[317]
MAHĀ BHĀRATA
POWIEŚĆ O RYBIE.
(HISTORJA POTOPU).
Wielki asceta, Manu, ów syn Wiwaswata, Świetlany mąż, praojciec człowieczego świata —
Siłą, blaskiem, umartwień żarem doskonały Dosięgał wyżyn ojca oraz dziada chwały.
Podniósłszy wzwyż ramiona, pogrążony srodze W ćwiczeniach, długie lata stał na jednej nodze. —
I głowę pochyliwszy — rozwartą źrenicą W słońce patrzał, co żarło go swą błyskawicą.
Tak odprawiał pokutę ów riszi samotny. Raz do strojnego w warkocz — z głębiny wilgotnej
Na brzeg Czirini ryba nadpływa maleńka. — Święty, jam mała rybka — i duch mój się lęka[1]
Wielkich ryb. Więc mię ratuj. Zginę bez pochyby, Panie! Mocniejsza ryba słabsze zjada ryby.
Toż ze strachu drżę cała, gdy się w toń pogrążę. Ochrona twa mię, riszi, wielce zobowiąże.
Usłyszawszy głos ryby nad Cririni tonią — Manu, wzruszony, ujął biedactwo swą dłonią
I na brzeg ją wyciągnie nad tą falą czystą — I do garnka ją włożył, jak księżyc srebrzystą.
Tam bezpiecznie ta rybka rosła, hodowana, Niby w synowskim ręku — pod opiekęopieką Mana.
A gdy po dłuższym czasie urosło jej ciało, W garnku dla niej przestworu było nazbyt mało.
Wówczas, risziego widząc, ryba tak doń gada: — Bhagawat! inne miejsce dać mi już wypada.
Więc wyjął Manu rybę z ciasnego przestworu — I teraz ku wielkiemu ją poniósł jezioru.
Tam złożył ją praojciec ludzi, ów syn Słońca — I ryba rosła nowy szereg lat tysiąca.
Na dwie mile rozciągła, na milę szeroka, Znów się rozrosła ryba lotosowooka.
[318]
Znów się nie mogła w wodzie ruszać wedle chęci — A gdy Manu zobaczy, znowu tak go nęci:
— Dobry! przenieś mię teraz do miłej królowej, Do Gangi. Tam żyć będę, gdy twój sąd takowy.
Za twą sprawą, żeś chętnie spełniał moją wolę — Urosłam, o bezgrzeszny, w tym czystym żywiole.
Więc Manu w nieśmiertelne Gangi przeniósł tonie. Rybę — i znów pokutne czyni ceremonie.
I znowu nieustannie rosła ryba owa. A kiedy ujrzy Manu, rzecze takie słowa:
— Urosłam nazbyt wielka. W falach Gangi, Manu, Żyć mi trudno. Teraz mię nieś do Oceanu.
Więc wyniósłszy z wód Gangi — rybę święty riszi Spuścił do Oceanu — i pożegnał w ciszy.
Wielka ryba, przez Manu wyniesiona w dale, Z rozkoszą teraz krąży przez ogromne fale,
Wówczas tak rzecze — ryba praojcu człowieka: — Święty, skończona twoja nademną opieka.
A tarazteraz mię posłuchaj — bowiem dzień już blizko, Gdy to, co nieruchome i ruchome — wszystko
Na ziemi, pójdzie w nicość, synu Wiwaswata! Niedługo czas Potopu wielki tego świata,
Więc żeś jest doskonały, niech twój duch pamięta: Rzeczy martwe i żywe, ludzi i zwierzęta —
Wszysto to unicestwi dzień najwyższej grozy. Zbuduj okręt — mocnemi wymierz go powrozy
I siedmiu wybierz riszich — i wejdź do tej nawy I weź z sobą nasiona wszelkich ziół i trawy.
Złóż na statku, zważywszy rzecz dobrze stopniowo — Mnie zaś czekaj, pamiętny na me każde słowo. —
Uczynił jako rozkaz miał od ryby Manu — Ta zaś go pożegnawszy, w nurtach Oceanu
Zniknęła. Wielki radża, jak od ryby słyszy, Zebrał wszystkie nasiona, wezwał siedmiu riszich;
Na statku równobocznym na Ocean płynie — Myśląc o jej proroctwach i klęski godzinie.
Ryba, myśli wybrańca znając, z morza toni — Wypłynie, poznawalna po rogu na skroni,
A gęba jej do liny podobna — rogata — Więc Manu do tej liny ogromnej zaplata
[319]
I przywiązuje statek ów błogosławiony. Ona zaś go na odmęt pociągnęła słony. —
I szybko płynął Manu na swoim okręcie, Statek tańczył, kołysał się, bujał w odmęcie.
Drżał od wielkiego wichru pośród morza piany, Zataczał się, gibotał, jak sudra pijany.
A z żadnej ci tam strony nie widziałeś ziemi: Eter jeno i woda falami wielkiemi
Toczyły się po całym owoczesnym kresie. Tyle też widział Manu, gdy go wicher niesie.
Ryba zaś bierze statek od ulewy bity I niezmęczona ciągnie go przez fal błękity —
Wiodąc tam gdzie najwyższy lśni szczyt Himawata. Tak niosła ryba nawę syna Wiwaswata.
Tedy rzecze risziemu ryba uśmiechnięta: — Niech Manu na tej góry szczycie nawę spęta.
Ów przy pomocy riszich statek liną splata, Podług jej słów — u szczytu góry Himawata.
I odtąd Himalaju szczyt najwyższy — znany Pod nazwą Przywiązania nawy — Naubandany.
Tedy ryba do riszich i do Manu rzecze: — Jam Pradżapati Brahma. Tobie zdawam pieczę
Nad bytem. W kształcie ryby pełny byłem trwogi. Manu niech tworzy ludzi, jak tworzyły bogi.
Cały świat nieruchomy, cały świat ruchomy Niech tworzy. Z twej ascezy stanie się widomy
Ten cud. Twórcza potęga w duszy Twej zawisła. Rzekła ryba — i oto jako widmo prysła.
Manu, twórczości żądny — słów tych słuchał w sobie; Dla wyłonienia zjawisk — w umartwień żałobie —
Długo stał — i rozmyślał. W końcu tworzyć pocznie — I w szczęściu tworzył jawnie — jak głoszą wyrocznie.
Taka rzecz się w tej starej powiada legendzie, A kto ją śpiewa — z grzechu wyzwolony będzie.
(A. Lange).
|