<<< Dane tekstu >>>
Autor Artur Oppman
Tytuł Żabi król
Pochodzenie Cztery komedyjki
Wydawca M. Arct
Data wyd. 1924
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

ŻABI KRÓL


OSOBY:
KRÓL
KRÓLEWNA
ŻABI KRÓL



AKT  I-szy.
LAS.

Królewna (idzie powoli, potem zatrzymuje się).
Z głównej drogi lekki krok po mchach miękkich wiedzie w bok: jak tu cicho... jaki cień, zda się, noc już zmienia dzień!
(Po chwili, patrząc na niebo).
Nie! słoneczko z poza drzew lśni czerwone niby krew, niezadługo zajdzie już za gór siedem, siedem mórz.
(po chwili).
Mnie najmilej w pustce tej... w towarzystwie kulki mej, mojej kulki szczerozłotej. Pójdź, kuleczko! pójdź na psoty!
(Wyjmuje z kieszonki złotą kulę i bawi się nią, podrzucając wysoko i chwytając znowu).
Jakaż to cudowna gra! kula błyszczy, gdyby skra, mieni się tysiącem farb... ach! ta kula to mój skarb; za diamenty, za klejnoty nie dam kuli szczerozłotej!
(Bawi się).
Codzień w lesie igram tak: kulka w górę mknie, jak ptak, potem spada w ręce me; nigdy nie potoczy się!... do mej dłoni dla igraszek jak milutki wraca ptaszek.
(Kula, wyrzucona zbyt wysoko, upada na ziemię i toczy się do strumienia).
Ach, nieszczęście! ach, ja biedna! kula wypadła w zdrój beze dna, w zdrój żabiego wpadła króla szczerozłota moja kula! Hej! pomocy! skaczcie w wodę! skarb za kulę dam w nagrodę (płacze).
Co mi perły i diamenty, stroje, złotem wyszywane! kula wpadła w zdrój zaklęty, już jej nigdy nie dostanę. Ach! koronę bym oddała, bylem znowu kulkę miała.
Żabi król (wychodzi z poza drzew).
Powiedz, królewno, powiedz mi, czemu tak gorzkie ronisz łzy? może, nim pójdę w dalszą drogę, w twym ci kłopocie dopomogę.
Królewna.
Nic mi nie możesz pomóc już.
Żabi król.
A gdybym pomógł — co dasz?
Królewna.
Cóż?... Pieniędzy, ile pragniesz sam, wszystkie klejnoty moje dam, stroje złocone, srebrzone, nawet berło i koronę.
Żabi król.
Niepotrzebne mi klejnoty, i korony nie chcę złotej; wnet się skończy twój frasunek, jeśli przyjmiesz mój warunek.
Królewna.
Jaki? prędzej! prędzej mów!
Żabi król.
Nie przelęknij się mych słów.
Królewna.
Powiedz wreszcie, albo idź!
Żabi król.
Przyjacielem twym chcę być! zawsze razem, zawsze z tobą, ranną dobą, zmierzchnią dobą z jednej szklanki napój pić, z jednej misy pokarm jeść, na twym zamku jak król żyć i królewską chcę mieć cześć!
Królewna (do siebie).
Co on plecie! on i ja! to mi para! ha! ha! ha. (głośno). Gdy koniecznie tego chcesz, trudna rada, więc mię bierz, lecz ze zdroju dostań wprzód złotą kulę! cudów cud!
(Żabi król idzie do zdroju, królewna śmieje się).
Królewna.
Żaba! nie! to śmieszne zbyt! mąż mój — żaba! fe! fe! wstyd! głupie zwierzę! żyć z nim wciąż... do zazdrości byłby mąż! niechno kulę odda mi!
(Żabi król oddaje królewnie kulę, ta chwyta ją i ucieka ze śmiechem)
Cha! cha! cha! cha! hi! hi! hi!
Żabi król (goniąc ją wybiega).
Stój! zaczekaj! stój, królowo! znasz warunek, dałaś słowo! ranną dobą, zmierzchnią dobą chcę być z tobą, zawsze z tobą!

AKT  II-gi.

ZAMEK KRÓLEWSKI.
Król, Królewna, potem Żabi król.

Obiad.

