<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Ramajana
Pochodzenie Obraz literatury powszechnej
Redaktor Piotr Chmielowski,
Edward Grabowski
Wydawca Teodor Paprocki i S-ka
Data wyd. 1895
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Teofil Lenartowicz
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

c. Ramajana.
W pieśni pierwszej mamy opisane wychowanie Ramy, syna króla Daśarathy, oraz praktyki ascetów indyjskich w pustelniach, początki rozlicznych mitów i ceremonij religijnych, wreszcie panowanie Daśarathy w Ajodhyi.
W pieśni drugiej widzimy, jak Daśaralha zamierza najmilszego swego syna Ramę, kazać namaścić na króla, przyczem podana jest tegoż charakterystyka.

Rama jaśniał między ludźmi jako księżyc roztoczony,
I dla mnóstwa swych przymiotów był rozkoszą króla ojca,
Matki i przyjaciół licznych i obywateli kraju.
Złe nie wyszło nigdy słowo o żadnym z ust jego człeku
I na cierpkie nawet mowy nigdy cierpko nie odrzekał.
Towarzystwo trzymał zawdy i bezpieczną poufałość
Z ludźmi dojrzałego wieku oraz doświadczonej cnoty.
Był roztropnym i szlachetnym, a w rozmowie pełnym wdzięku,
Wciąż poważnym, jak przystało, i wartością swą nie pysznym.
Szczery w mowie i ostrożny czcił poważne starców głowy.
Kochający swych poddanych i kochany od nich wzajem.
Współczujący, powściągliwy i braminów wielki czciciel,
Dla ubogich miłosierny, miał potwarze w nienawiści.
Nie pragnący panowania, acz z porządku nań spadało,
Przeto, iż czcił więcej mądrość niż królestwo, choć tak wielkie.
Miłosierny dla wszechstworzeń, niósł każdemu pomoc chętnie,
W datku hojny, a uczciwych wspierał i był poplecznikiem.
Łaskaw, kto się k’niemu uciekł, wierny w swoich obietnicach,
Sprawiedliwy dla zasługi, mężny i do ofiar chętny.
Stały w myśli, prędki w radzie, szybki w czynach, w mowie słodki
I prędzejby zrzekł się życia i fortuny i rozkoszy,
Niżli prawdy, którą Rama więcej życia umiłował.
Prosty, skromny, dobroczynny i chwalebnych obyczaj,
Obdarzony w wszystkie cnoty i jakoby księżyc wdzięczny.
W bitwach w męstwie niezrównany, czysty jak promień jesienny,
Równy siłą bogu Indra, a umysłem Wrihaspati.

(T. L.)
Poczyniono już wszystkie przygotowania do obrzędu namaszczenia, gdy najmłodsza żona królewska Kekeji, zazdroszcząc matce Rainy, królowej Kauśalii, podstępnie wymogła na królu przyrzeczenie spełnienia jednej z dwu obietnic danych jej niegdyś za ocalenie mu życia. Dowiedziawszy się od Saśaratha że Kekeji domaga się wygnania Ramy na lat 14, a oddania tronu jej synowi Bharacie, błagał na klęczkach żonę, ażeby cofnęła swoje żądanie, a gdy odmówiła, wpadł w omdlenie, a potem w płaczu i zgryzocie noc przepędził. Nie śmial synowi oznajmić wyroku, wypowiedziała go Kekeji. Rama poddał mu się bez szemrania i nie zmienił swego postanowienia pomimo rozpacznych zaklinań swej matki Kauśalii i brata Lakszmany, który go kochał i wielbił. Widząc atoli niezłomną wolę Ramy, Lakszmana zamierza mu towarzyszyć na wygnanie, podobnie jak i żona Ramy, piękna Sita. Bohater nie chce narażać żony na niewygody i niebezpieczeństwa podróży, ale ona jest w tej mierze niewzruszoną. Podajemy w przekładzie część ich wzruszającej rozmowy:

