Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy/Część pierwsza/Prolog

<<< Dane tekstu >>>
Autor Miguel de Cervantes y Saavedra
Tytuł Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Data wyd. 1937
Druk Drukarnia Naukowa Tow. Wydawn.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Boyé
Tytuł orygin. El ingenioso hidalgo Don Quijote de la Mancha
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


PROLOG

Możesz zawierzyć mi na słowo, próżniaczy czytelniku, że z głębi duszy chciałem, aby ta księga, jako dzieło rozumu, była najpiękniejsza, najweselsza i tak trafnie ułożona, jak sobie to tylko wystawić można. Aliści nie mogłem wszak przekroczyć prawa natury, według którego każda rzecz podobną sobie płodzi. Cóż innego mógł stworzyć mój umysł jałowy i Nieustannego ćwiczenia zbyty, jak historję tego dziwacznego dziecka, o suchem i zatwardziałem przyrodzeniu, pełnego różnorodnych myśli, które się nikomu dotąd na świecie nie śniły? Wydałem to dziecię na świat w więzieniu, nawiedzanem przez wszystkie niewygody i przykre hałasy.[1]
Słodki wczas, urocze miejsca, łagodność pól, niebios łaskawość, szept strumyczków i błogi spokój ducha sprawiają, że najbardziej jałowe Muzy płodnemi się stają, przynosząc w dani owoce, napełniające świat uciechą i miłą niespodzianką.
Zdarza się czasem, że ojciec ma syna brzydkiego i pozbawionego wdzięku lecz miłość, którą ku niemu żywi, nakłada mu przepaskę na oczy, tak że wad jego wcale nie spostrzega, a nawet poczytuje je za przymioty, opowiadając o nich przyjaciołom, jako o rzekomych dowodach subtelności umysłu.
Ja zaś, wydający się być ojcem, chociaż jestem jeno ojczymem Don Kichota, nie pójdę tutaj zwykłym torem i nie będę cię, bardzo miły czytelniku, prosił ze łzami w oczach, jak to inni czynią, żebyś wyrozumiał wszelkie niedostatki, albo też udał, iż nie dostrzegasz tych braków, które w moim synu znajdziesz. Nie jesteś jego krewniakiem ani przyjacielem; masz swoją duszę, rozum i swój sąd o rzeczach z pewnością nienajpodlejszy, a do tego siedzisz w własnym domu, którym możesz rozrządzać niby król swemi salinami, i czuć się na swej zagrodzie równy wojewodzie.[2]
Wszystkie te rzeczy czynią cię wolnym od różnych względów i oblików, tak iż możesz mówić o tej historji, co ci się żywnie podoba, nie obawiając się, że cię za sąd zły zniesławią, albo za dobry nagrodzą.
Chciałem cię uraczyć opowieścią i prostą i szczerą, bez ozdób, prologu i niezliczonej ilości, będących w zwyczaju sonetów, epigramatów i panegiryków, które się zwykle na przodku każdej księgi kładzie — chociaż bowiem (mówię ci o tem w zaufaniu) krztynę trudu ułożenie tego dzieła mnie kosztowało, nic mi jednak tak ciężko nie szło, jak owa przedmowa, teraz przez ciebie czytana.
Parę razy chwytałem za pióro, aby ją skreślić i zaraz na bok odkładałem, nie wiedząc, co pisać mam. Pewnego razu, gdy, zagłębiwszy się w myśli, siedziałem koło biurka, mając papier przed sobą, pióro za uchem, a głowę łokciem podpartą, wszedł w dom przyjaciel mój, człek bardzo rozumny i krotochwilny, który, widząc mnie tak zamyślonym, o przyczynę deliberacji zapytał.
Odrzekłem mu, nic nie zatajając, że myślę o prologu do historji Don Kichota z Manczy. Przedmowa ta tak mi się nie klei, że już czasem nawet myślę, czyby jej nie poniechać i wielkich poczynań Don Kichota wcale na jaśnię nie podawać.
