<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Starościna Bełzka
Data wyd. 1879
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LVII.

Nie wiem, czy z własnéj myśli lub natchnienia kasztelanowéj kamińskiéj, czy z porady Mniszcha marszałka koron., bo stary przyjaciel ojca choć z dala, wpływ miał wielki na Potockich, starosta bełzki zamierzył zaraz wstąpić w życie publiczne, i d. 28 marca pojechał na sejmiki do Bełza, starając się być wybranym na posła na sejm do Warszawy. Tymczasem zasekwestrowane dobra i starostwa staraniem Mniszcha powrócone mu zostały na takich warunkach opłat jak innym. Kasztelanowa Kossakowska skreśliwszy kuzynowi drogę postępowania dalszego, do dóbr swoich na Podole i Wołyń z wiosną się wybierała.
Około d. 21 kwietnia w sprawie z Komorowskimi odgrażano się tylko, ale stanowczego nic nie czyniono. Postarał się dla ponowienia groźby Komorowski, aby w instrukcyi posłom ziemi czerskiéj położono było, by się na sejmie dopominali o gwałtowne porwanie córki kasztelana santockiego...
Wieść o tém w istocie niepomału przeraziła Potockich.
D. 28 kwietnia, pisze Cetner do Mniszcha, który zawsze o wszystkiém był uwiadomiony z całego kraju, a szczególniéj co się tknęło Potockich i Szczęsnego: „Dowiedziałem się, że imp. Komorowski przez instrukcyę ziemi Czerskiéj, chce coś zyskać na sejmie teraźniejszym w sprawie ze starostą bełzkim, o czém dopiero jutro będzie informowany starosta. Niech jw. pan do swoich przyjaciół napisze, żeby go można ratować, aby pod teraźniejsza konfederacyą jakiéj sztuki onemu nie wypłatali, — będzie o tém pisał do jwp. prosząc o jego łaskę.”
Mniszech w istocie mógł uczynić wiele: pozycya jego w kraju była taka, że dwór nawet usilnie skakał koło niego, aby go sobie pozyskać i pociągnąć, — czego jednak dokazać było trudno. Marszałek koronny korrespondujący z generalnością, z konfederatami za granicą, sympatyzował z nimi, nie garnął się do Poniatowskich wcale i siedział na wsi upornie, chociaż go Twardowski, wojewoda kaliski, najgorętszy jego przyjaciel i sługa, na Boga zaklinał, aby do Warszawy przybywał. Niczém się nie dając przekonać, marszałek stronił i uchylał się od dworu. Twardowski napróżno kilka lat nad tém stracił, i nic nie zyskał!
Zaczęto mu w maju t. r. poddawać kasztelanię krakowską, pierwsze w kraju krzesło, byle imię swe rzucił na szalę... Najprzód mu to pokazywano jaj cacko z daleka, ale się nie skusił; potém dano już prawie bezwarunkowo, ale i to go nie ściągnęło; nie powiedziawszy prawie „Bóg zapłać,“ obojętnie to akceptował, jakby mu należało. On i Sołtyk były to dwa palce dłoni, najbliżsi przyjaciele; jeszcze za Sasów zawarta, trwała ta przyjaźń i związek lat kilkudziesięciu, i do śmierci się nie przerwały.
Przyjaciele starosty pilnowali razem z Mniszchem jego dobrze, a marszałek koronny zdaje się, że miał już niepłonną nadzieję, córkę swą Józefinę wydać późniéj za Szczęsnego, i los też jego wielce go obchodził. Marszałek wiedział o każdym kroku nieprzyjacielskim; dnia 20 maja tak do Szczęsnego w tym przedmiocie pisano z Warszawy:
„O interesie wiadomym, ani na sejmie, ani na delegacyi nie będzie wzmianki żadnéj; już tu wszystkie ścieżki dobrze są opatrzone. Jw. marszałek koronny i biskupi z jw. generałowiczem (Potocki) mają o tém pamiętać, i na poczciwość i charakter nieskazitelny upewnia mnie tenże jw. generałowicz, że tu się nie potrzeba niczego przeciwnego obawiać. (Obawy snadź były wielkie). Ogród warszawski na Nowym Świecie z pałacykiem i oficynami będący jw. pana darowany chętnie przyjmuje jw. Ignacy generałowicz, ale uprasza, aby jw. pan donacyę na ten ogród z pałacykiem i oficyną przy nim będącemi na Nowym Świecie sytuowanemi, od iks. Krasińskiego biskupa warmińskiego ś. p. ojcu pańskiemu sprzedany, temuż jw. generałowiczowi w grodzie bełzkim zeznał, bo bez donacyi nie może się do niego intromittować. W sprawie rozwodowéj dzisiaj pozew z kancellaryi swojéj jw. biskup chełmski wydać rozkazał, sprawa jednak nie prędzéj niż za niedziel sześć w sądzie biskupim przypadnie, na którą i impan Kupiński ze Lwowa będzie tu potrzebny. To najgorsza, że dla delegacyi sejmowéj jw. biskup chełmski do dyecezyi swojéj do Skierbieszowa nie zjedzie, a na swojém miejscu przez dekret rzymski nie ma wyraźnie pozwolonéj mocy wyznaczać delegatów na komissyę do inkwizycyj koniecznie w téj sprawie potrzebnych, i aż tu przed nim samym w Warszawie świadkowie od jwpana, jako to: Dłuski proboszcz stawiski, Biliński proboszcz dobrotworski, Podhorodyński proboszcz ostrowski, i inni ciż sami, co i na przeszłych komissyach świadczyli, stanąć będą musieli, — a tych sprowadzenie z tak odległego miejsca będzie przytrudne. Pisał wiks. Pruski do Rzymu o instrument dla jwks. biskupa chełmskiego, aby mu wolno było kogo na swojém miejscu delegować, ale nie wiem co za skutek będzie z tego pisania. Ja tu nad wydaniem teraźniejszego pozwu i tych delegacyj na inkwizycyę z patronami czyniłem konferencyę; o pozew zgodzili się, że taki trzeba wydać, jaki teraz posyłam w liście imks. Pruskiego, ale o delegacyi, że biskup bez instrumentu osobnego rzymskiego nie ma mocy, statecznie twierdzili. Ja tu nie mam czego siedzieć przez niedziel sześć do czasu przypadnienia sprawy; tylko z imp. Dulfusem się ułatwię, to wyjadę i znowu powrócę; dopiero dnia jutrzejszego z nim interes się zacznie. Mówiłem mu, że tak on do swego interesu może jest przywiązany, jako też i ja do pańskiego to samo, ale aby nas kto nieinteresowany pomiarkował; otoż on proponował mi jw. krajczego, ja i tego nie odrzuciłem projektu, bo choćby nie ja, ale dokumenta za interesem pańskim mówić będą. Nie spodziewam się żadnéj w tém przeciwności, bo to nie żaden dekret, ani komplanacya, tylko słowne pomiarkowanie się. O wszystkiém doniosę co się stanie. Na honorarya dla imp. pisarza konsystorskiego, defensora matrimonii, aby zwłoki w interesie nie czynili, tudzież dla patronów u imp. Teppera wezmę dzisiaj pieniędzy, i na uspokojenie sukcessorów Tworowiczowskich z Michorowszczyzny, nazajutrz Św. Trójcy termin zapłacenia mających, tudzież kapitulacyi jw. Drewnowskiemu należącéj, którego nie można urażać teraz odbieraniem papierów, gdy jest sejmowym sekretarzem, chyba gdyby sam nie chciał się więcéj do interesów pańskich wdawać. Ale skoro przed kilkunastu niedzielami od jwpana posłaną sobie plenipotencye przyjął, to nie spodziewam się, ażeby łaską pańską pogardzał i téj plenipotencyi zrzekał się; dowiem się od niego i donieść jw. panu nie omieszkam. Regestr ekspensy wziętych u impana Teppera pieniędzy, albo odeszlę na pocztę, albo sam z rąk moich jw. panu oddam. Do imp. Teppera niech jednak imp. napisać każe, aby na wspomnione wyżéj interesa pieniędzy mi kredytował. Przytém ścieląc mnie pod stopy pańskie, mam honor pisać się

