Życia Zacnych Mężów z Plutarcha/Agis i Kleomenes

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Agis i Kleomenes
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


AGIS I KLEOMENES.

Agis potomek Agezylausza synem był Eudamidy króla lacedemońskiego. Ozwała się w tym młodzieńcu zwątlona i już upadająca wspaniałość umysłu i cnota Sparty. Dziecięciem jeszcze będąc nieraz się z tem oświadczał, iż nie dba o królestwo, jeźli panując dawnych praw Likurga nie przywróci.
Przez tyle wieków słynąc Sparta cnotą, stygnąć w niej poczęła wtenczas, gdy pokonawszy Ateny skaziła obfitą zdobyczą ubóztwo swoje. Ze złotem wkradły się zbytki, a z niemi chciwość. Jeszcze równy podział gruntów przykazany od Likurga trwał, i utrzymywał przynajmniej pozór dawnej równości. Ale jeden z urzędników najwyższych zwany Epitades, zyskał wyrok pozwalający rodzicom wolne dziedzictwa po sobie rozrządzenie : tym sposobem podział ów powszechny ustawać począł, a zatem pierwiastkowa w majątku równość, która była istotną trwałości państwa zasadą.
Nastała niewidziana dotąd różnica bogatych i ubogich. Im więcej mieli pierwsi, tym bardziej poznawać zaczęli, iż nie dość to było ku nasyceniu żądz, które wzrastały z majątkiem. Widok majętnych bolesny był niedostatnim. Gdy więc na tem, czem byli, przestawać nie chcieli, i wszyscy żądali polepszenia stanu, wkradły się zyskowne kunszta, i tych się chwyciło majętnych chciwością zubożne pospólstwo.
Siedmset rodowitych Spartanów rachowano, z tych ledwo się sto przy pierwiastkowem dziedzictwie utrzymywało : reszta wyzuła z własności przodków, zostawając w pogardzie, czuła na dolegliwość stanu swojego, czekała tylko pory, w którejby powstać mogła, i odzyskać to, w czem się być widziała ukrzywdzoną.
W takowym stanie były rzeczy, gdy Agis panować zaczął; chcąc przywieść do skutku zamysły swoje, starał się zyskać miłość u obywatelów, i zapewniony o niej znalazł gotowych do uskutecznienia tego, co był przedsięwziął. Młodzież pragnęła przywrócenia dawnych praw i zwyczajów, ale przyzwyczajeni do zbytków i zbrodni znakomitsi mieszkańcy, trwożyli się na samo wspomnienie poprawy, i nie przestawali lud obruszać przeciw zuchwałym, jak mówili, Agisa przedsięwzięciom. To co on chciał uczynić jedynie dla dobra kraju, oni zwali podejściem i czczym pozorem, którego używał do zyskania jedynowładztwa przez odmianę, rządu.
Znaleźli się jednak pomiędzy nimi ludzie prawi, którzy złączyli się z Agisem, i obiecywali mu pomoc. Z tych liczby był Lizander, mąż wielkiej powagi, Mandroklidas do jednania umysłów zdatny, i Agiezylausz wuj Agisa. Ten lubo był w zbytkach zatopiony, dał się jednak powodować synowi swemu Hippomedanowi, młodzieńcowi w rycerskich dziełach znamienitemu, a zatem wielką u ludu mającemu wziętość. Nie tak go jednak do złączenia się z Agisem miłość cnoty wiodła, jak nadzieja, iż długów się pozbędzie, które był nad wartość majątku swojego zaciągnął.
Gdy się zwierzył przed matką zamysłów swoich Agis, odwodziła go od takiego przedsięwzięcia, ukazując złe skutki, któreby ztąd wyniknąć mogły, to ją zaś najbardziej obchodziło, iż nie chciała stracić w odmianie dostatków swoich. Ale gdy jej przykładać zaczął prawdziwe ztąd wynikające pożytki, a brat jej własny Agiezylausz wsparł w tej mierze Agisa, tak były skuteczne ich namowy, iż nie tylko sama przyobiecała zrzec się własności swoich, lecz przywiodła do tego wielu innych powinowatych i domowych swoich, i wraz z nimi nie przestawała odtąd nalegać na syna, żeby jak najprędzej rozpoczął zbawienne dzieło.
Ale ten zapał gdy się coraz bardziej objawiał, coraz większy znajdował odpór, najbardziej w niewiastach; zdawało się im albowiem rzeczą nieznośną porzucić zbytki, do których były przywykły. Udały się więc do mężów, i znalazły wielu, lub podobnie myślących, lub zbyt powolnych, którzy opierać się ułożonej odmianie przyrzekli. Z tej liczby był Leonidas król drugi Sparty, majętny wielce; ale iż się pospólstwa obawiał, nie śmiał wręcz zaprzeczyć spólnikowi : ile mógł jednak, obmawiał go przed obywatelami dostatnimi, jakoby zakupywał sobie dostatkami cudzemi tyranią, i dla tego gmin zbogacał, aby zyskał wykonywaczów tego, co mu się potem będzie zdawało czynić, gdy władzę jedynowładną zyska.
