Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy/Część pierwsza/XLIX

<<< Dane tekstu >>>
Autor Miguel de Cervantes y Saavedra
Tytuł Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Data wyd. 1937
Druk Drukarnia Naukowa Tow. Wydawn.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Boyé
Tytuł orygin. El ingenioso hidalgo Don Quijote de la Mancha
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


KAPITULUM XLIX
W KTÓREM SIĘ MÓWI O MĄDRYM DYSKURSIE MIĘDZY SANCZO PANSĄ A JEGO PANEM, DON KICHOTEM

— Ach — rzekł Sanczo — złapałem WPana, wiem już, co wiedzieć chciałem, jeśli łżę, bodajbym zbawienia wiecznego nie dostąpił. Nie będziecie mogli zaprzeczyć, Wasza Miłość, temu, co się pospolicie mówi, o pewnym niemrawcu: „Nie wiem, co się Pieterkowi stało; nie je, nie pije, nie śpi, nie odpowiada, a gdy się go pytają — rzecby można, że jest zaczarowany“.
Stąd wnosić trzeba, że ci, co nie piją, nie jedzą, nie śpią i potrzeb swych przyrodzonych, o których mówię, nie odprawują, są zaczarowani, natomiast nie ci, którzy, jak WPan, chęć na to i na owo mają, piją, kiedy im do picia dają, jedzą, kiedy strawa przed nimi stoi, i odpowiadają na zadane pytania.
— Prawdę mówisz, Sanczo — rzekł Don Kichot. — Ale wszakożem ci już nadmienił, że zaczarowania się wielorakie, a i to być może, że w biegu czasu odmieniły się omamień sposoby, tak iż dzisiaj jest to w zwyczaju, aby ludzie zaczarowani robili wszystko, co ja robię, aczkolwiek drzewiej tego nie czynili. Nie trzeba przeciwko obyczajom czasów powstawać i opacznie ich sobie tłumaczyć. Twierdzę i mocno utrzymuję, że zaczarowany jestem; to mi do spokoju mego sumienia wystarcza. Gdybym nie myślał, że jestem zaczarowany, za wielki grzechbym sobie poczytywał, że zostaję w tej klatce, jako człek gnuśny i tchórzliwy, pozbawiając pomocy uciśnionych i nieszczęśliwych, którzy w tej godzinie nurzają w potrzebie mego sukursu i wsporu.
— Z tem wszystkiem, Wasza Miłość — rzecze Sanczo — trzeba, abyście dla większej wygody i ruchów przestronności, wydobyli się z tej opresji (postaram się być Wam pomocnym i wydźwignąć Was z tego więzienia) i spróbowali dosiąść Rossynanta, który także wydaje się zaczarowany, gdyż jest smutny i ciężkiej melankolji pełen. To uczyniwszy, będziemy mogli znów fortunę kusić i na poszukiwania przygód wyruszyć. Gdy się nam dobrze nie powiedzie, zawsze będziemy mieli czas powrócić do tej klatki, w której obiecuję się zamknąć pospołu z Waszą Miłością, jak na wiernego i dobrego giermka przystało. Chyba, że WPan takim nieszczęśliwym się okaże, a ja takim głupim, że nie będziemy mogli wykonać tego, co zamyślam.
— Pozwalam ci uczynić tak, braciszku Sanczo — odparł Don Kichot — gdy tylko sposobną porę do uwolnienia mnie pomiarkujesz, bierz się żwawo do dzieła, będę ci posłuszny i dam się sobą całkiem powodować, ale uznasz Sanczo, że się mylisz w materji nieszczęścia mego. — Takim dyskursem bawili się rycerz błędny i jego źle błędny giermek, aż dojechali do miejsca, gdzie pleban, kanonik i balwierz zatrzymali się, by na nich czekać. Woźnica wyprzągł woły i puścił je luzem na zielony pastewnik, którego świeżość nęciła do wczasu nietyle ludzi, tak ciężko jak Don Kichot zaczarowanych, ile osoby roztropne i otumanieniu niepodległe, jak jego giermek. Sanczo poprosił plebana, aby przyzwolił jego panu na chwilę klatkę opuścić, gdyż jeśli to się nie stanie, więzienie nie będzie już tak czyste, jakby tego wymagała znamienitość takiego rycerza, jak jego pan. Pleban pojął w czem rzecz i rzekł, że chętnieby się do jego prośby przychylił, gdyby nie lęk, iż Don Kichot, ocknąwszy się na swobodzie, nie wyrządził jakiejś zwykłej sobie sztuki i nie uciekł tam, gdzieby go już nikt znaleźć nie mógł.
