<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Orkan
Tytuł O polityce Podhala
Pochodzenie Wskazania
Wydawca Związek P.N.S.P. i Związek Podhalan
Data wyd. 1930
Druk Zakłady Graficzne „Nasza Drukarnia“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
O POLITYCE PODHALA.
RZECZ WYGŁOSZONA NA VIII ZJEŹDZIE PODHALAN
W ROKU 1924 W ZAKOPANEM.

Dotąd na Zjazdach naszych omijaliśmy rozważania polityczne, ograniczając się przy obradach do spraw kulturalno-oświatowych i ekonomicznych.
Omijaliśmy politykę — po pierwsze dlatego, że, będąc w zaczątku ruchu i mając w gronie skupionych Podhalan ludzi o różnych temperamentach przekonań (gdy dyskusje w tej dziedzinie zwykły wywoływać kwasy), nie chcieliśmy zamącać tak iście jedynej, przy takiej gamie dusz, bezprzykładowej u nas harmonji — a powtóre, na Zjazdach tych uświadamiało się dopiero, w nas i przez nas, Podhale jako idea odrodcza, skąd też wyraźnił się w rozumieniu naszem i stosunek tej ziemi do całości Rzeczypospolitej.
W tem uświadomieniu wstępnem, o spore już postąpiliśmy stajanie — w dusze nasze, jak światło życiotwórcze, wnikło dumne poczucie odrębności tej skalnej, wysokiej, przez bogi umiłowanej ojczyzny — ruch nasz, dopływem falangi młodych zasilany, ma jasny, zwyraźniały na przyszłość kierunek. Prąd przewodni idei nie da zboczyć z drogi. I to dziś jasno w sobie wiemy, że ilu nas tu jest — Podhalan — różnych lat, zawodów, przekonań — najważniejsze nas łączy, drobne dzieli. Jesteśmy jedną rodziną — pragnienia też serc naszych ku jednemu biją: tę wysoką ojczyznę jeszcze zwyższyć, wolą i spólnym czynem wynieść ją ku niebu.
Związek nasz na tej idei wspólnej gruntowany. Zjazdy nasze są poto, by rozwidniać drogę — z projekcją niezmienną, a ciągłym rzutem ku górze. Bowiem linja równa już jest opadaniem.
Prosta rzecz: im się jest wyżej, tem więcej oko obejmuje. Pragnąc zaś odrody życia, trudno przymykać oczy na tegoż życia czynniki składowe. Trzeba sobie zdać z całokształtu sprawę.
Dziś już nietylko, ugruntowani, możemy, ale winniśmy na Zjeździe swym o omijanej dotąd polityce mówić.
Jako jeden z przejawów i czynników życia wchodzi polityka w odświętną zastanowę chłopa, a w codzienny niemal kłopot inteligenta; wciska się wszędy — do instytucyj urzędów, kościoła — staje się częścią powietrza, nieraz zatrutego, którą bezwiednie płuca ludzkie na jarmarkach, w kolei wdychują. Utajenie skrywa się między wierszami najbardziej apolitycznych pism. Nie ustrzeże się jej człek żywy w działaniu, choćby się nie wiem jak zaklinał. Weźmy przykład najbliższy: Gazetę naszą podhalańską. Mimo szczerej chęci redaktorów, chcących ją czynić apolityczną, bezpartyjną — polityka, i to stronna, w rozlicznychby się wskazać dała miejscach. I to jest naturalne: pisali ją ludzie żywi, którzy w takiem lub innem świetle dane sprawy widzą.
Polityki się nie uchronimy. Coraz też jakać partja pociąga kogoś z grona naszego ku sobie, który, naturalną rzeczą, rozumiejąc jako jedyną drogę zbawczą, drogę swej partji, pragnie w najlepszej serca intencji, by tą drogą się potoczył i ruch podhalański.
