O miłości ojczyzny (Libelt)/V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | O miłości ojczyzny |
Wydawca | Wilhelm Zukerkandel |
Data wyd. | ok. 1924 |
Druk | Wilhelm Zukerkandel |
Miejsce wyd. | Lwów — Złoczów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Pan przestrzeni o brzegi dwóch morzów oparte
Podałem ojcom waszym znajome wam prawa: Gruntem ich dobro ludu i narodu sława, Na ich głos te zarośla wasze i bagniska Zmieniły się w pracownych przychodniów mrowiska. A ta Wisła ich znowu plonem ocucona, Wlokła na brzegi Indów wasz zysk i imiona[1]. Sybilla. Pieśń II. |
Prawa i ustawy łączą ziemię z ludem ją zamieszkującym; są to dzieci prawego łoża, spło-
dzone z ojca ludu i matki ziemi. Pojęcie narodu jest dopiero zupełne, gdy dołączymy do kraju i ludu instytucye polityczne. I pojęcie ojczyzny uzupełni się w jednoistą trójcę materyalnego jej stanowiska, gdy ród i ziemię połączymy spojem wzajemnego ich tchnienia, objawiającego się w ustawach narodowych.
Miłość ojczyzny uwarunkowana więc po trzecie swobodami, jakie przynoszą ustawy polityczne. Kocham ziemię moją i kocham lud mój, ale kocham oraz ustawy, bo w nich objawion jest duch narodu mego, duch mądrości, duch swobody, duch pocieszyciel w krzywdach wszelkiego rodzaju. Pod jego tarczą usypiam spokojnie, i nie troszczą mnie namiętności ludzkie, trzymane przez rząd czuwający na wodzy. Kocham te prawa i instytucye, bo w nich jest cząstka woli mojej, one chcą dobra mojego i nieskończone korzyści mi przynoszą przez wychowanie publiczne, przez ustalone bezpieczeństwo i porządek, przez wymierzanie sprawiedliwości, przez gospodarstwo rządne narodowe, podniesienie nauk, sztuk, przemysłu i handlu, a z niemi dobrego bytu, przez utrzymywane stosunki z innymi narodami, przez bezpieczeństwo kraju na zewnątrz itp. Wszystkie te swobody dają wyobrażenie osobistej i politycznej wolności człowieka, a jako posiadającego i wykonywującego tę wolność, robią go obywatelem. Miłość ojczyzny przedstawia się tu zatem, jako miłość wolności prawami objawionej i objawiającej się, jako miłość najwyższego dobra dla człowieka społecznego, z którego wszystkie inne dobra płyną i prawdziwej dopiero nabierają wartości.
Są to rzetelne korzyści i pożytki, które przywiązują potężnie krajowca do kraju i ludu, i podżegają w nim miłość ojczyzny. Prawda, że nie wszyscy krajowcy powiedzieć to mogą o ojczyźnie swojej, aby im zabezpieczała wolność osobistą i polityczną, obok innych korzyści materyalnych. Atoli niema narodu powiązanego w państwo, gdzieby przynajmniej życie i własność nie były zapewnione prawami, choćby tylko karą kilku kóp groszy czeskich, a człowiek żyjący z dnia na dzień, znikczemniony w godności swojej dlatego, że jej nigdzie do znaczenia podnieść nie może, kontent i z tego, że żyje jak bydlę, które pracować musi, ale mu przynajmniej za to jeść dają. Człowiek, dziecko przyzwyczajenia, jeżeli nie zazna lepszego stanu rzeczy, z którymby swą dolę porównał, pokocha nawet niewolę do tego stopnia, iż gdy go usamowalniają — jak się to zdarza często u Negrów w Ameryce — nie nawykły, a zatem nie umiejący sam o sobie radzić, prosi z pokorą, aby go do dawnego wrócono stanu.
