Piętnastoletni kapitan (Verne, tł. Tarnowski)/Część 2/1

<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Verne
Tytuł Piętnastoletni kapitan
Wydawca Nowe Wydawnictwo
Data wyd. 1930
Druk Grafia
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Marceli Tarnowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


CZĘŚĆ DRUGA.
ROZDZIAŁ 1.

Handel niewolnikami.

Któż nie jest zdolen ocenić, jaka ohyda. mieści się w określeniu: „handel niewolnikami”?
W teorji, nikczemna działalność handlarzy tego rodzaju, całą ludzkość hańbiąca, była wzbroniona już w początkach ubiegłego stulecia, w praktyce wszelako istniała do końca XIX wieku nieomal.
Handel murzynami przenikł do Europy w XV-m stuleciu dopiero, w warunkach jak poniżej:
Po wygnaniu maurów z Hiszpanji, ruchliwe i przedsiębiorcze plemiona muzułmańskie schroniły się na wybrzeża Afryki północnej, przedostawszy się tam przez wąski przesmyk Gibraltarski.
Portugalczycy, do których wtedy Afryka Północna należała, z zaciekłością tępić zaczęli wtedy nieszczęśliwych uchodźców, pewna ilość zbiegów tych została pochwycona nawet i odstawiona do Europy z powrotem; do Portugalji mianowicie, w charakterze niewolników. I to się stało genezą tego ohydnego handlu. To byli pierwsi niewolnicy w chrześcijańskiej Europie.
Bogate rodziny pochwyconych proponowały nader często okup za wyzwolenie swych krewnych, lecz propozycje te były przeważnie odrzucane. Portugalczycy bowiem w owych czasach mieli złota, dzięki kolonjom swym, aż nadto dosyć, brakowało im natomiast rąk do pracy.
Wtedy maurowie wystąpili z propozycjami innego rodzaju; ofiarowywać zaczęli mianowicie dwóch murzynów za jednego muzułmanina. To ostatnie o wiele chętniej przyjęte zostało. Zamiany te — w normalny następnie przeobraziły się handel nieszczęsnymi murzynami.
Ohydny handel ten osiągnął szczyt swego rozwoju w wieku XVI-m. Barbarzyńskie jeszcze wtedy bardzo pojęcia czasów tych ogromnie mu sprzyjały. Wszystkie ówczesne państwa „cywilizowanej“ Europy, nie tylko nie stawiały mu najmniejszych przeszkód, lecz nawet przeciwnie, — popierały go, w trosce o rozwój zamorskich kolonji swych, które bez pracy czarnych rąk nie mogłyby się już wprost obejść. To też wwóz „czarnego mięsa“ był prowadzony na wielką skalę i był źródłem ogromnych bogactw, spadających nie tylko na pojedyńcze jednostki, handlem tym się zajmujące, ale i na całe narody, na Europę całą.
Murzyni na miejscu, w Afryce, byli tacy tani, iż handel nimi dawał do 100% zysku.
W rasie białej, na szczęście, nie zamarł jednak wstyd w zupełności, to też bez względu na korzyści, przeciwko handlowi temu budzić się zaczęła w szlachetniejszych duszach opozycja i coraz głośniej opinja domagać się zaczęła, aby rządy ogłosiły prawo, znoszące niewolnictwo absolutnie. Inicjatywę tego ruchu pierwsi dali kwakrowie; już w 1751 roku wysłali oni do swego rządu zbiorowe żądanie zakazu handlu niewolnikami. Stany Północnej Ameryki: Wirginja, Kentucky, Pensylwanja i Massachussets — pierwsze zniosły niewolnictwo, wyzwalając jednocześnie z niewoli tych wszystkich, którzy się w niej znajdowali. Ten ruch wyzwoleńczy szerzyć się następnie zaczął coraz bardziej, przebył Atlantyk i dostał się do Europy, przyczem w Anglji i we Francji pozyskał odrazu bardzo licznych zwolenników. „Niech raczej przepadną kolonje, aniżeliby miały być deptane: sprawiedliwość i słuszność” — wołano. Wzniosłe to hasło obiegło świat stary i — mimo sprzeciwów — wywierać zaczęło coraz silniejszą presję na rządy poszczególnych państw. I w rezultacie Anglja zniosła niewolnictwo w swych kolonjach w 1807 r., Francja w 1814-m.
