Życia Zacnych Mężów z Plutarcha/Maryusz

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Maryusz
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


MARYUSZ.

Postać ogromna, niezgrabna i surowa, oznaczała charakter Maryusza; stosowne do nizkiego stanu, w którym się urodził, wychowanie jego grube a pracowite, wprawiło go w dziką nieużytość, od której się i w najwyższych stopniach odzwyczaić nie mógł.
Urodził się na wsi w powiecie Arpinu; zaciągniony do wojska, pierwszą służbę odprawił pod Scypionem młodszym Afrykańskim, i był przy zdobyciu Numacyi. Moc nadzwyczajna, odwaga wielka i pracowitość zjednały mu względy; a gdy w oczach wodza, znakomitego w wojsku Celtyberów rycerza w szczególnem spotkaniu zwyciężył, tak go ujął ku sobie, iż przypuścił go do społeczeństwa, i używał częstokroć w zdarzających się okolicznościach. Trafiło się razu jednego, gdy była przy uczcie mowa o wodzach wówczas u Rzymian znakomitych, a jeden ze stołowników pytał Scypiona, kogoby sądził być godnym swoim następcą; uderzył zlekka po ramieniu siedzącego przy sobie Maryusza Scypion i rzekł : « A kto wie czy nie ten? Słowo to było wyrokiem dla młodego rycerza, i odtąd powziął otuchę wielkości swojej.
W młodym wieku zostawszy Trybunem, chcąc się ludowi podobać, od tego począł urzędowanie, aby mogli mieć większą jeszcze niż przedtem w kreskowaniu wolność. Oparł się takowemu wnioskowi, ile uwłaczającemu władzy swojej senat, mając na czele konsula Kottę; ale Maryusz w powadze urzędu swojego zaufany wszedł do miejsca obrady, i gdy Metellowi, który konsula wśpierał, wraz i z samymże konsulem więzieniem pogroził, tak strwożył sprzecznych, iż otrzymawszy co chciał, wrócił do ludu, i wyrok taki, jak był wniósł, ogłosił.
Krok takowy na pierwszym wstępie dał poznać nieustraszony umysł i stałość niewzruszoną; i lubo mu nienawiść senatu przyniósł, przeto iż się zbyt okazał porywczym ku dogodzeniu żądzom pospólstwa; gdy jednak w innej okoliczności, gdzie mógł był bardziej jeszcze lud dla siebie ująć, (szło bowiem o rozdawanie zboża), temuż się ludowi sprzeciwił, wszyscy nieuniesieni przesądem poczęli w nim szacować prawdziwe, bo bezwzględne obywatelstwo.
Sprawował dalej urząd Pretora, zawsze z zaleceniem cnotliwego działania, przez co lubo nie miał zaszczytu urodzenia, ani bogactw, zaskarbił sobie u wszystkich poważenie. Przyszedł zczasem do znacznego i majątku i spowinowacenia, gdy pojął małżonkę z domu Cezarów, siostrę ojca Juliuszowego.
Wyznaczony na wyprawę przeciw Jugurcie Metellus przybrał go za namiestnika, i udali się do Afryki. Tam wsławił się walecznością, a wstrzemięźliwością i pracą przewyższył wszystkich. Widząc żołnierze, iż równie z nimi znosił głód i niewczasy, wzmagali się jego przykładem, i sprzyjali mu wielce. Doszły te wieści do Rzymu : dowiedział się także o usilnej żądzy wojska, iżby go mieć za wodza chciało, a przeto pragnęło wyniesienia jego na konsulat z pewną otuchą, iż on wojnę dotąd upornie trwającą zakończy.