— Każda istota własnemi czynami stwarza dobro i zło dla siebie; ojciec nie bywa wynagradzany za cnotę swego syna, ani syn za cnotę ojca. Żona tylko poświęcająca się podziela szczęście swego małżonka. Pójdę więc za tobą wszędzie.... bez ciebie nie chciałabym iść nawet do nieba. Ty jesteś moim panem, moją radością, bóstwem mojem. Pójdę przed tobą poprzez lasy nieprzebrane; pustynia wraz z tobą, mój mężu, więcej warta nad pałace, nad dwór królewski, nad wozy bogów! Pośród boru pełnego lwów, tygrysów, słoni, dzików, z radością się schronię u nóg twoich.... tak jest, szczęśliwą będę, gdy pójdę za tobą w samotnie wonne! Pod twoją opieką zwiedzę rzeki, jeziora i góry. Jakaż to rozkosz kąpać się w jasnych wodach, gdzie mnóstwo łabędzi i kaczek osiada pośród lotusów. Jakaż to radość być razem w cienistych samotniach, wonnych od zapachu kwiatów.... Tysiące lat przy tobie wydałyby mi się dniem jednym, samo piekło wraz z Ramą stałoby się niebem dla mnie. Czyż mój ojciec, matka i krewni nie oddali mię w twoje ręce mówiąc: „Nie będziesz miała innego mieszkania, prócz mieszkania twego męża!“ Weź mię więc, mnie, której dusza należy do ciebie, której myśl nie ma innego przedmiotu.... uczyń mi to szczęście.
Na te słowa łagodne, nacechowane miłością i przywiązaniem małżeńskiem, Rama próbował zachwiać wolę swej żony kochanej, ukazując niebezpieczeństwa, czyhające na mieszkańców puszczy:
— Sito, dusza moja pozostanie przy tobie, ciało tylko będzie w lasach. Rozważ liczne niedogodności, niebezpieczeństwo śmierci grożące nam w borze. Znając je dobrze, nie mam siły brać cię ze sobą przez litość dla ciebie. Tygrysy rozszarpują tam ludzi, słonie w pewnej porze stają się okrutne, węże i wszelkie gady czołgają się w jamach pośród jadowitych skorpionów; słychać straszne ryki lwów; a dziki, węże-dusiciele, lamparty!... Las, moja żono kochana, jest rzeczą okropną! Trzeba tam znosić gorąco i zimno, głód i pragnienie, przebywać rzeki głębokie, pełne jam, w których mieszkają krokodyle. Każda drożyna pokryta jest cierniami, krzakami, lianami, głogami, powstrzymującemi kroki. Niema tam ludzi, niema kobiet z uroczym uśmiechem! Ponure zakąty mają za mieszkańców tylko dzikie zwierzęta! Niektóre lasy są nieprzebyte na przestrzeniach niezmiernych, bez wody, bez rzek, bez owoców. Są miejsca błotniste, gdzie ukryte wody nie dozwalają dalszego pochodu. O Sito, kobieto delikatna, spać tam trzeba na łożu z liści lub ziół, nawet na gołej ziemi — a niema innego pożywienia nad ryż dziki i inne owoce leśne. Zdarza się, że podróżni muszą kilka dni z rzędu obchodzić się bez pokarmu. Odziewać się trzeba skórą zwierząt, korą drzew. Włosy trzeba zaniedbać, a ciało mieć zawalane błotem i kurzem.... A zresztą święci pustelnicy muszą odbywać długie posty, spełniać uciążliwe śluby, nie mając żadnej ochrony od deszczów, ani od mrozów zimowych. Jakąż przyjemność sprawić ci mogę, kiedy będę osłabiony pokutą, mając skórę wyschłą; — a jeżeli mam cię widzieć śniadą od słońca i wiatru, wyczerpaną pokutą i postem, to twoje cierpienia powiększą moje! Zanadto kocham ciebie... pozostań tutaj, będziesz zawsze moją ukochaną, blizką myśli mojej.