— Ręczę, że nie uciecze — odparł Sanczo.
— Ja także — dodał kanonik — jeżeli tylko da nam parol rycerza, że nie oddali się od nas, dopóki mu na to nie pozwolimy.
— Przysięgam — zawołał Don Kichot, który tego wszystkiego słuchał. — Zwłaszcza, że człek zaczarowany tak jak ja, nie jest swobodny w czynieniu tego, co chce. Czarnoksiężnik, co go w ten stan wprawił, i to uczynić może, aby na jednem miejscu tkwił, bez poruszenia, choćby przez trzy wieki, gdyby zaś uciekł, ma moc go powrócić tak, iż przybieży chyżo niby wiatr. Przeto, Mości Panowie, dobrze będzie dla wszystkich, jeśli go się wypuści, gdyż w razie, gdy mu wyjścia zabronią i nieco od klatki nie odstąpią, będzie musiał, wbrew swej woli, podrażnić ich nozdrza niemiłym odorem.
Kanonik wziął Don Kichota za rękę, aczkolwiek ten obie miał związane i uwolnił go na słowo rycerskie. Ujrzawszy się na swobodzie, nieborak rycerz wielce się uradował. Przeciągnął się kilka razy, potem pobiegł do Rossynanta i, uderzywszy go dwa razy pieszczenie po grzbiecie, rzekł:
— Mam ufność w Bogu i w Najświętszej Matce Jego, że wkrótce, o kwiecie i wzorze rumaków, obaczymy się już w stanie tym, którego sobie życzymy. Ty będziesz mnie nosił na grzbiecie, ja zaś na tobie siedząc, będę dopełniał powołania, dla którego Bóg mnie stworzył.
To rzekłszy, udał się Don Kichot w towarzystwie Sanczy na osobność, skąd wrócił bardziej letki i gorejący większą jeszcze żądzą uskutecznienia tego, co Sanczo wziął przed się. Kanonik patrzył pilnie na Don Kichota, dziwując się niepomiernie rodzajowi jego szaleństwa, zwłaszcza, że rycerz nasz okazywał przecie zdrowy umysł w tem, co mówił. Tracił jeno, jak to się mówiło, ostrogi, gdy ktoś dotknął materji rycerstwa błędnego. Gdy już wszyscy rozłożyli się na zielonej murawie, oczekując na łuby z żywnością, kanonik, tknięty litością, rzekł
— Czy podobna, Waszmość Panie, aby te głupie i puste księgi rycerskie mogły to sprawić, by się Wam umysł pomieszał tak dalece, że się już zaczarowanym rozumiesz i wierzysz w wiele rzeczy tak dalekich od prawdy, jako od niej kłamstwo jest dalekie? Jakże to jest możliwe, by się znalazł umysł człowieczy, wierzący niezachwianie, że na świecie było tylu Amadisów, tylu sławnych rycerzy, tylu cesarzy Trebizondy, tylu Felixmartów z Hirkanji, nie mówiąc już o ciżbie błędnych dziewic, o mrowiu wężów, smoków, olbrzymów, o niesłychanych przygodach, wielorakich zaczarowań sposobach, o niezliczonych bitwach, straszliwych pojedynkach, o wspaniałych szatach, o zakochanych księżniczkach, o giermkach, co się grabiami stali, o wdzięcznych karłach, o posłaniach, pełnych zaklęć miłosnych, o tylu walecznych damach, jednem słowem o wszystkich tych andronach i bzdurach, które księgi rycerskie w sobie zawierają? Co do mnie, to mogę powiedzieć WPanu, że gdy je czytam, nie przywoławszy sobie na pamięć, ze wszystko to są duby smalone, pewną przyjemność z tej lektury odnoszę. Dosyć jednak, abym uprzytomnił sobie jaki jest ich walor, a już pierwszą lepszą, która mi w ręce wpadnie, o mur grzmocę; niechybnie wrzuciłbym ją także w ogień, gdyby blisko obok mnie płonął. Zasługują, wierę, na taką karę, gdy żsą bałamutne i nad wyraz zwodzicielskie, wynajdujące nowe sposoby życia, tworzące nowe sekty i dające do tego pobudkę, by pospólstwo wierzyło we wszystkie banialuki, jakich w nich jest pełno. Ośmielają się nawet sprawować pomieszanie i zakłócenie w umysłach roztropnej i dobrze urodzonej szlachty, jak to widać z WPana przykładu, którego w tak zły stan wprawiły, iż go musiano do klatki wsadzić i wieść na wozie, zaprzężonym w woły, niby lwa albo tygrysa, co go od miasta do miasta przewożą dla zysku.
