Początek poematu „Mnich“

<<< Dane tekstu >>>
Autor Iwan Kozłow
Tytuł Początek poematu „Mnich“
Pochodzenie Poezye Gustawa Zielińskiego Tom II cykl Różne wiersze, z obcych autorów tłomaczone
Wydawca Własność i wydanie rodziny
Data wyd. 1901
Druk S. Buszczyński
Miejsce wyd. Toruń
Tłumacz Gustaw Zieliński
Źródło skany na Commons
Inne Cały cykl
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
POCZĄTEK POEMATU
MNICH“.
(z rossyjskiego, Jana Kozłowa.)
I.

Po za Kijowem, kędy Dniepr szeroki
Szumiącą falą uderza w brzeg kręty,
Pośród zarośli, na górze wysokiej
Stoi zakonu dom święty.

Wokoło niego, biały mur z ząbkami;
Baszta, na każdym podnosi się rogu,
A w samym środku, gmach święcony Bogu
Z złoconemi kopułami;

Rząd cel zakonnych i ciemne przechody,
Dalej kaplica koło świętej bramy;
W kaplicy obraz słynący cudami,
A obok, zimny zdrój wody:


Niosący zdrowie jego strumień czysty,
Mruczy pod cieniem lipy wiekuistej.

II.
Wieczór — świat cały gęsta mgła zacienia

Zorza już gaśnie na niebios błękicie;
Wróciły stada i ucichły pienia,
Na głuchych polach obumarło życie;
Ni róg myśliwski nie zaszumi w lesie,
Cisza dokoła, — tylko wzdłuż parowy,
Słychać niekiedy, jak dzwonek pocztowy
Echem odbity, daleki dźwięk niesie.
Już i na Dnieprze, na rybaków łodzi
Nie widać ogni. Północ — księżyc wschodzi,
Gwiazdy goreją śród błękitu łona,
Pola, zarośla, wody — sen obwija.
Klasztorna ustroń w cieniu pogrążona,
We śnie głębokim, trosk ziemi nie czuje;
Na wieży zegar dwunastą wybija,
Wszędzie spokojność i cisza panuje. —
W dalekiej celi, zaledwie dojrzany
Błyska kaganiec, — w niej męczennik młody,
Kończy swój żywot uciechom nieznany;
Straty, cierpienia, smutki i przygody,
Na jego czole straszny znak wyryły,
Okropność zgrozy wybiegła na lica;
Mnich, życie kończy — na brzegu mogiły
Los jego życia, kryje tajemnica.
Zkąd on?... kto taki?... któż to wiedzieć może.

Jakąś zgryzotą dręczony tajemną,
Pewnego razu, śród burzy, w noc ciemną,
Przyszedł, i odtąd został się w klasztorze.
Przyjął i życie i suknie zakonne,
Z nikim nie mówił — bo serce ustronne
Już się zamknęło dla ponęt tej ziemi.
Zdolna zachwycić jego postać miła,
Każdego, trwogą nieznaną raziła;
Tylko w głębinie smętnej jego duszy
Spoczywał wiecznie znak ciężkich katuszy.
W czasie modlitwy i on głos swój czysty
Do niebios wznosił z błagalnemi dźwięki,
Lecz często łkania niezgojonej męki
Przerwały hymn uroczysty.
Bywało nieraz, że on w nocy cieniu,
Gdy niepokoje myśl jego dręczyły,
Opuszczał celę — i w długiem odzieniu
Jak widno, błądził pomiędzy mogiły;
A teraz... mnich ten, opuszczając życie
Czeka schorzały na śmierci przybycie.

III.
Przy jego łożu, z wzrokiem przymilenia,

Starszy zakonu, trzymał krzyż zbawienia;
Umierający zwrócił zgasłe oko,
Płonił się — blednął — to wzdychał głęboko;
Dwakroć chciał powstać — na dół spadła głowa,
Dwakroć chciał mówić — w ustach zgasły słowa.
Zdało się — groźny sen go niepokoi,

Którego sobie przypomnieć nie żądał,
Bo się z obawą i dziko oglądał.
Mnichu! o mnichu! czyliż w myśli twojej,
Gdy zniknąć mają wątłe życia szczątki,
Stanęła przeszłość i złudzeń pamiątki?
Lecz wreszcie, przemógł stracił śmierci — bo siły
Gasnące prawie, — na chwilę wróciły;
Wziął rękę starca, przycisnął do łona
I mówił głosem, który w ustach kona:

IV.
«Ojcze! posępny między was przybyłem;

«Być nawet może, że myśli zbawienia
«Moją tęsknotą nieraz wam skłóciłem,
«I cichy spokój świętego schronienia.
«Oto są mego życia tajemnice!...
«Nieszczęście było sieroty udziałem;
«Wzrosłem, nie znając co dom, co rodzice,
«Rodzinnych pieszczot nigdy nie widziałem;
„Igraszki dziecka, wraz z chwilą przyjemną
«Jak sen, jak mara, znikały przedemną;
«I kiedy moi rówieśnicy mali
«Z wesołym śmiechem w koło mnie igrali,
«Jam się już w myślach zapuszczał — i tonął;
«Napróżno ogień czysty z całą siłą
«W tęsknej, młodzieńczej piersi mojej płonął,
«Nie miałem kogo kochać!... serc nie było.
«Niestety! taić musiałem, nieśmiały...
«Chroniąc się wzgardy ludzi obojętnych,
«Silne wzburzenia uczuć mych namiętnych,

«I pierwsze duszy mej zapały.
«Smutek rozwijał dni mojej młodości,
«Dziko patrzyłem na rozkosze świata,
«Bo ich nie znałem — bo chwili radości
«Nie miały nigdy młode moje lata.
«Nie dla mnie miłość miała swe uśmiechy!...
«Nienawiść ludziom zaprzysiągłem skrycie!
«A proste, dzikie i surowe życie,
«Zdawało mi się pełnem być pociechy.
«Goniąc zwierzynę, po lasach dzień cały
«Lubiłem błądzić, — lub szerokie wały
«Dniepra przepływać — i jakby zniechcenia
«Śród niebezpieczeństw z życia się naigrawać!
«Ach! bo cóż dotąd miałem do stracenia?...
«Z kimże się było ze łzami rozstawać?...»
..................





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Iwan Kozłow i tłumacza: Gustaw Zieliński.