Pieśni Petrarki/Rozdział II/§ 1

<<< Dane tekstu >>>
Autor Felicjan Faleński
Tytuł Pieśni Petrarki
Wydawca nakładem tłumacza
Data wyd. 1881
Druk Józef Sikorski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Indeks stron

ROZDZIAŁ II.

Laura.

§ 1. Skąpe o jej życiu szczegóły. — Jak ona u Petrarki wygląda. — Różne domysły i wnioski. — Jej wpływ niewątpliwy.

Była ona córką możnego Langwedockiego szlachcica Odiberta di Noves — w wieku zaś lat ośmnastu wydaną została za niejakiego Hugona de Sade. W rok potem poznał ją Petrarka. Umarła na zarazę morową w roku 1348. Że zaś miała w tedy lat czterdzieści, prawdopodobnie więc przyszła na świat w roku 1308[1]. — O tej kobiecie różnemi czasy grube księgi zapisano — a jednak, oto jest wszystko, co o niej historycznie wiadomo.
Dopełniając te szczupłe szczegóły tem, co w pamięci ludzkiej tu i owdzie pozapisywano, dowiemy się jeszcze w dalszym ciągu: że w pożyciu z mężem nie była wcale szczęśliwą. Człowiek był grubych obyczajów, zazdrosny, zmysłowy. Nie dalej jak w pół roku po jej śmierci, ożenił się powtórnie. Z dzieci również nie miała pociechy. Jedna z jej córek tak się źle prowadziła, że aż musiano zamknąć ją w klasztorze[2]. Wreszcie otoczenie jej całe, jak wiemy, nie lepsze też było, — iw ogóle, na tle tego społeczeństwa tak potwornie zepsutego, postać Laury dziwnie zagadkowo się przedstawia.
Z tego powodu, nie obojętnem nam być musi to wszystko jeszcze, co o niej od Petrarki samego wiemy. Przyjąć to wypadnie z zastrzeżeniami — bo juściż, dużo tam jest pewnie złudzenia miłosnego i poetyckiej przesady, — nie traćmy jednak z uwagi, że uczucie Petrarki wytrwale uszczęśliwiało go przez cały ciąg dwudziestu lat życia Laury, i przeszło drugie tyle lat nieukojonym żalem udręczało mu duszę po jej zgonie.
Z tych tedy, niby już dziś rozbitego zwierciadła okruchów, poskładawszy je jak się da najstaranniej, spróbujmy przedewszystkiem odtworzyć sobie powierzchowność tej tak przedziwnie ubóstwianej kobiety.
Nie musiała być uderzającej piękności, inaczej nie byliby przemilczeli o tem współcześni, wielce w onczas na te rzeczy wrażliwi; za to, jak się zdaje, posiadała powaby, zdolne oczarować duszę człowieka, umiejącego cenić piękno duchowe. Z tem wszystkiem, wysmukłej była, wyniosłej postawy, wytwornych kształtów, drobnych rąk, ruchów szlachetnych i pełnych wdzięku. Uśmiech miała uroczy, słodki dźwięk głosu, płeć przedziwnie świeżą, wysokie czoło, w dużych czarnych oczach pełne błysków spojrzenie, a przy tych oczach czarnych, dość rzadkiem przeciwieństwem, płowe, ze złotawemi odblaski, bardzo bujne włosy. Lubiła się podobać, i widać często w zwierciadło patrzyła, skoro się nieraz na to uskarża poeta: — zwyczajem zamężnych kobiet swego czasu, zasłonę na twarzy nosiła, na co on również narzeka; — stosownie zaś do swego położenia towarzyskiego, wykwintnie, wzorzysto, nawet kosztownie się ubierała, co, że zwracało na nią uwagę, podobnież zazdrośnikowi temu nie mało przeszkadza. Zresztą, szybko przekwitła, — i widać nie musiała twarz jej posiadać rysów posągowych, skoro przed upływem jeszcze lat trzydziestu kilku, śladu już dawnej piękności jej nie było. Kiedy dziwili się przyjaciele Petrarki, jak on mógł jeszcze być jej wiernym, — odpowiadał: — Gdybym w niej tylko wdzięki doczesne kochał, oddawna już miałbym powód ją porzucić. — Poetyczniej zaś wyraża to samo w sonecie 69-m. — Ale bodaj czy nie częściej jeszcze, niż jej wdzięki przemijające, wielbi on w niej powagę, spokój, dziewicze uczucia, skromne obejście, dostojne myśli, szlachetne wysłowienie. Wtedy to nie waha się wyznawać wszem wobec: że jej jednej zawdzięcza nie tylko sławę swoją poetycką, ale i gorącą żądzę wiedzy, poważanie u ludzi, najpożyteczniejsze swoje dążenia i czyny, i wreszcie wysokie społeczne stanowisko. Zaczem, to wszystko na uwagę wziąwszy, niewątpliwie przyznać wypadnie: że jednak niepospolita to być musiała na owe czasy istota.