Miejcie litość, Panie Don Kichocie, nad samym sobą, starajcie się do zdrowego rozumu powrócić i używajcie na dobre tego rozsądku, którego Wam niebo udzieliło. Zdatność swego bogatego umysłu na czytanie innych ksiąg obróćcie. A jeśli przyrodzonej swojej potrzebie folgując, będziecie chcieli już czytać księgi o wielkich czynach i rycerstwie, tedy weźcie do rąk Pismo Święte i Księgę Proroków, gdyż znajdziecie w nich nie tylko prawdy wspaniałe, ale i czyny, równie bohaterskie jak i prawdziwe. Rzym miał Cezara, Portugalja Viriata, Kartagina Hannibala, Grecja Aleksandra, Kastylja Ferdynanda Gonzalesa,[1] Walencja Cyda, Andaluzja Gonzalo Fernandeza, Estramadura Diego Garcia de Peredes, Xeres Garcię Perez y Vargas, Toledo Garcilasa, a Sevilla Don Manuela de León. Czytanie o ich dzielnych czynach może najgłębsze umysły zabawić i zadziwić. Wierę, taka lektura będzie godna Waszego wysokiego umysłu, panie Don Kichocie, dzięki niej staniecie się zawołani w historji, rozmiłowani w cnocie, obyczaje swoje polepszycie, zasłyniecie, jako mąż dzielny acz nie zuchwały, śmiały i żadnej trwogi nie odczuwający, a wszystko to obróci się na chwałę Boga, na Waszą niezmierną korzyść i na sławę Manczy, skąd, jak mi oznajmiono, ród swój bierzecie.
Don Kichot wysłuchał pilnie słów kanonika, widząc zaś, że ten już mowę swoją zawarł, pomilczał kęs czasu, później zaś rzekł:
— Zdaje mi się, mój panie szlachcicu, że cała ta Wasza przemowa k‘temu dąży, abym się przekonał, iż na świecie nie było rycerzy błędnych, że wszystkie księgi rycerskie są kłamliwe, szkodliwe i Rzeczypospolitej nie potrzebne, żem ja źle czynił, czytając je, gorzej, że im dowierzałem, a najgorzej, że starałem się je naśladować, obierając sobie profesję rycerstwa błędnego. Rozumiem także, iż Waszmość nie przyznajesz, iżby kiedy mieli być na świecie Amadisowie, Grecje i Galje, a takoż różni rycerze, od których w księgach się roi.
— Wszystko jest tak, jak Wasza Miłość mówi — odparł kanonik.
Don Kichot rzekł: — Przydaliście także, że te księgi znaczną mi szkodę wyrządziły, gdyż pomieszały mi umysł i zamknięcia mego w więzieniu stały się przyczyną, że użyteczniej dla mnie byłoby zmienić lekturę i czytać księgi bardziej prawdziwe, które lepiej uczą i zabawiają.
— Tak jest — odparł kanonik.
— Ja natomiast — rzecze Don Kichot — znajduję, że to Wy jesteście człekiem omamionym i rozumu zbytym, skoro ważycie się tak wiele bluźnierstw wypowiadać przeciwko rzeczy, dobrze na świecie przyjętej i tak za prawdziwą uznanej, że ten, co tego ośmiela się nie przyznać, zasługuje na tę samą karę, jaką chcielibyście wymierzyć księgom, których lektura Was w odrażenie wprawia.