Wiedział dobrze o takowym sposobie myślenia żołnierzy swoich Metellus, a posądzając Maryusza, iż on ze strony swojej największą był do tego pobudką, martwił go w każdej okoliczności, które mu się tylko zdarzyć mogły. Zrazu nie zdał się tem obrażać Maryusz, znużony jednak ustawicznem prześladowaniem, wyjednał sobie pozwolenie wrócenia do Rzymu, gdzie gdy przyszedł na czas obrania, i w liczbie się żądających stawił, jednostajnemi głosy konsulem obrany został. W mowie, którą miał, dziękując za swój wybór, przyrzekł, iż zakończy wojnę z Jugurtą i jego samego w wiązach do Rzymu przystawi.
Zaraz po obraniu na przyszłą wyprawę czynił przygotowania, zaciągi nakazał, i tak był w tej mierze porywczym, iż lubo prawo zakazywało mieścić w wojsku niewolników, on ich brał, a z nimi wszystkich włóczęgów i próżniaków, których tylko mógł znaleźć. Pierwszy to był w Rzymie przykład; na to albowiem dawni największą dawali baczność, iżby żołnierz był osiadły, a kładąc w majątku, który zostawiał, rękojmią wierności swojej, bronił ojczyzny, i razem ocalał swoję własność.
Jeżeli nowość postępku obrażała wielu, chełpliwość Maryusza była niemniej przykra. « Mój wybór, mówił on, jest zwycięztwem otrzymanem nad gnuśnością i zbytkami majętnych. Ja istotne znamiona usług, blizny dla ojczyzny podjęte na sobie noszę, oni się obrazami przodków swoich nadymają; a gdy bez własnych dzieł imie tylko stawne okazują, tym większej wzgardy godni, im chciwiej poważenia pragną. » Obchodziły mowy takowe senat i Patrycyuszów, ale dla tego samego, iż możnych upakarzały, miłe były ludowi, który się im przysłuchiwał.
Gdy w Afryce stanął jako następca Metella, snadną rzecz do wykonania zastał, Jugurta był zwyciężony, kraj opanowany, tego tylko nie dostawało, iżby tego nieszczęśliwego monarchę dostać; ale jakby los czuwał nad ukaraniem chytrości, ten sam podstęp, którego on względem Metella zażył, jemuż samemu na złe wyszedł.
Bochus król Numidyi, teść Jugurty, przechowywał go u siebie : ten ujęty przysługami, a bardziej obawiając się przemocy rzymskiej, przyrzekł Maryuszowi, iż mu go wyda. Postał natychmiast kwestora swego Syllę : gdy tam stanął, przezwyciężył resztę wstrętu króla Numidyi, odebrał z rąk jego więźnia, i do obozu przywiódł. Ale chlubny takowem zdarzeniem, sobie dzieło przypisując wyryć kazał na kamieniu wzięcie Jugurty, który w pierścień oprawny na palcu nosił, i nim listy swoje pieczętował. Okoliczność ta mniej warta baczenia, źródłem się potem stała nienawiści głównej między Syllą a Maryuszem, jako się to niżej pokaże.
Wieść o zakończonej wojnie i pojmaniu Jugurty ucieszyła Rzym, ale go zatrwożyła druga o zbliżających się Cymbrach i Teutonach, których niezmierne gromady Włochom groziły.
Narody te dzikie, nieznajome dotąd były Rzymianom. Wyszły z północy, gdzie były pierwiastkowe ich siedliska. Nie mając żadnej z innemi społeczności, nie dawały się dotąd poznać, i bardzo niedostateczne o nich zachodziły wieści : to tylko wiedziano, iż z Germanji przyszły, i wtłoczywszy się w Gallią, znaczną jej część posiadły. Inni od Celtów i Scytów północnych początki ich wywodzili. Sposób ich życia był prosty, postać ogromna, powierzchowność oznaczała grubiaństwo i dzikość. Czerń tę do trzechkróć sto tysięcy ludzi zdatnych do boju rachowano : że zaś szli na nowe osady, snuły się za niemi niezliczone orszaki niewiast, dzieci i starców. Osiadali ci przychodnie w krajach zdobytych, którzy się zaś pomieścić nie mogli, szli dalej. Nikt im dotąd jeszcze odporu dać nie mógł. Już byli pokilkakrotnie znieśli wojska, które przeciw nim wystane były : ośmieleni więc zwycięztwy, a mając Włochy otworem, przegrażali się na Rzym, i zamyślali iść prosto ku niemu, zburzyć go do szczętu, a spustoszywszy Włochy, dopiero ustanowić osady swoje.
