Wicehrabia de Bragelonne/Tom IV/Rozdział XVII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Wicehrabia de Bragelonne
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Literacka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Le Vicomte de Bragelonne
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ XVII.
CHUSTKA PANNY LA VALLIERE.

Księżna nie była złośliwą, tylko porywczą. Król nie był nierozsądny, tylko zakochany. Zaledwie zrobili układ, który powracał La Valliere na dwór, a już oboje szukali, aby coś zyskać dla siebie w tym układzie. Król chciał w każdej chwili dnia widzieć się z La Valliere. Księżna, czując się dotkniętą groźbami króla, rozmaite robią mu trudności. Król, chcąc widywać La Valliere, musiał często odwiedzać swoją bratowę. Z tego wypływała cała polityka księżny. A że musiała wybrać kogoś do pomocy, a tym kimś była Montalais, król za każdym razem, gdy przyszedł do księżny, był jakby oblężony, bo otaczano go i nie odstępowano. Księżna w rozmowach rozwinęła tyle dowcipu i uprzejmości, że wszystko zaćmiła. Montalais następowała po niej i wkrótce też stała się nieznośna dla króla. I tego właśnie czekała. Puściła więc w szranki Malicorna. Ten znalazł sposobność powiedzenia królowi, że pewna osoba u dworu jest bardzo nieszczęśliwa. Król spytał, która mianowicie. Malicorne odpowiedział, że jest nią panna Montalais. Wówczas król oświadczył, że bardzo to dobrze, iż i ona cierpi, bo innym także dużo zadaje cierpień. Malicorne tłumaczył, że Montalais kazano tak postępować. Królowi otworzyły się oczy. Uważał też, że skoro tylko wchodzi, księżna wchodzi również, że jest zawsze na korytarzu, dopóki król nie odszedł i że odprowadza króla, ażeby nie mógł rozmawiać w przedpokojach z żadną z jej panien. Pewnego wieczora posunęła się jeszcze dalej. Król, siedząc pomiędzy paniami, miał na ręku pod mankietem bilecik, który chciał koniecznie wsunąć do ręki La Valliere. Księżna odgadła ten zamiar. Trudno było zabronić królowi, aby się udał, dokąd chce. Król, który na wszystko uważał, domyślił się, że zastawiono nań sidła. Powstając, przeniósł bez żadnego niby celu, krzesło swoje obok panny Chatillon, z którą żartował. Bawiono się w grę dorabiania wierszy do różnych końcówek; od panny Chatillon przeszedł do Montalais, później do panny Tonnay-Charente, a przez ten zręczny manewr znalazł się naprzeciw La Valliere, którą zasłaniał sobą zupełnie. Księżna udała, że jest bardzo zajęta kwiatem, świeżo wyszytym na dywanie. Król pokazał brzeżek listu La Valliere; ta wysunęła chustkę, a wzrok jej zdawał się mówić: „włóż go tu“. Król, niby chcąc położyć swoją chustkę na krześle, upuścił ją zręcznie na ziemię. La Valliere zaś wsunęła swoją na krzesło. Dość więc było La Valliere wziąć chustkę swoją, w której już był liścik. Ale księżna widziała wszystko i rzekła do panny Chatillon:
— Chatillon, podnieś chustkę, bo upadła na dywan.
Młoda dziewczyna, spełniając rozkaz jaknajśpieszniej, poruszyła króla z miejsca. La Valliere zmieszała się i wtedy spostrzeżono drugą chustkę na krześle królewskiem.
— Ach! przepraszam — rzekła — Wasza Królewska Mość ma dwie chustki.
I król zmuszony był schować chustkę La Valliere razem ze swoją do kieszeni. Zyskiwał przez to pamiątkę od kochanki, ale kochanka traciła za to czterowiersz, który kosztował króla dziesięć godzin pracy, a który miał u niego wartość długiego poematu.
Kiedy król wracał do siebie, Malicorne, niewiadomo przez kogo uprzedzony, znalazł się w przedpokoju. Przedpokoje w Palais-Royal ciemne były i jeden tylko paź niósł świecę przed królem. Król szedł wolnym krokiem, pożerany gniewem.
Malicorne, przechodząc blisko króla, prawie go trącił i prosił o przebaczenie z największą uniżonością, lecz król w złym humorze ofuknął Malicorna i ten uciekł coprędzej. Ludwik położył się, posprzeczawszy się trochę z królową. Nazajutrz, w chwili, kiedy przechodził do swego gabinetu, napadła go chętka ucałować chustkę La Valliere.