Taka obumarła, jakby na zimowych leżach, miłość instytucyi despotycznych kraju, będąca skutkiem samego przyzwyczajenia i braku poznania, nie może być policzoną na podstawę miłości ojczyzny. Dlatego w krajach niewoli, którą na naród włożył rząd samowładny, jak np. w Azyi, rzetelnego przywiązania do władzy i instytucyi krajowych i do rządu być nie może. Jest tylko bojaźń i trwoga. Lecz że taki węzeł narodu, jak lód na północy, potrzebuje ciągłej zimy — ciągłej tyranii — a za lada ciepłego wiatru powiewem taje, wczas na wschodzie to niebezpieczne stanowisko wzmocniono religią, węzłem silniejszym i pewniejszym, którym się masy ludu na wodzy trzymają. Widzimy zatem u tych ludów, że król oraz jest Bogiem samym, jak u wyznańców Dalailama, albo jest synem Nieba, bratem słońca i księżyca, jak u Chińczyków, albo jest pierwszym prorokiem i powiernikiem Boga, jak u Mahometanów; albo nareszcie jest najwyższym zwierzchnikiem świeckim i duchownym w jednej osobie, i namiestnikiem Boga na ziemi, rozciągającym prawa swoje nie tylko do życia i śmierci, ale i do sumienia poddanych. — W polityce takich rządów leżeć koniecznie musi ociemnienie, aby lud prawdy nigdy nie przejrzał. Jeżeli zaś podboje, lub wojny w ogólności, zaprowadzą część narodu zbrojnego do kraju światła, takowy żołnierz za powrotem może się stać niebezpiecznym księżycem dla ludu i naturalna polityka rządu każe z takich pułków robić za rozkazem dziennym bohaterów Leonidasowych i wyznaczyć im, jak tamtym, drugie Termopile.
W rządach despotycznych, opartych na utrzymywaniu ludu w niewoli i ciemnocie, a z drugiej strony na nieograniczonem samowładztwie możnych, uległych ślepo rządowi, ale tyranizujących podwładnych i poddanych, w rządach takich, gdzie brak sprawiedliwości wyradza przekupstwa urzędników, zdzierstwa słabszych, — niema nawet ratunku dla ludu, choćby w osobie samowładcy zjawił się jaki Tytus lub Marek Aureli. I ludu nie uszczęśliwi, i sam życiem przepłaci.
Gdzie panuje trwoga, niemasz miłości, a w serca próżne miłości, fanatyzm religijny wstępuje, jak orkan dziki, z piorunami i błyskawicami. Czego dokazał fanatyzm Arabów, historya świadkiem. Gibbon powiada: »Nie wyszło dwóch lat, a cała rozległa dolina Syryi była w ręku Saracenów. Mimo to władca wiernych wyrzucał żołnierzom swoim, że za wolno idą naprzód. Ci łzami rozpaczy i skruchy opłakiwali błąd swój i błagali wodza, aby ich prowadził do boju w imię Pana. W bitwie pod murami Emesy słyszano młodzieńca, wnuka Kalida, w głos wołającego: — Widzę pozierające na mnie Huryski czarnookie, każda takiej piękności, że gdyby na tym świecie pokazać się mogła, poumieraliby ludzie z miłości dla niej. Jedna z nich trzyma w ręku chustkę z zielonego jedwabiu i czapkę szytą w drogie kamienie. Skinęła, słyszę jej głos czarowny: tu chodź do mnie w objęcia miłości mojej. — I temi słowy uderzył na wojska chrześcijan, niosąc naokół śmierć i zniszczenie.« (Gibbon, Decline and fall of the Roman empire Vol. 9. s. 254).
Widzimy w tym przykładzie wyraźnie, że i tu materyalne dobra, choć nie tego świata, zapalały męstwo młodego Saracena. Ale to już nie jest miłość ojczyzny, ino szał rozognionej wyobraźni dla rozkoszy rajskich, dla dostąpienia których człowiek tu na ziemi wszelkie męczeństwa, nareszcie śmierć ponosi.
W monarchiach jedynowładnych, ale sprzyjających oświecie i postępowi, despotyzm żadną miarą ostać się nie może. Oświata bowiem podnosi godność człowieka, a kto ją uczuł w sobie, nie ugnie karku pod jarzmo ani nie nadstawi grzbietu, z któregoby satrapa jaki konia dosiadał. Oświata rozwija opinię publiczną, a ta nabiera w końcu takiej siły, że się o tę moralną opokę wszelkie nadużycia władzy i zamachy na wolność rozbiją. Oświata nareszcie rozpościera swobody i prawa w narodzie, i dlatego rząd wszelki na oświacie narodu oparty, zdolen już wywołać w narodzie miłość mieszkańców dla siebie i podnieść tym żywiołem miłość ojczyzny. W rządzie takim nie tylko cała godność i majestat narodu przeniesiony i uosobiony w osobie króla i dynastyi panującej, ale całe szczęście narodu w osobie panującego ześrodkowane. Wszystko, co jest, jest królewskie. Wszyscy urzędnicy, wojsko, służą królowi, mieszkańcy poddani jego. Łatwo pojąć, że w takim stanie rzeczy wszystko od osoby monarszej zależy, że król, potężny geniuszem i wielki sercem, może być największem szczęściem narodu swojego, i nie byłoby zapewne szczęśliwszego rządu pod względem materyalnym na ziemi nad jedynowładny monarszy, gdyby dynastya panująca wydała samych królów bez ułomności ludzkich, wielkich mądrością i miłością narodu swojego.
