Zaręczyny Adama Mickiewicza

<<< Dane tekstu >>>
Autor Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł Zaręczyny Adama Mickiewicza
Pochodzenie Bronzownicy
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze „Rój“
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia „Rola“ J. Buriana
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Zaręczyny Adama Mickiewicza

Dzięki uprzejmości dyrektora Bibljoteki Krasińskich, pana J. Muszkowskiego, mogę przedstawić tutaj następujący dokument, który niespełna przed rokiem dostał się przypadkowo w posiadanie tej bibljoteki. Jest to mały zeszycik, zapisany szerokiem pismem Zofji Szymanowskiej, tem samem, którem skreślone są jej pamiętniki. Na pierwszej stronicy widnieją słowa:

Opis zaręczyn moich z Adamem Mickiewiczem, dla wiadomości rodziny mojej i śladu w przyszłości.

Wewnątrz zaś znajdujemy co następuje:

Ostatnie chwile siostry mojej, Celiny z Szymanowskich Mickiewiczowej, i zaręczyny moje z Adamem Mickiewiczem.

Gdy przyjechałam do Paryża temu lat cztery blisko, uczyniłam to na wezwanie siostry i jej męża, a byłabym w każdym razie uczyniła za odebraniem wiadomości o niebezpiecznej chorobie Celiny.

Że to była choroba śmiertelna, o tem dowiedziałam się dopiero za przybyciem do Paryża. Celina wkrótce po moim przyjeździe coraz ciężej zapadać zaczęła, przeczuwała ona swój koniec, bo często mawiała do mnie, iż teraz umrze spokojnie, gdyż wie, że ja dzieci jej nie opuszczę. Gdy nadeszły ostatnie chwile, obecnych było nas przy umierającej troje; Adam, ja i służąca; kolejno lub wspólnie dopomagaliśmy jej podnieść się, gdyż często zmieniać chciała pozycję; gdy raz ja z Adamem staliśmy nad nią, ona, utraciwszy już mowę, wyciągnęła ku nam ręce; ja, przejęta jedynie myślą niesienia jej jakiejkolwiek ulgi, chciałam ją podeprzeć jak już wprzódy kilkakrotnie; ale Adam odezwał się mówiąc: „ona chce ażebyśmy dwoje podali sobie ręce“. Ja, nie pojmując w jakim celu, ani odgadując woli Celiny, odrzekłam: „pocóżby to? mylisz się, panie Adamie, Celina pragnie byśmy ją unieśli“. Wtedy ona biedna, widząc że jej nie zrozumiałam, lub sądząc że nie zgadzam się, zamknęła oczy i, opuściwszy ręce, leżała długą chwilę bez ruchu; odstąpiłam od łóżka by siąść trochę dla wypoczynku. Po niejakim czasie, Celina otworzyła oczy, a skinieniem ręki przywoławszy mnie i Adama, znów wskazała gestem i wyraźniej niż przedtem żebyśmy sobie ręce podali; ja zaczęłam teraz dopiero rozumieć jej życzenie, a gdy oniemiała i nieruchoma ze wzruszenia i bólu stałam nie podnosząc ręki, Adam rzekł: „To ostatnia wola umierającej“ — nakoniec podałam mu rękę w milczeniu — ona krzyż nakreśliła palcem na spojonych dłoniach naszych, i wkrótce skonała. Tak zostałam zaręczoną z Mickiewiczem. Nie potrafię skreślić uczuć, jakie mną w owej chwili miotały; powiem tylko, iż przyjęłam jako wolę Boga, tą nową a tak niespodziewaną dla siebie przyszłość i uważałam odtąd związek mój z Adamem jako święty dla siebie obowiązek.

Zofja Szymanowska

W Warszawie, 10 października 1858 roku

Zestawmy pokrótce fakty i okoliczności związane z tą relacją, a możemy sobie odtworzyć taki stan rzeczy. Pomiędzy Celiną Mickiewiczową a „siostrą“ Xawerą Deybel, mieszkającą w domu Adama, były przez wiele lat tarcia, których ślady znajdujemy zarówno w listach Mickiewicza, jak w zapiskach Goszczyńskiego. Zofja podzieliła zapewne niechęć siostry. Władysław Mickiewicz w swoim Żywocie mówi o Zofji Szymanowskiej, iż „nieprzygotowana do roli której się podjęła, nie była też w stanie sprawiedliwie ocenić otoczenia poety. Gorszyła się obdartymi emigrantami, którzy Adama i Celinę nazywali bratem i siostrą.. Język sprawy był jej najzupełniej obcy... Z obawą przystępowała tak do samego poety, jak do jego żony“... ale równocześnie, czytamy w liście Celiny Mickiewiczowej do siostry Heleny Malewskiej (czerwiec 1851) to świadectwo:

„Trudno ci wyrazić, moja Heleno, jaką dla mnie pociechą mieć przy sobie taką miłą i dobrą i pełną poświęcenia istotę, jak Zosia, która rozumie nasze położenie i w tem tęsknem życiu, jakie pędzimy, rozczula swoją swobodą i uprzyjemnia talentem“...

