Siedem grzechów głównych (Sue, 1929)/Tom VI/Obżarstwo/Rozdział XIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Eugène Sue
Tytuł Siedem grzechów głównych
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Wł. Łazarskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Sept pêchés capitaux
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom VI
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 


XIII.

Po chwili milczenia podał Don Diego doktorowi drżącą ze wzruszenia rękę, mówiąc:
— Panie doktorze, kapitan Horacjusz pozbawił mnie na dwa miesiące apetytu, który mi pan, mam w Bogu nadzieję, na zawsze przywróci, jeszcze więcej, pan mi faktami i liczbami dowiódł, że obżarstwo wysoce socjalną, cywilizacyjną i polityczną misję wypełnia. Uwolnił mnie pan od wyrzutów sumienia, wzbudziwszy we mnie przekonanie, że przez obżarstwo przyczyniam się do podniesienia dobrobytu krajowego; tego świętego obowiązku nie zaniedbam. Niech ci więc będzie cześć i sława, a spodziewam się, że bardzo skromnie moją wdzięczność panu okażę, oświadczając panu, że nietylko nie wniosę żadnego oskarżenia przeciw kapitanowi Horacjuszowi, lecz nawet z radością oddaję mu rękę mojej siostrzenicy Seńory Dolores.
— Czyż nie mówiłem, kanoniku — zawołał Abbé — że ten djabełny doktór zrobi z panem, co mu się będzie podobać, skoro pochwyci pana w swoje szpony? Gdzie się podziały pańskie piękne postanowienia dzisiejszego rana?
— Abbé — odrzekł Don Diego poważnie — ja nie jestem dzieckiem, stanę na szczycie moich obowiązków, które mi doktór przedstawił. — A zwracając się do doktora mówił — proszę o atrament, pióro i papier, zaufana osoba z listem moim pojedzie do klasztoru, aby natychmiast odebrać moją siostrzenicę i tu ją przywieźć.
— Kanoniku, utrwalasz szczęście naszych dzieci, radość moich ostatnich dni, a tem samem i własne gastronomiczne szczęście, gdyż ja słowa dotrzymam. Będziesz pan codzień lepiej jadał, jak niedawno śniadałeś. Jedno skrzydło tego domu stoi odtąd do twojej dyspozycji. Zrobisz mi ten zaszczyt, a pan widzi, że podług stanu, jaki obrałem dla moich siostrzenic i siostrzeńców tak spiżarnia jakoteż i piwnica znakomicie są zaopatrzone. Jestem już stary i potrzebuję podpory; Horacjusz i jego żona mnie nie opuszczą; powierzę im moje doświadczenia i tajemnice kulinarne z poleceniem, aby takowe z generacji na generację przekazywali.
— Doktorze, jestem u wrót do raju! — zawołał kanonik. — Opatrzność jest miłosierna, gdyż obsypuje biednego grzesznika, jakim ja jestem, swojemi darami.
— Herezja, bluźnierstwo, obraza Boga! — wołał Abbé Ledoux. — Będziesz potępiony, arcy potępiony, kanoniku, tak samo jak i twój kusiciel.
— Przestań, kochany Abbé — odparł doktór — przestań z twemi naukami, a raczej przyznaj się także, iż jesteś przekonany.
— Ja miałbym być przekonany?
— Naturalnie; gdyż wzywam pana, wzywam wszystkich moich przeciwników, aby mnie z tego założenia wyprowadzili.
— Jakiego założenia?
— Jeżeli obżarstwo jest wielkim grzechem, natomiast aż do ostatnich granic posunięta wstrzemięźliwość powinna być cnotą.
— Bezwątpienia — odparł Abbé.
— A więc, kochany Abbé, im więcej jest się wstrzemięźliwym, tem więcej jest się zasłużonym, podług pańskiego zdania?
— Naturalnie! doktorze.
Zatem ten, który surowemi korzonkami żyje i tylko wodę pije, aby się umartwiać, byłby przykładem wszystkich cnotliwych ludzi?
— Któżby mógł o tem wątpić? Taki niebiański przykład znajdzie pan w anachoretach.
— Wybornie, Abbé! Według pańskich zapatrywań i życzeń, chciałbyś, aby twoi bracia i siostry, celem uzyskania idealnej doskonałości żyli w pieczarach, żywiąc się korzonkami.
— Dałby to Bóg, aby tak było — zawołał stanowczo Abbé. — Byłoby wówczas tylu sprawiedliwych, ile jest ludzi na ziemi.