Zawołał kamerdynera:
— Przynieś mi suknię, którą miałem wczoraj, uważaj tylko, abyś niczego z kieszeni nie wyrzucił.
Rozkaz spełniono, a król, szukając sam po kieszeniach, znalazł tylko swoją chustkę, chustka zaś La Valliere zniknęła. I właśnie, kiedy wpadał na różne wnioski i podejrzenia, gdzieby się mogła podziać, przyniesiono mu list od La Valliere w tych słowach.
„Jakaż to uprzejmość ze strony mego kochanego króla i pana, że mi przysłał te piękne wiersze. Jakże twoja miłość jest dowcipną i wytrwałą i jakże cię nie kochać“.
— Co to znaczy — pomyślał król — w tem musi być jakaś omyłka!...
— Szukaj dobrze — rzekł do kamerdynera — szukaj chustki, musi być w którejkolwiek kieszeni, a jeżeliś ją wyjął...
Lecz zatrzymał się. Robić wiele hałasu o stratę chustki, byłoby to dać powód do rozmów; dodał więc:
— Miałem w niej ważną notatkę, która musiała się gdzieś wysunąć.
— Ależ Wasza Królewska Mość miał tylko jedna, tę oto chustkę.
— A! prawda — rzekł król, zgrzytając zębami. — O ubóstwo, jakże ci zazdroszczę! — pomyślał — szczęśliwy ten, co sam sobie wyjmuje chustki i bilety z kieszeni.
Odczytał liścik La Valliere, nie pojmując, jakimby sposobem czterowiersz mógł do niej dojść. W liście był jeszcze przypisek:
„Przesyłam przez posłańca Waszej Królewskiej Mości odpowiedź, tak mało wartą w porównaniu z jego biletem“.
— A! to przecież dowiem się czegoś — rzekł z radością. — Kto przyniósł ten list? — zapytał.
— Pan Malicorne — odpowiedział bojaźliwie kamerdyner.
— Niech tu przyjdzie.
Malicorne wszedł.
— Przychodzisz od panny La Valliere? — rzekł król z westchnieniem.
— Tak, Najjaśniejszy Panie.
— I zaniosłeś coś ode mnie pannie La Valliere?
— Ja, Najjaśniejszy Panie?
— Tak!
— Nie, Najjaśniejszy Panie, nie!
— Panna La Valliere wyraźnie to pisze.
— Panna La Valliere myli się.
Król zmarszczył brwi.
— Cóż to za żarty? — rzekł — wytłumacz się: dlaczego panna La Valliere nazywa pana moim posłańcem. Cóżeś zaniósł tej damie? odpowiedz natychmiast.
— Najjaśniejszy Panie, zaniosłem tylko pannie La Valliere chustkę i nic więcej.
— Chustkę? jaka chustkę?
— Najjaśniejszy Panie, w chwili, kiedym miał nieszczęście potracić Wasza Królewską Mość, kiedy mi się zdarzyło to nieszczęście, które całe życie będę opłakiwał, nadewszystko zaś po nieukontentowaniu, jakie mi Wasza Królewska Mość oświadczył, wówczas, Najjaśniejszy Panie, stanąłem jak wryty z rozpaczy, gdyż Wasza Królewska Mość był już zadaleko, aby słyszeć moje uniewinnienie, wtem naraz zobaczyłem na ziemi coś białego.
— A! rzekł król.
— Schyliłem się, była to chustka. Myślałem, że trąciwszy Waszą Królewską Mość spowodowałem wypadnięcie chustki z kieszeni, lecz gdym podniósł tę chustkę, namacałem cyfrę, a była to cyfra panny La Valliere, i błagam Waszą Królewską Mość, abyś raczył temu uwierzyć.
Malicorne był tak zmartwiony i tak pokorny, że król miał prawdziwą rozkosz, słuchając go. Był mu wdzięczny za ten przypadek, jakby za największą przysługę.
— Oto już drugie szczęśliwe spotkanie z tobą, mój panie. Możesz liczyć na moją przyjaźń — rzekł król.
Dla uzupełnienia tych danych, powiedzmy, że Malicorne poprostu wyciągnął chustkę z kieszeni króla, jak najzręczniejszy rzezimieszek paryski. Księżna nigdy nie dowiedziała się o tem. Ale Montalais coś napomknęła pannie La Valliere, La Valliere opowiedziała to później królowi, a ten, śmiejąc się, nazwał Malicorna wielkim politykiem. Ludwik XIV-ty miał słuszność, wiadomo bowiem, że znał się na ludziach.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.