To bardzo sprzeczne relacje podane tuż obok siebie... Bo też cała ta broszura Władysława Mickiewicza p. t. Moja matka jest ciągłem lawirowaniem wśród tematów, o których widocznie mówić mu jest trudno. Rozumiemy i szanujemy te trudności, ale pocóż mu czynić się dziejopisem spraw, o których nie chce czy nie może powiedzieć prawdy?
Obecnie, kiedy mamy skądinąd klucz do tych niedomówień, rozumiemy je o wiele lepiej; mimo to pozostają one wciąż bardzo tajemnicze.
W Żywocie Adama Mickiewicza cytuje Władysław Mickiewicz ustęp z pamiętnika Zofji Szymanowskiej, który był w jego rękach. Cytat ten musi pochodzić z owej drugiej części, która przepadła bez wieści... Widzimy tam obraz przemiany, jaką Zofja przechodziła:

„...zaczęło się budzić u mnie jakieś żywsze dla rodziny Mickiewiczów uczucie. Najprzód codzienne widywanie Adama, słuchanie go, wywierać poczęło na mnie wpływ konieczny. Kto poznał bliżej Mickiewicza, wie ile razem mądrości, dobroci, czucia głębokiego znajdowało się w jego rozmowie najprostszej na pozór. Słuchając go, coraz więcej uczuwać zaczęłam, że sposób mój życia obecny jest jakiś nienormalny, że znajdując się blisko takiego człowieka, moją powinnością jako Polki i istoty myślącej jest starać się korzystać ze światła jego, a ja przeciwnie dotąd niejako zasłaniałam oczy przed tem światłem. Następnie i z siostrą obcowanie zmieniło pierwsze moje dla niej uczucie: im dłużej z nią byłam, tem wyraźniej wyczytywałam na twarzy jej wyryte cierpienia: widziałam też, jak z wysileniem chodziła koło domu, by o ile możności pełnić obowiązki matki i żony, a widno było że jej sił nie stawało, a nigdy skargi od niej nie słyszałam na los tak ciężki“...

Ten ustęp z zaginionej części pamiętnika nie budzi chyba przeświadczenia, aby cały pamiętnik miał być plotkarskim paszkwilem — za jaki go, niepojętą „metodą naukową“, ten czy ów czeladnik bronzowniczy[1] chce — na nieznane! — przedstawić.
„Ale — pisze Władysław Mickiewicz — panna Zofja tego czulszego usposobienia nie rozciągała bynajmniej do przyjaciół Adama. Kilku z nich wprawdzie u niej łaskę znalazło, innym wypowiedziała wojnę, próbując ich z domu wydalić i wyobrażając sobie, że tem wyświadczy usługę i szwagrowi i siostrze. Chociaż szczerze oddana i pani Celinie i jej dzieciom, wpływ jej często mącił spokój domowy. Dzieci podburzała przeciw ludziom, z którymi Adam zżył się, których kochał i cenił. Siostrę swoją zachęcała do biernej opozycji, słusznej względem paru osobistości, dla których poeta okazywał zbyt wielką pobłażliwość, ale nie uzasadnionej względem innych, którzy stawali się ofiarą kobiecych kaprysów“.

Po roku pobytu w domu Adama, Zofja Szymanowska wyjeżdża na kilkanaście miesięcy do Rzymu, a Mickiewiczowie powierzają jej szesnastoletnią córkę. „Zofja Szymanowska, pisze Władysław (Moja matka), przedstawiała się jako doskonała przewodniczka wśród tego natłoku arcydzieł, jakim jest Rzym, a w Paryżu naprzykrzyła się już trochę otoczeniu ojca, ponieważ częstą niechęć objawiała osobom zajętym zadaniami dla niej niepojętemi“.
Zofja Szymanowska wraca do Paryża w kwietniu 1853 r., w połowie czerwca wyjeżdża do Warszawy, skąd datowany jest w r. 1854 jej pamiętnik. W listopadzie 1854 r. znów jest w Paryżu, aby pomagać w staraniach przy chorej. 5 marca 1855 r. Celina umiera; Zofja jest obecna przy śmierci. Scenę tę przedstawia syn poety tak:

„Wzięła Zofję za ręce i rzekła do niej: „Pozostawiam ci sześcioro moich dzieci“. W tej dopiero chwili dwie te tak mężne kobiety i ten mąż tak energiczny nie zdołali się powstrzymać. Wszyscy troje objęli się jednym uściskiem i zapłakali, a Zofja, opowiadając mi to, zalana była łzami, z twarzą bladą i zmienioną prawie jak nieboszczka“. (IV, 393).

