Ossolineum/I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Ossolineum |
Wydawca | Macierz Polska |
Data wyd. | 1917 |
Druk | Drukarnia przy Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Miłośnictwo książek w Polsce.
Im naród wyżej stoi pod względem oświaty, im starsza jest jego kultura zasobniejsza i jak najszersze kręgi obejmująca, tem większe jest wśród obywateli zrozumienie wagi i znaczenia jakie posiadają biblioteki, jako warsztaty twórczej pracy naukowej. Owe świątynie, budowane ku czci wiedzy, wzrastają i bogacą się nietylko dzięki poparciu państw, ale także współdziałaniu ofiarnych jednostek, które przekazują swe cenne zbiory na rzecz umiłowanych zakładów naukowych. Tak powstały przebogata Biblioteka watykańska, Biblioteka narodowa w Paryżu, Biblioteka królewska w Berlinie, a przedewszystkiem sławne British Museum, którem zupełnie słusznie tak chlubi się Anglia, jako królową narodowych bibliotek. A czy na ziemiach polskich mamy książnicę równie bogatą, jak one światowej sławy księgozbiory? Odpowiedź wypadnie ujemnie, ale na tem nie możemy poprzestać. Należy postawić dalsze pytanie, czy braki te zawinione, czy nie było i niema może w naszym narodzie takiego ukochania wiedzy, jak w innych krajach zachodnich? Dzieje kultury polskiej dają na to wyraźną odpowiedź.
Zawierucha wojenna XVII wieku, zostawiając ślady zniszczenia na każdem niemal polu społecznego i umysłowego życia w Polsce, wybiła też wyraźne a złowrogie piętno i na książnicach naszych, które w poprzednim wieku tak świetnie rozwinęły się i wzrosły. Pożogi kozackie, rozniesione w stronach pokrytych drewnianemi budowlami, zniszczyły wiele cennych zabytków bibliotecznych na wschodnich kresach; płonęły księgi po klasztorach, przy cerkwiach i po domach obywatelskich. Wiele ksiąg i rękopisów wywieziono do Szwecyi. Z Inflant i z Warmii zabierał Gustaw Adolf, zaś w Poznaniu Karol Gustaw zabrał bibliotekę jezuicką i bernardyńską, wielką ilość ksiąg z Krakowa, a z Wilna te, które ukryto na górnym zamku. W Lesznie popalili Szwedzi księgozbiory, a wiele ksiąg zrabowanych w drodze zatonęło lub zmarniało. Także sprzymierzeniec Karola Gustawa, Jerzy Rakoczy, rabował książki w czasie swego napadu na Polskę. Ponawiały się te rabunki i pogorzeliska za Karola XII, z Mitawy w roku 1714 wzięto do Petersburga 2.500 dzieł, a w roku 1772 wywieziono tamże z Nieświeża bibliotekę Radziwiłłowską.
Stąd też pochodzi, że z bólem serca i z upokorzeniem wita dziś oko polskie zabytki biblioteczne polskie, rozrzucone po całej Europie. Gdy inne narody mogły spokojnie pomnażać swe skarby naukowe, my jedni tylko, odarci i obkradani ze wszystkiego, posiadamy dzisiaj u siebie w domu zaledwie szczątki dawnej naszej chwały, które Kraków i Lwów przytulił. A jednak ciosy tak srogie nie zdołały złamać hartu w narodzie. Na zgliszczach wznosiliśmy świeże budowle, a w okruchach dawnego mienia szukało się ponownie skarbów z lepszej przeszłości, by nawiązać do minionej świetności i nową rozpocząć pracę.
