Panna Maliczewska (Zapolska, 1912)/Akt III/Scena VIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Gabriela Zapolska
Tytuł Panna Maliczewska
Podtytuł Sztuka w 3 aktach
Wydawca Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Data wyd. 1912
Druk Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Akt III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
SCENA VIII.
TEŻ SAME — FILO.
FILO.

Ja na chwilę.

STEFKA.
Chodź pan tu... bliżej... siadaj pan... Tak... a teraz mi pan powiedz — jedno — Czy we mnie naprawdę można się kochać?
FILO (siada na krześle koło szesląga od strony widzów).

Przecież... ja...

STEFKA (klęcząc w kucki na szeslągu).

Ale nie tak jak każden i w byle kim. Tylko uczciwie... no tak, jak się tam w waszych kobietach kochacie?

FILO.

Jak pani się może pytać o to. Ja panią ubóstwiam. Dla mnie pani jest uosobieniem miłości, ja po nad panią...

STEFKA.

To są faramuszki. Ja się pytam czy można się we mnie kochać uczciwie?

FILO.

Inna miłość byłaby dla pani obelgą!

STEFKA (gorączkowo).

Więc ja nie stoję po za ludźmi? —

FILO.

Pani stoi pomiędzy aniołami, po nad ludźmi.

STEFKA (tupie nogami).

Nie... nie... ja chcę stać pomiędzy ludźmi, pomiędzy zwyczajnemi kobietami — takiemi które można kochać, zaręczyć się, ożenić...

FILO (wpatruje się w nią).
Tak... powiedziała pani wielkie słowo. Wielkie...
STEFKA (patrzy się na siostrę).

Bo mnie wszyscy znieważają, mówią, że ja jestem taka którą się nie kocha...

FILO.

A któż jest godniejszy miłości jak nie pani? gdzie istota czystsza, doskonalsza jak nie pani?

(osuwa się przed sofą na kolana).

Stefko nasza miłość...

STEFKA.

Czego pan ciągle mówi nasza miłość! ja pana nie kocham.

FILO.

Nasza miłość musi pozostać nierozerwalną. Ja siadam w tym roku do matury — potem idę na prawo...

STEFKA.

A ja na lewo...

FILO.

Skończę prawo — i wtedy — Stefko — wtedy już będziemy na zawsze razem! — szczęśliwi — nierozłączeni — pod chmury cię podniosę, w błękity ustroję — gwiazdami oświetlę...

STEFKA (zrywa się i biegnie do stołu).

To będzie wcale... wcale...

FILO (idzie za nią).

Tak sobie umyśliłem. W teatrze cię nie zostawię. To bagno, to zgnilizna. Nie tobie tam być, nie tobie... tam zatracasz swą godność...

STEFKA (stoi przy oknie).

Jest... wyjechała godność...

FILO (przy stole).

Gdybyś nawet nie chciała...

STEFKA.

No... dosyć... już mi się to znudziło. Może pan sobie iść. Mnie szło o to, aby pewne osoby słyszały...

(patrzy na Michasiową, która w głębi ceruje pończochy).

że mnie bardzo uczciwie kochać można.

FILO.

Kto wątpi? niech wystąpi... Stefko!... oto pierścioneczek... weź go, noś jako zaręczynowy między nami pierścień...

STEFKA.

Daj mi pan spokój...

FILO.
Co do mego ojca, matki — nie lękaj się. Ja mam sposób, ja powiem im coś, co zmusi ich aby sami zwrócili się do ciebie i nie rozrywali naszego związku. — To sposób może straszny, może bolesny — ale niezawodny. Mój kolega jeden go wypróbował — był w tej samej sytuacyi — zaręczył się — rodzice grozili — użył tego sposobu — i zmieniło się wszystko...
MICHASIOWA (od okna, zainteresowana).

Ożenił się? —

FILO.

Nie — bo uciekła z drugim. Ale wiem czem zwalczyć rodziców...

STEFKA (znudzona).

Zakazuję panu!

(do Michasiowej — „proszę stąd iść“ — Michasiowa wychodzi. — Stefka idzie do szesląga).
FILO.

Czy chcesz, czy nie chcesz, uczynię to! Tylko zawczasu przepraszam! przepraszam! brzeg sukni całuję... będzie to chwilowe zaćmienie, jakaś plama przelotna... ale ja wiem, gdy wywalczę w ten sposób szczęście nasze — ty mi darujesz... A! jeszcze jedno! Słuchaj! Stefek... ja cię oszukałem, okłamałem... ale ja działałem pod wpływem szału młodości... nierozwagi... ja ci się przedstawiłem pod obcem nazwiskiem.

STEFKA (przy lustrze).

O Boże! jak mi to wszystko jedno.

FILO.

Ja się nie nazywam Janiszewski. Ja się nazywam Daum.

STEFKA (szybko).

Jak?

FILO.
Daum — Gustaw Daum...
STEFKA.

Syn starego Dauma?

FILO.

Mecenasa...

STEFKA (gwałtownie).

Jak? jak?...

(biegnie i zakłada łańcuch).
FILO.

Ty znasz moich rodziców?...

STEFKA (z krzykiem).

Nie... nie... nie... ale i ciebie nie chcę znać!... nie chcę... nie chcę...

(ucieka do okna).
FILO (biegnie za nią).

Co to jest! dlaczego? co się stało?

(chce ją wziąść za rękę).
STEFKA.

Nie chcę... wynocha stąd... wynocha...

FILO.

Ja wiem — mój ojciec nie ma szczególnej opinii, ale to w polityce — zmienił przekonania... ale to Stefuś zdarza się w najporządniejszej familii, za co ja mam być karany? — To życiowo bardzo porządny człowiek, nieposzlakowanej moralności, Stefuś on ciebie...

STEFKA (zatyka uszy biegnie do kuchni).

Nie gadać!... nie gadać!... wynosić się...

(woła).

AKT III. — Stefka. Michasiowa. Filo.

Michasiowa zrób z nim co... niech się zgubi...
MICHASIOWA (wpada — do Fila).

Najlepiej niech pan sobie idzie — ona jak wpadnie w gniew, to święty Boże nie pomoże... niech pan idzie...

FILO (z energią).

Ja pójdę... ja poszukam mego ojca.. ja go zaraz tu przyprowadzę — i wszyscy razem pojedziemy do mojej matki. Zobaczysz jak się ucieszy!... idę... ale wrócę...

(chce iść przez główne wschody).
MICHASIOWA.

Nie tędy! — przez kuchnię...

FILO (z patosem).

Dobrze — ale ja powrócę głównem wejściem otwarcie i w sposób godny nas obojga...

(wychodzi szybko, zdecydowany).



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Gabriela Zapolska.