Cały pierwszy konsulat Maryusza przeszedł po zakończonej wojnie z Jugurtą na przygotowaniu się do odporu Cymbrom, o których coraz świeższe dochodziły wieści, jako już byli gotowi do wnijścia głębiej w kraje włoskie. Odprawiwszy tryumf, w którym Jugurta przed wozem jego wiedziony był, resztę roku poświęcił, jak się już wyżej rzekło, przyszłej wyprawie.
Powtórnie na rok następujący obrany konsulem, z większą jeszcze usilnością przy gotowania czynił; ażeby zaś skuteczne byty, od tego zaczął, iżby wojska pobłażaniem przeszłych wodzów krnąbrne, zbytkom i rabunkom przywykłe, do pracy, szykowności, posłuszeństwa i wstrzemięźliwości przyzwyczaił, takowe na pierwszym zaraz wstępie urządzenia zdały się niedogodne i zbyt ostre, zwłaszcza, iż je osładzać łagodną postacią i słowy nie chciał, a raczej nie mógł; był bowiem, jak się już rzekło, nie tylko srogi z postaci, ale i dźwięk głosu miał straszny i przeraźliwy, karności wymagał, a popędliwość jego niedawała czasu do względów łagodnych i słodkiej namowy; ostrość wyroków jego była ścisła: zgoła chciał, aby się go bano, i na tem treść rzeczy zasadzał.
Zrazu znalazł wiele sprzeciwienia, któreby może było mniej stałego odwiodło od przedsięwzięcia, ale jego umysł nieprzekonany, im więcej przeszkód znajdował, tym dzielniej się wzmagał; przeparł nakoniec powszechny prawie odpór, i tego dokazał, iż zczasem przyzwyczaili się nowozaciężni do jego postaci, głosu, przegróżek, zgoła do tego wszystkiego, co ich zrazu odrażało. Uważając, iż to, co czynił, zmierzało jedynie ku ich własnemu dobru, i zapatrując się na wielkość dzieł, do której ich zaprawiał, dali się powodować, a przeto stali się sposobniejszemi, niż ich poprzednicy, do dania odporu nieprzyjacielowi, który w przemocy swojej zaufany, i już świadomy, jak Rzymiany zwyciężać, groził państwu całemu ostatnią zgubą.
Cały rok strzegąc granic, na takowych przygotowaniach strawił Maryusz, a tymczasem owe tłumy dzikie zwróciły się były ku Hiszpanji, którą pustosząc według swojego zwyczaju, stanowili tam osady. Zdarzenie to szczęśliwe było dla Włoch i Rzymu, więcej albowiem przez ów czas mieli sposobności gotować się na odpór tak strasznej potędze, gdyby się znowu ku Włochom, powróciwszy z Hiszpanji, obrócić mieli. Tymczasem gdy już rok drugi urzędowania swego kończył, na trzeci przewleczono mu razem z władzą nad wojskiem urząd konsula. Dopomogło i to do trzeciego konsulatu, iż przyzwyczajeni do rządów jego żołnierze, oświadczali wstręt największy od inszego wodza, któregoby im dano.
Nad spodziewanie i Rzymian i Maryusza rok ten trzeci spokojnie przeszedł; a że był drugi konsul Aureliusz w czasie urzędowania swojego umarł, gdy miał się zaczynać rok czwarty, przybył do Rzymu Maryusz na czas wybrania konsulów nowych, i za sprawą Trybuna Saturnina czwarty raz konsulem obrany został, mając w spólnictwie Lutacyusza Katula, męża wielką mającego wziętość, tak u Patrycyuszów, jako i u pospólstwa. Niby się sprzeciwiał obraniu swojemu Maryusz, ale lud czyli wierząc w prostocie swojej takowemu sprzeciwieniu, czyli udawając, iż wierzy, gwałtem go do objęcia urzędu przymusił.