Sprawę „zaręczyn“ przedstawia Władysław Mickiewicz odmiennie: „Po zgonie swej siostry (pisze), panna Zofja Szymanowska ofiarowała ojcu mojemu rękę swoją, by skuteczniej opiekować się siostrami. Nie zdawała sobie sprawy, jak dalece jej przekonania różniły się od przekonań mojego ojca. Natychmiast po śmierci siostry stłukła piękny dagerotyp pana Andrzeja (Towiańskiego) wiszącego w pokoju nieboszczki. Ojciec mój chłodno odmówił jej propozycji“.
Wkrótce po tych wypadkach Adam Mickiewicz wyjechał na Wschód, skąd nie miał już wrócić. Jedyny list, jaki napisał do Zofji Szymanowskiej z drogi, w niczem w istocie nie świadczy, aby czuł się związanym z nią tym węzłem, który ona „uważała odtąd za swój święty obowiązek“. Czy pod silnem wrażeniem, poeta uległ niemej woli Celiny, obawiającej się dlań innych wpływów? Czy, rychło później, wpływy te odzyskały swoją moc? Dość wymowne są te dwie relacje Władysława Mickiewicza:

Jeżeli pani Celina świat opuszczała nie zachowując urazy do nikogo, siostra jej, panna Zofja Szymanowska, nie pohamowała gniewu swego przeciw towianistom. Mickiewicz, nie chcąc, aby syn jego uległ jej podżeganiom, opowiedział mu przy zwłokach żony o dawniejszej chorobie pani Celiny, o dowodach największego poświęcenia, jakie mu dali przyjaciele, którzy tygodniami inaczej nie sypiali jak na podłodze, aby na pierwsze skinienie być mu pomocą, i nie pozwolić mu upaść na duchu w najrozpaczliwszem położeniu... (IV, 394).
Panna Szymanowska krzywo patrzała na niektóre osoby bywające w Arsenale, syn zaś Adama namiętnie się za niemi ujmował. Mickiewicz wieczorem 10 września odezwał się do starszego syna: „Zostaw kaprysy kobietom, prowadź się po męsku i pracuj, inaczej sam na tem pierwszy ucierpisz...“ (IV, 418).

Zdaje się, że Zofja Szymanowska wydała walkę wpływowi Xawery i że tę walkę przegrała. Czy wchodziło tu w grę oddanie siostrze i kult dla poety, czy też kryły się w jej sercu inne, żywsze dlań uczucia, nie wiemy. Nie wiemy co były za „skały“, o których mówi Lenartowicz, a o które „potłukł się jej statek“. W dwa lata po spisaniu relacji o tych zaręczynach, a w pięć lat po śmierci Adama, wyszła za mąż za innego poetę, za Teofila Lenartowicza; ale małżeństwo to wydaje się aktem współczucia i rezygnacji. Oto, jak Lenartowicz opisuje ten związek w liście do dawnej przyjaciółki, Tekli Zmorskiej (odpisy Biegeleisena).

Florencja, 15 października 1861

„...żądasz odemnie szczegółowych wiadomości o moim związku. Oto co ci o nim najważniejszego mogę powiedzieć, — że kobieta, z którą się połączyłem, ma siłę żyć ze mną jak przyjaciel z przyjacielem, bez pieszczot, bez romansów, bez czułości, na które w dzisiejszym czasie nie ma czasu i które we mnie jużby nie wiem jak jeśli nie grzechem nazwać. Ona pracuje na utrzymanie życia i ja jak mogę, bo nic nie posiadamy, żadnego kapitału, żadnych innych funduszów nad to co się zapracuje. Wieczorami czytamy książki, od rana ja w bibljotece, ona w galerji, obiady nasze nie zaprawione wesołym śmiechem, u nikogo nie bywamy, z nikim nie mamy stosunków...
Związkowi mojemu był obecny obszarpany zakrystjan — ksiądz Włoch połączył nas, a na kolację jedliśmy chleb dobrze posolony i o przyszłości swojej mówili jak owi, którzy na potłuczonym o skały statku wybierają się na morze...“

Sądziłem, że w związku z poprzedniemi dokumentami i ów akt „zaręczyn“ Zofji Szymanowskiej zasługuje na ogłoszenie. To jeszcze jeden słaby błysk światła w głębokim mroku zdarzeń, które może z czasem uda się rozjaśnić.






  1. Patrz Przypisy.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Tadeusz Boy-Żeleński.