Złota Jabłoń i odważny Królewicz
Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Złota Jabłoń i odważny Królewicz | |
Podtytuł | Bajka | |
Pochodzenie | Skarbnica Milusińskich Nr 30 | |
Wydawca | Wydawnictwo Księgarni Popularnej | |
Data wyd. | 1931 | |
Druk | Sikora | |
Miejsce wyd. | Warszawa | |
Ilustrator | anonimowy | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
SKARBNICA MILUSIŃSKICH
pod redakcją S. NYRTYCA
ELWIRA KOROTYŃSKA
ZŁOTA JABŁOŃ
i ODWAŻNY KRÓLEWICZ BAJKA
z ilustracjami
WYDAWNICTWO
KSIĘGARNI POPULARNEJ
w WARSZAWIE
Printed in Poland.
Druk. Sikora, Warszawa
|
Pewien król miał trzech synów i kochał ich ponad swe życie, byli to bowiem bardzo mężni młodzieńcy.
W posiadłości króla, w ogrodzie okalającym zamek królewski była śliczna jabłoń, na której co lato zjawiały się trzy złote jabłka, ale zaledwie dojrzały, porywał je ktoś niedostrzeżenie.
Królewicze postanowili przyłapać grabieżcę i w tym celu ofiarowali się czuwać nad drzewem.
Najstarszy, gdy już jabłka poczęły dojrzewać, pozostał w nocy na czatach.
Wziął broń swą i stanął pod drzewem.
Raptem ziemia zadrżała, spuścił się ciemny obłok na ziemię i wśród błyskawic i grzmotów wyciągnęła się jakby ręka czyjaś i jedno porwała jabłko.
Przerażony książę rzucił się ku ucieczce i przybywszy do ojca powiedział, co mu się przytrafiło, tłumacząc się, że zerwała się burza i uniosła jedno ze złotych jabłek z czarodziejskiego drzewa.
Na drugą noc poszedł średni syn króla.
Temu przytrafiło się toż samo — drugie jabłko znikło z drzewa wśród gromów i oślepiających błyskawic.
Na trzecią noc wybierać się począł najmłodszy, ale król nie chciał w żaden sposób na to pozwolić, byłto bowiem młodzieniaszek prawie dziecięcego wieku i obawiał się ojciec, aby mu się co złego nie stało.
Ale mały rycerzyk rzekł: — Jeśli mi nie pozwolisz iść na czaty nie ujrzysz mnie już więcej na swoim dworze. Daj mi mój miecz, książkę i latarkę, żebym mógł czytać pod drzewem.
Król, widząc jego niezłomność, pozwolił mu iść czuwać pod drzewem.
Zaledwie książe stanął na straży, spuścił się ciemny obłok i zakrył wiszące na drzewie jabłka, ale młodzieniec złapał za fuzję i wystrzelił.
Obłok znikł, a na drzewie złociło się jak i przedtem prześliczne jabłuszko.
Na drugi dzień rano najmłodszy syn rzekł do ojca:
— Przepędziłem złodzieja który nam jabłka złote zabierał, teraz chcę go wyszukać i w świat idę!..
Prosił go król, aby przy nim pozostał ale nie zdało się to na nic i młody książę wyruszył w drogę bez żołnierzy i wielkiego orszaku, a że bracia jego chcieli mu towarzyszyć, wszyscy troje opuścili dwór królewski w poszukiwaniu grabieżcy.
A król smutny stał na ganku i błogosławił.
Kiedy już czas jakiś wędrowali, naraz ukazały się krople krwi na drodze.
Postępowali tym śladem przez cały miesiąc, aż zeszli na rozstajne drogi. Na jednej z nich stał kamień z napisem „Kto pójdzie tą drogą, ten napewno powróci!“
Na drugiej był słupek z napisem: Kto pójdzie tą drogą, ten, może wróci, a może i nie powróci!”
Na trzecim kamieniu wypisany był napis: „Kto pójdzie tą drogą, ten nie powróci wcale!”
Najmłodszy wybrał trzecią ścieżkę pomimo przerażenia swych braci.
Zaraz spostrzegli dalsze ślady krwi i postępując tą drogą doszli do wysokiej góry na której szczycie stał duży kamień z marmuru, w którego wyżłobionym wnętrzu znajdował się pierścień żelazny.
— Tutaj kryje się złodziej; musimy kamień odwalić aby się do niego dostać.
