[38]
ARGUMENT KOSMICZNY
Prawy poszedł na prawo,
Nieprawy — na lewo,
Więc go teraz prowadzą
Pod wisielcze drzewo.
W drodze klęka na ziemi:
«Łaski! Co wam ze mnie»!
Lecz Prawy wzniósł prawicę:
«Nie proś nadaremnie»!
Nieprawy ręką szyję osłania przed Prawym!
Zawył wiatr szubieniczny,
Pokładły się trawy...
[39]
Prawy patrzy spokojnie,
Prawy prawa broni,
Choć serce ma po lewej
Nie po prawej stronie.
[40]
CUD NIETOPERZA
Ja byłem ssakiem
A chciałem latać;
Pisnąłem, czując bezsiłę —
I stając blisko
Tajemnic świata,
Pragnieniem się modliłem.
I niespodzianie,
Tkanką błon
Porosły moje żądze,
Niosąc mnie
W mroczny niebios skłon,
W chmury,
Fjoletem wrzące.
[41]
Ach, skrzydłem stała się tęsknota,
Spoistem, miękkiem, czarnem...
............
Gdy beznadziejność
Was ogarnie —
Myślcie o moich lotach!
[42]
ŚMIERĆ KARJATYDY
Kaśka, marmur krajowy,
Błękitem ocieka,
Głowę ma do słonecznej stworzoną pozłoty,
A dźwigać jej kazano
Mieszczańską brzydotę
Kamienicy swarliwej,
Spiętrzonego piekła....
Łatwiej podźwignąć balkon,
Niźli własne serce!
Marmur słabł,
At się w ciało miłosne rozkwasił...
Szydziły miotły, schody
Z Karjatydy-Kasi,
Gdy czyhała na stróża,
Grzęznąc w poniewierce.
............
[43]
W szpitalu,
Co ją przyjął
Biało i ozięble,
Tors niedawnej bogini
Wypręża w gorączce
I kona, ze słowami prawdziwej służącej:
«Ciemno mi...
Do piwnicy schodzę już...
— Po węgle?...»
[44]
LOXODROMA
Skrzyżowały się drogi lotnika i kaczek.
Zamęt powstał na ich loxodromie.
Między skrzydła bijące,
Wytężone szyje,
Między krzyki nadziei z pożegnania płaczem
Weszła rotacja śmigi,
Śmiertelna i blada.
Jak cepy w ziarnie i słomie,
Tak, skrwawiona,
Pracowała w mięsie kaczem.
Z chmury w chmurę leciało pierze...
Wdole nie wiedziano, dlaczego krew pada
I skąd się bierze.
[45]
SIŁA I SUKCES
Kto chce zdrowia i siły, niech stanie pod dębem
I wdycha rozrost mocy tego lwa drzewnego,
Atmosferę męskości, dębowej, odrębnej,
Którą wieki szanują, której wiosny strzegą...
A kto chce powodzenia, oklasku, pochwały,
Niech wdycha sukces kwiatów, które nie chybiają
Które w historję świata, w ludzkie sny, wplątały
Wieczne przeboje: różę, bzy i lilję białą...
[46]
EMIR RZEWUSKI
«Tadż el Faher», «Abd el Niszan», Emirze tułaczy!
Coś chciał zawsze więcej, szczodrzej, gdzieindziej, inaczej —
Któryś gardził i pomiatał — czem? — Poeta zgadnie...
Piękność Abli królowała w legendzie Antara;
W twojej — szał wolności tylko i klacz, Muftaszara,
Kochejlanka, cwałująca z sercem twojem zgodniezgodnie.
Płyniesz w siodle, smętnie biały jak zły anioł moru —
Z twojej kopji wieje chmura piór strusia Tedmoru!
Nocą smutne składasz wiersze. O co życie winisz?
[47]
Czyś dlatego wichry minął w Wehabi, w Halebie,
Płacząc w grzywę słodkiej klaczy wykarmionej chlebem,
Aby łzami stwierdzić «wolność oka wśród pustyni?»
— Ty poetom drogę znaczysz; za twoim przewodem
Lecą myśli nasze dumne, buntownicze, młode,
Poematy nieczytane, toczące się z wiatrem!
W nas, po nocach twoje chmurne powstaje pragnienie
I słyszymy Muftaszarę, wzywającą rżeniem
Do ucieczki wgłąb pustyni przed pustynnym światem!
[48]
BARWY NARODOWE
Białokrwawy,
Krwawobiały, lniany,
Opatrunku który zwiesz się: sztandar,
Coś się z wielkim krwotokiem uporał!
Wiatr rozwija ten dokument rany,
Wznosi w górę bohaterski bandaż,
Tę pamiątkę,
Ten dług
I ten morał.
[49]
BIAŁY KOŃ W RABAT
Kochejlanie z sułtańskiego orszaku,
Arabczyku, marzenie Kossaków,
Z wiotką grzywą i z natchnieniem w oku!
Rozwichrzony, jak fala wezbrany,
Kipisz, mącąc twoich kształtów plany,
Pod czaprakiem co cię w przepych okuł.
Cień twój tańczy, szafirowa struga,
A namiętność w twoich nozdrzach mruga,
Błyskasz sierści palącem się mlekiem...
— I tak dumnie, prychając dokoła,
I chwast grzywy odrzucając z czoła,
Nosisz godność niebycia człowiekiem!
[50]
Pochwalony, kochany dosyta,
W znosisz w górę, wyciągasz kopyto
Jak wyniosłą dłoń do pocałunku...
Stwórco! — patrząc na formę tak czystą,
Już cię wielbię, gorący artysto,
Już kwituję z naszych rozrachunków...
Rabat, kwiecień 1934.