Bo chcieć przekonać kogoś, że na świecie nie było Amadisów i innych sławnych rycerzy, o których książki wspominają, byłoby to samo, co powiedzieć, że słońce nie świeci, lód nie mrozi i że ziemia nie żywi nikogo. Jakiż to umysł może drugiemu na świecie umysłowi wytłumaczyć, że historja infantki Floripy i Guy z Burgonji nie jest prawdziwa, jako i czyn Fierabras na moście Mantilby, za czasów Karola Wielkiego,[2] cysarza. Klnę się na wszystkie świętości, że to prawda, jak prawdą jest, że teraz słońce świeci. Jeśliby to miało być kłamem, tedy i kłamem jest, że istniał kiedyś Hektor i Achilles, że była wojna trojańska, że dwunastu Parów Francji po ziemi stąpało, że żył król Angielczyków, Artur, który teraz przemieniony w kruka, tylko czeka swego na tron powrotu. Również możnaby powiedzieć, że łgarstwem jest historja Guarina Meschino, oraz Świętego Graala szukanie, że miłość Tristana i królowej Izabelli zmyślona była, równie jak afekty Lancelota i Ginewry, podczas gdy jeszcze są żyjący na świecie, co pamiętają damę Quintagnonę, która była najlepszą w calem królestwie angielskiem podczaszynią. Ta historja jest prawdziwa, gdyż nawet ja sam pamiętam, że jedna z moich prababek z linji ojczystej zwykła mawiać, gdy tylko ujrzała matronę w długim na głowie czepeczku: „Spojrzyj na nią, mój wnuku! Wszak to żywy konterfekt damy Quintagnony!“ Z tego wnoszę, że babka moja znać ją musiała, albo przynajmniej widzieć jej wyobrażenia. Któż ośmiela się twierdzić, że nie jest prawdziwa historja pięknej Magalony i Piotra, skoro jeszcze dziś można widzieć w skarbcu królewskim Armenji kołek, trochę szerszy od zwykłego dyszla wozu. Służył on do obracania drewnianego konia, na którym dzielny Piotr wzbił się w powietrze.[3] Krom tego kołka, jest przecie jeszcze siodło Babieki, w Roncenwallu zasię znajduje się róg Rolanda większy od belki. A więc widać dowodnie, że musiało być na świecie dwunastu Parów Francji, że istniał Pierres, Cyd i inni podobni rycerze, o których historje mówią, że szli na szukanie przygód swoich.[4] Któż mnie zdoła przekonać, że nie jest prawdą, jakoby waleczny Portugalczyk, Juan de Merlo, był rycerzem błędnym, że wyruszył do Burgundji, że walczył w mieście Ras przeciwko panu na Charni, tak zwanemu mosen Pierres, później zaś w Bazylei z mosen Henrykiem de Remestan, odnosząc w dwóch tych rozprawach walne zwycięstwo i przysparzając sobie sławy nieśmiertelnej.[5] A może nieprawdą są także trafunki i wyzwania dwóch Hiszpanów, którzy w Burgundji walczyli, Pedro Barba i Gutierre Quijada (od którego pochodzę w linji prostej po mieczu) i porazili synów grabi San Polo.[6]
Ani mi tego nikt nie zaprze, że Don Ferdynand z Guevary udał się do Niemiec na szukanie przygód, gdzie się potykał z rycerzem Jerzym, pochodzącym z arcyksiążęcego domu Austrji. Zaliż bajkami są turnieje pana Suera de Quinones de Pas, walki jakie toczył pan Ludwik de Falcas[7] przeciwko panu Don Gonzalowi de Guzman, rycerzowi kastylijskiemu, a takoż i inne czyny, dokonane przez rycerzy tego królestwa i rycerzy cudzoziemskich, które tak są istotne i prawdziwe, iż trzeba być całkiem rozumu zbytym, aby im przeczyć.
Kanonik osłupiał, wysłuchawszy tej mieszaniny prawd i fałszów, przyrządzonej przez Don Kichota, który tak był zawołany we wszystkiem, co tyczyło dziejów rycerstwa błędnego.
