<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Starościna Bełzka
Data wyd. 1879
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LXVI.

W sierpniu, jak zawsze, donoszono z Warszawy o sukcesach jedną powtarzając piosenkę; i tak pisze Wyczółkowski: „Oddalenie się moje z tutejszego miejsca dla limity delegacyi i komissyi z p. Komorowskim naruszyło cokolwiek punktualności mojéj w pisywaniu, za którą ścieląc się pod stopy przepraszam. Komissya z Komorowskim prędzéj niż za tydzień zacznie się i limitą i skończy pomyślnie, tak, że życzenia dobrych sług będą przyśpieszone.“
Cetner donosząc o przysłanéj z Rzymu i sztafetą do Krystynopola wyprawionéj dyspensie podkomorzyca litewskiego, dodaje: „Chwała Bogu jedno weselisko się zbliża, da Bóg, że i drugie przy błogosławieństwie jopd. będzie przyśpieszone, już przecię bliżéj jest zakończenia tutejsza zawada (proces z Komorowskim).“ W tymże liście donosi, że z Umania chorąży koronny na Podole do Mohylowa od tygodnia i więcéj miał wyjechać.
W tydzień potém powtarza znowu (10 sierpnia):, Komissya z Komorowskim w tych dniach skończy się, ciekawy dekret, gdyż na przekonanie o zarzut nie mają świadków, godziłoby się ukarać za prześladowane bez dowodu. — Obiecał ks. kanclerz koronny jak najprędzej kończyć tak w świeckim jak w duchownym sądach tę sprawę, i choćby nie chciał, to musi, gdyż pieniądze nieprędzéj oddane będą, aż ten kłopot się skończy. Chorąży koronny d. 24 lipca już z Umania tu pisał, i jak jw. podkomorzyc lit. z Krystynopola diebus praesent uwiadomił mnie, nie powróci ztamtąd w tym miesiącu w Bełzkie.”
Projekta Cetnerowskie coraz prawdopodobniejszemi się stawały, i jak wprzódy żeniono chorążego w Warszawie, to z ex-podkomorzanką, która miała znowu wychodzić za Potockiego starostę smotryckiego, tak teraz cała Polska wiedziała o układach z kasztelanem krakowskim o rękę panny Józefy. W sierpniu już się sypały powinszowania panu na Dukli, mówiono nawet, że zaraz po powrocie z Ukrainy ślub ma nastąpić, ale we wrześniu dopiero chorąży do Dukli się dostał i rzeczy otwarcie się już zdeklarowały, tak, że ostrożny kasztelan krakowski nie wahał się nareszcie o tém uwiadomić przyjaciela swego wojewodę kaliskiego, na co ten odpisuje z niejaką urazą, że wprzódy wtajemniczonym nie został.
(D. 7 września): „Cieszę się serdecznie, że godną swą córkę jopd. wydajesz za jw. chorążego koronnego, przynajmniéj w tylu umartwieniach tę kochany pan masz pociechę. Życzę, aby się w jak najpóźniejsze wieki na tę zapatrywał konsolacyę, i w czerstwości zupełnéj, prawnucząt doczekał.
„Miarkując dawniejsze listy jopana pisane w interesie chorążego koronnego, poznawam jaśnie, że ta planta już była ułożona, a gdybym był przestrzeżony wcześniéj, podobnoby się interes chorążego koronnego był prędzéj zakończył, bo chorąży stanąwszy w Warszawie, mało miał do kogo ufności, i dla tego wielką zwłoką szło wszystko.
„Przytém wielu ludzi szukało swego zysku, i takie mu bojaźnie i impressye czynili, że się każdego człowieka w końcu obawiał. Z tém wszystkiém pójdzie ten interes ad vota.“
Gdy się to już zbliża ku końcowi, w Krystynopolu zaszła maleńka przygoda, epizod wśród tych dziejów rodziny, z samych podobnych maluczkich wypadków złożonych. O wojewodziankę kijowską Ludwikę starał się, jak wiadomo, już powtórnie Mniszech; dyspensa z Rzymu wyrobiona została, zdawało się, że małżeństwo to popierane przez generałową Brühlową i Cetnerów przyjdzie do skutku, gdy nagle panna Ludwika oświadczyła, że za p. Mniszcha iść nie chce, i z przytomną ks. Lubomirską zażądała z Krystynopola wyjechać do Równego, zapewne, aby się od nalegań familijnych uchylić. W tę małą intryżkę, któréj przygotowanie przypisywano jakiemuś panu Zapolskiemu, robiącemu tu, jak się zdaje, po cichu interesa pisarza Rzewuskiego, musieli wpływać i inni, na Zapolskim się wszakże skrupiło. Chorąży z połapanych listów dowiedziawszy się o tém, natychmiast kazał mu się z Krystynopola wynosić.
D. 14 września pisze Cetner: „Niespodziana p. wojewodzianki kijowskiéj rezolucya ma być wiadoma jopd. (Muiszchowi); naparła się na raz być do Równego odesłaną. Pani generałowa (Brühlowa, siostra starsza) wybiera się do Warszawy. Co za odmiana osobliwsza! Musiał coś narobić w téj mierze Zapolski, bo mu chorąży koronny kazał w godzinę excesse. Wojewodzianki wołyńskie (córki Michała Potockiego sieroty) tu do kasztelanowéj lwowskiéj (Józefowéj Potockiéj, Potockiéj z domu) przybędą, jeśli się to wszystko nie odmieni. Starosta Jabłonowski pobiegł co tchu do Krystynopola. Ta awantura musi srodze martwić chorążego koronnego.“
O téjże sprawie donosi drugi korrespondent, 21 października: „Wojewodzianki wołyńskie już stanęły we Lwowie, u kasztelanowéj lwowskiéj. Co za los nieszczęśliwy tych godnych dam, że się tak tułać muszą! Nim wyjechały, w Krystynopolu kilka dni trwały lamenta miedzy wszystkiemi damami, i płacze, że im aż oczy były popuchły. Wojewodzianka kijowska z ks. razem wyjechała. Co za scena osobliwsza wyniknęła! Zapolski tu coś porobił, którego przejęte z Warszawy listy wydały, a chorąży koronny kazał excesse. Więcéj się jutro dowiem w Krystynopolu, dokąd już akuratnie siadam do pojazdu.“
We wrześniu nareszcie, gdy sprawę, z Komorowskim już tak jak za skończoną uważano, w Dukli nastąpiły zaręczyny z Palladą, ale po cichu i prywatnie dokonane. Wieść o nich jednakże razem z awanturą panny Ludwiki już się po kraju rozeszła.
Dnia 21 września Cetner odzywa się znowu: „Jak mnie niewypowiedzianie ukontentowała wiadomość o skończonych zrękowinach jo. panny krakowskiéj, tak znowu przeciwność dla podkomorzyca synowca pańskiego od wojewodzianki kijowskiéj przez kogoś obałamuconéj wyrządzona, do gruntu serca przeniknęła, z jakowych to przyczyn stało się, jeszcze nie mam doniesienia.
„O interesie z Komorowskim upewniam, że koniec około ósmego października nastąpi. Jmp. Moszczeński do tego ukończenia ani pomoże, ani zaszkodzi, gdyż Komorowscy samego ks. kanclerza Młodziejowskiego słuchają, którego staraniem te wszystkie zwłoki, ale teraz przecię skłania się do zakończenia.“





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.