Za czasów saskich wzięto się gorliwie do gromadzenia i porządkowania bibliotek. Wacław Hieronim Sierakowski, biskup przemyski, usiłował dźwignąć bibliotekę w Przemyślu, Józef Stanisław Sapieha, sufragan wileński, przekazał swój zbiór dyecezyalnemu seminaryum. Konarski i inni Pijarzy wpływali na wzrost bibliotek. Radliński u Miechowitów, Śliwicki u Misyonarzy, Królikowski u Dominikanów — dawali piękne przykłady gromadzenia bibliotek. Zakony sprowadzały z zagranicy dzieła wielkie i poważne, pisały porządne katalogi, a zbiory ich dochodziły nieraz do 10.000 ksiąg. Do tworzenia i ulepszania domowych bibliotek dawał dzielny przykład sam król Stanisław August, którego księgozbiór zawierał 20.000 dzieł wielce cennych i umiejętnie dobranych. Równie starannie była tworzona książnica Joachima Chreptowicza. Szczególnie jednak obudził zajęcie się bibliotekami i umiłowanie ksiąg Józef Andrzej Załuski. Dzieje biblioteki Załuskich można uważać za znamienny przykład tej dziwnej siły naszego społeczeństwa, co w chwilach największej niemocy umie się podnieść i wytężoną pracą wyrównać nawet wiekowe zaniedbanie. Dzieło Załuskiego w dziejach kultury ludzkiej jest zjawiskiem prawie bezprzykładnem. Jeden człowiek prywatny zdołał dokonać tego, na co w znacznie dogodniejszych warunkach składała się zwykle ofiarność kilku pokoleń lub hojność szeregu panujących; w ciągu trzydziestu lat zgromadził księgozbiór o 300.000 tomów i dziesiątkach tysięcy rękopisów i rycin, przez co dorównał trzem największym wówczas bibliotekom w Europie, a mianowicie: cesarskiej w Wiedniu, bawarskiej w Monachium i angielskiej w Londynie. Załuski nie był jednak tylko zbieraczem, polującym na osobliwości drukarskie, ale poważnym uczonym, który uzupełniał umiejętnie wszystkie działy piśmiennictwa, a w zebraniu wielkiej biblioteki widział środek do podniesienia wiedzy i oświaty narodowej. Twórca jej chciał, aby była do użytku publicznego, i w roku 1747 ukazało się zawiadomienie, że książnica fundacyi JMci referendarza koronnego dwa razy w tydzień, we wtorki i czwartki, będzie regularnie otwarta dla każdego, kto przyjść raczy. Wielkie swe dzieło przekazał fundator rządowi polskiemu, a tak przeszła ona pod główny nadzór nowo utworzonej Komisyi edukacyjnej, czyli ministeryum oświaty. Składała się wtedy z 400.000 tomów. Upadek Rzeczypospolitej w roku 1795 zniszczył wiekopomną pracę Załuskiego. Przewieziono ją z Warszawy do Petersburga i wcielono do cesarskiej, liczącej 20.000 tomów. Wskutek pospiesznego pakowania i transportu, wykonanego drogą wojskową, dużo książek zostało uszkodzonych, a na złych drogach litewskich około Grodna porozbijało się wiele pak tak, że potem w Grodnie korcami księgi te sprzedawano. Według sprawozdania z roku 1809 biblioteka ta po przewiezieniu obejmowała 262.640 tomów, 24.573 sztychów i 11.252 rękopisów. Tak więc w sposób przedziwnie barbarzyński pozbawiła nas Rosya jednej z najbardziej zasobnych i najświetniejszych bibliotek, niszcząc część tych skarbów bezpowrotnie. Na szczęście dla Polski obok Załuskiego było wiele jeszcze głębszych umysłów i miłujących oświatę narodową, jak Czartoryscy, Działyńscy, Ossoliński, Czacki, Tarnowscy, Krasińscy, Dzieduszyccy i wielu innych. Obywatelska ich pomoc była konieczna tem więcej, że w okresie rozbiorów i wojen porozbiorowych padają ofiarą pożogi i rabunków liczne cenne zbiory ksiąg starodawnych, przechowywanych w zamkach i magnackich pałacach, oraz w dworach szlacheckich. Wydziedziczona ze swych skarbów Polska, ciuła w XIX wieku ponownie swe bogactwa i z pietyzmem gromadzi stare druki, przedewszystkiem w trzech książnicach: w Bibliotece Jagiellońskiej, która z zawieruchy dziejowej stosunkowo wyszła obronną ręką, w słynnym Kórniku, oraz w powstałym już na gruzach Rzeczypospolitej Zakładzie narodowym im. Ossolińskich, zwanym krótko: „Ossolineum“.