Pisarze polscy (Sten)/Jerzy Żuławski
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pisarze polscy |
Podtytuł | Wrażenia literackie |
Wydawca | Polskie Towarzystwo Nakładowe, Księgarnia Teodora Paprockiego i Ski |
Data wyd. | 1903 |
Druk | Drukarnia narodowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Lwów - Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
Wyolbrzymione proporcye o uproszczonym rysunku, wielka siła poetyckiego obrazowania i wysłowienia przy nieznacznej stosunkowo rozmaitości sposobów artystycznych, ogromna skala poruszonych podstawowych zagadnień bytu i przeważnie proste, nieprzystępne wahaniom ich rozwiązanie, większa niż u innych dusz skłonność do twierdzenia, do pozytywnych rozstrzygnięć, większa też zdolność przejmowania się zagadnieniami czysto intellektualnemi, wstrzemięźliwość w odsłonięciu siebie poza sferą czystej myśli — towarzyszą Żuławskiemu od pierwszych nawet, bardzo dziecinnych jeszcze prób poetyckich.
Wszystko, co jest pod niebem i »zewnątrz jego«, widoki gór i mórz, największych ogromów natury, najszersze abstrakcye, najgroźniejsze wizye, stworzone w biegu wieków przez duch człowieczy, przewijają się przez poezye Żuławskiego niby zjawiska namacalne, objektywne. Bóstwa wszelkich wyznań, pojęcia ostatecznego końca wszechrzeczy, czy według pomysłów greckich, czy według wierzeń chrześciańskich, sceny z pierwszych rozdziałów Genezy służą za kanwę do gigantycznych obrazów. Są to niejako literackie transkrypcye tych niezliczonych malowideł, które na tej samej kanwie stworzyła potężna wyobraźnia mistrzów Odrodzenia. Wspólny jest obu sposób ujęcia, wspólne zamiłowanie do nadludzkich proporcyi, hojne szafowanie akcesoryami krwawiących słońc, gwiazd, komet oszalałych. Na obrazach kreślonych piórem Żuławskiego nie znać zupełnie współczesnej techniki artystycznej, nie znać wysiłku, aby ją osiągnąć. Odbija on tu od całej dzisiejszej plejady. Aby uzyskać wrażenie potęgi, grozy, zniszczenia używa on zawsze jednego obrazu i stara się tylko spotęgować go coraz dalej. Duchowe koncepcye nie działają u niego nigdy bezpośrednio i zagadnienie teozoficzne lub etyczne nie powstaje nigdy w swej nagości, dla której dopiero natchnienie wyszukać musi odpowiednią przejrzystą poetycką szatę, ale zjawia się odrazu w takiej personifikacyi i udramatyzowaniu, jakie przekazuje tradycya artystyczna, a zwłaszcza malarska. Rodzi się przez to bezustanny konflikt między wzniosłemi koncepcyami umysłu a zmysłowym temperamentem poety, który zawsze podsuwa mu silne, lecz niezupełnie odpowiednie środki. Bez względu na stan swych wierzeń religijnych nikt, ani czytelnik, ani autor nie może w tych obrazach uznać bezpośredniej treści swej wiary, nie może nawet się zgodzić, że jest to sposób, w którym ją sobie szczerze wyobraża. Stąd im prostsza jest kompozycya, im mniej rozsypana na malarskie akcessorya, bardziej bezpośrednia, im bliższa swej treści myślowej — tym silniejsza, tym lepsza i szczersza. Tworzenie w olbrzymich rozmiarach zatraca u Żuławskiego wdzięk szczegółów, cieniowanie psychiczne, zostawia tylko silny, pewną ręką zarysowany kontur zewnętrzny. Istotnie, choć poeta posiłkuje się odwiecznemi koncepcyami filozoficznemi Hindusów, Hellenów, Hebrejczyków, ale nie jest przecie ich poetyckim komentatorem, lecz modyfikuje je stosownie do swych przekonań filozoficznych, stosownie do uczuć czy wrażeń, które go w chwili tworzenia pociągnęły. W dawnych pojęciach mieści się dzisiaj stokroć więcej treści, i z urozmaiceniem i rozwinięciem dusz naszych — rozszerzyły się i pogłębiły dawne abstrakcye i symboliczne postacie. U Żuławskiego jednak mają one więcej maski ludzi XVI wieku, niż dzisiejszych pooranych i pobrużdżonych pracą duchową