Pasja Męki Pańskiej (w 5 częściach)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pasja Męki Pańskiej (w 5 częściach) |
Pochodzenie | Pieśni mazurskie |
Wydawca | Gazeta Mazurska |
Data wyd. | 1927 |
Druk | Drukarnia „Współczesna“ w Warszawie |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
A pierwszego dnia przaśników,
Kiedy Zbawca, Syn Panienki,
Za winy wszystkich grzeszników
Miał iść na niewinne męki,
Zebrał ucznie Swe na sali
Wieczora już ostatniego,
Aby wspólnie pożywali
Baranka wielkanocnego.
W chwilach ważnego czasu
Uplanował Judasz zdradę.
By podejściem, bez hałasu,
Wydać Mistrza przed złą radą.
Lecz Zbawiciel, On Syn Boży,
Wiedział zamiar zdrajcy Swego,
Widział, jak piekła powrozy
Krępowały sługę złego.
I rzekł: Syn człowieczy idzie
Według pisma prorockiego,
Lecz biada na tego przyjdzie,
Kto wyda Syna Bożego.
Zatem dał im Swoje Ciało,
A to pod postacią chleba,
By ich w wierze umacniało,
Prowadziło ich do nieba.
Mówiąc im poważnie, mile:
„Jedźcie, to jest Ciało Moje“,
Co wydadzą je za chwilę,
W Niem macie zbawienia zdroje.
Potem wziął kielich do ręki,
W którym święte Bóstwo błyszczy,
Czyniąc grzeczne im podzięki,
Mówił: „Pijcie z tego wszyscy“.
To jest krew Bożego Syna,
Krew Nowego Testamentu,
A to pod postacią wina
Zmyje grzechy wam do szczętu.
Wtedy piosnkę zaśpiewali,
Co wpłynęła w niebios chóry,
Potem wszyscy się udali
Wspólnie do Oliwnej Góry.
I umacniał ucznie Swoje,
Aby Go nie opuścili,
Gdy pójdzie na ciężkie boje,
By się z niego nie gorszyli.
Ale Judasz nieszczęśliwy
Uległ pokusom szatana,
Bo okupu bardzo chciwy,
Więc opuścił swego Pana.
Nie każdy przecie, co mówi „Panie“,
W ziemskim namiocie niebo dostanie.
Choć czas wieczerzę świętą przyjmuje,
Lecz słaby w wierze, zawsze szwankuje,
Choć czas się zdaje chodzi za Panem
I sam wyznaje, że jest wybranym,
Lecz w sercu knuje zdradliwe złości,
Bowiem nie czuje w sobie miłości.
Zmiłuj się, o panie miły,
Dodawaj mi mocy, siły,
Abym w życiu w każdej dobie
Zawsze wiernym bywał Tobie.
A chociaż tu sideł wiele
Szatan stawia na mnie śmiele,
Niech Duch Święty mi poradzi
I do Ciebie zaprowadzi.
Niech Twa światłość mię oświeci
I ku Tobie zapał wznieci,
Bym postępował za Tobą,
Zbawicielu, ma ozdobo.
Niech mi przed oczami stanie
Obraz męki Twojej, Panie,
I źródło Twojej miłości,
Co zmyje me nieprawości.
Już zmierzch zapadł świętej nocy,
Nocy cudów, ważnej chwili,
Nocy, co święci prorocy
W duchu za nią tak tęsknili.
Wiatr zaszumiał nie wesoło,
Drzewo z drzemania zbudzone,
Zatem cisza naokoło,
Bo wszystko w śnie pogrążone.
Jednak ciszę ktoś przerywał
W Getsemanie koło groty,
Bowiem piersi się wyrywał
Głos boleści i tęsknoty.
Tęskniło tam serce Jego,
Toczył z sobą ciężkie boje,
Bowiem grzechy ludu wszego
Włożył Sam na barki Swoje.
A pot krwawy Jego twarzy
Ciekł kroplami z Jego czoła,
Lecz Bóg Jego męstwem darzy
I posila przez Anioła.
Potem pomiędzy krzewami
Podchodziło ludzi wiele,
Wszyscy zbrojni z pochodniami,
Judasz kroczył na ich czele.
Jednak Zbawca się nie tai,
Stał, jak rycerz w zbrojnej szacie,
Rzekł śmiele do zbrojnej zgrai:
„Kogo prawie wy szukacie?“
„Jezusa Nazareńskiego“.
„Jam jest“, ozwał się głos Pana.
Przerażeni głosem Jego,
Padli wszyscy na kolana.
A gdy z ziemi powstawali,
Znów kroczyli w zbrojnym szyku,
Aby miłego pojmali
Wśród hałasu i też krzyku.
Znowu zabrzmiał głos Świętego:
„Cóż szukacie przyjaciele?“
„Jezusa Nazareńskiego“.
„Jam jest“, odpowiedział śmiele.
Wtedy, jak gromem rażeni,
Padli wszyscy na kolana,
Głosem Jego przerażeni
I nie śmieli pojmać Pana.