Nurt życia politycznego, z powstaniem Rzeczypospolitej spotężniały, zagarnia coraz więcej z brzegu, oddziaływając dzwonem tętna i na skupienia czysto kulturalne. I Związek nasz — można twierdzić pewnie — nie ograniczy się do zakładania warsztatów, pracowni, sprowadzania drzewek, do szerszej nawet, tak koniecznej, kulturalno-szkolniczej czynności, lecz ugruntowawszy się w narodzie mocniej, skupiwszy w sobie wszystko, co dzielne i twórcze z Podhala, zechce zczasem i na fizjognomję polityczną tej ziemi oddziałać, ba sam ją zechce w duchu idei swojej ukształtować.
Więc śmiało możemy wszcząć już dzisiaj — rozumie się, jako teoretyczne wskazy, dla orjentacji — rozważania polityczne między sobą, w domu.
Naprzód musimy ustalić: jak rozumieć mamy wyraz „polityka“? Bowiem różne i zgoła sobie przeciwne podstawia się pod wyraz ten pojęcia.
Polityka, ta powszednia, jest to taka uniwersalna wiedza, jak znachorstwo. Niedomaga organizm państwowy tu lub tam — każdy czuje się uprawnion radzić jakiś lek jedynie zbawczy — im naiwniejszy, tem pewniejszy. Na szczęście ta polityka znachorska wyładowuje się bez reszty w gadaniu. Groźniejsza jest polityka, jako zawód. Taki polityk zawodowy niewiele więcej umie od znachora, ale daleko poważniej z tą wiedzą się nosi i posiada jawny objaw swej próżni mózgowej: zarozumiałość. Są politycy stołeczni i prowincjonalni. Wśród tych ostatnich osobny rodzaj stanowią, zwłaszcza przy czasie wyborów, jarmarczne typy polityków, przypominające tak zwanych tu na Podhalu zachodniem „łupków końskich”.
Owo to targowisko, z zawodowymi augurami pełne chytrych podstępów i szwindlów, przy reklamie krzykliwej znachorów, zowią ludzie mali polityką. A jest to tylko, jak przy każdym handlu, psucie charakterów ludzkich, obniżanie dusz. Zawdy ktoś przytem się zbruka, lub kogoś zbrukają. To też ludzie czyści, wartościowi a o czulszym ustroju naskórków, usuwają się za nawias tej jarmarcznej wrzawy.
Utarło się już przysłowie, że „polityka nie poemat”. Słyszy się też spowiedne wyrzekanie zawiedzionych, że „polityka to świństwo“. Zapewne. „Dem Schweine ist alles Schwein” — powiada Nietzsche.
Nie o takiej „polityce” chcemy mówić. Polityka, w pojmowaniu naszem, to pojrzenie zwysoka — to obejmowanie całokształtu życia narodu, z rozumieniem jego ducha, jego ideowej linji w przeszłości i, z tej projekcji górnej, wyznaczanie drogi niemylnej na przyszłość; polityka, w naszej myśli, to działalność Cavoura, to troski naszych pisarzy z XV wieku, to wysiłki twórców Konstytucji 3-go Maja, to artykuły Mickiewicza. Polityka, to ewangelja podniosła na codzień, wywołująca ducha z gminu, tworząca życie górniejsze — to władza światła, nie mroku. A jeśli do walki stanie, to nie używa sposobów nikczemnych — w pierś piersią, w puklerz puklerzem o zasady bije!
Taką my politykę, podnoszącą, za godną siebie pojmujemy.
To ustaliwszy, możemy się zastanowić: jaką winna być polityka Podhala?
Nim przyjdziemy do istoty rzeczy, musimy wpierw przejść charakter podłoża, na którem takie a nie inne drzewko ma gruntem uzasadnione prawo, jak i możność rostu — musimy uzasadnić od korzenia, co już w okwicie samo się tłumaczy: jako świadomość siebie.
Nic nie tworzy się w oderwaniu. — Nie zaczepia się mostu na powietrzu. — Jak w każdej dziedzinie twórczej, dzieło nowe wiąże się z podstawą, jest ogniwem złączonem z innemi, sięgającemi wstecz do zmierzchłych czasów — tak i w dziedzinie polityki tradycja jest wskazem linji na przyszłość.
