w koronie,
„Radbym pokazać ludziom, że po ojca zgonie
„Godzien jestem zasiadać na królewskiej ławie;
„Toż cześć moją i życie na los walki stawię.

       110 „Jeśli w was męstwo takie, jako naród prawi —
„Nie dbam, czy komu radość to, czy smutek sprawi,
„Do walki was wyzywam! Pójdziemy w zawody,
„Gdy was zgromię, zabiorę i ziemie i grody!“


       111 Król się zdziwił i wszyscy zdumieli rycerze,
Zkąd się w onym młodzieńcu zuchwała myśl bierze,
Taka żądza zdobyczy, tak harda przemowa, —
Gniew im lica zapalił, gryzły ich te słowa.

       112 „Cóżem to ja zawinił“ — król zawoła żywo —
„Abym tracił ojcowską spuściznę poczciwą
„Ze wstydem i dla tego, że twa siła znana?
„Chybabym był niegodzien rycerskiego miana!“

       113 — „Próżne słowa!“ — zawoła Zygfryd — „nuż do broni!
„Niechże twe ramię kraje i grody zasłoni!
„Inaczej biorę wszystko, lecz gdy w walce zginę,
„Ty zajmiesz bez oporu całą mą krainę!

       114 „Twe dziedzictwo i moje stawmy przeciw sobie,
„Kto zwycięży drugiego, weźmie ziemie obie,
„I szeroko i krajem i ludem zawładnie!“
Ale Hagen i Gernot odradzali snadnie.


       115 Ten wdał się w rzecz: „My chcemy panować spokojnie,
„Nie pragniemy zdobyczy, nie myślim o wojnie!
„Szkoda życia dla łupu. Mamy ziemi mnogo,
„Do nas z prawa należy, więcej do nikogo!

       116 Rycerze też zaledwie gniew swój hamowali,
A Ortwin z Metzu nie mógł powściągnąć się dalej
I zawołał: „Cóż godzić? wszak tu nie ma winy!
„Zygfryd wyzwał na rękę króla bez przyczyny!

       117 „Ale choćbyście waszej nie mścili urazy,
„A choćby Zygfryd rzeszę większą i sto razy
„Przywiódł z sobą, niech ze mną spróbuje się śmiałek!
„Zmuszę go, by zaprzestał gróźb tych i przechwałek!“


       118 Zygfryd zakipiał gniewem: „Tegoby nie stało,
„By pierwsze lepsze ramię na mnie się porwało!
„Jam z rodu król potężny, tyś królewski sługa.
„Stań ty i tuzin takich, gra będzie niedługa!“

       119 Ortwin rwał się do miecza, bolała go wzgarda, —
Był Hagena krewniakiem, dusza też w nim harda; —
Dziwo, że ten wzdy milczał, choć słyszał te zwady.
Ozwał się tylko Gernot, jedyny do rady:

       120 „Za gorąco tę sprawę, Ortwinie, bierzecie!
„Zygfryd nie chce nas hańbić, ani krzywdzić przecie,
„A moja rada taka: zakończmy te waśnie!
„A z kłótni szczera przyjaźń niech się zrodzi właśnie.“

       121 Hagen wtedy się ozwie: „Jużci nas nie cieszy,
„Owszem przykrem być musi rycerzy twych rzeszy,
„Że Zygfryd w naszej ziemi rozpiera się butnie,
„Gdy mym panom nie w myśli zajazdy, ni kłótnie!“

       122 Lecz mężny Zygfryd na to żwawo mu odrzecze:
„Czy was, panie Hagenie, słowo me tak piecze?
„Dobrze! więc wnet pokażę, że mej dłoni siłą
„Narobię wam kłopotu, aż będzie niemiło!“

       123 — „Już ja to załagodzę!“ — Gernot mu odpowie;
Wdał się między rycerzy, by dać pokój mowie
Zapalczywej, co wszystkim mogła wyjść na szkodę.
Wspomniał sobie i Zygfryd Krymhildy urodę.