Za staraniem Agisa obrany był najwyższym urzędnikiem Lizander, ogłosił więc wyrok uwalniający z długów obywateli, i ustanawiający rozmiar ziemi krajowej, która od Malleum aż do Selasyi na cztery tysiące pięćset równych części podzieloną być miała : w reszcie zaś kraju piętnaście tysięcy takichże części wymierzyć miano, a te pomiędzy sposobnych do broni obywatelów rozdzielić, pobliższe miejsca między Spartany rodowite, dalsze dać w okolicach osiadłym. Przywrócono publiczne uczty, zgoła wszystko to, co niegdyś Likurg ustanowił.
Gdy w senacie ta ustawa czytana była, a niektórzy przestać na niej nie chcieli, zgromadził Lizander pospólstwo, i okazywał jej użyteczność. Mandroklidas zaś i Agezylausz w posiedzeniach przekładali przyjaciołom i powinowatym konieczną potrzebę odmiany, któraby równość, a za nią powszechne szczęście kraju przyniosła. Przekładali dumę i nieużytość bogaczów, którzy posiadłszy wszystkie dziedzictwa, resztę ziomków w niewolniczem jarzmie śmieli trzymać, i natrząsać się z ubóztwa, którego przyczyną byli.
Wszedł do ludu zgromadzonego sam król Agis, i zabrawszy głos oświadczył, jako wszystkę majętność swoję daje ojczyznie, i co po rodzicach w gotowych pieniądzach znalazł, talentów srebra sześćset. Toż samo oświadczenie ponowił imieniem babki, matki, i wszystkich powinowatych, przyjaciół i domowników.
Zadziwiła niezmiernie wszystkich umysłu wspaniałość; jednostajnemi więc głosy wielbili monarchę godnego Sparty. Ale Leonidas powstał naówczas z miejsca swego, i zabrawszy głos sprzeciwiał się wyrokowi, w tem osobliwie, iż wszystkich od zapłacenia długów uwalniał. « Nie nakazywał tak niesprawiedliwej rzeczy (mówił) i sam Likurg, którego ustawy niby się tu wznawiać mają. Zostawmy rzeczy tak jak są, nowość albowiem każda, choć na pozor zdaje się być powabną, zdradna jest i niebezpieczna. Łatwa na zarzut twój odpowiedź (rzekł Agis); skoro Likurg pieniądze z kraju wywołał, zniosł tem samem i długi. Że zaś i to wyrażasz, iż wzywam cudzoziemców, co prawem Likurga zabroniono; mam po sobie przykłady następnych wieków po Likurgu. Złych gorszących, lichwiarzów, rozpustnych cudzoziemców nie chcieli ojcowie nasi, ale cnotliwym z ochotą nadawali obywatelstwo. Gdy więc ku zaludnieniu kraju trzeba nowych obywatelów, byleby cnotliwemi byli, zachęcać ich ku przyjściu w nasz kraj należy. »
Gdy się skończyły te spory, lud poszedł za królem, ale majętniejsi stanęli przy Leonidzie, i prosili usilnie, aby ich nie odstępował. Udał się ten do senatu, do którego należało wyroki ludu potwierdzać, i większością jednej kreski przemógł Agisa. Powstał zatem przeciw Leonidzie Lizander, i zaniósł nań skargę, jako on będąc królewskiego rodu, mimo wyraźne prawo pojął żonę cudzoziemkę, i śmiał się wynieść ze Sparty. Śmierć karą była na przestępców : zląkłszy się więc skutków takowego oskarżenia Leonidas, schronił się do świątnicy Minerwy. Gdy się na sąd nie stawił, odjęto mu królewską dostojność, i na miejsce jego wstąpił Kleombrot, któremu był córkę zaślubił.
Po wyszłym czasie urzędowania, następcy przywrócili Leonidę do kraju, i zapozwali Lizandra. Zniesienie długów i podział gruntów najpierwszemi były przeciw niemu zarzutami, z których miał dawać sprawę. Udał się on natychmiast do królów, ci gdy przybyli, lud się zgromadził; złożywszy zatem z urzędu sędziów uzbroili młodzież i uwolnili więźniów, chcąc się wzmocnić przeciw stronie sobie przeciwnej, która jawnie zabierała się do gwałtów i przegrażała się na ich życie. Jakoż nie tylko opatrzyli bezpieczeństwo własne, ale tak nastraszyli przeciwników, iż herszt ich Leonidas ledwo ucieczką życie ocalił.
Wszyscy więc pragnący przywrócenia dawnych praw Likurga, mając na czele królów, zyskali zupełną łatwość dokonania zamysłów swoich. Znalazł się jednak między nimi pozorną tylko omamiający żarliwością Agezylausz. Obywatel ten niegdyś majętny przez zbytki swoje w wielkie był wpadł długi, i zostawał w zupełnej niesposobności uspokojenia dłużników; chcąc się zatem ich pozbyć, wszystkiemi siłami obstawał przy prawie znoszącem długi; ale przyzwyczajony do rozwiozłego życia, pragnął zachować wolne od ciężących długów dostatki. Tyle więc zdradną namową dokazał, iż pierwsze prawo zaraz uskuteczniono. Musieli więc kredytorowie wszystkie karty ubezpieczające zapłatę długów znieść przed lud, i tam spalone zostały. Ale gdy przyszło do równego gruntów wymiaru, potrafił rzecz puścić w zwłokę. Odzyskał więc zadłużoną majętność, i mając ja wolną, chciał jak przedtem używać.