Teraz jeszcze zważmy wzgląd jeden. Kobieta, od której wiele innych piękniejszemi były — sama w pożyciu domowem niezbyt szczęśliwa — żyjąca w czasach osobliwszej obyczajów płochości — w mieście będącem stolicą zepsucia — z dziwną stałością ubóstwiana przez młodego, powabnego, bardzo już wsławionego poetę — doprawdy chyba kuszoną była jak żaden z Świętych Pustelników. Bowiem nie przypuszczam: żeby się łatwo gdzie zdarzyła taka, której by cnoty nie zachwiało podchlebstwo — cóż dopiero trwające lat dwadzieścia przeszło, i to z rozgłosem sławy na cały świat szeroki. Tymczasem, nie waham się twierdzić stanowczo: że Laura z prób tych wszystkich czystą wyszła. I zgodzi się też każdy, że nieco trudniej jej to wypadło, niż tej niedoszłej kochance Dantego, owej w porę może zgasłej Beatryczy, o której powiedziećby można, że jedynie twarz miała, i u tej twarzy skrzydła do odlotu. Tamta, umarła dla miłości w wieku niemal, w którym Laura żyć dopiero dla niej zaczynała; — więc doprawdy ta ostatnia ma nad nią przewagę wiedzy szczęścia, i walki z własnem uczuciem, świetnie uwieńczonej zwycięztwem nad sobą. Że zaś tak istotnie być musiało, to choćbyśmy już nawet na bok odsunęli ważny ten wzgląd psychologiczny: że Petrarka, do ostatka życia Laury, zachował dla niej dziwne poszanowanie, cześć jak najgłębszą i trwogę w jej obecności niemal bogobojną — choćbyśmy to za czcze poetyckie kadzidło uważali, że ją bez ustanku anielską, świętą, przeczystą zowie; — jednak zaprzeczyć nie zdołamy, że tak jak wszystko, z czego miał prawo się chełpić, wpływowi jej zawdzięczał, tak i w poezyi swojej włoskiej czerpał od niej natchnienie. Otóż, godnym uwagi na owe czasy wyjątkiem, natchnienie to czystem, idealnem było. I nie należy tego uważać za jakieś puste na wiatr orzeczenie. Z tej strony Petrarka tyleż się wyróżnia z pośród swawolnej zgrai współczesnych sobie Truwerów, co Dante wiarą swoją głęboką, z otoczenia ludzi takich jak Guido Cavalcanti, o którym powiadano, że całe życie myślał tylko nad tem, jakby tu dowieść nieistnienia Boga. Więc kiedy rozpatruję sobie Pieśniozbiór Petrarki, i tam, na tych kartach płomiennych, zamiast zmysłowe napotykać obrazy, widzę tylko zarysy ich misterne, owiane obłokiem Rajskiej tęsknoty — i mimo całej przemocy uczucia, napotykam jedynie świąteczne radości, zachwyty uniesień lub łagodne skargi; — kiedy, po stracie Laury, zamiast wybuchów rozpaczy, znajduję tylko łzy ciche, pociechy wspomnień, błogie sny o minionem szczęściu, anielskie przeobrażenia, dziękczynienia i przeczucia wspólnej gdzieś z ukochaną po za światem doli; — kiedy w ostatniej poety do potomności odezwie (Ad posteritatem), czytam wyznanie jego: — „że mądrość wszelka poleca na umiłowaniu wiedzy, wiedza zaś jedynie znajduje się w Chrystusowym prawie“; — to mimowolnie przychodzi mi na myśl przedziwne słowo doświadczenia wieków, według którego, — z kim się wdajesz — tym się stajesz. — Bo jakże inaczej wygląda naprzykład współczesny Petrarce Bokkaczio, pod wpływem umiłowanej swojej Fiammetty[3], tej córki królewskiej, która wcale jednak nie była królewną! Czyliż już z Dekamerona, którego stworzył pod jej natchnieniem, nie widać jasno, czem była w istocie: to jest kobietą bystrego umysłu, czarującą dowcipem, wielostronnie wykształconą — ale razem do najwyższego stopnia zepsutą? Prawda, liczne się na to składały przyczyny, a najwięcej podobno rozpasanie obyczajów owego dworu, wśród którego wesołe wiodła życie; ale czyliż Laura skromniejsze miała otoczenie w Awinionie? — Tylko, że ta ostatnia, widocznie obowiązki przekładała nad wesołość.