— W takim razie jednym zamachem zniszczyłoby się liczne gałęzie przemysłu, których próby dopiero co oglądaliśmy, nie licząc do tego przemysłu tkackiego, który wyrabia nakrycia stołów, złotników, sporządzających sztućce; fabryki porcelany i szkła dostarczającego naczyń; malarzy i pozłotników, ozdabiających padalnie; tapicerów i innych. To znaczy, gdyby ludzkość zbliżyła się do pańskiego ideału, zniszczonoby trzy czwarte części kwitnącego przemysłu, czyli innemi słowy: znaczyłoby to powrócić do stanu dzikiego.
— Lepiej jest wieczne szczęście zapewnić sobie w stanie dzikim — odparł namiętnie Abbé Ledoux — niż zasłużyć na wieczne potępienie, dogadzając chuciom ciała, poddając się zepsutej cywilizacji.
— To jest wzniosłe samolubstwo! — zawołał doktór. — Dlaczego jednak pan tak nie żyje, pozostawiając wspaniałomyślnie innym te twarde umartwiania i przez to swój udział w raju, i zadawalasz się pan skromnie swobodnem życiem, sypiając na puchach, jedząc ciepłe potrawy, spijając zimne napoje? Nie, mówmy szczerze i przyznaj pan, że byłoby haniebnem, prawdziwem bluźnierstwem wobec dobrotliwości Stwórcy, gdybyśmy tysiące dobrych rzeczy, danych nam dla naszego zadowolenia, sobie odmawiali.
— Takimi są poganie, materialiści i filozofowie — mówił Abbé — Nie chcą przyznać tego, czego w swjem zaślepieniu i zarozumiałości nie pojmują.
— Tak, Credo, quia absurdum, mój kochany Abbé, maksyma ta jest tak stara, jak świat, jednak nie przeszkadza iść z postępem czasu. Dzięki Bogu, świat dąży do dobrobytu. Wierzaj mi pan, że nie rozchodzi się o to, aby ludzkość do tego doprowadzić, aby żywiła się korzonkami pijać wodę, owszem, przeciwnie musimy do tego dążyć, by spożywano możebnie wielką ilość dobrego mięsiwa, dobrego drobiu, pięknych owoców, czystego chleba i naturalnego wina. Stwórca w nieskończonej swojej mądrości stworzył człowieka nienasyconym w swoich potrzebach ciała i w dążnościach swego umysłu; a gdy się pomyśli o rozmaitych cudach, które służą człowiekowi do zaspokojenia jego pięciu zmysłów, nie można wyjść z podziwienia. Zatem trzeba się poddać prawom natury, i z gorliwością spożywać dary Boże, czem przyczyniamy się do dobrobytu wszystkich, jak to już kanonikowi mówiłem, a tym sposobem każdy w swej sferze może wiele dobrego zdziałać, gdyż... — tu doktór przerwał, zwracając się do kanonika. — Wkrótce będzie szósta godzina, proszę, chodź księże kanoniku, abyś mógł napisać list, który pańską zachwycającą siostrzenicę sprowadzi do nas. Ja zaś muszę popatrzeć do kuchni, którą pozostawiłem pod opieką dwóch moich wychowanków. Dobry Abbé będzie zaś tak łaskaw oczekiwać mnie w salonie, gdyż chcę uzupełnić mój program, a ekonomicznemi faktami dowieść nietylko doskonałości obżarstwa, ale i wszystkich namiętności, które nazywamy siedmiu grzechami głównymi.
— No, zobaczymy jak daleko posuwasz pan swoje błędne i grzeszne paradoksy — rzekł niepoprawny Abbé Ledoux. — Zresztą wszelkie monstrualne szczegóły są ciekawe dla myśliciela. Ale doktorze, doktorze, jakie to znakomite autodafé zrobionoby z pana przed trzystu laty!
— Złe pieczyste, mój kochany Abbé. Na nic to by się nie zdało. Zatem do widzenia, moi kochani goście — mówił doktór oddalając się.
Skoro kanonik napisał list do przełożonej klasztoru, został wysłany z tymże listem zaufany służący w powozie doktora, z poleceniem przywiezienia seńory Dolores, a zarazem posłał doktór posłańca do kapitana Horacjusza i tegoż wiernego sługi Sans-Plume, aby opuścili swoją kryjówkę.
W pół godziny po wysłaniu tych posłów, zgromadzili się w salonie doktora Gasterini: Kanonik, Abbé, siostrzeńcy i siostrzenice doktora, tudzież więcej innych osób.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Eugène Sue i tłumacza: anonimowy.