twarzy. Fizyczna siła kazała Żuławskiemu rozmiłować się przedewszystkiem w wyrazach siły i potęgi. Więc np. bój przeciwnych pierwiastków dobra i zła, pokory i buntu upostaciowany jest w »Lucyferze« w cielesnej walce dwu archaniołów, walce, która przy użyciu wszelkich środków artystycznych nie może oddać wszystkich odcieni myśli, które dla nas z pojęciem tego odwiecznego współzawodnictwa są związane. Poeta sam odczuwa dokładnie, jak ten zmysłowy sposób traktowania nie wyczerpuje nigdy dla niego, wyrafinowanego eklektyka najróżniejszych wierzeń i systematów, całej treści myślowej, więc wraca do niej pokilkakroć, nie zadawalnia się jednym jedynym wyrazem, ale poprawia go, modyfikuje, przeinacza, szeregiem gradacyj, tysiącem porównań, obszarem frazowania stara się myśl odsłonić i rozjaśnić. Pewna rozwlekłość, która jest nieodłączną cechą utworów Żuławskiego — za wyjątkiem może sonetów, gdzie sama forma nie dozwala mu rozlewności — wynika z samej istoty jego techniki artystycznej i poetyckiego talentu: jeden obraz nie jest nigdy w stanie oddać wszystko co przemyślał. Rozwlekłość u Żuławskiego nie wypływa ani z nieskrępowanego lotu nietrzymanej wędzidłem wyobraźni, ani z modnego poszukiwania niezwykłych zwrotów i kombinacyj dźwiękowych, lecz jedynie z dbałości o myślową treść utworu, z chęci wyczerpania każdej swej idei. I dlatego sądzę, że towarzyszyć będzie Żuławskiemu zawsze. Bo ta dbałość wynika i z upodobań jego artystycznych, skierowanych przedewszystkiem do sfery intellektualnej, i z sumiennych studyów naukowych, ścisłych i filozoficznych, którymi zasób wiedzy ogarnął. Obszerne wykształcenie, wzrok, wybiegający daleko po za granice chwili bieżącej, za jej wahania, niepewności i dreszcze sprawia, że poezya Żuławskiego nie ma w sobie gryzącego pessymizmu, rozpaczliwego krzyku niemocy myśli wobec nieprzekroczonych granic poznania, ale ma raczej spokojną rezygnacyę, jakby zapożyczoną od hebrejskiego mędrca, którego »Kohelet« tak mistrzowsko przełożył, rezygnacyę, rozpogodzoną jeszcze estetyczną rozkoszą postrzegania piękna. Ze wszystkich mytów, które o przejawach Przedwiecznej Potęgi twórczej duch ludzki utworzył, Żuławski lubuje się przedewszystkiem w oznakach siły, grozy i potępienia. Ale mimo to natchnienie jego nie utraca chłodnej równowagi, nie wyrywa się lawą zbuntowanego uczucia, lecz pozostaje w sferze nieprzystępnego wybuchom rozumowania. W tym względzie niesłychanie charakterystyczny jest np. »Dies irae«, gdzie ani jedno słowo nie zaznacza nawet węzłów współczucia między poetą a temi rzeszami zmartwychpowstałych, którzy ciągną na sąd ostateczny, nie by być sądzonemi, lecz by za krzywdy swe i ból — sądzić. Zagadnienia filozoficzne nie ogarniają całej duszy Żuławskiego, nie są one potrzebą tego uczucia, żądzą jego wiary, lecz raczej przedmiotem jego dociekania. Przy niezaprzeczonej piękności i potężnym poetyckim polocie wydają się za chłodne i nieraz, zdaje mi się, chciałbym, by poeta mniej o nich myślał — lecz więcej nad niemi cierpiał. Żuławski był przyjacielem Przybyszewskiego; dedykując mu największy i najsamodzielniejszy swój poemat filozoficzny »Lotos«, pisze w przedmowie: »widzę, że zaczerpnęliśmy z jednego źródła duszy«... a potem »tęsknimy, tęsknimy bez końca za tym nierzeczywistym światem, który od wszystkich rzeczywistych — rzeczywistszy« i znów »zeszliśmy się, bo ten sam wiatr niebieski dął z tyłu w szaty nasze i ta sama gwiazda betlejemska wiodła kroki nasze«. Nie wiem, czy Żuławski napisałby jeszcze dziś te słowa, ale jakbądź stwierdził w nich powszechną prawdę, iż twórcy sami najgorzej istotne swe drogi i swą wartość cenią. Istotnie, gdyby szukać antytez, przeciwstawień, to właśnie może Przybyszewski mógłby