Nastawał lud, aby przyszło ku żądanemu podziałowi, ale umiał Agezylausz znajdować rozmaite przyczyny ku zwłoce, i czynił to aż do czasu, gdy Agis musiał iść z wojskiem na posiłek Achejczykom, którzy wsparcia Lacedemończyków żądali.
Niedaleko Koryntu złączył się Agis z Aratem, wodzem Achejczyków; a gdy ten zamiast wydania bitwy, pustosząc kraj nazad się powrócić zamyślał, posiłkowe Lacedemonji wojska nic nie sprawiwszy wróciły do Sparty. Zastał tam Agis Agezylausza na urzędzie, który uwolniwszy się z dawnych długów, nie tylko majętność swoję zatrzymywał, ale ją pomnażał niesłychanem dotąd w kraju zdzierstwem i gwałtownością. Postępki jego niegodziwe obruszyły lud, z czego korzystając nieprzyjaciele Agisa, sprowadzili z wygnania Leonidę, i mocą osadzili na tronie, z którego był wyzuty.
Nie mogąc się takowej przemocy oprzeć, Agis schronił się do kościoła Minerwy. Kleombrot równie w kościele Neptuna ocalenia szukał. Ale przybył tam wkrótce z żołnierzami Leonidas : co widząc córka jego, małżonka Kleombrota, natychmiast przywiodła dzieci, i usiadłszy koło męża, tyle u ojca wymogła, iż go życiem darował, ale ze Sparty wynijść mu rozkazał. Chciał wszelkiemi sposobami zatrzymać córkę, lecz ta przenosząc ubóztwo z mężem nad wygodne przy ojcu panującym życie, jedno z dzieci dała mężowi, sama zaś drugie wziąwszy na ręce poszła z nim na wygnanie.
Nie śmiał gwałtem brać ze świątnicy Agisa Leonidas, że zaś z niej wychodził, jednego czasu gdy szedł do łaźni, gwałtem go porwać rozkazał. Sławiono zatem cnotliwego młodzieńca przed sądem; a gdy go pytał jeden z sędziów, czyli odmian, o które go oskarżono z namowy Lizandra i Agezylausza nie czynił? rzekł : « Nikt mnie na to nie namawiał, bo wielbiąc cnotę Likurga, chciałem być jego naśladowcą. » Pytał go drugi : jeżeli nie żałuje tego, co zdziałał : « Com czynił, odpowiedział, czyniłem z przeświadczenia, iż dobrze czynię; w zdaniu które miałem, trwam i trwać będę, i bojaźń mnie śmierci od niego nie odwiedzie. » Zaprowadzono go zatem do więzienia, gdzie gdy mu śmierć zadawać miano, postrzegłszy, iż jeden z przytomnych płakał, obróciwszy się do niego rzekł : « Nie płacz mnie, bo nie ginącego za prawo i cnotę, ale skazujących go na śmierć płakać należy. » Nienasyceni śmiercią niewinnego króla nieprzyjaciele, matce i babce jego odebrali życie; a gdy wieść takowych morderstw rozeszła się po mieście, niewczesny żal dał poznać Lacedemończykom, jak wielką a nienagrodzoną szkodę ponieśli.
Kleomenes syn Leonidy, zabójcy Agisa, po śmierci ojca tron Sparty osiadł; i jeżeli w łagodności i dobroci Agisowi nie wyrównał, w zapale ku cnocie był mu podobny. Pragnął więc uskutecznić, co tamten przedsięwziął, a widząc obywatelów gnuśniejących w rozkoszy i zbytkach, szukał sposobów, któremiby powszechnemu skażeniu zabieżeć można było. Zwierzył się jednemu z poufałych przyjaciół myśli swojej, ale samo wspomnienie poprawy tak go przestraszyło, iż natychmiast oddalił się od niego, i wyrzekł się wszelkiej z nim społeczności. Sądząc po tym jednym drugich, gdy widział, iż pomocników nie zyska, sam to co przedsięwziął, dokonać umyślił. Że zaś czas wojny najsposobniejszym ku dojściu zamysłów osądził, przysporzył ją z Achejczykami. Tych wódz Aratus chciał wszystkie narody Peloponezu wzajem sprzymierzyć, przez co stając się strasznemi sąsiadom, zyskaliby wewnętrzne bezpieczeństwo. Sami tylko Lacedemończykowie, Eleanie i Arkadyjczycy po części, do tego przymierza należeć nie chcieli. Trzymali się więc razem, a Lacedemończykowie byli na ich czele, i gdy szli na wyprawę, przy nich zostawało pierwszeństwo.