Ale napróżno dwaj starsi bracia starali się unieść kamień z miejsca. Był on tak olbrzymi, że sto tysięcy ludzi zaledwieby mogło dać rady.
Wtedy rzekł najmłodszy z braci:
— Idźcie stąd na drogę, żeby się wam jaka szkoda nie stała! podczas, gdy ziemia trząść się pocznie.
Zaledwie usunęli się z góry, zatrzęsła się ziemia młody książe wyrwał pierścień żelazny ze środka, kamień usunął i ukazała się głęboka studnia, z której wychodziły straszliwe wyziewy.
— No bracia, który z was zejdzie do studni.
Z trwogą wielką oznajmił starszy, że sprobuje zejść na dół.
Okręcili go mocną liną i opuścili w dół, ale zaledwie doszedł do połowy! począł przeraźliwie krzyczeć: — Ogień! ogień!, spalę się, wyciągajcie mnie z powrotem...
To samo powtórzyło się z drugim synem króla wtedy rzekł najmłodszy:
— Teraz spuśćcie mnie na dół studni, ale pamiętajcie, chociażbym nie wiedzieć jak krzyczał, nie wyciągajcie mnie z z powrotem...
Bracia usłuchali go i pomimo krzyków i wołań, żeby go wciągnęli na górę, spuścili linę na dno.
Tutaj ujrzał królewicz prześliczny ogród i zamek.
Przebiegł wszystkie komnaty i nikogo nie znalazł.
Wreszcie odnalazł niewidzialne przedtem drzwiczki i zobaczył przedziwnej piękności księżniczkę, bawiącą się złotem jabłkiem, z drzewa królewskiego zerwanem.
— Jakeś tutaj przyszedł? — spytała się słodkim głosem. Tu mieszka smok straszliwy, który cię napewno pożre. W tej chwili leży chory ktoś go poranił, a jak tylko poczuje, że jesteś, wstanie z łoża napewno.
— Jam zranił tego smoka, — odpowiedział książę. Bądź tak dobrą i powiedz, gdzie się ten potwór znajduje?
— Nie wiem, ale idź do tego pokoju tam siedzi moja siostra, od niej się dowiesz!
Wtedy poszedł dalej i zastał siedzącą królewnę z drugiem jabłkiem w ręku, spytał się tej o smoka, a ta odesłała go do trzeciej siostry.
Książę wszedł do pokoju i zastał najpiękniejszą z tych trzech królewnę, rzewnie płaczącą, nie miała bowiem złotego jabłka, jak tamte.
Na zapytanie, gdzie jest potwór odpowiedziała, że leży w sąsiednim pokoju i że gdy się obudzi pożre go napewno jeśli nie schowa przed olbrzymem flaszki u nóg jego stojącej. W niej to, bowiem mieści się jego uzdrowienie i siła.
Młodzian poszedł do pokoju i zrobił, jak mu radziła królewna.
Gdy smok się obudził, zawołał o flaszkę, a zobaczywszy, że jej niema, chciał rzucić się i odebrać, ale sił mu brakło i padł pod ciosami młodzieńca.
Zabiwszy smoka poszedł do trzech królewien i zaprowadził je ku otworowi, przez który miały być wyciągnięte.
Najmłodsza z nich, która uważała się już za jego narzeczoną, rzekła:
— Najpierw ty, królewiczu, musisz być stąd wyciągnięty, jeśli zostaniesz na sam koniec, nie ujrzysz dziś świata bożego.
Ale królewicz ani pomyśleć nie mógł, żeby jego bracia mogli być tak okrutni i najpierw postanowił wyprowadzić trzy księżniczki.
Wtedy najmłodsza, widząc, że jej przestroga na nic się nie zdała, poradziła mu, żeby wyjął z szafy: migdał, orzech laskowy, orzech włoski i grubą linę.
— Wszystko to przyda się kiedyś tobie! — rzekła.
Kiedy podeszli do otworu, zawołał królewicz na swych braci: — No braciszkowie! macie tu najstarszą!
I okręciwszy sznurem dał wciągnąć jedną, potem drugą.
Do najmłodszej zaś rzekł: — W domu u nas jest tylko ojciec. Jest on wdowcem i, o ilebym rzeczywiście był zdradzony przez braci możesz wyjść za niego, ale dopiero po upływie jednego roku trzech dni i trzech godzin.