stanąć jako odwrotny biegun tej myśli poetyckiej, która objawia się w Żuławskim. Filozofia Przybyszewskiego, jeśli można o niej w ogóle mówić, jest jaknajściślej związana z całą jego koncepcyą płciowości, a więc z tem, co w każdej jaźni jest najskrytsze i najmniej dostępne rozumowaniu i tłumaczeniu. »Nad morzem«, »Androgyne«, »Na drogach duszy«, to wszystko, w czem się streszczają teorye Przybyszewskiego, są niezrozumiałe bez ich organicznego osobistego wykładnika w »Totenmesse« i w »Homo sapiens«; wręcz odmiennie u Żuławskiego — jego nastrój filozoficzny jest jaknajściślej oddzielony od pozostałych dziedzin jego duszy, jest li tylko wpływem badawczej, myślowej pracy, czasem tylko kierowanej upodobaniem artystycznem. Ta sama antyteza przejawia się i w sposobie tworzenia. Potęga Przybyszewskiego polega na tem, że każde zagadnienie najbardziej oderwane zrasta się u niego organicznie z całą jego istotą, zabarwia się od niej i nabiera uroku, który właśnie na wielu działa tak nieprzeparcie, że jest przepojony aż do zbytku pierwiastkami płciowymi — Żuławski natomiast jak najściślej odkreśla się od swego przedmiotu, żadnemi reminiscencyami osobowości swej nie chce mącić czystości samego zagadnienia. Na obrazach Przybyszewskiego leży zawsze stygmat cierpienia — najgroźniejsze nieraz wizye Żuławskiego są bezboleśne. Tęsknocie za rzeczywistym światem duszy, za »rodzimym jej błękitem« nie dał też Żuławski, bezpośredniego, lirycznego wyrazu, ale spróbował przelać ją w poematy o zakroju epicznym »Lotos« i »Nad morzem«: swoje »Credo« filozoficzne streścił nie w żywiołowym wybuchu natchnionej myśli ale w spokojnem i ścisle logicznem rozumowaniu poetyckiem, którem się drugi z wymienionych poematów kończy. Takiem »Credo« niezmiennem, jednolitem w całej dotychczasowej twórczości, doprowadzającem do pozytywnej, panteistycznej wiary — »jestem panteista trochę i romantyk« było motto na »Intermezzo« Żuławskiego — żaden z dzisiejszych poetów nie mógłby się poszczycić. Ale właśnie dla tej niezmienności swej poezya Żuławskiego błyszczy światłem, lecz nie mieni się barwami; jest w swej potędze nieruchoma, nie ma wdzięku drżenia.
Ilekroć barwa, drżenie, wahanie serca, nie zaś kategoryczna pewność myśli rozstrzygać mają o pięknie artystycznego utworu, wtedy poezya Żuławskiego traci nad nami swe moce. Do bogatego skarbca subtelnej liryki dzisiejszej Żuławski nie dorzucił klejnotów: brak w jego natchnieniu wrażliwości odczucia, brak mu tonów dla tych najczulszych dźwięków, które mogą zerwać się z serca. Co prawda, nadużywano tych dźwięków tak, powtarzano je tylekrotnie i mało udolnie, że czasem nie słysząc ich u Żuławskiego, jesteśmy mu za to wdzięczni. Jest natomiast w jego liryce niedzisiejszy prawie silny nerw moralny, szerokie tchnienie może nieco płytkiego, ale szlachetnego idealizmu. I nic dziwnego: poeta, który twórczość dociekającej swej myśli potrafił zebrać w pewien systemat, zestrzelić w zasadnicze silnie wyznawane prawdy, nie wiodące do ciągłej niepewności i zwątpienia, musiał i w swych uczuciach dążyć do skupienia ich koło pewnych stałych postulatów lub chociażby skłonności etycznych. Tą niezmienną skłonnością jego duszy jest wywyższenie pierwiastku myślowego, ukorzenie się władz duszy i ciała przed potęgą tworzenia myśli, tego najwyższego wykwitu ludzkości, o którym powiada poeta, »że jest wszystkiem na świecie i że jedno stwarza«. Erotyka zajmuje też mało miejsca w twórczości Żuławskiego i bodaj więcej wierszy ma poświęconych przyjaciołom niż kochankom. A i do tych nie zwraca się z namiętnymi wybuchami, lecz z szczerym istotnie młodzieńczym okrzykiem:
»Myśl kochaj we mnie.«
Ale powiedziałem już, że Żuławski swą poezyę od życia starannie — oddzielił.