„Jakżebym miał się nie turbować o to, co powie starożytny prawodawca, lud, gdy po tylu latach, które imię moje pogrążyły w odmęcie niepamięci, zjawię się nagle z ciężarem, tych wszystkich lat na barkach, z legendą suchą, jak trzcina, wszelkiej inwencji zbytą, pełną stylistycznych usterek, ubogą w trafne słowa i obdartą z całej erudycji i doktryny, bez uwagi na marginesie i przypisów przy końcu książki. Wszystko to zawiera całe mnóstwo ksiąg świeckich i duchownych, pełnych sentencyj z Arystotelesa, Platona i całej czeredy filozofów. Takie dzieła wprawiają w osłupienie czytelników, nakazując im respekt dla uczoności, mądrości i wymowy autorów. Trzeba ich tylko posłuchać, gdy cytują Pismo Święte! Rzekłbyś, że to Święci Tomasze, albo i inni doktorzy kościoła. W jednym wierszu malują nam roztargnionego kochanka, a w drugim grzmią chrześcijańskie kazania i tą modłą tak zręcznie przystojność zachowują, że prawdziwa rozkosz czytać ich i słuchać.
Moja księga bardzo się od tego wszystkiego różni, ponieważ nie mam nic do notowania na marginesie, ani do wyjaśniania przy końcu. Nie wiedząc także na podobieństwo jakich autorów rzecz swoją prowadzę, nie mogę ich zaraz na pierwszej karcie wymieniać, jak to czynią wszyscy, zaczynający przy pomocy abecadła od Arystotelesa, a kończąc na Xenofoncie, Zoilu i Zouxisie, chociaż jeden z nich był potwarcą, a drugi malarzem.
„Księdze tej będzie się dostawało także na wierszach, pomieszczonych na początku, przynajmniej na sonetach, których składaczami są diukowie, markizowie, grabiowie, biskupi, wysokie damy i sławni wierszopise. Wiem, że gdybym ich zażądał od moich przyjaciół artystów[3], daliby mi je ani chybił. A byłyby to wiersze naschwał, z któremi wcale z paragonby wchodzić nie mogły te, co największą sławą w całej Hiszpanji się cieszą. Mówiąc pokrótce, mój przyjacielu, Don Kichot musi pozostać pogrzebiony w archiwach Manczy do tych pór, aż niebo ześle kogoś, co go ozdobi wszystkiemi temi rzeczami; których mu braknie. Ja zadaniu temu sprostać bym nie mógł dla mych niedostatków i pisarskich braków, a takoż i dlatego, że z przyrodzenia jestem niezdarnym — nie chce mi się szukać autorów, którzy mówią to, co i ja bez nich powiedzieć mogę.
Stąd płynie ten stan niepokoju i niepewności, w którym zastaliście mnie, wchodząc do tej komnaty.
Przyznacie, że dosyć mam powodów, aby się turbować.“
Przyjaciel mój, usłyszawszy te słowa, uderzył się dłonią po czole i, wybuchając głośnym śmiechem, rzekł:
— Tam do kata, miły bracie, w tej chwili wyprowadziliście mnie z błędu, w jakim tkwiłem przez cały czas mej znajomości z Wami. Poczytywałem Was zawsze za człeka z głową na karku, powodującego się rozsądkiem we wszystkich swoich poczynaniach, ale teraz spostrzegam, żeście od rozsądku tak dalecy, jak niebo od ziemi. Jakże to być może, aby rzeczy tak błahe, którym zaradzić można z całą łatwością, mogły wprowadzać w ciężkie kłopoty i turbacje umysł, równie dojrzały jak Wasz, przywykły do łamania większych trudności, jak te ot?
Nie płynie to z braku historycznego pojęcia i zdolności, ale z nadmiaru lenistwa i refleksji ubóstwa.
Czy chcecie się przekonać, że moje słowa są prawdą? Posłuchajcie mnie tedy, a w jednem mgnieniu oka wszystkie te trudności połączę i usunę przeszkody, które wam myśli mącą i nie pozwalają objawić światu historji Don Kichota — światłości i zwierciadła całego rycerstwa błędnego!
— Powiedzcie mi — odpowiedziałem — usłyszawszy jego wywody, — w jaki sposób chcecie zapełnić tę próżnię, która mą trwogę powoduje.