Wynika stąd bezpośrednio, że król dobry staje się kochankiem narodu i obok ojczyzny, ograniczającej się na dwóch tylko podstawach ziemi i ludu, zrodzi się w monarchiach miłość króla i dynastyi panującej. Nieszczęśliwe nawet rządy którego z monarchów osłabić mogą przywiązanie do jego osoby, ale nie osłabią do dynastyi, z której naród następców zawsze nowemi nadziejami otacza. Jak to bywało we Francyi, gdzie wstępujących na tron Ludwików przezywano le bien aimé, le desiré itp.
Miłość króla i ojczyzny są dwie siostry rodzone, rzekłbym, są bliźnięta, zawsze jednak pierwsza jest pierworodną i faworytą ojca narodu, jej pięknością i wdziękami się poszczycą, i tylko czasami serce swoje i drugiej córze roztwiera. Kiedy zatem w despotyzmie samodzierca był wszystkiem, był samym przedmiotem czci i bojaźni, i naród miłości ojczyzny jeszcze na świat wydać nie mógł, — w monarchiach jedynowładnych, oświeconych i postępowych, naród wydał dwie córy: króla i ojczyznę, z których druga uważana jeszcze za młodszą i pośledniejszą.
W monarchiach konstytucyjnych zmienia się stosunek. Owa młoda córa, ojczyzna, staje się pełnoletnią, i zostawując pierwszej dostojeństwo starszeństwa, sama o sobie radzi i domem zawiaduje. W monarchiach konstytucyjnych wolność narodu będąc dotąd bierną, staje się czynną. Nie tylko odbiera dobrodziejstwa praw i instytucyi, ale sama je sobie stanowi. Król i dynastya reprezentują jeszcze majestat narodu, ale już tylko idealnie, rzeczywista władza jest w narodzie, król tylko jego wolę wykonywa.
Przez ten udział czynny narodu do prawodawstwa, wolność obywatela staje się zupełną i zupełnem staje się jego zamiłowanie ojczyzny. Dla króla zostaje cześć i uszanowanie, a miłość zakreślona jest tylko do osobistych cnót panującego i prywatnych jego stosunków do narodu. Naród sam wydzielając sobie swobody, samemu sobie je zawdzięcza, i miłość kraju i ludu przezto w jedność ojczyzny kojarzy. Stąd hasłem monarchii konstytucyjnych sama tylko ojczyzna.
Przejściem od samowładztwa monarchicznego do konstytucyjnego są korporacye gminne, czyli komunalne: po powiatach zebrania posiedzicieli dóbr, po miastach zebrania obywateli miejskich, naradzających się w interesach potrzeb miejscowych. Obierają sobie urzędników, których rządowi przedstawiają do zatwierdzenia, kontrolują ich administracyę, uchwalają podatki komunalne, zaprowadzają ulepszenia, porządek w urządzeniach miejscowych, roztrząsają projekta od rządu itp. Uchwały ich mają tylko moc doradczą, rząd je przyjąć lub odrzucić może. Wszakże wyrabia się tym sposobem siła opinii i interesu publicznego, którą rządowi niełatwo samowładnie, bez powodów prawnych naruszyć; z drugiej strony obudzą się oraz przywiązanie do instytucyi krajowych, przez te, acz małe dopiero początki udziału mieszkańców do praw publicznych, podnoszące przecież już godność obywatela do pewnej samodzielności.