W tym względzie, późniejsi badacze, co raz ciemniejsze gromadząc wątpliwości i domysły, dochodzili nieraz do najdziwniejszych przypuszczeń. Byli tacy, co utrzymywali, że Laura nigdy nawet nie była zamężną. Do takich liczy się szczególnie jeden z prawnuków Hugona, ksiądz de Sade, pisarz z wieku XVIII-go[4]. Ten dowodzi: że w istocie, żona Hugona de Sade, miała imię Laura, — ale, że wcale to nie jest ta sama, która była kochanką Petrarki; ta bowiem, z miłości dla niego, nie mogąc się z nim połączyć, ślubowała wieczne dziewictwo[5]. Inni, podawali nawet w wątpliwość jej istnienie. Rzecz dziwna, — pierwszy to uczynił jeden z najbliższych przyjaciół Petrarki, Bokkaczio; ale jak sadzę, w tem tylko rozumieniu, że on, który nie wierzył i nie miał powodu wierzyć w cnotę kobiecą, raczej tu coś całkowicie przywidzianego przypuścić wolał, niźli podobny stosunek, w pojęciach jego nigdy niemożebny. Bądź co bądź, byli i tacy, co w błąd przez niego wprowadzeni, bez namysłu za nim poszli. Co prawda, przyczynił się do tego i sam Petrarka, w powołanej wyżej Rozprawie z Ś-tym Augustynem, miłość swoją a nawet istnienie Laury do idei sprowadzając; — w tem zaś jak sądzę, i jak to już przy innej okoliczności wskazałem, psotę mu tylko wyrządziła bezwiedna pokusa pójścia śladem Dantego. Bowiem, po śmierci poety, oto co znaleziono własną jego zapisane ręką, (jak się zdaje w dniu, w którym go doszła wieść o śmierci Laury[6]). — „Laura moja święta, stokroć słynniejsza z cnót swych niźli z moich pieśni, poraz pierwszy wzeszła mym oczom o godzinie pierwszej, szóstego kwietnia. 1327 r. w kościele Ś-tej Klary w Awinionie. — i o tejże godzinie, tegoż dnia i miesiąca, r. 1348. światu temu odjętą została. Podczas kiedy jej dusza do nieba, z którego była rodem, odeszła, czyste ciało Laury złożono w grobowcu kościoła Braci Mniejszych (Franciszkanów), w tymże samym Awinionie[7]. Słowa te drżącą od boleści kreślę ręką, wyznając oraz, że odtąd nic mnie już wiązać nie może do życia, i że już mi tylko o niebieskich rzeczach myśleć, co tem łatwiej mi przyjdzie, im trzeźwiejszym umysłem, tutejsze troski płonne, zawodne nadzieie i bezkorzystne niepokoje, w osamotnieniu mojem, rozpamiętywać będę.“
Tu więc, jak to widzimy, stanowczo nasz poeta z Dantem się rozchodzi — z tym Dantem, którego kochanka, ani na chwilę nie mająca krwi ni kości, on sam już wreszcie nie wie, czem ma być właściwie: jego własną tęsknotą, wcieleniem prawdy i piękna, mistyczną chwałą, czy wreszcie uosobieniem teologii? Próbuje on to w Nowem życiu wyłożyć, i tam jedynie przesycone światłością gromadzi obłoki: — to zaś Życie swoje nowe kiedy jeszcze w Biesiadzie objaśnia, już tam tylko niezgłębione w mgłach nieujętych oglądasz widnokręgi. Więc niby, w owym obu im wspólnym Platonie, Dante, rzekłbym, z powołania mistycznym jest ascetą — podczas kiedy Petrarka, wyraźnie dopiero przez realizm do idealizmu podążył. Tamten, rzec można, od początku, ducha tylko nieujętego kochał, przenośnię jakąś, senne przywidzenie; — ten zaś, kobietę całkiem ziemską, ale która, stojąc na wysokości wymagań jego ideału, dróg jego życia gwiazdą przewodnią mu być mogła, najskrytszych jego pragnień powierniczką, do najzacniejszych czynów zachętą, w zwątpieniach otuchą słodką, jedyną w zawodach pociechą — tak, że kiedy jej wreszcie nie stało, przez nią dopiero i dla niej w niebie się rozmiłował, i do śmierci zatęsknił. Rzecz dziwna — ale przekonamy się o tem przy rozbiorze Pieśniozbioru — całe lat jedenaście siebie w niej kochał, zanim ją kochać począł dla niej samej; wtedy już i wdzięki ciała ją odbiegły, a jednak jemu coraz piękniejszą, coraz droższą była; — snadź one to, mimo jego wiedzy, idealnemu jego kochaniu na przeszkodzie stały.

