<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Zagłoba swatem
Podtytuł Komedja w jednym akcie
Pochodzenie Pisma zapomniane i niewydane
Wydawca Wydawnictwo Zakładu Nar. Imienia Ossolińskich
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia Zakładu Narodowego Im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów, Warszawa, Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron



SCENA XII.
Ciż i Zaremba, wprowadzony.
ŁYKAJ-BEJ

Na rany Boskie, toż to Zaremba!

OLIWJUSZ
(do Cyprjana)

Jakto? Tatar mówi na rany Boskie?

CYPRJAN

Bo wśród naszych przez piętnaście lat w niewoli był, to się nauczył.

ŁYKAJ-BEJ
(otwiera ramiona)

Zaremba! mój pobratymiec! Hej! Ktoby tknął tego oficera, każę mu głowę uciąć, a potem huku, puku, szurum, burum, na czworakach chodzić. Jakem Zagł..., jakem Łykaj-bej, chciałem powiedzieć. Wiedzcie, że on mi życie pod Kamieńcem ocalił, a potem my wodę leli na szable i pobratymstwo sobie przysięgali. Święty on dla mnie i wszystko, co jest jego... Szelmą jestem, jeślim zełgał. Pomnisz, Zaremba?

ZAREMBA

Jakżebym miał zapomnieć, Łykaj-beju...

ŁYKAJ-BEJ

Tak, my wodę na szable leli, ale to połowa ślubu, który, żeby całkiem dopełnić, trzeba wino lać... Chcesz-li zbratać się ze mną doreszty, Zaremba?

ZAREMBA

Chcę, zacny Łykaj-beju!

ŁYKAJ-BEJ

Wina!

OLIWJUSZ

Tatar chce wina? toć to muzułmanom nie wolno.

CYPRJAN

Bo w niewoli był u nas. Dawaj mu waćpan wina, byle dobrego. Może się udobrucha.

OLIWJUSZ

Wina czem prędzej, wina z piwnicy! a najlepszego!

ŁYKAJ-BEJ

Zaremba, wolnyś jest! Łykaj-bej jedną gębę ma i jedno słowo. A jeśli twoja żona wpadnie mi kiedy w ręce, Allah — i ona będzie wolna, a jeśli twój ojciec, albo teść, — Bismillah — i on będzie wolny! i twoja czeladź i twoja majętność! Łykaj-bej jedną ma gębę i jedno słowo!

OLIWJUSZ
(do Zaremby)

Ratuj nas!


ZAREMBA

Dzięki ci, Łykaj-beju! To uczyńże mi łaskę i daruj życie wszystkim w tym domu.

ŁYKAJ-BEJ

Alboż to twoi krewni?

ZAREMBA

Krewni — nie!

ŁYKAJ-BEJ

Bismillah! Albo może chciałeś jedną z tych niewiast za żonę brać?

ZAREMBA

Tak, chciałem, ale...

ŁYKAJ-BEJ

Czegoż milczysz, Zaremba? Co? Może cię nie chcieli? Jakem Łykaj-bej, jabym ich, huku, puku, szyku, bzdyku, szurum, burum, hrr! krr! No, mówże, którą chciałeś?

MARCJANNA, WERONIKA

Jedna wrona, bez ogona i t. d.

ŁYKAJ-BEJ

Co to jest?

CYPRJAN

Wybacz, beju, te biedne niewiasty widocznie ze strachu dostały pomieszania.


ŁYKAJ-BEJ
(śmieje się)

Myślałem, że ja tu będę krotochwili powodem, a nie, że sam pękać będę ze śmiechu.

(przynoszą butelki z winem i kielichy).


ŁYKAJ-BEJ

Dawaj je sam! hm, grzecznie wyglądają.

(nalewa i pije)

Dobre.

(znów pije)

Doskonałe. To będzie z roku... Daj-no jeszcze, bo nie mogę dokładnie poznać, z którego roku...

(pije)

Wyborne! A ty, Zaremba, nie pijesz? To człowiekowi serca dodaje.

(pije)

A możeby wam tak całkiem życie darować?

OLIWJUSZ

Dobroczyńco! zbawco! Może jeszcze wina?

ŁYKAJ-BEJ

Zaraz! zaraz! Tak bez niczego to nie można. Trzeba okazji, żeby tak chrzciny, albo wesele, tak, tak. Takie wino wyborne na wesele.

(pije, nuci)

Jagusiu, Marysiu! wina mi lej!
Dębniaczek, zieleniak — dobry olej!
Dowcipu dodaje i afekta płodzi,
Chcesz dziewce wpaść w oko, wypijże dobrodziej!

Szczera to prawda! jakem Łykaj-bej! Wielcy to u nas familjanci Łykaje, ale i u was, myślę, takich nie brak. Dyspensę mam, tylko, że to już lata człeku idą... Ale przy płci nadobnej wolę się nie zdradzać! tem bardziej, że jak widzę taką rzepę, jak ta panna, albo ta druga, to jeszcze człeku ślinka idzie! Chodźcie-no tu, ulęgałeczki!
(Marcjanna i Weronika podchodzą).