— Nie mogę przeczyć, panie Don Kichocie — odparł — że jest część prawdy w tem, co Wasza Miłość powiada, zwłaszcza jeśli chodzi o rycerzów hiszpańskich. Przyznaję i to, że było na świecie dwunastu Parów Francji, ale zaprawdę nie mogę wierzyć wszystkiemu, co pisał arcybiskup Turpin. Prawdą jest, że królowie Francji wybrali dwunastu rycerzy, równych sobie w męstwie, znamienitości rodu i zasłudze i dlatego „Parami“ zwanych (jeśli i takimi nie byli, to przynajmniej takimi być mogli). Był to niby święty zakon rycerski, w rodzaju tych, które dzisiaj istnieją, jako zakony Santiago, albo Calatrava.[8] Ci co do nich należą, winni być rycerzami dzielnymi i szlachetnie urodzonymi. Jak mówią teraz:
„Rycerz św. Jana Alcantara“ tak na ten czas powiadano: „Jeden z dwunastu Parów“, gdyż tylu ich było, w liczbie wybranych na ten święty, wojskowy urząd. Nie lza wątpić o tem, że istniał Cyd, jako też i Bernard del Carpio,[9] ale mniemam, że ci, co o ich przewagach i czynach piszą, zbytnio już puścili swej fantazji wodze. Co się zaś należy do kołka grabi Pierres, który to kołek, jak Wasza Miłość powiada, najduje się w skarbcu armeńskim, obok siodła Babieki, to błąd mój uznaję. Nie jestem w tych sprawach zbytnio zawołany, a do tego wzrok mam tępy i krótki tak, iż patrząc na kołek i siodło, wcale ich nie dostrzegłem, chocia, jak WPan mówi, są wielkości ogromnej.
— A przecież nie ma wątpliwości, że się tam znajdują — odparł Don Kichot — mówią nawet, że je włożono w pokrowce ze skóry krowiej, aby wilgoć ich nie nadpsowała.
— Wszystko to być bardzo może — rzekł kanonik — jednak przysięgam na święcenia kapłańskie, które otrzymałem, żem ich wcale nie widział. A nareszcie choćbym i przyznał, że tam są, nie znaczy to jeszcze wcale, abym był zmuszony uwierzyć w historje Amadisów i innych niezliczonych rycerzy. Nie jest to rzeczą godziwą, aby człek tak zacny, jak Wasza Miłość, tak pięknemi zaletami umysłu uraczon, wierzył, że prawdziwe są te wszystkie cudactwa i błazeństwa, opisane w dziwacznych, rycerskich księgach.




  1. O Cydzie, Fernan Gonzalesie, Gonzalo Fernandez i o don Garcia de Peredes mówiłem już w przypisach do odnośnych rozdziałów.
    O Garci Perez de Vargas istnieje podanie, że, w czasie oblężenia Sevilli, dwa razy wszedł zupełnie sam między zastępy Maurów, którzy nie śmieli uderzyć na niego. Garcilaso de la Vego był przodkiem sławnego poety i rycerza, który padł na polu bitwy w 1536 roku.
    Przodek ten miał przydomek „el de Ave Maria“ na pamiątkę wielkiego czynu, wysławianego w wielu „romances“. W bitwie pod Salado zabił on, mianowicie, Maura, który na ogonie swego rumaka umieścił napis: „Ave Maria“. Don Manuel de León, żyjący za czasów Królów Katolickich, wszedł do klatki ze lwami, aby podnieść rękawiczkę ukochanej przez siebie damy, która w ten sposób chciała wystawić jego miłość na próbę. Don Manuel de León, rękawiczkę podniósł, ale później o damie tej nic już wiedzieć nie chciał.
  2. O Floripes mówią romanse cyklu feudalnego Doon‘a de Mayence. Zakochawszy się w Guido, albo w Guy z Burgundji, siostrzeńcu Karola Wielkiego, zamknęła go w wieży zamku wraz z innymi parami Francji. Na odsiecz przybył im Karol wraz z Fierabraco, bratem Floripes, który, zwyciężony przez Olivera, przyjął chrześcijaństwo. O Floripes mógł czytać Don Kichot w „Historia del emperador Carlomagno y de los doce Pares de Francia“, przełożonej przez Nicolas de Piamonte. „Le puente de Montilbe“ („Most z Montilby“) jest tytułem dramatu Calderona.