Wszedł był w kraj Arkadyjczyków Aratus; skoro się o tem dowiedzieli Lacedemończycy, wyprawili przeciw niemu Kleomena : że jednak małe miał wojsko pod sobą, a naprędce znaczniejszych posiłków słać nie można było, kazano mu się wrócić. Skoro przybył do Sparty, przyszła wiadomość, iż Aratus miasto Kapyes zdobył, zwrócono więc Kleomena do Arkadyi, a natychmiast Achejczykowie we dwadzieścia tysięcy zaszli mu drogę. Gdy Kleomenes ku bitwie się gotował, tak śmiałością swoją przestraszył Achejczyków, iż się nazad cofnęli. Szedł zatem na pomoc Eleanom, i niedaleko góry Liceum napadłszy na Achejczyki, którzy ztamtąd powracali, zwyciężył ich wojsko, zdobycz odzyskał, i wielu w niewolą zabrał. Był przytomny tej klęsce Aratus, i gdy się Kleomenes w inszą stronę obrócił, on tymczasem zdobył Mantyneę, i ludem swoim osadził. Chciał iść przeciw Aratowi powtóre Kleomenes, ale iż się wojna sprzykrzyła Spartanom, nie dali się użyć żądaniu jego, i zamyślali znowu osadzić na tronie Archidama brata Agisowego, który był na wygnaniu. Sprzeciwili się temu ci, którzy byli przyczyną śmierci Agisa, obawiając się, iżby na nich zemsty za zabicie brata nie wywarł. Nie mogąc przeprzeć powszechnego żądania, wyszli przeciw niemu, gdy się do Sparty zbliżał, i pod pozorem bezpiecznego przeprowadzenia, otoczywszy go zewsząd zdradnie odjęli życie. Było wielu takowych w Sparcie, którzy mniemali, iż się to stało za namową Kleomena, wielu go innych jednak usprawiedliwiało; lubo więc rzecz była niepewna, ztem wszystkiem podejrzenia nie uszedł.
Trwał statecznie w pierwszem przedsięwzięciu swojem Kleomenes, i żeby tym pewniej do skutku przywiódł, wymógł, a jak twierdzą, przekupił pierwszych urzędników, którzy mu jeszcze na rok jeden władzę nad wojskiem przedłużyli. Matka też jego Kratezykleja użyła wszelkich sposobów do przeciągnienia wielu obywatelów na stronę syna.
Widząc się być powtóre na czele wojska, szedł przeciw Achejczykom, ale część jednę pokonał Aratus : gdy zaś uniesieni zwycięztwem zbyt się zaciekli w pogoń nieprzyjaciele, z resztą pozostałego wojska natarł na nich Kleomenes, i nie tylko tych którzy szli w pogoń, ale i resztę Achejskiego wojska, które im było na pomoc przyszło, zwyciężywszy, stratę świeżo poniesioną sowicie nagrodził. Poległ w tej bitwie Lizyadas, który był dobrowolnie najwyższą władzę w Magalopolu złożył. Czcząc cnotę prawego obywatela, w szalę purpurową przyoblec zwłoki jego rozkazał Kleomenes, i zwyciężonym odesłał.
Tak znamienite dzieło wznieciło w nim ufność, iż mimo wstręt skażonych współobywatelów, dawny zaszczyt Sparcie przywróci; jął się więc silniej jeszcze do i uskutecznienia przedsięwzięcia, i postanowił odjąć pierwszym urzędnikom władzę, majątki rozdzielić, i powszechną obywatelom przywracając równość, wskrzesić Likurga prawa, które Lacedemonom niegdyś między Grekami nadawały pierwszeństwo. Zostawiwszy zatem wojsko w Arkadyi, zabrał z sobą tych, którym mógł ufać, i w ich towarzystwie przybył do Sparty.
Właśnie naówczas eforowie byli u stołu wspołem według zachowanego zdawna zwyczaju uczt publicznych : słał więc do nich jednego ze swoich, niby z doniesieniem co w Arkadyi zdziałał. Gdy powieści słuchali eforowie, wpadli nasłani od Kleomena żołnierze, i czterech z nich położyli trupem, piąty Agezylausz ciężko ranny w tumulcie schronił się do przyległej świątnicy, i drzwi za sobą zamknął. Darowano go nazajutrz życiem, a Kleomenes ogłosił wyrok skazujący na wygnanie ośmdziesiąt obywatelów, którzy mu byli przeciwnemi.
