O religii i kościele/Rozdział II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | O religii i kościele |
Wydawca | Centralne Wydawnictwo Ludów SSSR Filja Ukraińska |
Data wyd. | 1927 |
Druk | Kniżnaja Fabrika Central’nogo Izdatel’stva Narodov SSSR |
Miejsce wyd. | Charków |
Tłumacz | E. B. |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wszystkie współczesne religje i kościoły, wszystkie i wszelakie organizacje religijne marksizm traktuje zawsze, jako organy reakcji burżuazyjnej, które służą dla obrony wyzysku i otumaniania klasy robotniczej.
Kościół stoi ponad państwem, tak samo jak rzeczy wieczne i boskie stoją ponad ziemskiemi. Kościół nie przebacza państwu sekularyzacji majątków kościelnych. Kościół żąda dla siebie położenia przodującego i panującego.
Są to nie urzędnicy w sutannach, lecz obszarnicy pańszczyźniani w sutannach. Obrona feudalnych przywilejów kościoła, otwarta obrona średniowiecza — oto istota polityki większości duchowieństwa[1].
Wszechwładza policji i biurokracji zakrywała przed oczami „społeczeństwa” i ludu wszelką wogóle walkę klasową, a szczególnie walkę „obszarników pańszczyźnianych w sutannie” z „podłą czernią”[2]. Pierwszy wyłom, dokonany przez rewolucyjny proletarjat i włościaństwo w pańszczyźnianym samowładztwie, uczynił jawnym to, co było tajemnicą. Gdy tylko proletarjat i postępowe części liberalnej burżuazji zaczęły korzystać z wolności politycznej, z wolności organizacji mas, zdobywszy tę wolność w końcu 1905 roku, wówczas i klasy reakcyjne zaczęły dążyć do samodzielnej i otwartej organizacji. Za panowania niepodzielnego absolutyzmu nie organizowały się one i nie występowały tak wyraźnie nie dlatego, że były one słabe, lecz dlatego, że były silne, — nie dlatego, że były niezdolne do organizowania się i do walki politycznej, lecz dlatego, że nie widziały wówczas jeszcze poważnej potrzeby samodzielnej organizacji klasowej. Nie wierzyły one w możliwość masowego ruchu przeciwko samowładztwu i obszarnikom pańszczyźnianym w Rosji. Polegały one całkowicie na tym, że dla utrzymania czerni wystarczy bat. Pierwsze zaś rany, zadane samowładztwu, zmusiły te żywioły społeczne, które popierały samowładztwo i które potrzebowały go, — do wyjścia na światło dzienne. Z masami, które zdolne były stworzyć 9 stycznia[3], ruch strajkowy 1905 roku i rewolucję październikowo-grudniową[4], nie można już było walczyć tylko z pomocą starego bata. Trzeba wkroczyć na drogę samodzielnych organizacji politycznych; trzeba, ażeby rada zjednoczonej szlachty obszarniczej organizowała czarne seciny[5] i rozwijała najbardziej wyuzdaną demagogję; trzeba, ażeby „książęta kościoła — biskupi” organizowali duchowieństwo reakcyjne, jako samodzielną siłę.
Obecnie, po rewolucji Październikowej 1917 roku, kościół prawosławny chce się odnowić. Zjawił się „kościół odnowiony” (po rosyjsku — „obnowlonnaja cerkow”), czyli tak zwana „żywa cerkiew”[6]. I przedtym też znajdowali się ludzie i partje, którzy odnawiali kościół, gdy tylko spostrzegli, że lud zaczyna rozumieć, iż kościół stoi po stronie bogaczy. Lenin już wówczas zdemaskował<ref>Objaśnienie tego słowa, zobacz w końcu książki (demaskować — na literę „D”). (Uwagi tłum.).<ref> te próby i wykazał, że „odnowienie nie jest niczym innym, jak tylko nowym oszustwem. Należy pamiętać to, co pisał on o tym jeszcze około 18 lat temu z powodu przemówień przedstawicieli rozmaitych partji o religji w 3-ciej Dumie Państwowej: nazwiska, które wymienia, są nazwiskami ówczesnych członków Dumy Państwowej, którzy mówili o religji.
Przedstawiciel kontrrewolucyjnej burżuazji chce wzmocnić religję, chce utrwalić wpływ religji na masy, czując niedostateczność, przestarzałość i nawet szkodę, jaką przynoszą klasom panującym „urzędnicy w sutannach”, którzy obniżają autorytet religji. Październikowiec walczy przeciwko skrajnościom klerykalizmu i opieki policyjnej, walczy on w celu wzmocnienia wpływu religji na masy, w celu zastąpienia chociażby niektórych środków ogłupiania ludu — zbyt uproszczonych, zbyt przestarzałych, zbyt zbutwiałych, nie osiągających celu — przez środki bardziej delikatne, bardziej udoskonalone. Religja policyjna nie wystarcza już do ogłupiania mas, dajcie nam religję bardziej kulturalną, odnowioną, sprytniejszą, zdolną do działania w parafji, która sama się rządzi, — oto czego żąda od samowładztwa kapitał.