Wszelako traktat, jaki te dwa wielkie mocarstwa zawarły pomiędzy sobą w tej sprawie, istniał początkowo na papierze jedynie.
Handlarze, bez względu na jego istnienie, bez żadnej zmiany uwijali się po morzach, dowożąc do wszystkich portów Ameryki, Azji i Australji swój ładunek „hebanu”. Koniecznością się stało rozpoczęcie akcji, któraby się okazała zdolną i silną, by nakazać poszanowanie prawa. I oto Stany Zjednoczone, w 1820 r., uznały handel niewolnikami za rozbój morski, za tym przykładem, w roku 1823-m, pośpieszyła również i Anglja, odgłaszając, iż każdy, pochwycony na zajmowaniu się handlem niewolnikami, będzie karany śmiercią. Wślad za prawami temi poszły i czyny. Okręty wojenne Ameryki Północnej, Anglji i Francji — bez miłosierdzia i bardzo wytrwale ścigać zaczęły statki, przewozem murzynów się zajmujące. Stany Południowe Ameryki wszelako, a także Hiszpanja i Portugalja, nie uznały zniesienia niewolnictwa; wywóz więc murzynów do Ameryki Południowej oraz kolonji portugalskich i hiszpańskich nie ustawał. Te trzy państwa przeto bez zmiany najmniejszej prowadziły dalej handel niewolnikami zupełnie otwarcie, a statki niewolnicze, pod banderami tych państw płynące, miały pełną swobodę krążenia po morzach.
Pozatem, nowe prawa, niewolnictwa dotyczące, nie mogły obowiązywać wstecz. Nie wolno było handlować niewolnikami, nie wolno było również nowych nabywać, lecz dawniejsi nie odzyskali bynajmniej wolności. Dopiero pierwsza Anglja, dekretem z dn. 14 maja 1833 r., wyzwoliła wszystkich niewolników, w kolonjach się znajdujących, co sprawiło, iż 60,500 niewolników odzyskało w roku tym w Anglji swobodę. W piętnaście lat potem, w 1848 roku, prawo podobne uchwaliła dla swych kolonji i Francja, co dało wolność dwustu sześćdziesięciu tysiącom nieszczęśliwych. Nakoniec, w 1859 roku rozpoczęła się bratobójcza wojna pomiędzy Stanami Północnymi, a Południowymi Ameryki, która się zakończyła tryumfem sprawiedliwości, to znaczy, iż po jej zakończeniu w całej Północnej Ameryce niewolnictwo zostało zniesione.
Handel niewolnikami, po wojnie tej, mógł być prowadzony tajnie jedynie, dla zaspokojenia potrzeb kolonji hiszpańskich i portugalskich, a także państw muzułmańskich Marocco’a, Turcji i Zanzibaru. W Brazylji, prawda, niewolnicy nie odzyskali jeszcze wtedy wolności, jednak ich wwóz był już zakazany.
Mimo tego zniesienia niewolnictwa na całym niemal świecie, w samej Afryce łowy na niewolników trwały dalej z niesłabnącą siłą. Całe plemiona bez wytchnienia walczyły bezustannie pomiędzy sobą, aby tylko mieć możność dostawienia na targowiska potrzebnej ilości towaru. Nierzadko całe szczepy szły w niewolę. Karawany niewolników przytem szły z Afryki Centralnej w dwóch przeciwległych kierunkach: na zachód, ku Angoli portugalskiej, i na wschód, ku Mozambikowi, skąd nieszczęśliwi murzyni byli transportowani dalej, do państw muzułmańskich.