Wyrzucić zatem kazał z miejsca obrad krzesła, na których zasiadali eforowie, jedno tylko zostawił, i na niem usiadłszy tak mówił do zgromadzonego ludu : « Likurgus nasz prawodawca razem z królmi połączył, senatory, i tym się sposobem przez długi czasów przeciąg bez innych urzędników miasto nasze rządziło; gdy zaszła wojna z Messenczykami, a królowie na czele wojsk znajdować się musieli, zostawili na miejscu swojem urzedniki, którzyby ich zastępowali w sądach, tych urzędników według woli swojej obierając, nazwali eforami. Z pierwszego więc ustanowienia będąc tylko zastępcami królów doczesnem i, zczasem przywłaszczyli sobie wszystkę zwierzchność, i stali się niepodległemi. Czego dowodem i dotąd trwający zwyczaj, i gdy królom przed sobą stawać nakazują. Ci za pierwszem i drugiem wezwaniem mogą ich nie słuchać, ale zawołani potrzecie stanąć przed nimi muszą. Drugim dowodem przywłaszczenia tej władzy, samże z pomiędzy nich był Asteropus, który w kilka wieków po ustanowieniu królów, granice tej władzy rozszerzył. Znośniejszaby jeszcze rzecz była, gdyby skromnie używali władzy przywłaszczonej : ale gdy całej usilności na zniszczenie powagi królom właściwej użyli; targnęli się na ich osoby, i nie tylko na wygnanie ich skazywali, ale bezprawnie odejmowali im życie : jarzmo takowe nieznośne jest. Gdyby bez gwałtów i krwi wylania można ze Sparty oddalić i zniszczyć to, co ją podli, rozkosz, zbytki, i nieprawą bogactw i ubóztwa między obywatelami różnicę; natenczas miałbym się za szczęśliwego z królów w tem, iżbym bolesne uczucia oszczędził. Ale gdy ostatnia potrzeba przymusiła mnie do przelania krwi, Likurga mnie przykład w tej mierze wspiera, który nie będąc królem, ani urzędnikiem, zbrojno na miejsce obrad przyszedł, i tak Charylausa króla przestraszył, iż się schronił za ołtarz. Ale ochłonąwszy z bojaźni, jako prawy ojczyzny swojej miłośnik, poznał rzecz dobrą, złączył się z Likurgiem, i dzielnie przyłożył do zbawiennej odmiany. Uczy nas działanie prawodawcy naszego, iż się w naprawie skażonego rządu bez gwałtu, a zatem bojaźni i mocy obejść nie można. Skromnie tych koniecznych sposobów użył Likurg, gdy sprzeciwiających się odmianie jednych na wygnanie skazał, drugich majątek zrównał, długi zniósł, a obcych i których godnymi obywatelstwa uznał, pomiędzy Spartany umieścił, przymnażając walecznych spólnej ojczyźnie przeciw jej nieprzyjaciołom obrońców. »
Podał zatem sam pierwszy majętność swoje na podział, co po nim uczynił teść jego Megistonus; uczynili to następnie przyjaciele i powinowaci, a zatem i wszyscy inni obywatele; i tym sposobem kraj cały równie w gruntach podzielonym został. Dla wygnanych nawet zostawił części obiecując ich nazad przyzwać, skoroby się rzeczy zupełnie uspokoiły. Przyjął do obywatelstwa wielu cudzoziemców cnotliwych a zdatnych, i znalazło się tym sposobem cztery tysiące piechoty, którą dostatecznie uzbroił, opatrzywszy ją w broń przyzwoitszą, niżeli była ta, której przedtem używano.
Przyłożył starania, żeby wychowanie młodzieży podług dawnych przepisów Likurga rozpoczęło się, w czem mu wiele filozof Sferus dopomógł. Nastąpiły zatem po owych wprowadzonych nieprawnie zbytkach, dawne spartańskie biesiady u stołów powszechnych : szli na nie z ochotą prawi obywatele, mniej chętni taili odrazę. Żeby zaś w samej jego osobie zawarta władza nie odrażała obywatelów, przyzwał do społeczeństwa brata swego Duklida, i pierwszy raz naówczas dwóch królów z jednejże dzielnicy na tronie Sparty zasiadało.
Obawiał się tego Kleomenes, iżby Achejczykowie, mając na czele Arata, nie chcieli korzystać z zamieszania, które nowe odmiany w Sparcie sprawiły. Chcąc więc uprzedzić ich zamysły, wkroczył w ziemie Megalopolitanów, i wielką zdobycz zabrał : a że tam taneczników, i inne osoby do odprawiania igrzysk zastał, na wzgardę nieprzyjaciół, w ichże kraju igrzyska odprawować kazał, i był na nich przytomnym.
Powróciwszy do Sparty, nie dość mając na przywróceniu dawnych zwyczajów, sam przykładem swoim utwierdzał spółziomków w chwalebnem przedsięwzięciu. Przytomny biesiadom, igrzyskom i nauce, nie oszczędzał osoby swojej, i owszem usilniej od innych wykonywał to, co czynić należało. Nie widać było w domu jego ozdobnych sprzętów, ani żadnej rzeczy takowej, któraby go od innych różnić mogła, i owszem większą zachowywał wstrzemięźliwość, przez co zyskał powszechną miłość, a zatem powolność na wykonywanie tego, co sądził być krajowi użytecznem. Stały otworem drzwi domu jego, i kto tylko wsparcia, rady, lub pomocy żądał, znajdował to każdego czasu. Słodki w postępowaniu, uprzejmem przyjęciem i chęcią usługi uprzedzając żądania, zyskiwał coraz bardziej powszechną wziętość, i prawdziwym go Herkulesa krwi potomkiem nazywano.