Przyjaciel mój rzekł:
— Głowicie się nad sprawą sonetów, epigramatów i panegiryków, które winny być napisane przez jakieś znaczne persony i początek księgi Waszej zdobić — a przecież łatwo temu będzie można zaradzić, jeśli sami je ułożycie i ochrzcicie później takiem imieniem, jakie się Wam podoba, przypisując te płody księdzu Juanowi de la Indias, albo cesarzowi Trebizondy,[4] o których wiadomo, że w swoim czasie byli niepoślednimi poetami. A choćby i nie byli i choćby się znalazło kilku pedantów i plotkarzy, co Was będą od tyłu kąsać, szeptać i mruczyć o tej prawdzie, dbajcie o to tak, jak o złamany szeląg. Jeśli nawet kłamstwa Wam dowiodą, nikt nie utnie wam prawicy przez to.
Co się tyczy sentencyj na marginesie księgi; oraz autorów, z których będziecie brali słowa i sentencje, aby pomieścić je w swem dziele, — to trzeba będzie trafnie przytaczać jeno te maksymy i powiedzenia łacińskie, które na pamięć znacie, albo te, które wiele zachodu i trudu z wyszukaniem ich nie przysparzają.
O wolności i niewoli powiecie naprzykład:
Non bene pro toto libertas venditur auro.
I w tem oka mgnieniu wspomnicie na marginesie Horacego, albo tego, kto to powiedział. Opisując potęgę śmierci, napiszecie: „Pallida mors aequo pulsat pede pauperum tabernas Regumque turres.
Jeżeli mówić poczniecie o przyjaźni lub miłości, którą według przykazania boskiego należy żywić dla wrogów swoich, możecie posiłkować się Pismem Świętem i zacytować słowa samego Stwórcy: Ego autem digo vobis: Diligite inimicos vostros. Jeśli rozprawiacie o złych uczuciach i zamysłach, oto Ewangelja, która powiada:
De cerde exeunt cogitationes malae.
Jeżeli o niestałości przyjaciół, oto Katon, co wam taki dystych podaje: Donec eris felix, multos numerabis amicos, Tempora si fuerint nubïla solus eris“.[5]
Aby dać po sobie poznakę, że jesteście człekiem uczonym i zawołanym w piśmie, a także i kosmografem, uczyńcie w ten sposób, aby w historji Waszej wymieniona była rzeka Tag. To da Wam okazję do innego sławnego przypisu:
Rzeka Tag została nazwana tem imieniem przez króla Hiszpanji. Bierze początek w pewnem miejscu, a koniec ma w morzu Oceanie. Opływa mury słynnego miasta Lizbony. Według powszechnego mniemania piasek tej rzeki zawiera złoto.
Jeżeli będziecie chcieli opisywać różnych łotrzyków, opowiem Wam historję o słynnym Caco, którą znam na pamięć. Gdy rzecz będzie szła o rozwiązłych białogłowach, biskup de Mondognedo[6] dostarczy wam Lamji, Lais i Flory. Przypisy te wielkiego Wam przysporzą splendoru. O okrutników, czarowników i czarownice też się nie trapcie, gdyż u Owidjusza znajdziecie Medeę, u Homera Kalipso, a Circe u Wergiljusza.
Jeżeli będzie Wam szło o słynnych dowódców, Juljusz Cezar opowie Wam o sobie w swojem dziele, a Plutarch dostarczy i z tysiąc Aleksandrów.
Gdy będziecie chcieli mówić o miłości, wystarczy Wam krztyna znajomości języka toskańskiego, aby natknąć się na Leona Hobrec[7], który nawszem Was ukontentuje. Jeżeli jednak wzdragać się będziecie przed podróżą w cudzoziemskie kraje, to macie wszak we własnym domu dzieło Fonseca „O miłości do Boga“, gdzie pomieszczone jest wszystko, czego tylko, w tej materji zapragnąć można. Mówiąc pokrótce, cały wasz trud polegać będzie na wymienieniu tych imion i przytoczeniu historyj, które Wam opowiedziałem.