Lecz Judasz zwrócił swe kroki
Pocałować mistrza swego,
Wtedy zgraja bez odwłoki
Rzuciła się na Świętego.
Kiedy cię dręczą dolegliwości
I duszę męczą różne przykrości,
Gdy różne boje, bólów puhary
Na życie Twoje grożą bez miary,
Zanoś gorliwie modły do Tego,
Co wiecznie żywie i krzepi mdłego,
Który Go wzywa w krzyżu i trwodze,
Pan nim przebywa na wszelkiej drodze.
Z pod brzmienia grzechu mojego
Ślę modlitwę do Świętego,
Zmiłuj się, ach zmiłuj, Panie,
Daj mi w krzyżu mem wytrwanie.
Gdy mnie ciężka boleść tłoczy,
Wtenczas wznoszę moje oczy
Do Ciebie, Boga żywego,
Ty posilasz cierpiącego.
Jezus za wsze grzechy moje
Poddał się pod ciężkie znoje,
A ja za me ciężkie grzechy
Miałbym czynić tylko śmiechy?
Niech za przykładem Jezusa
Moja obciążona dusza
Wzdycha do Cię we dnie, w nocy,
Dodaj Panie mi pomocy.
Po głazach, wirach i wodach
Prowadzili Go w obozie,
Zatem w trudach, niewygodach
Uwiązany był w powrozie.
Ucznie Pańskie, jak owieczki,
Dokoła się rozproszyli,
W przykrym razie do ucieczki
Zawsze gotowymi byli.
I stawili Niewinnego
Przed trybunał zaraz z rana,
Przed kapłana najwyższego,
Który miał osądzić Pana.
Ale Piotr z daleka kroczył,
Gdzie sądzili Niewinnego,
Lecz by uwagi nie zwrócił,
Zaparł się Mistrza swojego.
Ale kapłan i sędziowie
Nie żądali tylko tego,
Aby fałszywi świadkowie.
Okłamali Niewinnego.
Lecz Pan, spojrzawszy za światy,
Dał świadectwo Bóstwa Swego,
A kapłan, rozdarłszy szaty,
Skazał na śmierć Niewinnego,
Aż starszyzny, co tam stali,
Co się wespół poschodzili,
Ci się wielce naradzali,
Jakby Jezusa zabili.
Tedy wziąwszy związanego,
Prowadząc Go, mocno bili,
Pobitego, zbroczonego,
Przed starostą przedstawili.
Lecz Piłat chciał ich pogodzić,
Choć pochodził z poganina,
I chciał wyrok ułagodzić.
Uwolnić Boskiego Syna.
Lecz Żydowie nalegali,
Aby był na śmierć wydany.
„Ukrzyżuj Go!“ tak wołali,
„Niech będzie ukrzyżowany!“
Wziąwszy wodę, umył ręce,
Rzekł do ludu upartego:
Jam nie winien Jego męce,
Ani też krwi Niewinnego!“
„Już w tem będzie wina nasza,
Krew na nasze dziatki spłynie,
Puść na wolność Barabasza.
Jezus niech z rąk naszych ginie!
Nieraz poganin słynie z litości,
A chrześcijanin z swej bezbożności
Jest pełen zdrady przeciw bliźniemu,
Kłótnie i zwady czyni ku temu.
I knuje zgubę na niewinnego,
Wchodzi w rachubę łotra sprośnego.
O chrześcijaninie, czuj każdej chwili,
By cię poganie nie zawstydzili.
Jezu, raczże w me wnętrzności
Wszczepić źródło Twej litości,
Abym w cnocie i w pokorze
Postępował w każdej porze.
Niechaj wspomnę w mojej złości
Na Twój, Jezu, zdrój litości
I na miłość Twą bez miary,
Abym uszedł Boskiej kary.
Niechże się w mem sercu budzi
Miłość z cnotą względem ludzi,
Bym był obrazem pokory,
Nosił Twej miłości wzory.
Niechże, miłościwy Panie,
Nie zawstydzą nas poganie,
Bym Ciebie naśladowali,
Złem za złe nie oddawali.
Spojrzyj teraz ku Jeruzalem
I rzuć okiem ku Golgocie,
A uważ to skruchą, z żalem,
Jako Jezus cierpiał za cię.
Najprzód bili Go biczami,
Nagi drgał i wił się w męce,
A potem w ciernia prętami
Krew zbryzgała zbójów ręce.
Płaszczem wzgardy ozdobili
Święte ciało — droga Perła —
Koronę z cierni wtłoczyli,
W ręku trzcinę, zamiast berła.
Oblekli Go w Jego szaty,
Trzciną po głowie Go bili,
Zwrócili się do Golgoty
I krzyż ciężki Nań włożyli.
A krzyż tłoczył zemdlałego,
Upadł — zwolna się pomyka,
Lecz zmusili tam drugiego,
Szymona Cyrenejczyka.