Punkt widzenia kadetów jest zupełnie taki sam, jak i punkt widzenia październikowców, i nie wyraża nic innego jak tylko dążenie „kulturalnego” kapitału do zorganizowania ogłupiania ludu tumanem religijnym za pośrednictwem bardziej delikatnych środków oszustwa kościelnego, niż te, które praktykował żyjący w starożytności zwykły rosyjski „batiuszka”[7].
Ażeby utrzymać lud w niewoli duchowej, potrzebny jest jak najściślejszy sojusz kościoła z czarną setnią — mówił przez usta Puryszkiewicza dziki obszarnik i stary satrapa[8]. Przez usta zaś Karaułowa odpowiada im kontrrewolucyjny burżuj: mylicie się, panowie, stosując śródki tego rodzaju, wy ostatecznie odepchniecie lud od religji. Działajmy lepiej mądrzej, sprytniej, z większą sztuką, odsuniemy zbyt głupiego i ordynarnego czarnosecińca, ogłosimy walkę z „nacjonalizacją kościoła”, napiszemy na sztandarze „złote słowa” biskupa Eulogjusza, że kościół stoi ponad polityką — tylko przy tego rodzaju działaniu potrafimy ogłupić chociażby część zacofanych robotników, szczególnie zaś mieszczan i włościan, pomożemy odnowionemu kościołowi spełnić jego „wielkie, święte dzieło” utrzymywania mas ludowych w niewoli duchowej.
O zachowaniu się trudowików w Dumie podczas omawiania rozpatrywanych przez nas spraw można powiedzieć niewiele. Tak samo, jak i zawsze, ujawniła się rażąca różnica pomiędzy trudowikami-włościanami a trudowikami-inteligientami, różnica na niekorzyść ostatnich, polegająca na ich większej gotowości iść za kadetami. Włościanin Rożkow coprawda wykazał w swoim przemówieniu całkowitą swą nieświadomość polityczną; również i on powtórzył blagę kadecką na te mat tego, że związek narodu rosyjskiego[9] pomaga nie wzmacniać, lecz burzyć wiarę, nie potrafił on wyłonić żadnego programu. Lecz zato wtedy, kiedy zaczął on w prostych słowach opowiadać nagą, nieupiększoną prawdę o pensji duchowieństwa, o zdzierstwie popów, o tym, jak żądają oni za ślub, oprócz pieniędzy, „butelki wódki, zakąski i funta herbaty, a czasami żądają tego, o czym boję się nawet mówić z trybuny“ (16 kwietnia, str. 2.259 sprawozdania stenograficznego), — czarnosecinna Duma nie wytrzymała, rozległo się z prawych ław dzikie wycie. „Cóż to za znęcanie się? co za ohyda?” — wrzeszczeli czarnosecińcy, czując, że proste przemówienie włościańskie o dochodach z wyłuszczeniem „taksy” za posługi religijne bardziej rewolucjonizuje masy, niż wszelkie teoretyczne albo faktyczne oświadczenia przeciwreligijne i przeciwkościelne. I banda żubrów, broniących w III Dumie samowładztwa, nastraszyła swego lokaja, przewodniczącego Mejendorfa, i zmusiła go do tego, ażeby pozbawił Rożkowa głosu.
Mowa trudowika-włościanina Rożkowa, nie bacząc na swą niebywałą elementarność, wykazała całą przepaść, oddzielającą dwulicową, świadomie reakcyjną obronę religji przez kadetów od nieświadomej, zrutynizowanej religijności włościanina, w którym warunki jego życia — wbrew własnej jego woli i nieświadomie dlań — wytwarzają rzeczywiście rewolucyjną nienawiść przeciwko dochodom duchowieństwa i gotowość do walki ze średniowieczem. Kadeci — to przedstawiciele kontrrewolucyjnej burżuazji, która chce odnowić i wzmocnić religję, skierowaną przeciwko ludowi. Rożkowowie zaś — to przedstawiciele rewolucyjnej demokracji burżuazyjnej, nierozwiniętej, nieuświadomionej, zahukanej, niesamodzielnej i rozpylonej, lecz kryjącej w sobie bynajmniej nie wyczerpane jeszcze zapasy energji rewolucyjnej w walce z obszarnikami, — popami, z samowładztwem.