  3. Historia Pierres‘a, syna hrabiego Prowancji i pięknej Magalony, córki króla Neapolu, napisana po prowansalsku i przełożona na język francuski w XV wieku, została wydana po hiszpańsku w 1519 roku.
  4. Są to dwa wiersze, wyjęte z przekładu „Los triunfos“ Petrarki, dokonanego przez Alvar Gómez de Ciudad Real.
  5. Juan de Merlo, Portugalczyk z pochodzenia, służył pod rozkazami Juana II Kastylijskiego (1406-1454).
  6. O czynach Pedro Barba i Gutierre Quijada, rycerzy kastylijskich z XV w. opowiada „Crónica“ del rey don Juan II de Castilla“. Według Clemencina Don Kichot chwali się, że pochodzi w prostej linji od Gutierre Quijada.
  7. Szwagier Çuinones, bohater turniejów i czynów rycerskich za czasów Don Juana II. Rycerz ten ślubował, że w każdy czwartek będzie kładł na szyję obręcz żelazną, na znak niewoli, w jakiej go trzyma ukochana dama i że zdejmie ją dopiero wówczas, gdy obroni most San Marco de Oberigo przed natarciem wszystkich rycerzy, którzy zechcą brać w bitwie tej udział. Sześciuset rycerzy przyjęło wyzwanie, walcząc w kilkudziesięciu spotkaniach z Ludwikiem de Falcas i z dziewięciu jego towarzyszami. Podczas walki złamano trzysta stalowych lanc medjolańskich. Zwycięstwo odniósł de Falcas, który z swej obręczy uczynił emblemat i odznakę honorową dla swoich towarzyszy.
    Czyny te są treścią dwóch poematów hiszpańskich: „Esvero y Almadora“ Don Juana Maria Maury y Benitez (1772-1845) i Don Angel‘a de Saavedra y Remirez de Baquedano (1791-1865): „El paso honroso“.
  8. Zakon Santiago, napół religijny i napół wojskowy, został założony w 1170 roku, za panowania Don Fernando de León. Składał się z trzystu rycerzy, którzy ochraniali pobożnych pielgrzymów, udających się do Sanktuarium w Campostella (Campus stellae) na grób Sw. Jakóba. Do zakonu należeli także kanonicy z San Eloy. Oznaką był wielki czerwony krzyż na szatach. Zakon rycerski Calatrava powstał w 1158 roku w mieście Calatrava, za panowania Don Sanczy III Kastylijskiego. Zakon Alcantara, albo Zakon świętego Jana wziął swą nazwę od miasta, leżącego nad Tagiem (Norba Caesarea) Biskup Salamanki nadał zakonowi regułę i ubiór: białe szaty z krzyżem zielonym.
  9. Mówiłem już, że Bernard de Carpio był postacią legendarną. „Crónica generał“ Alfonsa X przynosi zbiór legend o nim, które wchodziły uprzednio w skład kronik łacińskich Luca de Tuy i arcybiskupa Rodryga. Według legendy, Bernard był synem siostry Alfonsa Czystego, Ximeny, wydanej w tajemnicy za mąż za Księcia Saldana. Wychowywał się na dworze wuja i zasłynął świetnemi czynami pod Ronceveaux, potykając się z rycerzami Karola Wielkiego. Alfons, dowiedziawszy się o małżeństwie Ximeny, wtrącił księcia Saldana do więzienia. Bernard daremnie domagał się uwolnienia swego ojca. Gdy król nie dotrzymał obietnicy, oskarżył go o krzywoprzysięstwo na sejmie w León; później wzniósł zamek warowny i wydał wojnę królowi Hiszpanii. Król, wzamian za wydanie mu zamku, rozkazał uwolnić księcia Saldana, jednakże, gdy wysłańcy przybyli do więzienia, książę już nie żył. Bernard de Carpio opuścił wówczas królestwo León’u i udał się do Aragonu, gdzie umarł.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Miguel de Cervantes y Saavedra i tłumacza: Edward Boyé.