I nie mówmy też wraz z tymi którzy Laurze serca odmawiają, że mu ona nigdy wzajemnością nie płaciła; toćże Egeryą jego że tak powiem będąc, być to nie może, iżby przynajmniej miłości jego nie kochała, — tej miłości tak już mało wymagającej, tak przecię przemożnej: że ich wreszcie, nierozerwanym węzłem wspólnej chwały, w najpóźniejsze wieki, koniecznie połączyć musiała.







  1. Zkądinąd znowu wiadomo, że kiedy się poznali, Laura miała lat dziewiętnaście, Petrarka zaś dwadzieścia trzy — więc była o lat cztery od niego młodszą.
  2. Rozpusta, była, rzec można, w rodzie de Sade dziedziczną. Ostatni potomek owego Hugona (tak przynajmniej o nim twierdzono), wsławił się w końcu zeszłego wieku jako autor bezwstydnych powieści. Prześladowany za bezecne życie, skazany nawet na śmierć za trucicielstwo, z dwoma powrotami przesiedział w więzieniu lat dwadzieścia sześć. Wreszcie umaił w domu obłąkanych, już na początku bieżącego stulecia.
  3. Właściwie nazywała się ona Marya — była zaś córką poboczną króla Karola Roberta. Na lat kilka przedtem zanim ją poznał Bokkaczio, wydana została za jakiegoś szlachcica Neapolitańskiego, który był tylko jej najniższym sługą. Całe życie, obyczajów była jak najgorszych.
  4. Memoires pour la vie de François Petrarque, tirés de ses oeuvres et des auteurs contemporains, avec des notes ou dissertations et les pièces justificatives. Amsterdam, 1764. Trzy tomy in 4-to.
  5. . Zwolennicy też tego poglądu, w zagadkowej o śmierci Laury wzmiance w dziełach Petrarki, według której, jak on powiadał: — erat corpus ejus crebris ptbs exhaustum, — wbrew tym, którzy tam czytają „partubus,“ upierają się czytać „perturbationibus.“
  6. Na ostatniej stronnicy rękopismu dzieł Wirgiliusza, który do dziś dnia oglądać można w Bibliotece Ambrozyanskiej w Medyolanie.
  7. Grobowiec ten, wraz z innemi, zburzony został czasu Rewolucji Francuzkiej w r. 1792.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Felicjan Faleński.