Kiedy w dóm swój przyjmował cudzoziemców, natenczas nieco obficiej stół zastawiać kazał, zawsze jednak zachowując wstrzemięźliwość i mierność, tak w jedzeniu, jako i w napoju, a natenczas zwykł był mawiać, iż dla przychodniów nieco z karności spartańskiej opuścić można było.
Miejsce muzyki przy stole zabierały rozmowy poważne i uczone, do których się rad przykładał, tak jednak to działał, iż wdzięki zaprawiał naukami, a żartobliwe powieści zabawiały słuchających.
Pierwsi z sąsiedzkich narodów Mantynejczykowie sprzymierzyli się z nim, i wypędziwszy Achejczyków oddali mu miasto swoje. Tam on dawne zwyczaje i prawa przywróciwszy, szedł na przeciw Achejczykom, których pod wodzem Hyperbatą niedaleko miasta Dymes zwyciężył, a potem zdobywszy Langonę oddał ją Eleanom, jako ich dawną własność.
Powodzenie Kleomena zastraszyło Achejczyki tak dalece, iż lubo kolej przychodziła na Arata zawiadować wojskiem, podjąć się urzędu tego nie chciał; wstręt doświadczonego wodza przeraził ów naród. Słali więc posły do Kleomena żądając przymierza. Wzbraniał się zrazu, i przykrych rzeczy po nich wyciągał, ale na tem stanęło, iżby przy nim była najwyższa władza; na co chętnie zezwolili nie tylko oni, ale i ich sprzymierzeńcy. Wezwali go więc do Lernu, gdzie się wszyscy zgromadzili, ale gdy się tam wybierał, nagłą chorobą złożony do Sparty powrócić musiał.
Na złe wyszło opóźnienie takowe Kleomenowi i Grekom, chcącym się wydobyć z jarzma, które włożyła na nich przemoc Macedończyków. Aratus znieść nie mogąc, iż go młody Kleomenes w wziętości u Greków przewyższał, zazdrością uwiedziony, sprzeciwił się powszechnemu żądaniu, a chcąc uskutecznić zamysł swój nieprawy, przywołał Antygona do Grecyi, i tychże Macedonów, których był z Peloponezu wypędził, sprowadził w ojczyznę swoję. Skaził tym krokiem sławę przez wiek cały nabytą, i wolał w oczywiste niebezpieczeństwo poddać naród, na czele którego przez lat trzydzieści trzy zostawał, niż cierpieć przed sobą Kleomena.
Gdy się zgromadzili Achejczykowie w Argos ku ustanowieniu przymierza, a Kleomenes przybył do nich, spodziewano się, iż rzecz się uskuteczni. Ale Aratus, który się już był z Antygonem umówił, trudnił przypuszczenie do rady Kleomena, a jeźliby miał się na niej znajdować, chciał aby sam przyszedł; dla zabezpieczenia zaś jego osoby, radził, aby trzysta osób Lacedemończykom w rękojmią dano, któreby u nich w czasie niebytności króla zostawały, jeżeliby (mówił dalej) przestać na tem nie chciał, niech się ku przedmieściom zbliży, a tam, nie wpuszczając go do miasta, wysłuchanym będzie w tem, czego od nas żąda.
Obrażony takowym postępkiem Kleomenes, wypowiedział wojnę Achejczykom, i wkroczywszy w ich kraj zdobył miasta Pellenę i Penteleą, a upatrzywszy czasy igrzysk Nemejskich, które się z wielką okazałością w Argos odprawowały, zszedł lud zgromadzony z okolic, i miasto swojemi ludźmi osadził; dla bezpieczeństwa zaś wziął w zastaw dwudziestu z pierwszych mieszczan. Dowiedziawszy się o tem Aratus, który natenczas zostawał w Koryncie, nie dowierzając tamtejszym obywatelom, tajemnie z miasta ustąpił, i udał się do Sycyonu. Dali natychmiast znać o tem Koryntyanie Kleomenowi; a że zamek miasta tego osadzony był Achejczykami, nie będąc wówczas w stanie mocą go zdobyć, słał posły do Arata, żądając aby ludzi swoich ztamtąd uprowadził, albo przynajmniej zezwolił na to, iżby wspólnie z Achejczykami Spartanie tam zostawali ku straży. Ale Aratus wymógł to na Koryntczykach, iż Macedonów do zamku przyjęli : objął go zatem Antygon w dzierżenie swoje, Kleomenes urażony udał się zbrojno do Sycyonu, gdzie przebywał Aratus, i okolice miasta tego spustoszył.
Zbliżał się ku Grecyi na czele licznego wojska Macedonów Antygon, że zaś Kleomenes nie był w stanie dania mu odporu, ciaśniny przez które miał przechodzić, obwarował i zbrojnym ludem osadził. Znalazłszy Antygon takowe przeszkody, już zamyślał o zwrocie, gdy się dowiedział, iż bunt w Argos przeciw Kleomenowi powstał; wysłał zatem zbuntowanym na pomoc Arata. Kleomenes dowiedziawszy się o tem wyszedł z Koryntu, udał się oprzeć przemocy Macedonów, i zbliżył się ku własnym granicom. Tam go wieść doszła o śmierci małżonki, którą wielce szacował i kochał : lubo więc niezmierną boleścią przejęty, tłumiąc jednak w sobie żal ciężki, który ponosił, nie wprzód do Sparty powrócił, aż Tegeą należycie opatrzył.
