Starościna Bełzka/XLVII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Starościna Bełzka |
Data wyd. | 1879 |
Druk | Józef Unger |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Do Rzymu tedy, dokąd p. Kossakowska radziła wysłać starostę szczerzeckiego, a ks. nuncyusz hr. Wielhorskiego, czy kogo z familii komenderowano, nie wiemy; co się tycze plenipotenta, użyto zamieszkałego tam ks. D. Kaznowskiego Societ. Jesu, uczciwego człowieka, który, jak widać, nie bardzo miał wielką ochotę popierać sprawę, inaczéj w sumieniu swém rozsądzoną.
List jego do p. Kossakowskiéj, opiekującéj się procesem, dnia 21 marca 1772 r. z Rzymu pisany, stan sprawy i sposób, w jaki ją pojmował ks. Karnowski, najlepiéj wyjaśnia.
„List jwpd. dnia 7 lutego pisany odebrałem ze wszelkim respektem, i rozkazy w nim z powinną powolnością na usługi jéj i całego domu, któremu cały zakon i ja w szczególności obowiązany jestem, spełnię. Na ekspensa rzymskie odebrałem od jmp. Belloni’ego 70, to jest skudów rzymskich 140. Jmp. Miselli żadnych ekspedycyj od jwpd. nie miał, ani 30, to jest skudów 60, o których jemu przysłanych jwp. w liście swoim wspominasz. Miał tylko list od im. Augustynowicza, w którym mu oznajmił, iż zlecona mu będzie sprawa jw. starosty bełzkiego.
„W sprawie téj mówiłem z jmp. Misellim i rozmowę tę wyrażam rzetelnie jwpd. W téj sprawie tak się tłómaczył, iż do wywiedzenia, że nieważne było małżeństwo jw. starosty bełzkiego, potrzeba, aby były przyczyny ustanowione od Koncylium Trydenckiego. Pierwsza, że nie było zezwolenia na małżeństwo obojga stron, to jest kawalera i damy. Druga, że nie było parocha, ani kanclerza, ani damy. Trzecia, że nie było dwóch świadków. Czwarta niemoc łączenia się z sobą. Żadnéj zaś z tych przyczyn nie znajduję, albowiem i paroch był dany, i świadkowie, i zezwolenie stron obojga, potwierdzone połączeniem się przez czas niejaki, ani dowodów na niemoc łączenia się znaleźć nie można. Zakończył rozmowę tém, że jako adwokat wszelkiemi rzemiosła swego sposobami służyć będzie w téj sprawie, ale pożądanéj trybunału sentencyi nie spodziewa się w punkcie tak wielkim, jakim jest uznanie nieważności małżeństwa; za przyjściem dokumentów obiecuje dać doskonalszą informacyę. Dokumentów dotąd nie odebrałem, chociaż im. ks. kanonik Pruski w liście swoim wyraził, iż one razem z listem jwpd. i jego odebrać miałem. Chodziłem sam do imp. Belloniego, przez którego ręce odebrałem wspomnione listy i pieniądze, dopominając się o nie, lecz odpowiedział mi, iż oprócz listów, którem odebrał, nic do mnie nie miał — oczekiwać ich będę.
„Abym zaś dał dowód wiernych usług moich jwpd. i jéj imieniowi, na fundamencie rozmowy z imp. Misellim i listu do mnie pisanego, wyrażam myśl moją i poddaję ją pod wielki rozsądek i roztropną przezorność jwpd. Piszesz jwpd., że jwp. Komorowski ma tam wielkich przyjaciół dawno walczących z familią jéj; kiedy tak jest, trzeba się obawiać przeszkód nieprzełamanych w Rzymie, a zatém koszt tylko wielki będzie, a skutku żadnego, i pisma, które w téj sprawie będą musiały być drukowane, nie uczynią honoru jwp. wojewodzie kijowskiemu i jego synowi, jeżeli z wyż wyrażonych przyczyn żadnéj nie będzie.
