Śnieżka
Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Śnieżka | |
Podtytuł | Bajka | |
Pochodzenie | Skarbnica Milusińskich Nr 66 | |
Wydawca | Wydawnictwo Księgarni Popularnej | |
Data wyd. | 1930 | |
Druk | „Siła“ | |
Miejsce wyd. | Warszawa | |
Tłumacz | Elwira Korotyńska | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
SKARBNICA MILUSIŃSKICH
pod redakcją S. NYRTYCA.
BRACIA GRIMM
ŚNIEŻKA
BAJKA
spolszczyła
E. Korotyńska
z ilustracjami
Z. Szyszko-Bohuszówny
WYDAWNICTWO KSIĘGARNI POPULARNEJ
w WARSZAWIE Druk. „Renoma“, Warszawa, Karmelicka 17.
|
Pewnego razu podczas zimy siedziała młoda i piękna królowa u okna z hebanowemi ramami i szyła.
A, że ślicznie było na świecie i padające płatki śniegu zdawały się być brylantami, zwróciła całą uwagę na piękno natury i zadrasnęła się igłą.
Krew trysła na puch śniegowy i zabarwiła go na różowo.
— Ach! jeśliby to dziecię, które ma przyjść na świat było tak białe jak śnieg, tak różowe, jak krew i tak czarne, jak heban!
Wkrótce po wypowiedzeniu tego życzenia urodziła się królowej córeczka.
Miała ona twarzyczkę tak białą, jak śnieg, rumieńce były czerwone, jak krew, a włosy tak czarne, jak heban.
Przezwano nowonarodzone dziecię z powodu śnieżnej białości Śnieżką i zachwycano się jej urodą.
Wkrótce po urodzeniu królewny, umarła dobra i kochająca królowa, pozostawiając małą sierotkę na opiece dam dworu i nianiek.
W rok potem ożenił się król po raz drugi, wziąwszy piękną królowę z sąsiedniej krainy, była to kobieta niezwykłej urody, ale niestety, serce miała zimne i myślała tylko o swych wygodach i swej piękności. Posiadała ona czarodziejskie o brylantowych ramach, cudnie wykonane lusterko, które odpowiadało na jej zapytanie. A zapytywała zawsze o jedno, mianowicie: Czy jest kto od niej piękniejszy?
— Powiedzże mi zwierciadełko,
Moje lube pieścidełko,
Czy znasz kogo piękniejszego
I nademnie cudniejszego?
A zwierciadło jej odpowiadało:
— Tyś nad wszystkie najpiękniejsza,
Tyś nad wszystkie najcudniejsza.
Tak trwało czas jakiś i królowa była bardzo zadowolona.
Ale gdy Śnieżka zaczęła wyrastać, piękność jej stała się tak wielka, że aż zwracała wszystkich uwagę.
To też gdy macocha razu pewnego spytała jak zwykle swego zwierciadełka, to odrzekło:
— Od królowych najpiękniejszaś,
Ale Śnieżka jest cudniejsza.
Wskoczyła zrozpaczona królowa i zawołać kazała nadwornego strzelca.
— Idź, — rzekła — i uprowadź w las ciemny królewnę Śnieżkę i zabij ją a na znak, żeś ją uśmiercił przynieś jej język.
Struchlał dworzanin. Cóż to piękne dziecko zawiniło i jak on je zabije?
Ale rozkaz był wyraźny, poszedł więc i uprowadził dziewczynkę w las ciemny.
Gdy sięgał po broń, biedna królewna zalała się łzami i prosić go o darowanie życia poczęła.
— Daruj mi życie, a pobiegnę wgłąb lasu i nigdy do pałacu nie powrócę!
A była tak cudna, że oprzeć się jej prośbom nie mógł i pozostawił ją przy życiu.
— Biedne dziecko! — szepnął do siebie, — i tak śmierć cię nie minie od dzikiego zwierza. Ale ja we krwi twej broni nie umoczę!
I odszedł, a Śnieżka pobiegła wdal...
Poczciwy dworzanin zabił sarenkę, uciął jej język i pokazał królowej, która sądząc, że to język jej pasierbicy, spokojnie nocy tej usnęła.
Tymczasem śliczna królewna biegnąc bez przerwy zauważyła mały domek w głębi ciemnego lasu.
Weszła doń i ujrzała siedem łóżeczek, stół nakryty do obiadu, na nim siedem miseczek z jedzeniem i tyleż kawałków chleba.