Za powrotem odebrał wiadomość, iż Ptolemeusz król Egiptu gotów był dać mu posiłki, ale żądał dla bezpieczeństwa przymierza, mieć w zastawie matkę i syna jego. Nie śmiał zrazu namienić matce, ale ta uwiadomiona o wszystkiem rzekła : « Czemuż nie śmiesz ozwać się do mnie, i odkryć o co tu idzie? Wsadź mnie na okręt jeżeli mogę być zdatną ojczyźnie mojej, niech jej służę, poki mnie zgrzybiałość nie znęka. »
Gdy więc już był okręt gotowy do wyjścia, szedł z wojskiem Kleomenes do portu Tenary, a tam Kratezyklea matka żegnając go gdy widziała, iż od łez wstrzymać się nie mógł, rzekła : « Królu Sparty, otrzyj łzy; sławmy się w mężnej i godnej Sparty postaci, to w naszej jest mocy, resztę spuśćmy na bogów. » Szła na okręt piastując wnuka, i puściła się do Egiptu, gdzie stanąwszy gdy dowiedziała się, iż Ptolemeusz nakłaniał się do ugody z Antygonem, a z drugiej strony doszła ją wieść, iż Achejczykowie żądali pojednania z Kleomenem, ale ten obawiał się o matkę; wskazała natychmiast do niego, iżby czynił śmiało to, co z dobrem i chwałą ojczyzny będzie widział, bez względu na to, coby się z podeszłą niewiastą i z dzieckiem stać mogło.
W krótkim czasie Antygon Tegeą i jej okolice posiadł, w samych więc granicach Lakonji trzymał się Kleomenes, i sposobił do dania odporu. Wyzwolił niewolników, i z ich okupu zyskawszy pięćset talentów, uzbroił ich do dwóch tysięcy, i zebrawszy dość znaczne wojsko, ubiegł miasto Megalopolis. Strwożeni najściem obywatele schronili się do Messeny, gdy zaś w niewolą wziętych przed nim stawiono, jeden z nich nazwiskiem Lizandrydas rzekł : « Królu Sparty, masz w ręku swoich dnia dzisiejszego sposobność większą sławę pozyskać, niżli jest ta, którą ci dotąd zacne twoje dzieła przyniosły. » Odpowiedział Kleomenes : Lizandrydo, pewnie mnie do tego zachęcasz, abym wam miasto oddał. « I owszem (rzekł Lizandrydas) proszę cię, zatrzymaj miasto, ale je ocal, i gdy wrócisz Megalopolitanom dawne ich swobody, powróci do siedlisk swoich lud zbiegły, i zbawcę swojego w twojej osobie z radością uzna. » Zastanowił się Kleomenes, i tem nakoniec milczenie swoje przerwał : « Słowom dowierzać ciężko, ale Sparta przenosi sławę nad własny użytek. » Wysłał zatem do Megalopolitanów, którzy byli miasto opuścili, posły swe z przyrzeczeniem, iż wolność im przywraca i miasto oddaje, z tym jedynym warunkiem, iżby porzuciwszy to, które dotąd mieli, z Achejczykami społeczeństwo, ze Spartą weszli w przymierze. Ale Filopemen będący na czele Megalopolitanów, posły Kleomena odrzucił, i lud lubo skłonny do zgody od przymierza z Lacedemoną odwiódł.
Dowiedziawszy się o tem Kleomenes, zburzył miasto, i zabrawszy kosztowniejsze malowidła i posągi, do Sparty je przesłał.
Czas zimowy przepędził Antygon w Argos, i lubo Kleomenes okolice miasta tego pustosząc pod same mury nieraz był podstąpił, wabiąc Macedony na bitwę, nie śmiał przezorny król wyjść w pole, i na niepewny los puszczać ocalenie sprzymierzeńców i własną sławę. Gdy mu jednak nowe posiłki przyszły, o wiośnie zbliżył się ku granicom Lakonji : Kleomenes tymczasem przybył do Argos, i łatwo byłby miasta tego dostał, ale winując dawniejszą swoję w zburzeniu Megalopolu popędliwość, wstrzymał lud swój od gwałtów i rabunku.
Na odgłos zbliżenia się do Argos Kleomena, zwrócił wojsko swoje Antygon od granic Lakonji, i zaszedł drogę wracającym się Spartanom. Pod misiem Selazyą przyszło nakoniec do bitwy : zrazu Spartanie przeparli półki Antygonowe i do zwrotu przymusili : ale gdy postrzegł Kleomenes, iż brat jego na około obskoczony wraz z meżnemi swojemi towarzyszami poległ, zawołał : « Zginąłeś kochany bracie, zginąłeś, ale giniesz jako mężnemu przystoi : młodzież cię nasza na przykład wystawi, a wieść sławy twojej wiecznemi czasy w Sparcie rozchodzić się będzie. » Widząc zatem, iż przemocy oprzeć się nie mógł, przerżnął się przez wojsko nieprzyjacielskie, i z sześciu tysięcy, dwieście tylko pozostałych do Sparty przywiódł. Tam stanąwszy, sam pierwszy dał radę obywatelom, aby zwycięzcę dobrowolnie przyjęli : « Gdybym wam (mówił) mógł teraz życiem lub śmiercią być ku pomocy, chętniebym się na wszystko odważył. » To wyrzekłszy szedł do portu, i wsiadłszy w okręt puścił się na morze.