[51]
SMUTNY KTOŚ I BIEDNY NIKT
Ktoś ma dziś serce chore
W tę zimną, nocną
porę...
Dyga spłoszona świeca,
Wicher dmucha
do pieca...
Jęczy, płacze w kominie
Ten, co mu Nikt
na imię...
Ktoś jest zły, Ktoś ma dosyć,
A Nikt płacze
po nocy...
[52]
Źle Komuś, złe Nikomu,
I w przestrzeni
i w domu...
Nikt gra na smętnym flecie
I śpiewa
o zaświecie...
Ktoś, co chce zostać Nikim
Słucha jego
muzyki...
Słucha... potrząsa głową...
Odkłada broń
gotową...
[53]
USARZ SKRZYDLATY
(Naszemu lotnictwu poświęcam)
Na ornem polu, w potyczce, przed laty,
Skrzydłem ku ziemi padł usarz skrzydlaty...
I przeszedł po nim pułk tatarskiej jazdy:
Z ram szaropiórych pozostały drzazgi.
Leżał i krwawił wojennym zwyczajem
Aż się zespolił z jesienią i majem,
Z kwiatem łubinu i z kwiatem lucerny,
Ten lotnik konny, towarzysz pancerny...
Lecz dzisiaj — ożył! — Powstał z wielką mocą
I już, nad hełmem, lotki mu łopocą!
[54]
Biegnie, chce konia dopędzić w oddali!
Pomoc wichury niesie go na fali,
Skrzydła mu rosną, w sercu ogień błyska,
Nad szmaragdowym snem pobojowiska...
Leci naoślep, zjawą huczną, siną,
Aż się wirażem ku niebu wywinął
I wchodzi z szumem na obłoki złote,
I krąży w słońcu polskim samolotem.
[55]
ENTHAUPTET!
Raz chiromantka,
W dłoniach lekkich jak dwie lilje
Dojrzała ciekawe linje...
«Gdyby nie wiek dwudziesty,
Ręczyłabym za to,
Że zetną paniom głowy, Benito,
Renato,
Gdyby nie wiek dwudziesty!» —
I śmiała się wieszczka,
Patrząc w liljowe garście, znaczone złowieszczo.
.................
Słaniała się Benita,
Zemdlała Renata, —
Ocucone, świadomie poszły w ręce kata.
Stanął, z toporem,
Rzeźnik, mięśniami sękaty,
[56]
Odwalił się oburącz
I zarąbał kwiaty.
Choć wiotką jak łodyga
Jest szyja kobiety,
By w nią uderzyć — trzeba teutona, atlety!
Platynowa Renato, złocista Benito!
Natura klęła wichrem, kiedy was zabito,
Klęła wichrem,
Patrzących szarpała, jak matka,
Która niegodne córki wielbi doostatka...
Powiało świeżą grozą pośród nowin świata!
W oddal toczą się głowy:
Benita!... Renata!...
Kto je dojrzy, skrwawione, tego w gardle dławi!
Wstyd za ludzkość,
Jej sądy, powagę, nienawiść!
.................
Wyrok wydali Niemcy,
W mętny dzień zimowy,
Na pniu tępej tyranji
Sami tracąc głowy...
[57]
NIEPOROZUMIENIE
Oto jaśnieje wieniec: galaktyka...
Oto zanosi się na śpiew słowika,
Na głos miłości, obcy ziemskim więzom...
W jaśminach — szelest...
Kotka czarno-siwa
Czeka i myśli:
«Śpiewające mięso
Da znać za chwilę gdzie go poszukiwać...»
[58]
KWAŚNA HAFCIARKA
Haftując piękną różę z ośrodkiem z «toleda»
Wzruszyła ramionami: ot, praca i bieda!
Przy robocie Amora wśród wieńców i wstążek,
Wspomniała przejścia swoje: nieszczęśliwą ciążę...
A gdy w dodatku, ostrą zakłuła się igłą,
Pociemniały jej oczy zemstą niedościgłą!
Dwojąc obrazy haftu, spadały z jej powiek
Łzy — to jedno co lśniło na niej kiedykolwiek.
Wreszcie, zamknąwszy ściegów monotonne dzieje
Przegryzła biały sznurek, wiążący ją z dziełem...
[59]
Wisi smutna firanka, na oknie, po bokach,
Ale słońce unika odtąd tego okna.
Wielki komar nadleciał. Szyba mu dolega...
Jęczy zcicha na róży z ośrodkiem z «toleda».
[60]
KOCHEJLAN
Gwiaździsty, grzywą skrzydlaty,
Głową, ogonem, nogami sześciopromienny!
Oko żałobne!
Nozdrza rumiane
Jak dwa dotknięcia henny!
W czerwonej uzdy szagrynowym chrzęście
Wydzierasz się, szarpiesz,
Niby samo szczęście!
[61]
KOBIETA I BURZA
Była jak lilje, spragniona,
Aż się niebo ulitowało.
W miłosierdziu darzy ją swojem
Burzą deszczu, szumną i białą.
Wicher miota nią, jak w pokłonach,
A grzmot gromi ją, na całe miasto:
«Pij, jak lilja, skoroś spragniona!
Pij, powiadam, schnąca niewiasto!»
[62]
SZELEST MAKÓWKI
Srebrna grzechotka
Z gwiaździstą koroną —
Jakiemuż dziecku
Ją przeznaczono?
Najuboższemu,
Dziecku rozpaczy,
Gdy w objęciach nędzy
Wybucha płaczem.
Srebrna grzechotka
Z gwiaździstą koroną,
Z marką piękności
Sennie zastrzeżoną...
[63]
— Przyjm z nią,
W dziecinne serce otwarte,
To co boskie na świecie,
A grosza nie warte...
|