<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Verne
Tytuł Zamek w Karpatach
Wydawca Gebethner i Wolaff
Data wyd. 1894
Druk Drukarnia Emila Skiwskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jan Tomasz Seweryn Jasiński
Tytuł orygin. Le Château des Carpathes
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XIX.

Ponieważ młody hrabia stracił rozum, nikt zapewne nie byłby się dowiedział, jakie zjawiska i zdarzenia zaszły w zamku, gdyby nie następujące wyjaśnienie:
Podług umowy Orfanik czekał cztery dni, tak jak to było umówione, na barona de Gortz, który miał się z nim połączyć w miasteczku Bistritz. Skoro baron się nie zjawił, Orfanik zaczął się lękać, czy Gortz nie padł ofiarą wybuchu. Dręczony ciekawością i niepokojem opuścił miasteczko i puścił się w drogę do Werst. Tu zaczął się kręcić w okolicach zamku.
Lecz wyszło mu to na złe, gdyż agenci policyjni, znając go z opisu Rotzka, schwytali go wkrótce.
Zaprowadzony do stolicy komitatu i stawiony wobec władzy, Orfanik odpowiedział bez oporu na wszystkie zadawane mu pytania, dotyczące śledztwa zarządzonego z powodu tego wypadku.
Tragiczna śmierć barona Rudolfa de Gortz niebardzo wzruszyła Orfanika, który z właściwym sobie egoizmem myślał tylko o swoich wynalazkach.
Na natarczywe pytania wiernego Rotzko, Orfanik odpowiadał z początku, że Stilla umarła i jest pochowana na cmentarzu Campo Santo Nuovo w Neapolu.
Zapewnienie to wywołało wielkie ździwienie, ale miało ono być nie pierwsze i nie ostatnie w tej dziwnej przygodzie.
W istocie, jeżeli Stilla umarła, jakim sposobem Franciszek mógł słyszeć jej głos w izbie zajazdu, potem widzieć ją zjawiającą się na tarasie baszty, a następnie zachwycać się jej śpiewem, gdy hrabia był uwięziony w podziemiu?... A wreszcie w jaki sposób mógł ją odnaleźć żywą w komnacie wieżowej?
Lecz zaraz wytłómaczymy te osobliwe zjawiska.
Zapewne wszyscy przypominają sobie, jaką rozpaczą był przejęty baron de Gortz, gdy rozeszła się pogłoska, że Stilla opuszcza teatr. Żałował, że już nie będzie mógł podziwiać cudownego jej głosu.
Wtedy Orfanik poradził mu, aby za pomocą przyrządu fonograficznego utrwalił najpiękniejsze arye, które Stilla miała śpiewać na pożegnalnych przedstawieniach. Fonograf, to jest przyrząd, który przechowuje usłyszany głos ludzki i powtarza go dokładnie, był już wtedy zupełnie udoskonalony, a Orfanik ulepszył go jeszcze do tego stopnia, że głos nie tracił nic ani na czystości, ani na wdzięku.
Baron de Gortz zgodził się na jego propozycję i codzień w głębi loży teatralnej ustawiano potajemnie fonograf, aby na metalowych blachach przyrządu wyryły się arye z oper, a pomiędzy niemi i owa melodya, której śmierć nie dozwoliła dokończyć śpiewaczce.
Gdy więc baron de Gortz osiedlił się w zamku, mógł co wieczór słuchać śpiewu, uwiecznionego przez znakomity przyrząd. I nietylko słyszał głos Stilli, ale, co się nawet może wydawać niezrozumiałem, widział ją, jak gdyby była żywą.
Było to jednak proste złudzenie optyczne. Baron de Gortz nabył niegdyś piękny portret śpiewaczki, przedstawiający ją właśnie w roli Angeliki w operze „Orlando.” Za pomocą zwierciadeł, nachylonych pod pewnym kątem podług obliczeń Orfanika, gdy te źwierciadła oświetlone były silnym światłem, a portret umieszczony przed lustrem, Stilla ukazywała się jakby żywa. Dzięki temu przyrządowi, który umieszczony został w nocy na tarasie baszty, Rudolf de Gortz wciągnął do zamku Franciszka de Télek. W ten sam sposób młody hrabia ujrzał Stillę w komnacie wieży wtedy, gdy baron upajał się dźwiękiem jej głosu, zamkniętego w fonografie.
Takich wyjaśnień udzielił Orfanik, który z dumą przyznał się, iż on był twórcą tych genialnych wynalazków, udoskonalonych do najwyższego stopnia.
Lecz tłómacząc to wszystko, Orfanik nie mógł zrozumieć, dlaczego baron de Gortz nie miał czasu przed wybuchem uciec przez tunel do wąwozu Wulkan. Ale gdy się dowiedział, że kula strzaskała przedmiot, który Rudolf de Gortz niósł w ręku, wtedy zrozumiał wszystko. Ten przedmiot był to przyrząd fonograficzny, który zawierał ostatni śpiew Stilli, a który Rudolf chciał słyszeć po raz ostatni w komnacie przed zburzeniem zamku. Gdy przyrząd został zniszczony, baronowi zdawało się, że postradał życie, i oszalały z rozpaczy, chciał się zagrzebać pod ruinami starego zamku.
Zwłoki barona de Gortz pochowano na cmentarzu w Werst z honorami, właściwymi jego rodowi, który wygasł z nim razem. Rotzko zabrał hrabiego de Télek do jego zamku Krajowa i tam poświęcił się pielęgnowaniu swego pana. Orfanik odstąpił mu chętnie wszystkie fonografy, zawierające śpiewy, jakie śpiewała Stilla, a gdy Franciszek słuchał głosu znakomitej artystki, zdawało się, że odzyskuje nieco przytomności, i że w duszy jego budzą się wspomnienia przeszłości.
W istocie w kilka miesięcy później odzyskał młody hrabia rozum i opowiedział wszystkie szczegóły, dotyczące ostatniej nocy, spędzonej w zamku.
Pomimo to, że wszystkie wypadki wyjaśniły się w sposób zupełnie naturalny, byli tacy pomiędzy mieszkańcami Werst, którzy nie przestali wierzyć w zabobony i baśnie, głównie zaś Miriota. Napróżno Niko-Deck tłómaczył jej, że jest w błędzie, jak również Jonasz, któremu szło bardzo o zachowanie klienteli odwiedzającej jego zajazd: Miriota nie dała się przekonać, jak również sędzia Koltz, pasterz Frik, nauczyciel Hermod i wielu innych. Zapewne wiele lat jeszcze upłynie, nim ci poczciwi ludzie wyrzekną się swych zabobonnych pojęć.
Doktor Patak, który zawsze lubił się chwalić, powtarza dotąd każdemu:
— A czy nie mówiłem, że w zamku niema duchów?... Alboż to są jakie duchy na świecie?
Ale nikt go nie chce słuchać, a nawet zazwyczaj proszą go, aby przestał mówić, gdy żarty jego przechodzą pewne granice.

Zresztą nauczyciel Hermod opowiada zawsze swoim uczniom o podaniach ludowych i długo jeszcze młode pokolenie z wioski Werst wierzyć będzie, że duchy i upiory nawiedzają ruiny starego zamku wśród gór.


KONIEC.