I dotarli wszak do celu,
Do Golgoty się dostali,
Gdzie w pośrodku ludzi wielu
Jezusa ukrzyżowali.
Dwu złoczyńców obok Niego
Na krzyżach pozawieszali,
Lecz Jezusa niewinnego
Najwięcej tam mordowali.
Lecz Zbawca, pełen litości,
Modlił się do Ojca Swego,
Aby nie pamiętał złości
Ludu tak zaślepionego.
A potem przez trzy godziny
Ciemność ogarnęła ziemię,
By uznała swoje winy
Złośliwego ludu plemię.
Gdy się już skończyły boje
Zbawiciela niewinnego,
Nachyliwszy głowę Swoją,
Oddał Bogu ducha Swego.
Pękła zasłona kościoła,
Słychać jęki, płacze w dali.
Ziemia trzęsła się dokoła,
Zmarli z grobów powstawali.
Lecz siepacze bok przebili
Boskiej niewinnej osobie,
Potem Pana położyli
Święci w Józefowem grobie.
W krzyżu zbawienie z wiarą w Chrystusa,
Gdy udręczenie cierpi twa dusza.
Kiedy cię dręczą grzechów ciężary,
Boleści męczą, znika grunt wiary.
Niech ci w tej porze będzie krzyż godłem,
Świecąc, jak zorze, zbawienia źródłem.
I z tej przyczyny krew niewinnego
Omyje winy grzechu twojego.
Jezu święty, Zbawicielu,
Co cierpiałeś za nas wiele,
Omyj krwią Twej niewinności
Duszę moją z nieprawości.
Niechaj wspomnę w mojej złości
Na Twój, Jezu, zdrój litości
I na miłość Twą bez miary,
Bym uszedł piekielnej kary.
Niechże się w mem sercu budzi
Miłość z cnotą względem ludzi,
Bym był obrazem pokory,
Nosił Twej miłości wzory.
Niechże kropla krwi z ran Twoich
Oczyści mnie z grzechów moich
I zmyje me nieprawości
Z Twej zasługi i litości.
W grzechach spało Jeruzalem,
Dawszy Zbawcy śmierci cios,
Wiatr z Golgoty jęczał z żalem,
Lecz trjumfu zabrzmiał głos.
Lśniła się w blasku jutrzenka,
A księżyc przyświecał ziemi,
Bardzo rano szła Panienka
Z koleżankami swojemi.
Wonne maści miały z sobą
I zwolna postępowały,
By Jezusa z swą żałobą,
Jak się godzi, namaszczały.
Smutek, boleść czuły w sobie
I tak z sobą rozmawiały:
Wielki kamień jest przy grobie,
Któż żesz nam go tam odwali?“
A gdy na miejsce przybyły,
Już kamień odwalony.
Z czego mocno się zdziwiły,
Bowiem stróż był powalony.
Lecz na miejscu miast Miłego
Siedział w bieli tam młodzieniec,
Był umysłu wesołego,
Trzymał w ręku złoty wieniec.
Niech się wam nie trwoży dusza,
Więc szukacie wam Miłego,
Nie znajdziecie tam Jezusa,
Bo wstał z martwych czasu tego.
Mówcie uczniom po kolei,
Że ich czasu tak ważnego
Poprzedzą do Galileji
I tam ujrzą Mistrza swego“.
A gdy stały pocieszone.
Stał przed nimi Jezus Miły
I rzekł: „Bądźcie pozdrowione!“
One się Mu ukłoniły.
Dnia pierwszego po szabasie,
Gdy się wierni zgromadzili,
Stał przed nimi w świetnej szacie
I rzekł: „Pokój wam w tej chwili“.
A uczniowie zatrwożeni,
Bo kłuła smutku rana,
Byli wielce pocieszeni,
Gdy ujrzeli zasie Pana.
Cała natura w pośpiechu,
Wszystko Chrystusa witało,
Plemie ludzkie, żyjąc w grzechu,
Wiedzieć o Nim nie chciało.
Pan stoczył boje, zwyciężył wroga,
Owieczki Swoje przywiódł do Boga.
Pan stoczył boje za nas każdego,
Skruszył podwoje piekła strasznego.
Gdy smutek tłoczy nas jako skały,
Jest tu pomocy nam zmartwychwstały.
Wróci obficie Pan zmartwychwstały,
Nam nowe życie łaski i chwały.
O Panie nasz zmartwychwstały,
Daj, abyśmy żywot cały
W Tobie wiarę pokładali,
Cześć i dzięki oddawali.
Któż nas podłych to zwycięży,
By porwał piekielne więzy?
Tyś zwyciężył śmierć i piekło,
Bo przed Tobą zło uciekło.
I rzuciłeś pod Twe nogi
Duchowne nasze złe wrogi,
Nas z otchłani wybawiłeś,
Odkupienie nam sprawiłeś.
Gdy nas śmierci smutek tłoczy,
Otwórzże nam wiary oczy,
Że w Twej mocy zmartwychwstanie,
Miej od nas cześć, dziękowanie.