Wkrótce po owem wybrania doszła wiadomość, iż się nieprzyjaciel do granic zbliża. Ruszył się jak najśpieszniej z Rzymu Maryusz do wojska, i rozłożył obóz nad rzeką Rodanem, opatrując go w dostateczną na czas długi żywność. Co żeby mu snadniej przyszło, kopać kazał kanały i niemi ją z krain nadbrzeżnych spuszczał; zażywał do takowej pracy własnych żołnierzy, ażeby i pospólstwu czynił ulgę, i lud swój coraz bardziej wprawiał do trudów i pracy i dotąd jeszcze dają się widzieć koryta tych spławów, które zowią fossami Maryusza, fossæ Marianæ.
Na dwie części rozdzielili się barbarzyńcy : tym którzy iść mieli przez Norycyą zabiegł drogę Katulus. Maryusz straż trzymał Ligurji, przez którą druga część przechodzić miała.
Cymbrowie co mieli iść Noryeyą, spóźnili się, Ambrowie zaś i Teutony, na których czuwał Maryusz, przeszedłszy Alpy stawili się przed jego obozem. Wiele kraju zajęły ich stanowiska, a ryki niezliczonego tłumu odbijały się po okolicach.
Gdy się już zupełnie roztasowali, wywabiali w pole zamknięte w obozie Rzymiany; ale przezorny Maryusz patrzał na dal i wstrzymywał niewczesną porywczość żołnierzy i namiestników swoich, którzy nie mogąc znieść przegróżek i urągania, rwali się do oręża. « Zdrajca ten ojczyzny (mówił im) który dumie swojej dogodzić pragnie, a o dobro publiczne nie dba; nie o zdobyczy i tryumfach myslić teraz, ale o ocaleniu ojczyzny należy. » Temi i podobnemi słowy hamował starszych; żołnierzy zaś wytrzymywał jak najdłużej na szańcach, aby się przyzwyczaili, patrząc na obóz nieprzyjacielski, do widoku dotąd im nieznajomego owych dzikich postaci, i nie dali się uwodzić zbyt żywej imaginacyi, która straszniejszemi jeszcze wystawiała ich w oczach, niż byli w istocie. I tak się stało : pomału : wezwyczajeni żołnierze przestali się dziwować, a nakoniec czynili sobie igrzysko z przegróżek owej dziczy. Zaufani więc w dzielność własną powstali przeciw wodzowi, iż ich gnuśnie w zamknięciu trzymał. Na to właśnie Maryusz czekał, a widząc jako wszystko szło według jego myśli, przyrzekł, iż wkrótce ich żądzom dogodzi, ile że i wieszczka doświadczona w przepowiadaniu; którą był umyślnie do obozu sprowadził, upewniała go (jak twierdził), o pożądanem dla Rzymian zwycięztwie.
Nie wychodzili jeszcze z obozu Rzymianie przez czas niejaki, czekał albowiem Maryusz dogodnej pory do bitwy z Teutonami. Wtem nagle wpadli na obóz, i z niezmierną wrzawą darli się przez okopy i szańce, ale krzyki przeraźliwe nie zastraszyły wojska; odparli ich Rzymianie z wielką ich stratą. Widząc zatem iż czas darmo trawią, ruszyli się ze stanowisk; i szli pomimo obóz rzymski zmierzając ku krajom włoskim.