Pomówmy teraz o_cytatach z autorów, w które różne księgi obfitują, a czego Waszej księdze brak. Łatwo temu złu zaradzić, gdyż musicie się jeno rozejrzeć za jakiemś dziełem, które ich wszystkich od A do Z, według alfabetu wymienia, aby później całe to abecadło do swojej księgi przenieść. Chociaż z powodu braku skrupułów przy posługiwaniu się tym podręcznikiem, kłamstwo zaraz na jaw wyjdzie — nie wielka z tem bieda.
Może znajdzie się także i prostak, który pomyśli, że Wasza prosta i szczera historja wiele korzyści mędrkom tym zawdzięcza. A choćby i nijakich innych profitów z tego nie było, to taki długi rejestr autorów przyda księdze znaczenia i każę ją mieć w większem zachowaniu. Nie znajdzie się też nikt, ktoby swój interes miał w tem, aby sprawdzać, czy dobrze, czy też źle ich przytaczacie.
Jeżeli trafnie na rzeczy się rozumiem, to Wasza księga nie potrzebuje tego wszystkiego, na czem, jak mówicie, jej zbywa, gdyż jest ona jeno potępieniem ksiąg rycerskich, o których Arystoteles, jako żywo, nigdy nie wspominał, a Św. Bazyli, ani Cyceron słowa nie pisnęli. Pod jej fantastyczne wywody nie podpada ani ścisłe przedstawienie prawdy, ani obserwacja astronomiczna, ani geometryczne wylicza nie, czy też retoryczna dysputa. Nie będziecie prawili nikomu kazania, mieszając materję ludzką z boską, a jest to mieszanina, w której żaden chrześcijański rozum lubować się nie może. Powinniście się posiłkować jeno imaginacją, a im bogatsza ona będzie tem lepiej to, co napiszecie, wypadnie. A ponieważ dzieło Wasze ma tylko na celu pogrążenie ksiąg rycerskich i odebranie im znaczenia a estymy, któremi się na święcie wśród ludu cieszą, tedy nie potrzebujecie żebrać filozofów o sentencje, Pismo Święte o rady, poetów o bajki, retoryków o oracje, a świętych o cuda. Dbajcie jeno o to, aby opowieść Wasza toczyła się kształtownie, aby słowa były właściwe, przystojne i dobrze osadzona, a pięknobrzmiące okresy przejrzyście myśli Wasze odbijały, nie zaciemniając ich, ani nie wikłając.
Starajcie się też o to, aby melankolik, czytając Waszą księgę, roześmiał się, aby trzpiot jeszcze bardziej poweselał, prostak nie znudził się, człek uczony podniósł jej intencję, człek stateczny we wzgardzie jej nie miał, a mędrzec mógł to i owo rzec na jej pochwałę. Nie litujcie też starań, aby zburzyć wszczęt tę piekielną machinę ksiąg rycerskich, znienawidzonych przez wielu, ale i przez wielu sławionych. Jeżeli się Wam to uda — wierę, nie mało to będzie.
Słuchałem w milczeniu słów mego przyjaciela i tak sobie jego rację do głowy wbiłem, uznając je bez nijakiego sprzeciwu za dobre, że według nich ułożyłem ten prolog, w którym poznasz, miły czytelniku, rozum mego przyjaciela i z którego przekonasz się, że za wielkie szczęście poczytywać to sobie mogę, że we właściwym czasie takiego doradcę spotkałem. Dla twego ukontentowania napisałem tę szczerą, niezaćmioną — i niezawikłaną historję dzielnego Don Kichota z Manczy, ciszącego się wśród mieszkańców okolic Montielu sławą czystego kochanka i znamienitego rycerza, jakiego oddawna w stronach tych nie widziano.
Nie chcę zasług swych nad miarę wynosić, dając ci poznać tak zacnego i szlachetnego rycerza, pragnę jeno, abyś mi podziękował za sprezentowanie ci jego giermkà, słynnego Sanczo Pansy, którego wyposażyłem we wszystkie przymioty, zebrane skrzętnie po całym regimencie księg rycerskich.
Z tem wszystkiem, niech cię Bóg w zdrowiu zachowa, a i o mnie nie zapomina. Vale!