„Wszakże inne przyczyny, gdyby nieukontentowanie sprawiły, innego skutku odebraćby nie mogły tylko separacyę, z któréj cóż za korzyść byłaby jwp. wojewodzie kijowskiemu, któryby, jak nie wątpię, rad oglądał wnuki? Nierówność przytoczona być nie może, częścią, że stan damy równy stanowi kawalera, częścią, że nierówność urodzenia być nie może przyczyną do zerwania związków małżeńskich, częścią, że gdyby adwokat ją wspomniał w indukcie sprawy i piśmie drukowaném, wspomnienie to mogłoby podejrzenie u narodu sprawić, że jwp. wojewoda kijowski i familia jego, równości w szlacheckim stanie nie uznają, co jest delikatnym punktem w narodzie, jako wiadomo jwpd., która doskonale to i konsekwencye z tego przenikasz. Punkt nierówności dla tego tu wyraziłem, aby panu Misellemu napisać, żeby z domysłu swego nie wspomniał; wszakże nie nowina adwokatom wyprowadzić to w mowach swoich, o czém ani myśleli ich pryncypałowie. Przymuszenie miejsca mieć nie może w téj sprawie, bo i wiek jwp. starosty bełzkiego nie cierpi go w obraniu stanu, i rodzice zaślubionéj damy przymusić go do zaślubienia onéj nie mogli, ile niemający żadnéj zwierzchności nad nim. Wątpić też nie trzeba, jak sama jwpd. nadmieniasz, że interes zaślubionéj damy utrzymywany będzie przez jmp. Anticiego. Cóż za koniec? gdy wyrkiem trybunału rzymskiego potwierdzone i uznane będzie małżeństwo? Lepiéj tedy pomiarkowawszy wszystkie okoliczności, złączyć tę parę z sobą, aniżeli na rozerwanie zaszłych związków podejmować wielkie a nieskuteczne ekspensa. Jwpd. łatwo swoją powagą i kredytem w to potrafić możesz, aby ta sprawa (jeżeli nie ma dowodów potrzebnych) nieczyniąca honoru familii, tu nie agitowała się, lecz domową ugodą i odnowieniem wzajemném affektów zajętych zakończyła się. Wybaczysz mi jwpd., że tak długiém pismem ją zatrudniam; wdzięczność, którą winienem imieniowi jwpd. to sprawiła, że com poznał z rozmowy mianéj w tym interesie z p. Misellim, informować jwpd. nie omieszkam.
„List według woli imks. kanonika Pruskiego niezapieczętowany tu przyłączam. Czekam dalszych rozkazów jwpd., które będę miał honor zawsze chętnie pełnić, i z powinnym respektem zostaję na zawsze jwpd. najniższym i najobowiązańszym sługą.
Ks. D. Kaznowski, S. J. mp.
„21 marca 1772 w Rzymie.“
Ze wszystkich tu przytoczonych pierwszy to list człowieka uczciwego, prawdziwie kapłańskim napisany duchem; dziwnym trafem jest to właśnie pismo tak osławionego zakonu członka, Jezuity! Jeden ks. Kaniowski jasno widzi w téj sprawie, jéj nieprawość, nieprzyzwoitość, i radzi śmiało rozdwojone małżeństwo na nowo połączyć. Sumienie mu nic dozwala powiedzieć inaczéj, stara się dowieść szczerze i bez pochlebstw, że ani słuszności, ani prawa nie mogą mieć za sobą Potoccy.
Wystawmy sobie oburzenie kasztelanowéj kamińskiéj i gniew wojewody, gdy go list ten przez siostrę przesłany doszedł! Niepodobna wszakże było okazać resentymentu księdzu, który po sobie miał Sobór Trydencki, miłość swą i poszanowanie dla domu Potockich i kapłańskie stanowisko, wyżéj go stawiące nad wszelkie względy światowe. Znać z pisma i wyrazów ks. Kaznowskiego, że choć wieść o zabójstwie od roku blizko krążyła po kraju, nikt jéj nie śmiał zarzucać Potockim, sądzono zawsze nie dopuszczając występku takiego, że Gertrudę trzymano gdzieś zamkniętą en charte privée, póki rozwód nie stanie. Takie były najpowszechniejsze mniemania; nie chciano wierzyć zabójstwu, w którém najmniejszy udział hańbiłby tak wielkiego pana i senatora Rzpltéj. Może litość nad jego starością zgryzotami zatrutą, wstrzymała i proces, i rozgłaszanie zbrodni. Śmierć wojewodziny, osierocenie, choroba, myśl, że wkrótce i wojewoda umrzeć może, powściągały nawet nieprzyjaciół.
Niewątpliwém jest jednakże, iż w kwietniu 1771 roku o utopieniu już wiedziano w kraju, i gadano powszechnie.
Nie jestli to rzecz dziwna: ta sprawa rozwodowa z obu stron tak zażarcie prowadzona nad trupem Gertrudy, gdy wojewoda kijowski, co rozwód popierał, wcale go nie potrzebował, a Komorowscy nic prócz zaspokojenia miłości własnéj na potwierdzeniu małżeństwa zyskać nie mogli?
To umówione jakby milczenie wszystkich o zbrodni w procesie, ta niewiadomość losu Gertrudy, w którym udziału wypierali się Potoccy, dziwne też robi wrażenie. Wojewoda tryumfuje, bo mu nic dowieść niepodobna; oprawcy znikli porozsyłani, ukrycie ich chyba coś powiada, ślady występku zatarte, zarzutu uczynić nie można, bo do poparcia braknie całkiem dowodów.
O Gertrudzie nikt z pewnością nie wie, ani Potoccy, ani Komorowscy, wyjąwszy wojewodę... i kilku wspólników gwałtu... Nikt mówić nie śmie... milczą więc wszyscy do czasu. Komorowscy, czego są ślady, rozsianéj pogłosce śmierci z razu nie dawali wiary, nie śmiejąc przypuścić drugiéj i straszniejszéj zbrodni, gdy już sam najazd i gwałt dostatecznie obwiniały Potockich przed światem, ukazując, do jakiego stopią posunąć się może przemoc magnata, dla którego wszelkie środki są dobre, byle swéj dumie dogodził.