Przez dni sześć snuły się tłumy barbarzyńców wołając na zamkniętych, iż idą do Rzymu, i pytali z naigrawaniem; czy nie każą pozdrowić żony i dzieci. Wstrzymał i tu jeszcze zapalczywość swoich, już w ostatnim prawie stopniu będącą Maryusz, i gdy przeszli, on także ze stanowiska ruszył, i szedł za nimi, zawsze się jednak miał na ostróżności, i nie inaczej rozkładał obóz, jak w miejscach warownych, gdzieby mógł być bezpieczen od napaści siły nierównie go przewyższającej. Takowym sposobem ścigając ich z daleka, doszedł do miejsc, które zwano, źródłami Sexta — Aquæ Sextiæ. Tam gdy się zastanowili Teutonowie, i on obozem stanął; a widząc miejsce takowe, któremu wielce zdawało się być dogodnem, tam bitwę stoczyć postanowił, i prędzej niż zamyślał, przypadek mu ją nadarzył.
Dość była opodal woda od obozu rzymskiego, trzeba było iść po nię gromadnie i zbrojno; gdy więc tam przyszli Rzymianie, zastali Teutonów, przyszło do zajścia, a gdy coraz tak Rzymianom, jako i Teutonom przybywały na pomoc świeże posiłki, nie było już w mocy Maryusza wstrzymać raz wszczęty zapał. Najpierwsi Liguryanie rządnie wpadli na nieprzyjaciela : wsparły ich polki rzymskie tak potężnie, iż złamawszy gęste dziczyzny orszaki pędzili je w rzekę, wiele tam z nich legło, nierównie więcej utopiło się, noc przerwała zabój, a rozproszeni barbarzyńcy z wielka klęską powrócili do stanowisk. Toż samo z swojej strony uczynili Rzymianie, oczekując dnia, który miał dopełnić szczęśnie już rozpoczętego dzieła.
Tej nocy nie słychać już było u Teutonów wycia i krzyków, jak przedtem bywały, co gdy oznaczało trwogę, dodawało jeszcze bardziej serca Rzymianom. Przyszedł dzień ów długo oczekiwany, a gdy nie śmieli wyjść w pole Teutonowie, Maryusz też swoich zatrzymał; dla większej albowiem pewności poczynił zasadzki, i zdał to na Marcella, aby gdy przyjdzie do spotkania, wziął tył nieprzyjacielowi.
Gdy wszystko było w gotowości, wyprowadził Maryusz w pole wojsko swoje, wyszły i Teutony z Ambronami; pierwsi Rzymianie szli w bój, i wszczęła się owa pamiętna bitwa, na której zawieszony był los tylu narodów. Z początku trwała równie, i nie znać było, gdzie się skłaniało zwycięztwo; ale gdy za daniem znaku ukazał się Maryusz. z zasadzek, padł strach na barbarzyńców; zmięszali się w szyku, a widząc się być otoczonemi, tłoczyli się wspólnie, nie wiedząc z której strony mieli dawać odpór. Wzmogli się Rzymianie widząc mięszającego się nieprzyjaciela, a silniej jeszcze nań nacierając, rozpraszać poczęli dotąd ściśnione w szyku niezmierne zgraje; powszechna zatem trwoga ogarnęła je, i uciekali w zawody. Pędzili zbiegłych ze wszystkich stron zwycięzcy, a w owej straszliwej rozjadłego żołnierza pogoni, ledwo podobną do wierzenia stratę dzicz poniosła, gdyż do stu tysięcy tak ległych, jak jeńców rachowano. Obóz nieprzyjacielski dostał się w zdobycz; niezmierne w nim łupy znaleziono. Z tych najcelniejsze zachował Maryusz ku ozdobie tryumfu, wiele oddał na ofiarę bogom, resztę między wojsko podzielił; i w tymże czasie przybiegli z Rzymu gońcy donosząc mu, iż piąty raz konsulem obrany został. Ale jakby na przekorę tak wielkiej pomyślności dano znać, iż Cymbrowie przebywszy w górach zapory, które był Katulus porobił, Rzymian mostu i twierdzy pilnujących znieśli, weszli w kraj, i ponadbrzeża Tessynu pustoszyli, coraz się bardziej wgłąb kraju pomykając.
Zbiegł przywołany do Rzymu Maryusz; i lubo miał wyznaczony tryumf, odłożył go śpiesząc na pomoc wspólnikowi : z tym złączywszy się szedł przeciwko Cymbrom, którzy nie wiedzieli jeszcze o klęsce towarzyszów swoich.