Rama umilkł. Sita zasmucona głęboko, z oczyma błyszczącemi od łez, odrzekła natenczas:
— Trudy te, szlachetny mój małżonku, uważam sobie za rozkosze. Nie boję się tygrysów, lwów, ani innych zwierząt, które mi wystawiłeś tak straszliwemi. Czegoż mam się obawiać, gdy tam będziesz, by mię ramieniem swojem obronić? Albo pójdę z tobą na puszczę, albo życia się wyrzeknę; żona bez męża jest jakby umarłą. Brahmani powiedzieli mi niegdyś: „Losem twoim, Sito, jest zamieszkiwać las pusty“. Odtąd wciąż czułam w swej duszy wielkie pragnienie przepędzenia życia w lesie. Synu Raghów[1]), zabierz mię z sobą; mam głębokie pragnienie przebywania z tobą w lasach. Ja się tam uświęcę. Brahmani uczyli mię, że żona idzie za mężem jak cień jego, postępując, gdy on postępuje, zatrzymując się, gdy się on zatrzymuje; tak też pójdzie za nim na tamtym świecie jak i na tym. Dlaczegożbyś nie miał mię wziąć z sobą, mnie, którą kochasz, mnie, co cię czczę jak boga?
Mówiła to głosem harmonijnym piękna Sita, pełna słodyczy. Potem smutna, zbolała zarówno z gniewu jak ze zmartwienia, wybuchnęła obfitemi łzami. Nawet wobec tych łez swej ukochanej, Rama jeszcze się nie skłaniał ku jej prośbie. Patrzył zrazu pilnie na swą miłą, a potem schylił głowę i zaczął marzyć.
Kiedy córka Dżanaki[2] ujrzała go w takim stanie wahania, gniew ją opanował; wznosząc swe duże oczy na Ramę, zawołała wargami drżącemi, w szale miłości:
— Ojciec mój był nierozumnym, ciesząc się tak bardzo, że Ramę dostał za zięcia! Ludzie są bardzo nieświadomi! Rama jest bohaterem! Rama jest jedynym! — powiadają.... Wiedz o tem, mój mężu, jestem niewzruszona. Nie chcę, nawet w myśli, wyrzec się pójścia za tobą. Nie obraziłam cię ani słowem, ani czynem, ani myślą! Jeśli zgrzeszyłam przez nieświadomość, przebacz mi; ale mnie nie opuszczaj. Zapewniam cię, że lasy, przy tobie staną się rozkosznem mieszkaniem. Nie spostrzegę zmęczenia drogą, a łoża z liści i traw wydadzą mi się tak ciepłemi i miękkiemi jak futro jelenia — axisa. Kurz będzie mi tak miłym jak proszek santalu; młode trawy staną się najprzyjemniejszem siedzeniem, Żadne wspomnienie gnębić mnie nie będzie, gdy zamieszkam z tobą, jedząc z zadowoleniem owoce i korzonki. Nie myśl więc, o mój bohaterze, żeby żona twoja nabawiła cię jakiegokolwiek kłopotu. Ach, jakże ja drżę na myśl rozdziału z tobą! Jeżeli nie zechcesz zabrać mnie z sobą, natychmiast w twych oczach połknę truciznę!
I urocza córa Dżanaki rzuciła się do nóg Ramie, wołając głosem wzruszającym:
— Ocal mię!... Zabierz z sobą!