Wkrótce przybył do Sparty Antygon, i objąwszy miasto, łagodnością swoją tak ujął obywatelów, iż mniej uczuli przygodę swoję, zwłaszcza gdy ich przy dawnych prawach i zwyczajach zostawił. Trzy dni tylko w Sparcie zabawiwszy, wrócił się do państwa swojego dla odparcia niektórych narodów, które korzystając z niebytności jego, wtargnęły były w tamtejsze granice, i wielkie czyniły szkody.
Gdy do wyspy Egialei przypłynął Kleomenes, mówił jeden z towarzyszów zwany Terycyon : « Królu Sparty! śmierć nas chwalebna minęła w bitwie, równa się jej niewola. Po co jej w Egipcie u Ptolemeusza szukać, i poddawać ród Herkulesa w moc następców Filipa i Alexandra? Czyż nie lepiej poddać się Antygonowi, który nas zwyciężył, niż dobrowolnie brać jarzmo tego, któregośmy waleczności nie doznali? Jeżeli ci o matkę zastawioną w Egipcie idzie, czyż mniemasz, iż miłem to jej będzie widowiskiem, gdy syna swego zwyciężonego niewolnikiem obaczy? Póki jeszcze broń mamy przy boku, i na ojczyznę się patrzym, uwolnijmy się z nieszczęścia, i złączmy z temi, którzy na polach Selazyi śmierć chwalebną dla ojczyzny ponieśli. »
Gdy rzecz skończył Terycyon takową mu dał odpowiedź Kleomenes : « Płochy i nieprawy człowiecze, jeżeli mniemasz, iż samobójstwo dziełem jest wspaniałej duszy; wiedz o tem, iż podlej jest odbieżeć z życia, niż z placu bitwy. Lepszych od nas los przemógł, ale nie zwyciężył; tych albowiem tylko mieć trzeba za zwyciężonych, którzy znieść przygody nie mogli, lub dali się uwieść naganą, lub pochwałą. Żyć, lub umierać dla siebie, podział jest nikczemnych ludzi. Zważ teraz, na co mnie śmiesz namawiać i siebie narażać. Nie opuszczajmy życia, póki jakażkolwiek jest nadzieja jeszcze wsparcia ojczyzny nadzieja ta jeźli zupełnie zniknie, a życia się pozbyć będziemy chcieli, łatwo tego dokażemy. » Nie odpowiedział mu na to Terycyon : wytrwać jednak złej doli nie mógł, i wkrótce go na brzegu morskim, własnym mieczem przebitego znaleziono.
Przybywszy do Egiptu znalazł przyzwoite dla siebie względy, a prawy szacownik zacnych ludzi Ptolemeusz podejmował go wspaniale, i przyobiecał wszelką pomoc; ale gdy go śmierć zaszła, lubo równe oświadczenia czynił następca, szły rzeczy w zwłokę tym bardziej, iż w rozkoszach i zbytkach zanurzony, polegał na swoim ministrze Sozybiuszu. Ten mniej przyjazny Kleomenowi, chcąc go się pozbyć, udawał przed królem, iż trzymać go w kraju rzecz była niebezpieczna, gdyż zyskał sobie powszechną wziętość, i złączywszy się z buntownikami mógłby się stać szkodliwym. Odesłać go z flotą na odzyskanie tronu nie radził, gdyżby ta wyprawa wielkich potrzebowała wydatków, a mogłyby z niej wyniknąć skutki państwu szkodliwe. Trawił więc czas bezczynnie Kleomenes, a widząc, iż próżne były żądania i prośby jego, aby zyskał pomoc; tego się jedynie domagał, iżby mu pozwolono wraz z towarzyszami do kraju powrócić. Ale zamiast zyskania tego, czego żądał, utracił wolność. Gdy więc zamknięty w domu, nie widział nadziei powrotu, zmówił się z towarzyszami, a upoiwszy strażników wyłamał drzwi więzienia, i zbrojno w miasto wpadłszy, wzywał lud zbiegający do łączenia się z sobą. Przypadł na odgłos wszczynającego się tumultu rządca miasta : temu odjąwszy życie, wraz z towarzyszami, których miał trzynastu przy sobie, udał się do więzienia chcąc tam osadzonych uwolnić, a przez to powiększyć siły swoje : ale gdy ich liczne straże odparły, nie widząc żadnego sposobu ratunku, przełożyli śmierć nad niewolą. Za spólną zatem umową, obróciwszy broń przeciw sobie, wzajem się poprzebijali, ostatni z pozostałych Panteusz, widząc już nieżywego Kleomena, sam sobie życie odjął.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.