Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1881/27

<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1881
Pochodzenie Gazeta Polska 1881, nr 221
Publicystyka Tom V
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff
Data powstania 4 października 1881
Data wyd. 1937
Druk Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór artykułów z rocznika 1881
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


27.

Portugalia. Listy z podróży Adolfa Pawińskiego. Warszawa u Gebethnera i Wolffa, r. 1881. We wstępie dzieła autor uprzedza nas, że pierwotnym jego zamiarem było zdanie sprawy z treści obrad kongresu antropologicznego w Lizbonie, a później dopiero, zniewolony pięknością kraju, przekroczył pierwotny zakres i mówi o Portugalii, jej cudownej naturze, o charakterze, piśmiennictwie i języku. Książka wszelako nie jest wyczerpującem studium o Portugalii, jak z rozmiarów jej można by wnosić, ale szeregiem obrazów kreślonych pośpiesznie i opisem miejscowości, które autor zwiedził z członkami kongresu. — Niejeden z czytelników może spytać, co było powodem do obrania Lizbony, przez świat naukowy, na miejsce kongresu. Oto odkrycia pp. Ribeiro i Delgada, którzy w jaskiniach Portugalii znaleźli ogromne bogactwo kości ludzkich i zwierzęcych, krzemiennych narzędzi i skorup glinianych, słowem, niezliczone ślady istnienia przedhistorycznego człowieka. Nadto Carlos Ribeiro znalazł w formacji trzeciorzędowej kilkadziesiąt krzemieni, które wedle niego miały nosić cechy obrobienia sztucznego, i wyprowadził śmiały wniosek, że człowiek istniał już w trzeciorzędowej formacji. Kwestia trzeciorzędowego człowieka, l’homme tertiaire, jak go Francuzi nazywają, dawno już zajmuje świat naukowy. Dyskutowano w tej materii na poprzednich kongresach antropologicznych, a na ostatnim, zasiadającym w Paryżu w r. 1879, postanowiono zjechać się na miejsce odkryć p. Ribeiro i tam bliżej je zbadać. Dla małej Portugalii zjazd był wypadkiem historycznym. To też gościnni jej mieszkańcy, wraz z królem Luizem i jego ojcem Fernandem, wysilali się na przyjęcie gości. Wszędzie na drodze członkowie zjazdu spotykali tłumy ludu, hymny uroczyste, ognie sztuczne; król zaprasza ich na uczty, ojciec królewski oprowadza po pałacu, tłumaczy wszystkie osobliwości. Mają osobne pociągi, na stacjach znajdują czekające powozy, a w stosownej porze zastawione stoły. Między członkami zjazdu spotykamy głośne nazwiska jak Quatrefages, Virchow, i wielu innych. Człowiek trzeciorzędowy pobudził członków do namiętnych niemal dyskusyj, a że Ribeiro znalazł swoje krzemienie w miejscowości zwanej Otto, gdzie były pokłady trzeciorzędowej formacji, zrobiono tam wycieczkę dla szukania, jak głosił program des silexes creusés avec intention. Ale prócz zmęczenia nic nie znaleziono. — Komitet złożony z członków miał bliżej rzecz rozpatrzeć. Ale po kilku burzliwych posiedzeniach, gdy zapytano, jak ostatecznie dałyby się sformułować wnioski komitetu, Virchow odrzekł, iż nie jest to zgromadzenie prawodawcze. Powagi naukowe zgodziły się jednak, że nie ma dostatecznych danych, by stwierdzić istnienie l’homme tertiaire, tem bardziej, że co do okazów Ribeira zachodzi wątpliwość, czy były łupane umyślnie i czy zostały znalezione w trzeciorzędowej formacji. Inaczej rzecz się ma z człowiekiem czwartorzędowym. Już przed kongresem w Lizbonie człowiek ten nie należał do hipotez, a teraz Delgrado przedstawił znalezione w jaskiniach Portugalii niezbite dowody jego istnienia, jako to: czaszki ludzkie trepanowane, kości łupane ludzkie i zwierzęce, narzędzia i wyroby z gliny. Na wycieczce naukowej w Mugem niemal każdy z członków znalazł jakiś zabytek. Mugem leży na pokładach czwartorzędowych i znaleziono tam mnóstwo muszelek przyniesionych z pobliskiego, ale niżej leżącego Tagu. Muszelki te służyły za pokarm ludziom czwartorzędowym. Autor nazywa więc to miejsce „śmietnikiem kuchennym“ pierwotnego człowieka.