Inteligient-trudowik Rozanow przybliżył się do kadetów w znacznie mniejszym stopniu nieświadomie, niż Rożkow. Rozanow potrafił powiedzieć o oddzieleniu kościoła od państwa, jako o żądaniu „lewych”, lecz nie powstrzymał się od reakcyjnych i mieszczańskich frazesów o „zmianie prawa wyborczego w tym kierunku, ażeby duchowieństwo zostało odsunięte od udziału w walce politycznej”. Rewolucyjność, która sama przez się wyrywa się u typowego, średniozamożnego włościanina, kiedy zaczyna mówić prawdę o swoim życiu, znika u trudowika-inteligienta, ustępując miejsca mglistemu, a czasami i wprost ohydnemu frazesowi.
Przedstawiciel partji robotniczej i klasy robotniczej, socjaldemokrata Surkow, jeden na całą Dumę podniósł dyskusję do wysokości dyskusji rzeczywiście teoretycznej i bez ogródek powiedział, jakie stanowisko zajmuje proletarjat w stosunku do kościoła i religji, jak powinna się wobec niej ustosunkować cała zdecydowana i zdolna do życia demokracja. „Religja jest to opjum dla ludu”... Anie jednego grosza z pieniędzy ludu dla tych odwiecznych wrogów ludu, zaciemniających świadomość ludową” — to proste śmiałe, otwarte bojowe hasło socjalisty brzmiało jak wyzwanie w czarnosecinnej Dumie i odbiło się echem wśród miljonów proletarjuszy, którzy rozpowszechniają je w masach, którzy potrafią, gdy nadejdzie czas, wcielić je w czyn rewolucyjny.
Miljony grzechów, paskudztw, gwałtów i zaraz fizycznych znacznie łatwiej ujawniają się wobec tłumu i dlatego też są znacznie mniej niebezpieczne, niż delikatna, duchowa, przyodziana w najbardziej strojne kostjumy „ideowe” idea bozi. Klecha katolicki, pozbawiający dziewczyny dziewictwa (o którym tylko co przeczytałem przypadkowo w jednej z niemieckich gazet), przedstawia dla „demokracji” znacznie mniejsze nie-bezpieczeństwo, niż klecha bez sutanny, klecha bez ordynarnej religji, klecha ideowy i demokratyczny, głoszący tworzenie i stworzenie bozi. Albowiem pierwszego klechę łatwo jest zdemaskować, potępić i przepędzić, drugiego zaś nie można tak znowu zwyczajnie przepędzić; zdemaskować go jest tysiąc razy trudniej, „potępić” go nie zgodzi się ani jeden „kruchy i niemiłosiernie chwiejny” filister.
- ↑ Tow. Lenin, pisząc te słowa, miał na myśli kler prawosławny, lecz słowa te mogą być bez najmniejszych zastrzeżeń zastosowane do kleru katolickiego. W Polsce współczesnej, a zwłaszcza w Galicji (tej części, która należała przed wojną do Austrji) olbrzymie majątki ziemskie należą do klasztorów, biskupów, kapitału itd. (Przyp. tłum.).
- ↑ Słów „podła czerń” Lenin używa w tym celu, ażeby wykazać, jak wyzyskiwacze nazywają lud pracujący. Z tego też względu Lenin umieścił te słowa w cudzysłowie (znak „ ”). Oznacza to, że słowa te nie są słowami samego pisarza, lecz słowami cudzemi. (Przyp. tł.).
- ↑ 9 stycznia 1905 roku — znany pochód robotników Petersburga (tak nazywał się wówczas Leningród) z żonami i dziećmi pod pałac Mikołaja II z prośbą o nadanie wolności politycznych. 8-godzinnego dnia pracy i tak dalej. Car odpowiedział rozstrzelaniem 3 tysięcy robotników. Po tym doświadczeniu robotnicy nie chodzili już do cara z prośbami, zrozumieli, że uzyskać wolność mogą tylko w drodze walki rewolucyjnej.
- ↑ Mowa tu o wypadkach rewolucyjnych 1905 roku.
- ↑ Patrz objaśnienia tego słowa (jak i wszystkich niezrozumiałych słów) w końcu książeczki.
- ↑ Tak zwany „kościół narodowy“’ (sekta bardzo rozgałęziona wśród polaków w Ameryce i szerząca się w Polsce) jest niczym innym, jak tylko próbą „odnowienia” kościoła katolickiego w związku z nowemi warunkami życia (przyp. tłum.).
- ↑ „Batiuszka” włościanie rosyjscy nazywają popów.
- ↑ W oryginale: „dierżymorda”. (Przyp. tłum.).
- ↑ Związek narodu rosyjskiego — organizacja czarnosecinna.