       124 Gernot godził zwaśnionych: „Cóż to wy myślicie?
„Będziem walczyć, rycerzy wielu straci życie, —
„Dla nas sławy nie wiele, dla was zysku mało!“
Lecz Zygfryd Zygmuntowie odrzecze mu śmiało:


       125 „Czemuż Hagen i Ortwin, co takie junaki,
„Nie próbują się w walce z swoimi krewniaki?
„Znajdą ich tu bez liku, gdy do walki skorzy!“
Ci milczeli, by kłótni nie rozżarzać gorzej.

       126 Więc Giselher, Uoty ukochane dziecię,
„Powolne niesiem służby“ — rzekł — „witajcież przecie!
„Miłymi nam tu gośćmi i wy i drużyna!“
A z królewskiej piwnicy przyniesiono wina.

       127 Gunter dodał uprzejmie: „Co nam nieba dały,
„Podzielim chętnie z wami, rycerzu wspaniały!
„Dla druha radzi mieniem nałożym i głową!“
Ostygł Zygfryd, — uprzejmą ujęli go mową.

       128 Więc podróżne zasoby i zapaśne szaty
Z koni zdjęto, do stajni powiedli bachmaty,
Rycerzom co najlepsze rozdano gospody,
W gościnnym kraju gościom nie brakło wygody.

       129 Sute było przyjęcie na królewskim dworze,
Uciech i zabaw wiele, któż policzyć może?
Czczono męztwo Zygfryda; kto go poznał z blizka,
W tym dzielny młodzian pewnie przyjaciela zyska.

       130 Królowie i rycerze bawili się społem,
Ale zawsze przodował przed rycerskiem kołem
Dzielny Zygfryd; o lepsze nikt nie śmiał z nim chodzić,
Czy kamień przyszło rzucić, czy oszczepem godzić.

       131 A kiedy się rycerze wdali między panie,
Poczynając umizgi, żarty, zalecanie,
Tu go wabiły oczka, tam uśmieszek prosił.
Ale on w swojej duszy wyższą miłość nosił.


       132 Do czego zawołano, nigdy się nie lenił,
Ale trwał w swym zamiarze i serca nie zmienił,
A choć nie wiedział o tem, w komnacie niewieściej
Już myśl o nim rozkosznie młode serce pieści.

       133 Bo kiedy po rycersku igrali na dworze
Rycerze i dworzanie, w panieńskiej komorze
Stała w oknie Krymhilda, patrząc na harc żwawy,
A ten widok za wszelkie starczył jej zabawy.

       134 Gdyby przeczuć mógł Zygfryd, że z okna świetlicy,
Patrzą nań piękne oczy nadobnej dziewicy,
Gdyby ujrzeć ją zdołał, tę, co w sercu nosił.
Pewnieby najszczęśliwszym śród ludzi się głosił.

       135 Gdy w rycerskim orszaku kroczył dzielny młodzian
Przez podwórze, młodości świeżą krasą odzian,
Tak śród innych odbijał pięknością i siła,
Że nie jedno serduszko okrycie dlań zabiło.

       136 Ale Zygfryd rozmyślał jeno o sposobie,
By zobaczyć dziewicę, jak poczynać sobie.
Nie znał jeszcze królewny, choć mu była blizka,
Więc tęsknota i miłość serce żalem ściska.

       137 Kiedy możni królowie wyjeżdżali w drogę,
To smutek dręczył znowu Krymhildę niebogę,
Bo i Zygfryd z królami wyjeżdżał pospołu,
Dla niej ani zabiegów szczędząc, ni mozołu.

       138 I rok cały upłynął, odkąd się w krainie
Króla Guntera zjawił, rok bawił w gościnie,
A królewny nie widział, aż mu losu kolej
Przez nią i szczęścia wiele dała i niedoli.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: anonimowy i tłumacza: Ludomił German.