Będąc bardzo głodna zjadła z każdej miseczki po łyżce zupy i ułamała z każdej kromki po odrobinie. Poczem ułożyła się w jednem z łóżeczek i usnęła.
Wkrótce nadeszli właściciele domku, a byli nimi karzełkowie i gdy usiedli do stołu, wnet zauważyli, że ktoś był u nich i nawet dzielił się ich jadłem.
Zdziwienie nie miało granic, gdy po zjedzeniu pożywienia ujrzeli cudną dziewczynkę leżącą w ich łóżeczku.
— Ach! jakaż ona piękna! — wołali — jaka śliczna! — I otoczyli ją kołem, czekając na przebudzenie królewny.
Gdy otwarła oczy, przeraziła się widząc koło siebie karzełków. Ci jednak uspokoili, że nic jej złego nie stanie prosząc, aby opowiedziała skąd się tu wzięła.
Dziewczynka szczerze wyznała wszystko i na zapytanie, czy chce u nich pozostać, przystała z chęcią.
Odtąd sprzątała ich małą izdebkę i gotowała pożywienie, napełniając ponury dotąd domek wesołemi śpiewami i śmiechem.
A w pałacu królewskim, macocha Śnieżki wzięła do ręki lusterko i pewna zwycięstwa, spytała:
— Powiedzże mi zwierciadełko,
Moje lube pieścidełko,
Czy znasz kogo piękniejszego
I nademnie cudniejszego?
Cóż za oburzenie i złość! Zwierciadło odrzekło zawiedzionej królowej:
— Jesteś tutaj, najpiękniejsza,
Ale Śnieżka jest cudniejsza
Wśród karzełków w ciemnym lesie
Jej uroda aż blask niesie.
— Czekaj, niegodna rywalko! — zawołała rozgniewana macocha Śnieżki — będziesz ty najpiękniejsza, ale w ziemi!
Mówiąc to przebrała się w ubogie ubranie, zawiązała głowę chustką i puściła się do lasu.
Szła i szła, wreszcie natknęła się na małą schludną chatkę.
W okienku widać było uroczą główkę Śnieżki, która znudzona samotnością wyjrzała przez maleńki lufcik z izdebki.
— Aah! aach! — klasnęła z radości, zobaczywszy babulkę o kiju. — Wyjdę do niej, może głodna lub czego potrzebuje.
I miłosierna Królewna wybiegła na spotkanie staruszki.
— Pasek sprzedaję! Pasek brylantami przetykany, cały ze złota! Kup panienko!
— Nie mam pieniędzy, — odparła z żalem Śnieżka — kupiłabym natychmiast! Ach jaki śliczny!
— Dla takiej ślicznej panienki oddam pasek bez żadnej pretensji... Proszę go przymierzyć!
I staruszka włożyła ów pasek i ścisnęła nim tak mocno kibić królewny, że ta padła natychmiast zemdlona.
— Zamrzesz, zanim wrócą twoi karzełkowie! Udusisz się napewno bez oddechu!
Zaśmiała się złowrogo i odeszła.
Wkrótce nadeszli opiekunowie królewny i ujrzawszy ją leżącą bez życia, płakać i rozpaczać zaczęli.
Ale wkrótce lament w radość się zamienił. Jeden z karzełków spostrzegł nieznany pasek ściskający jej kibić, czemprędzej rozpiął i odrzucił.
Królewna westchnęła, jakby obudzona ze snu i uniosła śliczną swą główkę.
— Ach! jak smacznie spałam! — zawołała przecierając oczęta.
— Pięknie spałaś! — odparł jeden z karzełków, — jeślibyśmy na czas nie przybyli, spałabyś już na wieki! Ten pasek... skąd go masz?
Gdy Śnieżka opowiedziała całą przygodę z paskiem, karzełkowie surowo zabronili jej wszelkiej rozmowy i kupna z obcymi, przestrzegając ją, iż była to zemsta jej macochy.
A królowa, nie wiedząc nic o uratowaniu pasierbicy, pewna swego zwierciadła, zasiadła przy niem i spytała, jak zwykle, czy jest najpiękniejsza?
— Najpiękniejsza jest Śnieżka — odpowiedziało lusterko, ku wielkiej złości macochy.
Złapała za śliczny brylantowy grzebień do włosów i pobiegła do lasu.
Stanąwszy koło chatki karzełków zawodzić poczęła żałośnie.
— Ach! ja biedna, nieszczęśliwa kobieta! Iść już dalej nie mogę, takem głodna i wielce spragniona!!