Już byli z Katulem przeprawili się przez rzekę Padus, gdy przyszli do nich posłowie wyprawieni od Cymbrów, wyraziwszy imieniem współbraci chęć ustanowienia się we włoskiej krainie, żądali, aby im miejsca ku osadom były wyznaczone: to zaś, dodali, mówimy wam imieniem naszem i naszych współbraci. Którzyżto są ci współbracia wasi? pytał Maryusz. Gdy odpowiedzieli, iż Teutony i Ambronowie, rzekł ze wzgardą i śmiechem : « Jużem ja ich osadził, i dał spoczynek. » Nie wiedzieli zrazu, co te słowa znaczą, aż gdy im w kajdanach wodze i króle Teutonów ukazano, poczęli złorzeczyć i narzekać, i pełni rozpaczy wrócili się do swoich.
Powieść, którą tam uczynili o straszliwej klęsce, zasmuciła wielce, ale razem tak zapaliła ku zemście, iż chełpliwemi odgłosy i wyciem przegrażając Rzymianom stanęli do boju.
Bojoryx król ich na czele wybranej jazdy, pierwszy się zbliżył pod okopy Maryuszowe, i wyzywał go w pole; na co kazał mu odpowiedzieć : « Nie radzą się w tem, co czynić mają, z nieprzyjaciółmi Rzymianie, ale tą razą posłuchają Cymbrów. » Wyznaczono zatem za wspólną umową plac do bitwy, która w polach Wercelskich za trzy dni miała nastąpić.
Stawili się na placu w dzień wyznaczony Rzymianie i Cymbry. Katulus wiódł dwadzieścia tysięcy, Maryusz trzydzieści dwa pieszego żołnierza. Nieprzyjaciół liczba była niezmierna, rządnej zaś i wybornej jazdy w półkach mieli piętnaście tysięcy.
Najżwawiej się wojska wsparły tam, gdzie był Katulus : Maryusz albowiem zaciekłszy się za nieprzyjacielem, ze skrzydłem swojem, oddalił się był od środkowych półków, a w gęstym tumanie stracił ich z oczu; ale taż kurzawa kryjąc mnogość Cymbrów pomocna była Rzymianom : zbyteczna też dnia gorącość szkodziła Cymbrom nieprzywykłym do upału, ledwo więc mogli znieść ciężar zbroi i oręża. Zaczęli zatem ustępować, a nakoniec poszli w rozsypkę. Naówczas największe było krwi rozlanie, rozjuszony odporem żołnierz miary i względu nie znał, ścigając uchodzących Rzymianie nie oparli się aże w ich obozie : tam się ukazał osobliwy a straszny widok niewiast zajadłych, wstrzymujących mężów i zwracających do boju, zabijały zbiegów, a widząc tuż przed sobą Rzymiany, rozszarpywały w ich oczach dzieci swoje, a potem zabijały się same. Zgoła ten dzień pamiętny przewyższył pierwsze zwycięztwo.
Sprawiedliwie do wspólnictwa wygranej należał Katulus, i owszem tak on, jako jego żołnierze najwięcej się byli przyczynili do zwycięztwa : że jednak pierwszeństwo władzy zostawało przy Maryuszu, on zaszczyt nagrody zyskał : wiódł jednak tryumf razem z Katulem zapraszając go dobrowolnie, przez co sobie jego przyjaźń, wielkie zaś względy i u wojska i u ludu rzymskiego zjednał.
Po odprawionych dwóch tryumfach i pięcioletniem piastowaniu konsulatu zdawało się, iż los wysilił zdarzenia swoje na uszczęśliwienie Maryusza : ale taż sama pomyślność, która go nad wszystkich współczesnych wzniosła, dała poznać, jak są nieograniczone żądze ludzkie, zwłaszcza gdy je zbytnia szczęśliwość rozpieści.