I płakała, przygnębiona, pochylona, łkając. Wzruszony do głębi Rama nie mógł łez powstrzymać. Spływały mu one z oczu, jak rosa na liściach lotusu. Podniósł łagodnie swą ukochaną żonę i rzekł jej serdecznie:
— I dla mnie także, miła żono, nawet w niebie niema uroku bez ciebie! Ale ja nie mogę zaniechać obowiązku wypełnianego przez wszystkich ludzi uczciwych, obowiązku najpierwszego — posłuszeństwa swemu ojcu! Moja Sito zachwycająca, która łączysz w sobie wszystkie uroki piękności; jeżelim ci powiedział, że nie wezmę cię z sobą, to dlatego, żem chciał się zapewnić o twem postanowieniu. Urocza żono, ponieważ miłość twoja nie lęka się niebezpieczeństw leśnych, to i ja również wyrzec się ciebie nie mogę, jak bohater nic może wyrzec się sławy. Chodź, pójdź ze mną, moja ukochana! To tylko robić pragnę, co tobie miłem będzie! Oddaj nasze suknie i nasze stroje brahmanom i wszystkim tym, którymi się opiekujemy. A kiedy się już pożegnasz z tymi, którym winnaś uszanowanie, pójdziesz ze mną, rozkoszna córko Dżanaki.
Wówczas Sita pełna radości, rozdzieliła między brahmanów i biednych swoje szaty, swe stroje swe bogactwa.

∗             ∗
Pożegnawszy się ze wszystkiemi, rozdawszy swe bogactwa, Rama nie przyjął orszaku, jakim go otoczyć chciał ojciec, i w ubogiej odzieży z łyka, w towarzystwie Sity i Lakszmany, poszedł na wygnanie. Gdy w puszczy pierwszy nocleg odbyli, czuł się bohater przygnębionym i na chwilę pozazdrościł Bharacie panowania i wygód, ale Lakszmana dodał mu ducha i odtąd Rama spokojny, a nawet radosny w dalszą poszedł drogę, aż mu jeden z sędziwych pustelników wskazał górę Czytrakutę, odwiedzaną przez niedźwiedzi i małpy, jako miejsce odpowiednie dla dostojnych medrców; bo gdy człowiek ujrzy szczyty Czytrakuty, wszystko mu szczęsnem się wydaje, a myśli jego nabierają czystości. Przeprawili się przez rzekę Jamunę na tratwie bambusowej. — Podajemy słowa zachwytu, jakiemi powitał Rama krajobraz rozwijający się u stóp góry, zwracając się do żony i brata:}

„Sito, o wielkich pięknych oczach.... patrz, na te kinsuki pod koniec pory zimowej. Już kwitną, podobne do płomieni.... w pobliżu rzeki... pokrywają brzegi swymi wieńcami. Spojrzyj, wzdłuż strumienia..., ten las... to mnóstwo roślin błyszczących cudownem kwieciem... kwieciem jaśniejącem i podobnem do kwiatów złotych. Popatrz także na te wszystkie piękne drzewa owocowe, których gałęzie uginają się pod ciężarem swych płodów. Tutaj moja Sito, o wdzięcznej kibici, tutaj możemy żyć owocami... przybyliśmy oto nakoniec do tej góry, do tej Czytrakuty podobnej do raju.
„Lakszmano, mój bracie, popatrz, jak pszczoły fruwają w powietrzu, jak one gromadzą w szczelinach Czytrakuty plastry miodu słodkiego. Posłuchaj, jak pieje pantarka i jak jej paw odpowiada. Posłuchaj tego bażanta, który jakby drwił sobie. Te duże czarne pszczoły nabierają odwagi przy muzyce ptaków ... brzęcząc snują się po lesie, a ich szelest miłym jest wśród owoców i kwiatów!
„Patrz, moja piękna... ranek, nad brzegami Mandakini rozesłał pod każdym drzewem łoża bramowane niezliczonymi kwiatami. Droga moja i szlachetna żono, patrz na te boki góry, wolne od wszelkiej zmazy, wdzięcznie opięte lianami. W tym lesie rozkosznym... na tej górze rozdźwięczonej — gdzie żyją trzody gazel, gdzie trzody słoni są w obfitości, — z rozkoszą przechadzać się będziemy, o moja ukochana, znajdziemy tam razem roskosze czyste“.

U stóp Czytrakuty zbudowawszy sobie chatę z gałęzi i liści, żyli tak we troje zapominając o swym smutku i gorzkiem odczuciu swego wygnania.