Jak w Polsce przeszłej, w czynach i pismach wymienionych wyżej, w polityce wschodniej Batorego i południowej Władysława, a po upadku, w manifestach Towarzystwa Demokratycznego, są dyrektywy zasadnicze dla linji politycznej jutra — tak i Podhale (że małe z wielkiem porównamy), jedyna z ziem w składzie Rzeczypospolitej, mająca swoją własną, oryginalną piękną tradycję, ma też z przeszłości honorowej i dla politycznej swej dąży wskazania.
Czy to rebelje pospolite przeciwko zdziercom-starostom, przy równoczesnem stawaniu ochotnem w potrzebach wszelkich Rzeczypospolitej — czy ruch zbrojny o chłopską Rzecz, wszczęty wystąpieniem Kostki, a lat dwadzieścia trwający — czy, po rozbiorze ziem Polski, uchylanie się od służby przymusu i krwawy protest chochołowski, gdy sąsiednie ziemie lackie zbrodnią się skrwawiły, — wszystko to wskazuje na umiłowanie ogniste swobody, na stróżę praw, przez możnych zdzierców rabowanych, na dumę rodno-plemienną i na strzeżenie czujne swojej odrębności — przy równoczesnem ochotnem dawaniu najcenniejszej ofiary z krwi — w każdej potrzebie swej szerszej Ojczyzny.
I ostatnio też za tym wskazem poszła liczna młódź z Podhala do Legjonów, krwawiąc się dla Polski w bojach, a wywalczając postawą swą — swoją odrębną, podhalańską w składzie armji polskiej, Dywizję.
Przejdźmy teraz stosunek Podhala do partyj politycznych, przychodzących z zewnątrz. Wprawdzie żadna z nich organizacji swej, w ścisłem znaczeniu, wśród ludu podhalańskiego nie posiada. jednak, jak widać choćby z głosów padłych na poszczególne listy wyborcze do sejmu, kilka z nich działa na tym terenie odłożnym i ma tu swoich zwolenników. Choć to zawodne — jak poucza nas przykład jednej z gmin na Podhalu (i to światlejszej), która podczas wyborów do parlamentu wiedeńskiego — gdy głosowanie było t. zw. potrójne — przy I-szem głosowaniu oddała karty za kandydatem katolicko-ludowym, przy głosowaniu II-giem (w dni kilka) za radykalnym ludowcem, a przy III-ciem głosowaniu (w tydzień potem) za narodowym demokratą. Tak to są ugruntowane te partje. Działają tu przygodne wpływy: wieców, księży, wójtów wybitniejszych, panów z miasta — stąd „zwyrtanie” umysłów w tę lub ową stronę.
Mając na uwadze tkwiący w charakterze górali oportunizm, możnaby sądzić, że przypaśćby im powinna do gustu partja o szerokiej skali: narodowo-demokratyczna. Jednak większość chłopów, którzy się chcą wogóle ku czemuś skłaniać, wiedziona prędzej stanowym instynktem niż „uświadomieniem”, skłania się raczej ku partjom ludowym.
O stosunku górali do socjalizmu, to już powiedział Witkiewicz. — Kiedy przyszli doń gazdowie, Słodyczka z paru inszymi, i pytali go w zaufaniu, by im wytłumaczył jasno istotę socjalizmu, a on jak umiał plastycznie wyłożył im zasady przyszłego kolektywizmu, zadumali się... oczy w przyszłość poszły — ponikły im peczki graniczne i miedze, te przyczyny zajadek sąsiedzkich i kłótni — zwidziało im się to... Ba, ale świętość własności, którą od dziada-pradziada... „Onoby ta było, było” — powiada Słodyczka — „ino ze niwto na to nie przystanie!”
O partji katolicko-ludowej nie mówię. Rzecz to bowiem raczej gaździn podhalańskich.