Kości ludzkie łupane, jakby dla wydobycia szpiku, dały nowy powód do sporów. Pan Delgado zarzucił troglodytom ludożerstwo. Inni przeczyli i znowu utworzyła się komisja z członków kongresu, której polecono bliższe rozpatrzenie tej sprawy. Tyle o kongresie. Najbardziej interesującą częścią książki pana Pawińskiego są opisy samej Portugalii. Ciekawy to kraj do widzenia pod każdym względem dla swego nieba, swego oceanu, bujnej roślinności południowej i odrębnych typów ludzi. Ciekawą ma też przeszłość i pamiątki historyczne. Luzytania przechodziła kolejno spod panowania Rzymian pod jarzmo Swewów, następnie uległa przewadze Maurów. Następnie w XV wieku wzniosła się do najwyższej potęgi, wysyłała śmiałych żeglarzy do odkrywania nowych światów i wydarła monopol handlu ze Wschodem wszechwładnej dotąd Wenecji, gdy Portugalczyk Vasco de Gama utorował drogę do Indyj wschodnich. W r. 1500 portugalscy żeglarze odkryli Brazylię — i tak wschód i zachód stanęły przed tym małym krajem otworem.
Dziś mało wiemy o Portugalii. Rozpowszechnione jest mniemanie, że prędzej czy później ulegnie ona przewadze Hiszpanii. Niektórzy też uważają język portugalski za narzecze hiszpańskiego. Szanowny profesor twierdzi inaczej. Wedle niego jest to dzielny naród, który ma poczucie swej odrębności i nienawidzi wszystko co hiszpańskie. Natomiast ożywiony on jest gorącem uczuciem patriotycznem, a dumny ze swej romantycznej przeszłości. Pod liberalnemi rządami Karola Luiza i jego ojca kształci się, dźwiga, rozwija i stanął już na wysokim stopniu kultury. Ma swoich uczonych i swoje bardzo rozwinięte dziennikarstwo. Poezja, jak wszędzie, tak i tu, znajduje się w przekwicie, jednak najnowsze pokolenie wydało Lacerdę, którego liryki rokują wielką przyszłość. Obecnie i tu króluje powieść, a w niej kierunek realistyczny. O języku portugalskim mówi prof. Pawiński, iż różni się on do tego stopnia od hiszpańskiego, że sąsiedzi nie rozumieją się wzajemnie. Obie mowy wyrosły wprawdzie ze wspólnego pnia, ale, innym ulegając wpływom, na dwa odrębne wykształciły się języki.
W ogóle kreśli p. Pawiński bardzo dodatni obraz społeczeństwa portugalskiego i dużo mówi o malowniczości kraju. Doznaliśmy tylko pewnego rozczarowania co do samej Lizbony. Miasto jest ponure, o wąskich ulicach, i nie zawiera nic ciekawego pod względem architektonicznym ani w tej części miasta, która uległa trzęsieniu ziemi, ani w odbudowanej. Kobiety portugalskie nie odznaczają się pięknością, liczne bowiem krzyżowanie się z Żydami i w Brazylii skaziły piękny typ pierwotny.
Dla cudzoziemca najwięcej interesu przedstawia Koimbra, gdzie w budowlach przechowało się najwięcej charakteru maurytańskiego, i Braga, bardzo charakterystyczna mieścina. Najciekawszem jest jednak tło obrazów — natura. O tem tle, o tych wspaniałych krajobrazach mówi p. Pawiński szeroko i kwieciście.
W tym nadmiarze kwiatów i obrazów, ładnych, ale nie kreślonych ręką mistrzowskiego stylisty, leży nawet ujemna strona książki. Z drugiej strony, gdyby mniej systematyczności w opowiadaniu, które czyni je przewlekłemi — książka straciłaby na rozmiarach, ale zyskałaby pewnie jeszcze więcej czytelników.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.