Sobieski (Niewiadomska)/Wróżba

<<< Dane tekstu >>>
Autor Deotyma
Tytuł Wróżba
Pochodzenie Legendy, podania i obrazki historyczne
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1911
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Wróżba.

Dawno już temu, — lat coś z osiemnaście.
Były to czasy dla ojczyzny krwawe,
Rebelja[1] wewnątrz, od granic napaście.
Właśnie Jan[2] wtedy wziął polną buławę
I z zimowego korzystał spoczynku,
Aby swe dobra objeżdżać w ordynku[3],
Bo pańskie oko gospodarkę tuczy
I kraj zabliźnia po tatarskich ranach.
Wpadł do Żółkiewskich i Złoczowskich kluczy,
Pobawił i w Pomorzanach.

Tam kraj lesisty. Zarządzono łowy.
Świtem obława ruszyła ze dworu.
Jak dziś pamięta. Był to dzień styczniowy,
Miękki i chmurny. Stanowisko w boru
Naznaczał stary leśniczy Jarchowski.
Wbok szedł ku stronie »Grobli Dunajowskiej«
Wąwóz wpadzisty, gdzie śniegu był nawał.
Tam stał pan hetman pod »Bracką pasieką«.
Mały kozaczek Sawa, niedaleko
Czając się, broń mu podawał.


Zwierza nie brakło. Dobrze szła naganka,
Ale dnia tego miał ciągłe ferały[4]:
Próżno rogacze w gałęziach furkały,
Próżno i niedźwiedź mignął. Od poranka
Nic nie ubijał, nic — tylko drobiazgi. —
Nakoniec łomot... sypnęły się drzazgi...
Prosto na niego wali czarna bryła.
Strzelił. Dzik upadł. Dobrze celowano.
Kozak do rogu, — już głosi wygraną.
Zawcześnie! Bestja ożyła.

I hyc! wąwozem pomyka. Pan za nią.
Kozak za panem bieży, lecz w omroczu
I krętych dołach utraca go z oczu.
Bo też hetmana chyba ptak dogoni, —
Raz już w myśliwskim rozpędzony szale,
Skacze zawrotnie i zapamiętale,
Chociaż z wąwozu niełatwy gościniec:
W śniegu się tonie, jak w puchatej wełnie;
A coraz dalej przeklęty odyniec.
Oho! już przepadł zupełnie.

Stanął. Pustkowie. Oprócz kordelasu[5]
Nic nie ma w ręku. Czem tu dać sygnały?
Róg i guldynka[6] z kozaczkiem zostały.
Huknął co siły. Ale nikt mu z lasu
Nie odpowiada. Widać, że pogonie
Zmylone, w innej szukają go stronie.
Nagwałt się zmierzcha. Śnieg prószyć zaczyna,

Już ta zadymka do rana nie puści.
Trzeba koniecznie wyjść z owej czeluści.
A to fatalna godzina!

Kopnął się w górę i wyszedł z parowu.
Jakaś dolinka. W ciemnościach na prawo
Przez mżącą wilgoć miga czerwonawo
Drobne światełko. — No, a toż co znowu?
Jeleń się wyrwał z pod nóg jego prawie,
Stanął, popatrzył na niego łaskawie
I pobiegł, szyją wywijając gibką,
Jakby go prosił za sobą. Zjawisko!
Więc Hetman poszedł. Widzi chatkę nizką
Z owem światełkiem za szybką.

Jeleń się schyla, koniuszkami rogu
We drzwi uderza. Skoczyła zaszczepka,
I pokazuje się jasna izdebka,
Światłem łuczywa drgająca. Na progu
Stoi pustelnik, wspaniały urodą,
W ciemnym habicie, z białą po pas brodą. —
Hetman uchylił czapeczki bobrowej,
Pozdrowił starca kilkoma ukłony.
Widząc, że stoi bez ruchu i mowy, —
»Niech będzie« — rzekł — »pochwalony!«

Anachoreta[7] powoli odrzecze:
»Na wieki wieków sława Panu Bogu,
»I tobie sława na wieki«. — »Człowiecze«, —
Zawoła hetman, cofając się z progu —

»Nie bluźnij Panu. Tylko jego sława
»Trwa na wiek wieków, nigdy nie ustawa, —
»Ludzie znikomi — sława ich znikoma.
»Kto jesteś, starcze, i co w tej pustyni
»Porabiasz?« — Starzec odpowiedź mu czyni
Ze złożonemi rękoma:

»Ja lichy sługa Najwyższego Pana,
»Szczęśliwy jestem, że mojem poddaszem
»Okryć was mogę, bo na czole waszem
(Tu podniósł ręce, a schylił kolana)
»Widzę przepaskę, co jak słońce płonie,
»Pięć gwiazd srebrzystych macie tu na łonie,
»Rękami księżyc łamiecie na dwoje,
»A gdzie stopicie, wyrastają krzyże.
»Nim złożę głowę na śmiertelnym kirze,
»Wypełnią się słowa moje«.

Tu klęcząc, gościa całował po rękach,
Twarzy się jego przyglądał w zachwycie.
Gość pomieszany, stał jakby na mękach,
Wyrywał ręce. — »Ojcze, co czynicie?
»Jeśli z waszeci prorocka osoba,
»Niech-że Bóg czyni, co mu się podoba.
»Wy mnie przyjmijcie na tę nocną porę,
»Bom głodny, zmarzły i zbłąkany. Jutro
»Ja was do siebie w gościnę zabiorę«.
Tu rzucił przemokłe futro.