Król (odkłada widelec).
Kto tam być za drzwiami może?
Królewna.
Nie wiem, ojcze (do siebie). Ach! mój Boże!
Król.
Słyszę jakieś chrobotanie.
Królewna.
To świerszcz pewno skrzeczy w ścianie.
Król.
Przecież klamką ktoś porusza!
Królewna (do siebie).
Na ramieniu moja dusza. Co tu robić?
Żabi król.
Ej, królewno! toć pamiętasz o mnie pewno; otwórz, otwórz mi podwoje, bo co twoje, to i moje!
(Królewna biegnie do drzwi, uchyla je nieco, lecz zatrzaskuje z pośpiechem i znowu siada za stołem).
Król.
Czemu zlękłaś się tak, córo? (śmieje się). Czy Wyrwidąb z Waligórą po dziewczynę przyszli moją? na dziedzińcu straże stoją! płonne strachy, ojciec stary także miecz ma — ba! i jaki! e! z osóbki takiej miary byłby rycerz ladajaki (po chwili). No, idź, otwórz, wyjrzyj bacznie, nim stukanie znów się zacznie.
Królewna.
Ach za drzwiami, ojcze drogi, stoi żaba, potwór srogi! wczoraj w lesie kula moja do żabiego wpadła zdroja, żabi król wydostał ją.
Król.
I cóż żądał za to?
Królewna.
Co? chciał małżonkiem moim być; razem ze mną jeść i pić (ze złością). Teraz stoi u tych drzwi, zjeść spokojnie nie da mi!
Żabi król.
Otwieraj, żono, otwieraj już! pod twemi drzwiami ja czekam tuż, głodny, spragniony, mąż wierny twój, pragnie być z tobą, o! skarbie mój! dałaś mi słowo! wypełnij to, coś obiecała za kulę swą! otwieraj, żono, otwieraj już! pod twemi drzwiami ja czekam tuż!
Król (stanowczo).
Coś przyrzekła, spełnić trzeba.
Królewna.
Ojcze! ojcze! zmiłuj się!
Żabi król.
Daj mi wina, daj mi chleba!
Król (surowo).
Idź mu otwórz! ja tak chcę!
Królewna.
O, ja biedna, nieszczęśliwa! (otwiera drzwi ze wstrętem). Już się wlecze, już przybywa.
Żabi król (zbliża się do stołu).
Przysuń mi krzesło! posadź mnie, daj czysty talerz! zupy chcę! serwetkę białą zawiąż mi!
Królewna (oburzona).
Co ci się, żabo nędzna, śni! ja usługiwać tobie mam? ja, pierwsza z najpiękniejszych dam.
Król.
A jednak musi tak się stać.
Żabi król.
Proszę mi teraz pieczeń dać!
(Królewna usługuje żabiemu królowi).
Żabi król.
Razem ze mną jedz z talerza!
Królewna.
Ach, do głowy mi uderza! ja zemdleję!
Żabi król.
Nic nie wadzi, zimną wodą się poradzi. Jedz!
Królewna (jedząc).
Ach, ojcze! ratuj mnie!
Żabi król.
Teraz napić mi się chce. Jeden kielich dla nas dość.
Królewna.
Już ostatnia bierze złość.
Król.
Żadnych żartów tutaj niema: kto dał słowo, niech dotrzyma!
Żabi król.
No, podjadłem już do syta. Uczta była wyśmienita; teraz chciałbym chwilek parę spocząć... (do królewny) żono, masz gitarę, zagraj cichą mi piosenkę; albo lepiej podaj rękę, na tej sofie siądziem razem!... czy się nagle stałaś głazem? czyś rozkazu nie słyszała?

Królewna.
Ach, poczwaro! ach, ty mała leśna żmijo! ty ropucho! ja... doprawdy, więdnie ucho. Tato! królu! nie wstyd tobie? (z płaczem). Co ja zrobię, co ja zrobię!
Król.
Rób to wszystko, co ci każe.
Królewna.
Służyć wstrętnej tej poczwarze! chodź! (prowadzi żabiego króla do sofy i siada obok niego). Przy tobie gdy usiędę, to cię chociaż szczypać będę (szczypie go).
Żabi król.
Żono, zostaw mnie w spokoju! kto skarb dostał twój ze zdroju? wietrzyk chłodzi mnie tak mile... chcę się, żono, przespać chwilę.
Królewna.
Nie wytrzymam i uderzę. Masz! masz! masz! ty brzydkie zwierzę.
(Bije żabiego króla, z którego spada żabia skóra i przed królewną staje piękny królewicz w bogatym stroju).
Ach! O, dziwy! co się stało?
Królewicz (z uśmiechem).
Swoją śliczną rączką małą ocaliłaś mnie z zaklęcia, w którem trwałem od dziecięcia. Zły czarodziej chłopię słabe w obrzydliwą zmienił żabę; i tak byłbym aż do zgonu pozbawiony mego tronu, gdyby nie ty! Dzięki tobie, jestem znowu w swej osobie.
Król.
Gdyby zaś złamała słowo...


Królewicz (z uśmiechem).
To nie byłaby królową; bo już teraz chyba pewno będziesz żoną mą, królewno? mam kraj piękny, pełny zboża, dwie stolice i dwa morza. Gdyby ciebie ojciec dał, tobym i dwa słonka miał.
Królewna.
Będę twoją! przebacz, panie, moje groźby i płakanie.
Król.
Dosyć tego! zwołać dwór, niech śpiewaków przyjdzie chór i dobrana niech kapela nową ucztę rozwesela! Niech upieką wołów sto; niech się wino w czarach pieni; dziś wydaję córę mą, z moją córą król się żeni! (wychyla się z okna). Krzyczcie: wiwat! Dalej, wiara! niechaj żyje młoda para!

Pieśń za sceną.
Panna młoda, jak jagoda,
Pan młody, jak kwiat,
W oczach radość, w sercu zgoda,
Śmieje im się świat!
A my, służba wam życzliwa,
Wołamy u bram:
Młoda paro, bądź szczęśliwa,
Żyj szczęśliwie nam!
(Zasłona spada).






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.