Tymczasem król Daśaratha umiera. Bharata błaga Ramę, ażeby wziął sobie królestwo odebrane podstępem, ale bohater ściśle trzymając się danego słowa chce całe 14 lat przepędzić na pustyni. Odznacza się dobrymi uczynkami i wielką pobożnością. Wtem dotyka go straszne nieszczęście. Jedna z kobiet, której miłość odepchnął, namawia Rawanę, potężnego rakszasa[3] panującego na Ceylonie (Lanka), żeby porwał Sitę. Zrozpaczony Rama idzie ja odnaleźć i odbić. Rozpoczynają się czyny wojenne, dla dokonania których łączy się ze zwierzętami. Stanowi to symbol miłości przyrody, wiarę w braterstwo istot, w spólność pochodzenia. Najprzód znajduje się sprzymierzeńca w Sugriwie: jest-to władca małp. Hetmanem tego wojska jest Hanumat, bohater zwierzęcy, w którym są zalety i wady jaknajsprzeczniejsze. Obdarzony siłą cudowną i zwinnością, jest on filuterny i bystry, roztrzepany i rozważny, popędliwy i chytry, bohaterski i śmieszny, a przytem zdolny do poświeceń bez granic. Z wojskiem małpim jednoczy Rama wojsko niedźwiedzi, zostające pod dowództwem Dżambhawata, bohatera poważnego, mniej świetnego niż Hanumat, który główną odgrywa rolę w tej walce. Odkrywa on schronienie Sity, uwiadamia ją o przybyciu Ramy, ale schwytany musi stanąć przed Rawaną, który rozkazuje podpalić mu ogon opatrzony w materye niepalne. Ocalawszy, Hanumat zapala stolicę nieprzyjacielską, wraca do Ramy i przeprowadza całe wojsko do Lanki. Następuje szereg wielkich bitew; w ostatniej, stanowczej. Hanumat znów się odznacza, ocalając życie Ramie i Lakszmanie. Rawana umiera. Sita oswobodzona musi się poddać straszliwej próbie dla przekonania o swej niewinności. Rama uszczęśliwiony odbiera swoją uroczą małżonkę, w Lance naznacza królem Wibhiszanę, brata Rawany, za jego dla siebie przychylność, wznosi wielką świątynię dla Wisznu na brzegu Indostanu przeciwległym zdobytej wyspie. Następnie wraca do Ajodhyi. Bharata, który objął tron niechętnie na prośby samego Ramy, z przyjemnością zwraca go bratu, a ten obejmuje swe dziedzictwo. Panuje w chwale i spokoju, rządząc sprawiedliwie, i uszczęśliwiając naród; jest to wiek złoty, koniec Tretajugi czyli drugiego okresu indyjskiego.
Taka jest najkrótsza treść tego obszernego poematu (24 tysięcy slok czyli dwuwierszy), obejmującego w tłómaczeniu francuskiem dziewięć tomów. Jest w nim dużo powtarzań i dużo rozwlekłości, które w wyjątkach powyżej przytoczonych usunięto. Na język polski dotychczas jeden tylko znaczniejszy urywek (9 rozdziałów z księgi II) przełożył z prozy włoskiej na słaby, bardzo niedbale wydrukowany wiersz biały T. Lenartowicz i pomieścił go w „Bibliotece Warszawskiej“ (1869, t. IV, 426 — 447). Kto ciekawy, może z tego przekładu poznać sposób opowiadania w głównych jego zarysach; ale pojęcia o piękności poematu z niego nie nabierze. Krótkie streszczenie zawartości pieśni Ramajany znajdzie czytelnik w dziełku Chassanga i Marcou: „Epos“ (str. 40—46), przyswojonem naszemu językowi. (Warszawa, 1894).




  1. Raghu, nazwa rodu królewskiego w Ajodhyi, z którego Rama pochodził.
  2. T. j. Sita.
  3. Rakszas znaczy zły duch latający po powietrzu, a także dziki nieprzyjaciel.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Anonimowy i tłumacza: Teofil Lenartowicz.