Jak tylko zostały wciągnięte trzy księżniczki, bracia odeszli, pozostawiając najmłodszego we wnętrzu studni.
Przyjechawszy do ojca powiedzieli, że najmłodszy padł ofiarą smoka, oni zaś zabili potwora i przywieźli dla siebie dwie księżniczki, trzecią zaś najmłodszą i najpiękniejszą, dają ojcu, żeby radował się z ich przybycia.
Wyprawiono dwa wspaniałe wesela, a w cztery miesiące potem chciał król żenić się z najmłodszą.
Ale ta odpowiedziała królowi: Nie możesz żenić się ze mną przed upływem jednego roku, trzech dni i trzech godzin.
Król był oburzony, że ktoś śmie jego żądaniu się sprzeciwić i zrobił ją służącą.
Musiała teraz biedaczka usługiwać swym siostrom i znosić ich różne grymasy.
Tymczasem najmłodszy królewicz wołał wciąż swych braci i wołał, a gdy to nie pomogło przekonał się, że księżniczka miała rację przestrzegając go przed zdradą i niewdzięcznością.
Szedł więc prosto przed siebie, myśląc o wydostaniu się ze studni i naraz pogrążył się w jakąś jakby przepaść.
Było to miasto bardzo duże i ładne. Królewicz wynalazł chatę, w której stara jakaś kobieta w dziwny sposób chleb przyrządzała.
Nie brała mianowicie wody do mąki lecz pluła do niej i miesiła.
— Dlaczego to robisz? — pytał się królewicz — toż trzeba nie śliną lecz wodą rozrabiać chleb dla ludzi. To obrzydliwe.
— A skądże dostanę wody odpowiedziała staruszka: — Jest źródło ale siedzi w niem żmija i zagryza na śmierć każdego kto do źródła podejdzie.
Co tydzień dają ludzie kogoś do zagryzienia, i podczas tego nabierają wody na cały tydzień. Dziś ofiarą jest jedna z córek królewskich, podczas, gdy w zamku odbywa się huczne wesele drugiej jego córki.
Młodzieniec wziął dzban do wody i poszedł.
U skały uwiązana czekała na swą śmierć królewna.
Królewicz uwolnił ją z pęt i poszedł na żmiję.
Uciąwszy jej głowę sądził, że będzie zwycięzcą tymczasem okazało się, że żmija miała dwanaście głów.
Walczył więc od rana do wieczora i uśmiercił potwora.
Wtedy nabrał wody do dzbana, a uciąwszy języki z paszczy żmii schował je na pokaz.
Tymczasem nadszedł dworzanin królewski a dowiedziawszy się od królewny kto zabił żmiję uciął dwanaście głów i zaniósł królowi mówiąc, że on zabił potwora.
Ale zjawił się młodzieniec i przyniósł języki, twierdząc, że on jest zwycięzcą i że świadkiem jest uwolniona przez niego księżniczka.
Ukarano oszusta, jego, zaś obdarzono sowicie i wskazano dokąd ma się udać aby wrócić na ziemię.
Młodzieniec przy pomocy orłów udał się do swej ojczyzny i wstąpił na posługi do krawca.
W jakiś czas potem król znowu oznajmił najmłodszej z królewien, że chce się z nią żenić.
Ona zaś powiedziała mu, że wyjdzie za niego, oile da jej jedną suknię, któraby się dała schować w migdale, drugą mieszcącą się w orzechu laskowym, trzecią takiej wielkości, żeby się dała włożyć do włoskiego orzecha.
Krawiec któremu zagrożono śmiercią, o ileby tego nie zdołał uczynić był w rozpaczy. Za trzy dni miał tego wszystkiego dokazać lub umrzeć.
Królewicz pocieszył go obietnicą, że mieć będzie te suknie i w rzeczywistości na trzeci dzień dał mu trzy orzechy z szatami, po których poznała królewna, że jej ukochany jest już na powierzchni ziemi.
Tego samego wieczoru królowi zachciało się posłuchać bajek. Sprowadzono kuchcika, którym był nie kto inny jak przebrany najmłodszy z królewskich synów.
Opowiedział obecnym całą swoją historję i w ten sposób dał się poznać uszczęśliwionemu ojcu.
Król skazał dwóch synów starszych na wygnanie, młodszego zaś ożenił z prześliczną królewną, a wesele wyprawione dla nich trwało całe tygodnie.
Żyli długo i bardzo szczęśliwie.