Dalszem rozwinięciem tego udziału są instytucye stanowe, czyli sejmy prowincyonalne, których przykład mamy w Prusiech. Choć nie dzielimy zdania pana Bülow-Cummerow[2], aby instytucya stanowa wyższą i lepszą była nad instytucyę reprezentacyjną w monarchiach konstytucyjnych, to jednak przyznajemy mu zupełnie słuszność, że dla Prus w obecnym stanie rzeczy, gdzie zbyt jeszcze różnorodne są interesa pojedynczych prowincyi, taka instytucya jest jedynie przydatna i postępowa Stany prowincyonalne są rozciągnieniem instytucyi komunalnych na całą prowincyę. Są to doradcy rządu i króla, naprzód w interesach samej prowincyi się dotyczących, następnie w przedmiotach prawodawstwa i administracyi całego państwa. Wypadki tych obrad odniesione bezpośrednio do tronu i do rady ministrów, lubo nie są w niczem obowiązujące, wpływają jednak samą siłą przekonania i zebranymi dowodami na wszelkie ustawy państwa, i w odpowiedziach na sejmy, tudzież w wychodzących rozporządzeniach i prawach, wpływ ten stanów prowincyonalnych pruskich coraz staje się widoczniejszym. Instytucya stanowa co do formy najwyższego dosięga stanowiska, gdy komitety stanowe powołane zostają do obrad, że tak powiem centralnych, mających zarząd i prawodawstwo całego państwa na celu. Idąc za zdaniem przytoczonego już autora, cała ta instytucya — acz tylko doradcza — dopiero nabierze dobroczynnego na ogół wpływu i znaczenia: 1) gdy wyniesioną zostanie na ustawę państwa obowiązującą naród i każdego króla; 2) gdy w tej ustawie wyraźnie będzie wypowiedzianem, że nic w niej jednostronnie zniesionem, ani zmienionem być nie może, tylko za wspólnem porozumieniem się monarchy i stanów; 3) gdy w zamian ustawodawstwa narodowi przyznanem zostanie prawo wolnego objawienia myśli swoich przez druk i utworzenie tym sposobem opinii publicznej, przez którąby naród działał na postępowanie rządu; 4) gdy w prawodawstwie krajowem te części prawa, które tyczą się wolności osobistej i bezpieczeństwa własności mieszkańców, bez zasiągnienia rady stanów, ani odmienionemi, ani stanowionemi nie będą; 5) gdy stanom wolno będzie wzierać w dochody i rozchody państwa, końcem robienia potrzebnych do tronu przedstawień; 6) gdy podatki i pożyczki rządowe, nim zostaną nałożone i zaciągnione, oddane wprzódy zostaną pod rozwagę stanów; 7) gdy w stanach nie sama tylko posiadłość nieruchomości, ale zarazem przemysł i praca reprezentowanemi będą. (Bülow-Cummerow. Tom II. str. 70 i n.)
Nie ulega wątpliwości, że taka instytucya stanowa, nadając udział obywatelom państwa w żywotnych kwestyach narodu, podnieść musi ducha publicznego w narodzie i przywiąże mieszkańców silnie do tej instytucyi. Korzyści stąd dla kraju wynikłe, acz tylko przez głos doradczy, są widoczne i tworząc materyalną stronę wyobrażenia ojczyzny, podniecają w wyższym stopniu miłość krajowca do niej, bo mu dają rzetelniejsze o niej pojęcie.
Atoli przy takiem urządzeniu stanowem, naród w państwie nie czuje się jeszcze w swoim żywiole, w swojej własności; nie ujmuje siebie w majestacie narodowym, coby z majestatem monarszym tworzył, jak gdyby równe małżeństwo. Obywatele są tu jeszcze poddani, atoli uważani już w dojrzałości być powołanymi do rady z monarchą swoim, od którego to powołanie, jako najwyższą łaskę i zaszczyt przyjmują. — Konstytucya dopiero wynosi naród do majestatu równie nietykalnego, jak jest majestat królewski, i z pełnomocnictwa tego majestatu nadaje narodowi całkowite ustawodawstwo, przy królu zostawując tylko władzę wykonawczą. Prawa nadaje sobie sam naród, sam administracyę swoją urządza i królowi i dynastyi wyznacza listę cywilną. Ostateczną sankcyę daje ustawie król, ale jej odmówić ostatecznie nie może. Król wybiera ministrów, ale ci ministrowie muszą mieć większość izb za sobą, inaczej się nie utrzymają. Król wypowiada wojnę, ale podatki i pożyczki na wojny uchwalają izby.
Całkiem tu zatem inny stosunek, jak w instytucyi stanowej. Rząd ma głos tylko doradczy, ustawodawczym jest naród, zgromadzony w izbie deputowanych, czyli posłów, przez reprezentantów swoich. Król jest uroczystą głową narodu, ale nie panem kraju, który do narodu należy. Jest królem Francuzów, nie Francyi. Stąd naród czuje się we własności swojej, którą sam zarządza wedle woli swojej. Jako pan zarządzając sam domem swoim, wszystkie materyalne korzyści sam sobie zawdzięcza, tak naród konstytucyjny w sprawach ojczyzny, jak w własnem gospodarstwie rządzi, zachodzi, i jak każda własność, tak i ojczyzna, staje mu się miłą, i z istotą jego zrasta. Tak jest w Anglii. Naród ten stał się niezwyciężonym przez ten długowiekowy przerost instytucyi krajowych i narodu. Taka tam potęga wypływających stąd materyalnych korzyści, taka duma narodowa, taka miłość nie tak ziemi, jak angielszczyzny, że ilu obywateli, tylu urodzonych obrońców i bohaterów i sama potęga Napoleona nie śmiała ich w własnym kraju naruszyć.