Wyszła litościwa królewna i wyniosła jej bułkę i kubek mleka, a staruszka, kryjąca twarz w fałdach chustki dziękowała i użalała się, iż nie ma jej czem się odwdzięczyć.
— Ale prawda! — zawołała niby po namyśle — mam śliczny brylantowy grzebień, znalazłam go w mchu leśnym, pewnie zgubiła go jaka księżniczka. Dam ci go za twe dobre serduszko!
I obłudna kobieta włożyła w głowę Śnieżki prześliczny kosztowny grzebień.
Ledwie nim zadrasnęła główkę Śnieżki wnet padła, jak kwiat zwiędły na murawę, a stara z szyderczym uśmiechem odbiegła od leżącej nieruchomo królewny.
Zrozpaczeni karzełkowie, ujrzawszy po przybyciu Śnieżkę martwą koło ich domku, zaczęli obszukiwać jej ubranie, ale nic nie znalazłszy utracili nadzieję przywrócenia do życia.
Jeden z nich stanąwszy w ciemnościach spostrzegł nagle jakiś dziwny blask we włosach leżącej. Nachylił się i z okrzykiem radości wyrwał grzebień brylantowy z jej włosów.
Wstała z uśmiechem na ustach, opowiadając o swej przygodzie ze staruszką i szukając brylantowego grzebienia.
Ale karzełkowie pogniewali się naprawdę.
Wyrzucali jej nieposłuszeństwo i zagrozili gniewem, jeśli cośkolwiek przyjmie od obcych osób w czasie ich nieobecności.
Minął czas jakiś i znów królowa dowiedziała się od zwierciadełka, iż Śnieżka żyje i jest od niej stokroć piękniejsza.
Wzięła więc śliczne rumiane jabłuszko które przedtem nasyciła trucizną i poszła do lasu.
Udała znów, że jest chorą nieszczęśliwą kobietą, a gdy ją królewna wspomogła, ofiarowała jabłuszko, dowodząc, że jest ono niezwykłego zapachu i smaku.
— No, to już mi nie zaszkodzi! — pomyślała Śnieżka, i niepomna polecenia karzełków wzięła z rąk staruszki rumiany owoc i ze smakiem jeść go zaczęła.
Stało się to co zwykle.
Padła bez czucia na ziemię, nie przełknąwszy nawet dobrze owocu.
Zatrzymał się w gardle, jadem swym obezwładniając królewnę.
Doczekała się więc niegodna macocha, iż lusterko przyznało jej największą piękność na świecie.
— Nareszcie! — zawołała uradowana — pozbyłam się mej rywalki!..
Tymczasem w lesie zapanowała straszliwa rozpacz, gdy karzełkowie ujrzeli martwą Śnieżkę i przywrócić do życia nie byli w możności.
Płacząc i lamentując zrobili jej trumnę z kryształu przezroczego i ułożyli wśród kwiatów.
Zawiesili ją na pasach ze złota utkanych pośród drzew i straż odbywali na zmianę.
Razu pewnego przejeżdżał tamtędy królewicz.
Uwagę jego zwróciła wisząca szklanna trumna i pełniący straż karzełkowie. Zbliżył się a ujrzawszy cudną królewnę rozmiłował się w niej i zapragnął mieć u siebie, aby módz na nią patrzeć.
Oparli się temu karzełkowie, ale dobre ich serca nie pozwoliły na rozpacz i wkońcu zgodzili się aby odnieść królewnę do parku królewskiego i tam straż trzymać.
Ucieszył się królewicz i zwołał dworzan, aby na ramionach swych przenieśli szklaną trumnę do jego państwa.
Przechodząc przez rów potknął się jeden z niosących i trumną wtrząsnął tak, że przechyliła się leżąca w niej królewna, a wstrząs był tak silny, iż wyleciał jabłka zatrutego kawałek i wstała Śnieżka żywa i zdrowa i zdziwionym wzrokiem ogarnęła wszystkich dokoła.
Cóżto była za radość dla królewicza i karzełków. Jak tańczyli i jak huczne w parę tygodni odbywało się wesele.
Przerażona macocha usłyszała znowu od swego zwierciadełka, że pasierbica jej jest od niej piękniejsza.
Nie przeżyła tego ciosu, rzuciła się z rozpaczy z wieży pałacowej a stary król nie ożenił się już więcej, ciesząc się tylko szczęściem swej córki i piastując małe wnuczęta.