[96]Sielanka szesnasta.
Orpheus.
Menalkas i Licydas.
MENALKAS.
Nie zawżdy, o Licyda, nie zawżdy do gałek[1]!
Pod czas też nie zawadzi sprobować piszczałek.
Piszczałka pasterzowi zawsze przyzwoita;
Ale kto się za młodu leda czego chwyta,
I na starość nie bywa jedno ledajakim;
5
I my się tego strzeżmy sposobem wszelakim.
Ociec moj tak powiadał: Od gałek do birek,
Od bierek[2] do pisanych[3]; a z małych kostyrek[4],
[97]
Potym się wychowają wielcy kostyrowie[4]:
Tarnek się z młodu ostrzy, dawne jest przysłowie.
10
LICYDAS.
Wiesz ty, Menalka, że cię jak brata miłuję,
Wszakże wiedz, że cię o to nie jeden strofuje;
I wczora mi się o cię za włosy dostało:
Tu pod lipą kilka nas pospołu siedziało,
A tyś grał na fujarze, że cię słychać było.
15
Wtym bydło się ku tobie jakoś obrociło.
Rzecze jeden: Nowy się Orpheus narodził,
Będzie za sobą bydło i niemy zwierz wodził.
Patrzcie, jako te krowy nadstawiają ucha:
Koniecznie
[5] tej fujary każda pilno
[6] słucha.
20
Wszyscy się uśmiechnęli, a mnie gniew rozpalił.
Odpowiem: Nazbyteś tę muzykę przechwalił.
A wiem ja, że Menalka przed tobą nie zjada[7],
Ba i tu miedzy nami nie wiele posiada.
Tym gorzej, rzecze drugi, dobrzeby się zgadzać,
25
A na te się wysokie dumy nie przesadzać[8].
Onegda, gdyśmy grali kręgle przy ostrowie.
Minął nas, jakoby rzekł: wszscyście błaznowie.
Ale mu te rozumki kiedyś pomieszamy,
A, mali twarde włosy w głowie, wymacamy.
30
Wżdy go bić nie będziecie: musi sam być przy tym,
Kto chce bić, a kto bije, bywa też ubitym[9].
Porwą się zatym do mnie, i jeszcze czupryna
Czuje moja, jako mię ćciła ta drużyna.
[98]MENALKAS.
Wiem ja to, że niewiele mam u nich przyjaźni:
35
Ale i pies nie kąsa, gdy go kto nie drażni.
I ty się o mnie nie swarz: niechaj oni swemi
Obyczajmi się rządzą, ja będę mojemi.
Kres ukaże, kto dobrą drogą bieg prowadzi:
Kto sobie źle pościele zrazu, sam się zdradzi.
40
Przeciwić[10] się każdemu, nie zstałoby człeka.
Kto nie łaskaw, lepiej go ominąć z daleka.
A ty sobie bierz przykład, jako się źle bracić
Ze złemi, gdyś to musiał włosami zapłacić.
Zawsze musi szkodować
[11], kto się ze złym sprzęże:
45
Lepiej wniść miedzy wilki, lepiej miedzy węże.
I lub[12] się oni z mego grania pośmiewali,
Bodaj mię raczej grubi osłowie słuchali.
Niżby się miał ocierać moj głos o ich uszy.
Rychlej się twarda skała, rychlej kamień ruszy,
50
Niżli serce zawisne: bo te wszystkie złości
Przeciwko spokojnemu pochodzą z zazdrości.
Mniemasz, że w staroświeckich piosneczkach bajano,
Kiedy o Orpheowej muzyce śpiewano,
Że lasy, że źwierz dziki szedł za jego graniem;
55
Nic to zgoła inszego nie było mym zdaniem,
Jedno, że był w kraju swym śpiewak umiejętny,
A ten gmin pospolity miał sobie niechętny:
I nie chcąc miedzy ludźmi mieszkać przeciwnemi,
Wolał wiek trawić miedzy puszczami głuchemi.
60
Cnota się nie utai: niech, w jakie chce, cienie
Tuli się, przedsię jasno świecą jej promienie.
Wywrze[13] człeka potrzeba, a co w kącie siedział,
Poda go sławie, i świat będzie o nim wiedział.
[99]
Ani się tam zdarzyło w kącie Orpheowi
65
Długo ukryć, bo iż był przyszedł Chironowi
Do znajomości, ktory także przemięszkiwał
W pustych lesiech, a z bogi mowy częste miewał,
I rad jego przemożni krolowie słuchali,
I syny swe pod jego ćwiczenie dawali.