A teraz, gdy czytelnicy nasi znają całą grozę handlu niewolnikami, — wyobrazić sobie już mogą jak przerażające były słowa, przez starego Toma do Dicka wymówione:
— „To Afryka! Afryka niewolników i handlarzy niewolnikami“!
Nieszczęśliwy młody chłopiec odrazu zdał sobie z tego sprawę, jak straszne niebezpieczeństwa groziły wszystkim tym, którzy pod jego opiekę się oddali, bez względu na to, w jakim punkcie czarnego kontynentu się om znajdowali.
Dick narazie wiedział jedno tylko, że „”Pilgrim“ się rozbił na wschodnich wybrzeżach Afryki — a to pogarszało bardzo ich położenie, ponieważ najprawdopodobniej znajdowali się teraz gdzieś w pobliżu Angoli, dokąd zmierzają wszystkie karawany niewolników.
Młody kapitan nie mylił się w swych przypuszczeniach. Zły los rzucił go istotnie wraz z całą gromadką na tę złowrogą część Afryki, którą w parę lat później przeszedł Stanley poraz pierwszy. Kraina ta, w chwili opowiadanej przez nas historji, była absolutnie nieznana jeszcze; wiedziano jedynie o nadbrzeżnych miastach: Benguelli, na południu i San Paulo de Loada, na północy, do Portugalji należące.
— W głąb kraju natomiast nikt wtedy, powtarzamy, nie ośmielił się zapuścić jeszcze. Klimat zabójczy, bo nazbyt gorący, a jednocześnie wilgotny; tuziemcy dzicy i okrutni, pomiędzy którymi kwitło miejscami ludożerstwo; wojny, jakie różne plemiona staczają między sobą bezustannie; dzikie zwierzęta wreszcie — oto trudności, na jakie narażał się każdy, kto miał odwagę przedrzeć się do ziem wewnętrznych Angoli, tej najbardziej dzikiej prowincji Afryki całej.
Na zwiedzanie ziem tych pierwszy odważył się, w 1816 r., angielski podróżnik Toockwight, który zbadał ujście rzeki Kongo i dotarł do wodospadów Yelala, przyczem nieomal wszyscy uczestnicy tej wyprawy przypłacili życiem swą odwagę. W lat 38 potem, t.j. w r. 1855-m, słynny Livingstone przeszedł Afrykę od przylądku Dobrej Nadzieji, aż do górnego biegu Zambezzi, skąd skierował się on z odwagą wyjątkową na północo-wschód, i dotarł do Konga, przyczem w dn, 31 maja 1854 r. wszedł do San Paulo de Loanda, to zn. iż on pierwszy utorował drogę ku nieznanym wnętrzom Angoli, tej olbrzymiej kolonji portugalskiej.
W epoce, gdy „”Pilgrim“ rozbił się na wybrzeżach Afryki, kraj Angola wszelako był nieznany jeszcze najzupełniej. Wiedziano o nim tyle tylko, iż był on punktem głównym handlu niewolnikami, przyczem głównemi targowiskami były miejscowości: Biche, Kassange i Kassonde.
W taki to kraj, o sto mil od morskiego brzegu, wciągnięty został podstępem Dick, wraz z kobietą słabą, jej chorem dzieckiem i z towarzyszami murzyńskiego pochodzenia, co wystawiało na zasadzki chciwych takiej zdobyczy handlarzy niewolnikami.
Dick Sand o krainie tej wiedział bardzo niewiele tyle zaledwie, ile się wiedziało o niej z relacji misjonarzy oraz opowiadań kupców portugalskich, którzy krążyli pomiędzy San Paulo de Loanda, wzdłuż Kongo, aż do San Salvador. Lecz wszystkie te wiadomości były tego rodzaju, że potęgować mogły przestrach jedynie.
Jeden Bóg wyprowadzić mógł gromadkę przyjaciół naszych z tej puszczy afrykańskiej, podobnej grozą, do paszczy lwa.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Juliusz Verne.