„Partje polityczne” — powiada Witkiewicz — „ciągnąc lud, każda w swoją stronę, jedne w imię jego upośledzonych praw i społecznego dobra, inne, usiłując zachować pewną patrymonjalną przewagę, rzekomo dla dobra samego ludu, z racji jego niedojrzałości politycznej, inne znowu poprostu nie chcąc, żeby lud wyszedł z klubów ich władzy — wszystkie razem rozkołysują ludowe masy, przyczyniając się do ich „uświadomienia”, już choćby dlatego, że je wciągają coraz bliżej i głębiej w wir życia politycznego. Lud jednak nie pójdzie za żadną z tych partyj wyłącznie, właśnie dlatego, że są partjami, że przedstawiają albo ciasne instynkty, albo ciasno pojęte idee. — Lud pójdzie swoją drogą. Drogą, którą mu wskazują z jednej strony ogólnoludzkie elementarne dążenia, pragnienia i potrzeby — z drugiej stopień i rodzaj kultury, którą lud już posiada, splot pewnych pojęć i obyczajowości, która ma swoją odrębność”.
Pisał te słowa Witkiewicz przed dwudziestu laty, jednak dziś jeszcze nie straciły one swej wagi.
Chodzi teraz o nasze synów Podhala stanowisko wobec działających na terenie ziem polskich i dochodzących tu do nas partyj.
Jako odpowiedzialni za linję rozwoju tej ziemi, musimy sobie zdać sprawę z nakazów głębszych i przyczyn, które, logiką ducha i rzeczy za wyborem takiej a nie innej drogi politycznej na przyszłość, przemawiają.
Z przeszłości, z tradycji naszej słyszeliśmy wskazania... Cóż mówi nam dzisiejszość?
Synowie-śmy tej ziemi, tego ludu, jego kultury — a chodzi nam o podniesienie całokształtu życia tego ludu, o rozwój jego celowy i mądry w każdej dziedzinie, o arystokratyzację jego ducha, a demokratyzację urządzeń społecznych i władnych na całym obszarze Rzeczypospolitej, o władztwo świadomego obowiązków ludu-narodu.
Więc wniosek prosty: Winniśmy iść pospólnie z ruchem ludowym w Polsce.
Ba — lecz ruch ten rozszczepił się na kilka kierunków, zwalczających się wzajem — a niektóre onych pilne postulaty sprzeczne są z interesem ludu podhalańskiego lub też go mało dotyczą.
Weźmy pierwszą z brzegu reformę rolną. Rzecz ta o tyle dotyczy Podhala, że przy parcelacji, jeśli jeszcze miejscowe czynniki dopuszczą, gdzieś na dalekich kresach jakiś mały odsetek ludu, i to najenergiczniejszych, mógłby, stąd wyemigrowawszy, jakieś odłogi zakupić. Czy to na dobre Podhalowi i im samym-by wyszło — śmiem wątpić.
Dalej — oclenie wywozu produktów rolnych. Interesem całej masy bogatszych chłopów dólskich, którzy produkta sprzedają jest, by cła na wywóz zniesiono — a znów przeciwnie, Podhala i całej połaci ziem górskich, gdzie się zboże kupuje, nie sprzedaje, interesem jest, by cła wyższe wstrzymywały wywóz chleba z kraju. Tu interes chłopa pokrywa się z interesem robotnika i inteligenta. — I więcej takich sprzeczności, których tu nie czas rozwijać.
Reasumując: — Jak Podhale odrębne ma od innych ziem warunki gospodarcze — jak przyroda jego jest odrębna — jak w przeszłości odrębnie szło, i dziś jest wśród ziem polskich w etnicznym typie odrębne, co jest właśnie jego w Polsce sławą — tak też i fizjognomję polityczną winno mieć swoją, odrębną.
Nie chodzi tu o tworzenie nowej partji. Nie jest też to, jakby się komuś zdać mogło, separatyzm lub partykularność.
Dana ziemia, jeśli ją stać, może mieć oblicze własne polityczne, wyrosłe z krwi i ducha rasy, nie narzucone. — Podhale jest jedyną w Rzeczypospolitej ziemią, która ma prawo do tego.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Orkan.