  1. „Debajo de mi manto el rey mato“ (pod moim płaszczem zabijam króla). Gra słów między „manto“ i „mato“ niemożliwa do oddania w przekładzie.
  2. „Oficiales“. Dwaj włoscy tłumacze, Franciosini i Gamba, piszą „bottegai“ (kramarze) Viardot: „gens du metier“. Jednakże nie o profesjonistów o „gente de oficio“ tutaj chodzi, choć słowo „oficial“ ma zwykle to znaczenie. Z sensem tym nie zgadzałoby się następne zdanie: „de aquellas que tienen más nombre en nuestra Espana“. Sądzę, że należy brać tutaj pod uwagę formę przymiotnikową, t. z. „oficioso“.
  3. „Preste Juan de las Indias o el emparador de Trapisonda“. Pierwszy jest postacią legendarną i przysłowiową, Cervantes wspomina go także w „El celoso estremeno“ i w „La ilustre fregona“. W jednym z najwcześniejszych pomników literatury włoskiej w „Le cento novelle antiche“ zawiera się opowieść: „Della ricca ambasceria la quale fecit lo preste Giovanni al nobile imperadore Federigo“. Marco Polo wzmiankuje o nim w swem dziele: „Milione”. Nazywano w ten sposób wielkiego lamę tybetańskiego, a później w wieku XV negusa abissyńskiego. Lama (od słowa indyjskiego „Szaman“) oznacza księdza. „Sifan Lama“ narody zachodnie przełożyły na prete Sifan, z czego poszło później retep, Jean, Preto Zuan, Preste Juan lub Giovanni. Trebizonda — miasto położone na południowym brzegu Czarnego Morza, stanowiło jedno z czterech państw, na jakie rozpadło się cesarstwo greckie w 1220 roku. Wzmiankowane jest wielokrotnie w księgach rycerskich, które Don Kichot czytywał.
    Ezop w bajce o „Psie i wilku (III, 14).
  4. Owidjusz: Tristia. I. 6. Cervantes błędnie uważa ten dystych za jeden z „Disticha Catonis“, które cieszyły się taką popularnością w Wiekach Średnich.
  5. Jest to Antonio de Guevara (1480? — 1545), pochodzący z wielkiego asturyjskiego rodu. Przebywał przez czas dłuższy na dworze królów katolickich. Wstąpiwszy do klasztoru Franciszkanów, został biskupem w Mondonedo w Galicji. Jego dzieło „Marek Aureljusz“, opublikowane w roku 1544 i przełożone na język włoski, miało dwadzieścia dwa wydania. Cervantes napomyka ironicznie o jego „Epistolas familiares“, w których (I, 59) jest mowa o trzech kurtyzanach: Lamia, Laide i Flora.
  6. Chrześcijanie nazywali Leonem Hebrejczykiem słynnego medyka i filozofa, Juljusza Abrabanel, który się urodził w Hiszpanji, a żył we Włoszech. Jego trzy „Djalogi miłosne”, opublikowane zostały po śmierci autora w 1535 roku w Rzymie. Przełożył je na język francuski w roku 1551 Pontus de Tyard ze słynnej „Plejady“. Cervantes znał dobrze ten hultajski bigos doktryn arystotelesowskich i neoplatońskich, tradycyj hebrajskich, symbolów pogańskich i dziwacznych przesądów, który tak się podobał współczesnym. Według Don José Rodriguez de Castro (Bibl. de rabinos espanoles) istniały trzy hiszpańskie przekłady tych „Djalogów“, dokonane przez Guedella Jahia (1568), Carlos Montesa (Zaragoza 1584) i Garcilaso Inga de la Vega (Madrid 1590).
  7. Brat Krzysztof de Fonseca, zmarły w 1612 czy też w 1621 roku z zakonu Augustjanów, autor „Tratado del amor de Dios“ (Barcelona 1594) zasłużył sobie w pełni na ironiczną pochwałę Cervantesa. Menendez y Pelayo (Id. est. III) nazywa go najnudniejszym z mistyków hiszpańskich.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Miguel de Cervantes y Saavedra i tłumacza: Edward Boyé.