70
W ten czas Jazon do Kolchow młodź grecką[14] prowadził,
Temu Chiron przy inszych namowach to radził,
Aby Orphea z sobą wziął do towarzystwa:
Z rozumem (prawi) synu dokazuj rycerstwa;
Z rozumem mocna władza; to jest wojska zdrowie
75
Najwiętsze, gdy ma hetman radę dobrą w głowie.
Ale iż Bog nie wszystko jednemu otwiera,
Jako pczoła z rożnych zioł słodkie miody zbiera,
Tak wodzowi potrzeba i dowcipem władać
Swym własnym, i mieć przy tym kogo się dokładać.
80
Na co ja tobie podam człeka wybornego
I zgołać radzę, abyś nie jeździł bez niego.
Lubo w pałacach krolow bogatych nie żyje,
Lubo się w gęstych lesiech i pustyniach kryje,
Ty go przedsię wyszukaj i gładkiemi słowy
85
Ubłagaj, aby z tobą był w drogę gotowy.
Usłuchał Jazon starca i wprzod koło tego
Pilno chodził, aby był Orpheus u niego.
Jakoż się nie omylił na jego dzielności,
Bo przezeń wszystkie w wojsku spokoił
[15] trudności,
90
Przezeń rzeczy dopinał, przezeń złe niezgody
Uciszał i wszelakie zwyciężał przygody.
Orpheus morskie burze i wodny szturm[16] srogi,
[100]
Orpheus umiał błagać rozgniewane bogi;
I kiedy we złym razie do wioseł się miała
95
Młodź ochotna, z muzyki jego pochop brała.
Raz wraz, okiem nie dojrzeć, w wodę uderzają,
Piany[17] się kręcą, krople pod niebo pryskają:
Okręt leci, podobny bystrym orlim piorom.
A kiedy nadpływali ku Tysyskim gorom,
100
Gdzie kościoł starożytny Artemidy leży,
Żaden tamtędy żeglarz cało nie przebieży:
Jeśli pierwej boginiej darem nie ubłaga.
Każdego tam zakręci nieprzebyta flaga.
A Orpheus nie złotem, nie drogiemi dary
105
Zmiękczył jej serce, ale dźwiękiem swej cytary,
Że nie tylko gniewy swe morze położyło,
Ale i ryb rozlicznych stada widać było,
Ktore się przy okręcie wkoło zgromadzały,
Jakoby wdzięcznych jego pieśni słuchać miały.
110
Tak się więc za pasterzem w pole trzoda sypie,
Kiedy gra na piszczałce, lub na gęślach skrzypie.
Potym za jego radą wysep nawiedzili
Elektry Atalanckiej, i w obrzędach byli
Usty nie pomienionych; on jem też objawił
115
Matkę wszech bogow i jej cny obraz postawił
W nabożnym kraju Midskim; i obchody strojne
Wymyślił, i rycerskiej młodzi tańce zbrojne.
Za co ona wszystkiemu wojsku chętna była,
I swą łaskawą ręką bieg ich prowadziła.
120
I ty, Apollo, rymem jego uwielbiony,
Dodawałeś jem w każdej potrzebie obrony.
[101]
Strach wspomnieć: gdzie się skały Cyjańskie rozwodzą,
A znowu w ocemgnieniu ku sobie przychodzą,
I ptak lotem nie umknie; takim uderzają
125
W się zapędem, i na proch wszystko pokruszają[18].
Lecz gdy swoją cytarą Orpheus łagodził,
Bespiecznie rączy okręt tamtędy przechodził.
Bo gory rozstąpione, jako wryte, stały
I jego złotostronnej muzyki słuchały.
130
Ale ani żelazne Wulkanowe domy,
Ani ognistej Etny trzaskające gromy,
Ani tak straszna Cyrce, ktora przyrodzenia
Człowiecze w nieme twarzy[19] czarami odmienia,
I chowa na łańcuchach twardych przykowane,
135
Raz w wieprze, raz w niedźwiedzie męże przedziałane;
Ani Scylla, co cało połyka okręty,
Ani Charybdys, w ktorej wrą bystre zakręty.
Nie jest tak pracowitym żeglarzom szkodliwa,
Jako port pięknych Syren i ludzkość
[20] zdradliwa.
140
Uczona Muzo, coś to za cory spłodziła?
Bodajeś była raczej nigdy nie zażyła
Darow wdzięcznej Wenery; z ojca serce mają
Niestateczne, a z ciebie, że pięknie śpiewają.
Szkodliwsza taka zdrada, ktora jadowity
145
Umysł pod jedwabnemi słowki ma zakryty.
Przetoż się ony zawsze nad brzegiem wieszają,
Pod czas w lekkiego ptaka piorą odmieniają.