jwpd. szczerym, wiernym, prawdziwym,
przywiązanym i obowiązanym na zawsze sługą
i najniższym podnóżkiem.

M. Wyczółkowski.
„P. S. Co do interesu z imp. Dulfusem, i imp. Ignacy radził mi, aby się udać do jw. krajczego.“
P. Wyczółkowski dodaje jeszcze całą ćwiartkę tak zwanych przez się: bajeczności warszawskich, którą jako dosyć ciekawą tu przyłączamy:
„Sejmu teraźniejszego limita do dnia 21 września nastąpiła; delegacya do ułatwienia pretensyj dworów zagranicznych, wiedeńskiego, petersburskiego i berlińskiego z posłów sześćdziesięciu i senatorów wszystkich teraz tu znajdujących się w liczbie dwudziestu siedmiu, jest wyznaczona; kuryer z Wiednia przybyły, miał tu z sobą od dworu wiedeńskiego, aby wiara św. katolicka rzymska w prowincyach przez trzy potencye zabranych, była zawsze panującą, a dyssydentom aby tylko sprawiedliwość była uczyniona. O aliansach tak Porty Ottomańskiéj z Rossyą, jako też nadmorskich europejskich potencyj nie masz żadnéj pewności. W województwach wielkopolskich pruscy eksorbitować nie poprzestają. Egzekucya z Prusaków jedenastu złożona z rezydencyi jw. Turskiego, biskupa łuckiego, ledwie za podanym przez niego memoryałem ustąpiła. Dwa okna soli cesarzowa królowi polskiemu ustąpić obiecała. Na delegacyi teraźniejszéj consilium permanenti (która i wakansami wszelkiemi pluralitate votorum dysponować ma) na przyszłe czasy ma być ustanowiona. Jksięża Potoccy kasztelanowice lwowscy kanonie, jeden gnieźnieńską Kajetan, a Paweł łucką wzięli.
„Listy, jeden od jw. Załuskiego biskupa kijowskiego do jwpana, drugi do jw. generałowéj artylleryi koronnéj, podkomorzyca, i w. księdza Pruskiego z inkludowanym pozwem przeciwko Komorowskim, przyłączam.“





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.