ZAGŁOBA
(szepce im do ucha).


WERONIKA

Fe, co znowu? Nie chcę słyszeć.

MARCJANNA

A waćpan co sobie myślisz? Skoro mamy iść za chana, to wiedz, z kim mówisz.

ŁYKAJ-BEJ
(gniewnie)

Huku, puku, szyku! bzdyku! A weźcie te czupiradła!

(Marcjanna i Weronika wychodzą)

Hm! muszę winem gniew zagasić!

(pije)

Zaremba! chodź, niech cię uściskam. Tyś szczęśliwy, bo młody. A fortunę jakową masz?

ZAREMBA

Nie.


ŁYKAJ-BEJ

No, to nietylko cię uściskam, ale ci się i pokłonię, bom ja turecki poddany, a ty... turecki święty.

ZAREMBA

Tak-ci jest.

ŁYKAJ-BEJ

To się ożeń... Bierz jakową gładyszkę, ale z wianem.

(spogląda na Zosię)

Patrz, to ci malina. Bierz ją.

ZAREMBA

Chciałem... ale...

OLIWJUSZ
(dygocąc, do Zaremby)

Bój się Boga! nie gub mnie...!

ŁYKAJ-BEJ
(groźnie)

Co? co? Może cię nie chciała?

OLIWJUSZ
(do Zosi)

Zośka, nie gub mnie!

ZAREMBA
(z wahaniem)

I to nie...


ŁYKAJ-BEJ

Więc możeś ty nie mógł pokochać?

ZAREMBA

Ja? Jabym za nią w piekło!

ŁYKAJ-BEJ

Więc co u djabła? A może ten stary dziad dać ci jej nie chce?

OLIWJUSZ

Nieprawda... nie... to nie ja!

ZAREMBA

Przecież nie kto inny!

ŁYKAJ-BEJ

On! Wina! niech gniew zaleję, bo go tu zaraz uduszę. Ha! płomień ze mnie buchnie! Noża, jatagana, powrozów, łuku, strzał, topora, ognia, żelaza, wina!!!

OLIWJUSZ

Nie! nie! nieprawda! Wielki wezyrze, to nie ja!

ZAGŁOBA

Tureckiemu świętemu ubliżył, przeciw wierze pobluźnił. Noża, jatagana, łyka, ognia, siarki! Huku, puku, szyku, bzdyku! dawaj wina!

OLIWJUSZ

Nieprawda! na potęgi niebieskie! Panie Zaremba, Zosiu! Chciałem stałości waszej wypróbować! To było dla próby, nic, tylko dla próby! Ja dla waćpana... Zosia... przemówże za ojcem!

ZOSIA

Panie Zaremba, ja się czegoś domyślam... Ale nie męczcie ojca, bo nie wytrzymam.

ŁYKAJ-BEJ
(wychylił jednym haustem kielich świeżego wina)

No, przecież płomień zalałem. Słuchaj-no, Zaremba. I ja niegdyś w Krymie kochałem się w jednej królewnie murzyńskiej, ale gdy ojciec jej kazał mi ją po drzewach gonić, tego nie chciałem uczynić, bom też nie żadna małpa, jeno szlach... te, jeno bej, z godnej familji Łykajów. Nie, bracie, skoro ci jej nie chcą dać, toć ich błagać nie będziesz.

OLIWJUSZ

Cóż robić, oto rycerz! Panie beju! Łaskawco, dobrodzieju, nie namawiajcie go, aby mi dziecko pokrzywdził. Ona go miłuje i on ją... Pomrą z żałości. Nie odmawiajcie! Bądźcie im swatem... połączcie ich...

ŁYKAJ-BEJ

Naprawdę się tak miłujecie?...
Allah! Bismillah! Niechże wam idzie na zdrowie...

OLIWJUSZ

Tak! tak! na zdrowie! Wina, lepszego, niż to! Weselnego!


ŁYKAJ-BEJ

Jeszcze lepszego!? Weselnego! Ha! jakem Łykaj-bej mięknę, mięknę... Skoro się miłują... Ale sam-że waść o to prosisz, sam sobie życzysz?...

OLIWJUSZ

Ja sam chcę, parol szlachecki, ja sam proszę, błagam... Błogosławię!

ŁYKAJ-BEJ

Skoro tak... Ale waszmościów biorę na świadki, że to nie żaden przymus... Przyjechaliśmy ot, tak sobie kuligiem...

OLIWJUSZ

Poco zwlekać? Ksiądz jest właśnie w kaplicy... Boskie zmiłowanie, że jest ksiądz!...

ŁYKAJ-BEJ

Zaremba, cóż ty na to?

(Zaremba z Zosią klękają).


ZOSIA

Pobłogosławcie, ojcze!

OLIWJUSZ

Z duszy, z serca, błogosławię wam, dziateczki moje. No, prędzej, do kaplicy, do kaplicy!

(wszyscy wychodzą)

A przygotować tu wszystko na nasze przyjęcie...

(wychodzi również)
(słychać w kaplicy głos organów).




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.