Wynika stąd bezpośrednio, że im głębiej w naród zstępuje udział takiego ustawodawstwa przez prawo wyborów, tem potężniejsza narodowa siła na miłości tych instytucyi oparta, tem miłość ojczyzny wyrazistsza i pełniejsza w narodzie. Pod tym względem konstytucyjne państwa dzielą niektórzy na arystokratyczno- i demokratyczno-konstytucyjne, wedle tego, czy większy, czy mniejszy przychód majątkowy prawo wyborowe przyjmuje za podstawę. Wszakże właśnie dla tej zasady wszystkie konstytucye mają charakter tylko arystokratyczny, co już leży w naturze każdej monarchii. Jedna tylko Polska (uważająca naród w stanie szlacheckim) była demokratyczna, albowiem każdy szlachcic był prawodawcą i urodzonym do tronu. Była to przecież anomalia formy rządu, była rzeczpospolita i król. W tej formie leży wszakże przejście do samej rzeczypospolitej. Nie tylko ustawodawstwo, ale i władza wykonawcza w najwyższej instancyi, rozciągnione na wszystkich obywateli państwa, jest formą rządu republikańską. Do ludu zatem stoczona całkowita władza państwa, majestat ludu bezwarunkowy, w żadnej jednostce nieodbity, ale na całej masie wolnego obywatelstwa, jak na firmamencie politycznym poświetlający. Każdy urzędnik, a zatem i najwyższy, odpowiedzialny i jest w służbie rzeczypospolitej; tak jak w monarchiach konstytucyjnych był w służbie króla. Najwyższa zwierzchność i najwyższe prawo łaski u ludu.
Nie tu należy wchodzić bliżej w teorye pojedynczych form rządu, lub jednym na drugie oddawać pierwszeństwo. Uważamy je tylko tak, jak się pod względem miłości ojczyzny przedstawiają. W następstwie zaś powyższego założenia, w rzeczachpospolitych miłość ojczyzny musi być dlatego największa, że tu całkowita ojczyzny materyalność zistoczyła się z ludem, tę ojczyznę składającym. To też głośne były już w starożytności z tego tytułu rzeczypospolite Aten i Rzymu. Przykłady niedorównanego męstwa i poświęcenia i cnót republikańskich przyświecają nam z onych miejsc i z onych wieków. I późniejsze czasy rzeczypospolitych włoskich i szwajcarskich, tudzież krótkie chwile rzeczypospolitej francuskiej, bogate są w mężów hartownej cnoty, wielkiej odwagi i poświęcenia. A wielkość ich dlatego tak odznaczona i poważna, że pierś tych mężów nabrzmiewała uczuciem całego narodu, całą godnością obywatelską, a światło majestatu ludu, co im opromieniało skronie, odbite od skromnej postawy obywatela-republikanina, czyniło ją dlatego tak wzniosłą.
Rzeczypospolite, które się na arystokracye, albo na oligarchie wyradzają, ścieśniając koło osób, na które się wszystkość swobód politycznych zlewa, osłabiają w narodzie miłość ojczyzny, a natomiast wywołują ducha stronnictw tak, że powiedzieć można, iż pod tym względem oligarchie niżej stoją w miłości ojczyzny od monarchii samych.
Ustawa, czyli forma rządu przeważnie zatem wpływa na podniesienie miłości ojczyzny. Mieszkańcy pod rządem samowładnym są w ojczyźnie swojej, jak niewolnicy we własności pana; pod instytucyami stanowemi są, jak domowi powiernicy pana; w krajach konstytucyjnych wznoszą się do godności pani domu, żyjącej z mężem i panem swoim w rozłączeniu majątku; w rzeczachpospolitych oligarchicznych są rodzeństwem pod opieką i zarządem starszych braci swoich; w demokracyach sami są panami i zarządzają wspólnem mianem swojem. A jako własność każda, im jest zupełniejsza, tem rozciąglejsze i głębsze rodzi w posiedzicielu przywiązanie, tak i własność ojczyzny, im będzie zupełniejsza w nadanej formie rządu, tem zupełniejszą stwarza miłość ojczyzny.
- ↑ Pan przestrzeni... — fragment Świątyni Sybilli Jana Pawła Woronicza.
- ↑ Preussen, setna Verfassung, seine Verwaltung, sein Verhältnis zu Deutschland 2 tomy.