I siadł na ławie. — »Ach, — mówi staruszek,
Chodząc przy ogniu, co w kominie gaśnie —
»Czem-że wam służyć? Mam grochu garnuszek...«

— »Grochu? Dawajcież, ojczulku, ja właśnie
»Przepadam za nim«. — Siedli do wieczerzy.
Jeleń przy nogach pustelnika leży,
Wzrokiem, gdzie świeci jakiś ludzki rozum,
Patrzy na gościa. Ten głaszcze jelonka
(Lubił pasjami pieszczone stworzonka
I wszelkie rzadkie »curiosum«)[8].

Gospodarz mówi: »Dwa z nas pustelniki.
»A jest to jeleń wielce osobliwy:
»Nigdy mu żaden nie szkodził zwierz dziki,
»Nigdy go żaden nie ścigał myśliwy.
»Sierść ma na głowie ze znamieniem białem
»Nakształt krzyżyka. Królem go nazwałem,
»Bom zdawna wiedział, że do mojej chaty
»Sprowadzi króla«. — Pan hetman się dziwi,
Coraz ojczulka wypytuje żywiej,
Co robił dawnymi laty?

Co? Po rycersku sługiwał ojczyźnie:
Z Żółkiewskim chadzał do Moskwy studzwonnej,
Był w Tatarszczyźnie i na Turecczyźnie.
Żywot mu kwitnął wieńcami korony.
Lecz gdy kozackie wybuchnęło hasło,
Tylu okrucieństw oko się napasło,
Ludzie się stali tak straszni i podli,
Że nagle struchlał, czy świat nie zaginie
Pod gniewem Bożym? Uciekł na pustynie
I odtąd za świat się modli.


»A jaki ród wasz i klejnot, ojczulu?«
— »Wszystko, co świeckie, jest już pogrzebionem.
»Dzisiaj mię zowią ojcem Gedeonem.
»Dla mnie pokuta, a dla was, o królu,
»Sława na wieki!« — »Ojcze Gedeonie,
»Żaden z mych ojców nie chodził w koronie.
»Gdzież wy widzicie tę rzecz niesłychaną?«
»Gdzie?« — mówił starzec, przymknąwszy powieki —
»Na waszem sercu stoi napisano:
»Sława ci, królu, na wieki«!

Potem uklęknął zwrócony ku ścianie,
Gdzie był krzyż, zbity z dwóch czarnych deszczułek.
A gość w kąciku runął na posłanie
Ze mchu miękkiego i pachnących ziółek.
Nigdy pod pańskim swoim pawilonem[9]
Nie usnął z sercem równie upojonem,
Jak pod tym daszkiem biednego eremu[10].
Sen miał przepyszny: w takiejże postawie,
W jakiej pustelnik widział go na jawie,
Odnalazł się po sennemu.

Żadnych cudownych nie brakło mu znamion:
U głowy dźwigał taki jasny djadem,
Że dzień szedł za nim promienistym śladem.
Trzy gwiazdy z przodu, dwie gwiazdy u ramion
Tak się srebrnymi promieńmi stykały,
Że mu na piersiach tworzyły krzyż biały.
Rękę do nieba wyciągnął radośnie,

Zdjął z niego księżyc, jak szklaną podkowę
Z łatwością złamał i usłyszał mowę:
»Już on się nigdy nie zrośnie«.

Szedł (chociaż ciężko mu było w djademie).
Gdziekolwiek stąpił, tam krzyże bez końca
Jak las wysoki porastały ziemię.
I głos wyleciał od zachodu słońca:
»Biały krzyż idzie! Krucjata! Krucjata![11]
»Chrystus odzyska panowanie świata!«
Potem usłyszał jakiś huk daleki,
Szum orłów, brzęki rozłamanych oków,
Głosy narodów i przyszłych proroków:
»Sława ci, królu, na wieki!«

Gdy rozwarł oczy, już bielała zorza,
Za skroń się schwycił, jakby tajemniczy
Djadem jej ciężył, i wyskoczył z łoża.
We drzwiach był natłok: Jarchowski leśniczy,
Kozaczek, strzelcy, wszyscy potrwożeni
Zginieniem pana, cisnęli się w sieni.
»Ojczulu, ze mną! W drodze wam opowiem,
»Co myślę zrobić«. — Wychodzą i gwarzą.
Już znikli. — Chatka została pustkowiem
Pod wierną jelonka strażą.

Lecz rok nie minął, a w pustelni cichej
Pan hetman stawiał kościół i monaster[12].
Osiadły w puszczy Bazylijskie mnichy,

Jak pszczoły, słodki budujące plaster.
Gedeon rządził duszo-nośnym ulem.
W dziesięć lat później pan hetman był królem.
Grunt im darował, wystroił ich mury,
Dał ikonostas[13] przesławnie bogaty,
Co Włochów dziwi cudnemi piktury[14],
I dzwon z Chocimskiej armaty.

Deotyma.






  1. Bunt.
  2. Jan Sobieski.
  3. Kolejno.
  4. Niepowodzenia.
  5. Nóż myśliwski.
  6. Strzelba myśliwska.
  7. Pustelnik.
  8. Osobliwości.
  9. Namiot.
  10. Erem — pustelnia.
  11. Wojna krzyżowa, o zwycięstwo krzyża nad pogaństwem.
  12. Klasztor.
  13. Kosztowna rama z obrazami w wielkim ołtarzu w cerkwiach i kościołach unickich.
  14. Malowidła.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jadwiga Łuszczewska.