A kiedy kto nadpływa, łagodnem śpiewaniem
Wabią ku sobie, i słow cudnych namawianiem:
150
Do nas, do nas, cny gościu, tu stań w porcie wolnym!
A kto się raz dostanie ich rękom swowolnym[21],
W takie pęta, w takie się sidła nędznik wprawi[22],
[102]
Że się wiecznemi czasy stamtąd nie wybawi.
Pomniał o tym Orpheus, i naprzod modłami
155
Wiatry błagał, że okręt bieżał pod żaglami.
Przytym wszystkiem misterstwa, wszystkie swej nauki
I graniem, i śpiewaniem wyprawował sztuki.
Słuchał Jazon, młodź insza w około słuchała,
A cytara Syreny wszystkie zagłuszała.
160
Nakoniec same z brzegow ucha nadstawiały,
A długo za okrętem bieżącym patrzały,
A ten proł szumne wody, wiatr go z tyłu gonił.
Jeden się z towarzystwa tylko nie uchronił,
Battus nie barzo mądry: uwiodły go oczy
165
Do białej płci, z okrętu nieborak wyskoczy,
Puści się wpław; a ony dłonie wyciągają
Ku niemu, i: Sam do nas, sam do nas! wołają.
I przyszedłby był nędznik w ręce ich złośliwe,
Ale go stamtąd wiatry odbiły życzliwe,
170
Że rad nie rad wypłynął na Lilibską ziemię,
I tam do śmierci mięszkał, tam zostawił plemię.
A ciebie, jako wspomnieć, Medea niebogo?
Ach niestetyż! nazbyteś postąpiła srogo:
Ojczyznęś, ach niestetyż! i ojca zdradziła.
175
Acześ wszystkiej Grecyjej dobrze posłużyła.
Pochwalić cię nie mogę: kto boskiej bojaźni
Zapomni, tego wieczne prześladują kaźni.
I tyś nie wiele wzięła z spraw swoich radości;
Raczej okrutne trwogi i ciężkie żałości.
180
Jeslić kiedy wesoło słońce zaświeciło,
Pewnie cię najweselsze w ten czas nawiedziło,
Kiedy cię, nie już gością, już oblubienicę
[103]
Dowiodły Orpheowe rymy do łożnice:
Taniec Egejskie Nimfy, taniec prowadziły
185
Aliskie, i Meliskie do nich się łączyły.
Nie długo się ucieszy, kto ma gniewne bogi.
Dla ciebie, cna krolewno, znowu wicher srogi
Uderzył: już Grecyja przed oczyma była,
Znowu burza w obcy kraj okręt zapędziła
190
I wparła na Libijskie nieprzebyte brody,
Gdzie się zmieszane z piaskiem kręcą mętne wody;
A nawy abo w wirach toną ponurzone,
Abo w piasczystym mule wiązną pogrążone.
Jakiego trudu, jakiej trwogi tam nie było?
195
Aż jem do ostatniego głodu przychodziło.
Przychodziło i do ostatniego zwątpienia,
Że wszyscy pewni byli jawnego zginienia.
Sam tylko Orpheus był serca jednakiego,
Bo dufał mocnie bogom, a oni też jego
200
Nie ubliżali[23] łaską swoją stateczności.
A gdy już zamierzony kres wszystkich trudności
Nadchodził, on to naprzod podał Jazonowi:
Potrzeba (prawi) pokłon oddać Trytonowi.
W jego państwie jesteśmy on morzem kieruje,
205
Ten tylko rad pomaga, kto wdzięk jaki czuje.
Natychmiast chętny Jazon kosztownej roboty
Oddał mu na ofiarę trzynog szczerozłoty.
A Tryton się ukazał jawnie nad wodami
I okręt z piaskow zepchnął własnemi rękami.
210
I wodzem był, i drogą bespieczną prowadził.
Aż ich na pożądany brzeg Grecki wysadził.
Coż ja czynię? nie o tym zaczęła się mowa,
Ani tej nocie służy chwała Orpheowa.
[104]
Ale ten ma obyczaj piszczałka ze trzciny:
215
Tu śpiewa, co przyniosą do języka śliny.
LICYDAS.
Co często jest na myśli, toż i w uściech bywa:
Z pełnego (mowią) serca i do warg upływa.
Znać, że ty Orpheusa częściej miewasz w głowie,
Niźli, czemu się z sobą tryksają
[24] kozłowie.
220
Ale my dawnych wiekow ludzie pochwalajmy,
Wszakże na teraźniejszych czasiech przestawajmy.
Dobre są mądre pieśni, dobre i staranie
O czym inszym, i ludzkie nie złe zachowanie.
Zajmimy bydło, aby szkody nie czyniło:
225
Barzo się ku Stachowej niwie przybliżyło.