Syt sławy piąty konsulat piastując i trzecim Rzymu fundatorem mianowany, wszystkich sposobów używał, aby szósty raz jeszcze urząd ten piastował; a że o tęż godność wraz z nim starał się, wódz jego niegdy Metellus, chcąc mu się oprzeć, złączył się z Saturninem Trybunem najzuchwalszym i najniezbożniejszym ze wszystkich Rzymian, a depcąc wszystkie względy, postanowił wygnać z Rzymu przezacnego męża, który mu był na przeszkodzie, i wymógł gwałtem, iż szósty raz konsulem lud go mianować musiał.
Nim był obrany, w czasie jeszcze zakłócenia wojennego, nadał był prawo obywatelstwa rzymskiego tysiąc mieszkańcom Kamerynu; sprzeciwiał się postępek takowy zwyczajom i prawom dawnym, zaszczyt albowiem takowego przywileju za wielkie tylko usługi, i to nie często dawano. Gdy więc za powrotem jego wymawiano mu takowe bezprawie, zaufany w przemocy śmiał odpowiedzieć. « W pośród broni milczą prawa; inter arma silent leges. Powieść ta stała się hasłem i dotąd się niekiedy odzywa.
Metellus był na czele nieprzyjaznego Maryuszowi senatu i Patrycyuszów. Chcąc więc zmartwić nieprzyjacioły swoje konsul, zmówił się z Saturninem na nowy podział gruntów między pospólstwo, wiedząc iż senat temu będzie przeciwny, jak się i dawniej w każdej podobnej okoliczności pokazał. Wniósł więc Saturnin w zgromadzeniu ludu takowe żądanie : przyjęte było z niewymowną radością, że zaś dla większego bezpieczeństwa wniósł i to, aby senat stawił się przed ludem, i przyrzekł uroczyście, jako się temu co lud postanowi i nakaże, sprzeciwiać nie będzie, zdał się być niby obrażon takowem, jak mówił, podejściem Maryusz, i wśród senatu z tem się ozwał, iż ze swojej osoby takowego przyrzeczenia nie uczyni. Choćby albowiem prawo samo przez się nie było szkodliwe, przymus senatu był nieprzyzwoity i uwłaczający powadze jego.
Słysząc takowe słowa Metellus, powstał z miejsca i oświadczył się wzajemnie, iż nakazanego przyrzeczenia nie wykona, toż samo powtórzyli senatorowie. Gdy przyszedł dzień wyznaczony na stanowienie prawa, a Salurnin powołał senat do przyrzeczenia, wystąpił pierwszy Maryusz i rzekł : « Jeżeli to prawem być ma, ja prawu będę posłusznym. » Zadziwiło senat obrotne prawda, ale przeciwne dawnemu oświadczeniu zdanie, lud zaś okrzykiem powszechnym okazał radość. Poszli za przykładem Maryusza niektórzy senatorowie, ale gdy przyszła kolej na Matella, mimo usilne naleganie tych, co go otaczali, i wrzask ludu, nakazanej przysięgi nie uczynił, a gdy mu groził śmiercią Saturnin, rzekł : « W czemkolwiekbądź, czynić zle, jestto dziełem człowieka nieprawego : czynić dobrze, gdy takowe czynienie straty żadnej nie przynosi, nie jest rzeczą ciężką : ale czyniąc dobrze podać się w niebezpieczeństwo, i niem się nie zastraszyć, to poczciwego człowieka oznacza. » Skazany zatem na wygnanie gdy z Rzymu ustępował, z tem się dał słyszeć : « Albo się rzeczy na lepsze odmienią, i lud będzie tego żałował, co uczynił, natenczas z honorem powrócę; albo zostaną jak są, a wówczas i uczciwiej i bezpieczniej zostawać dalekim. »
Namiestnik niegdyś Maryusza Sylla, coraz się bardziej walecznemi dziełami wsławiając, zyskał względy ludu, i sprawował pierwsze urzędy. Gdy więc zamyślał o konsulacie, właśnie wówczas Rochus król Numidyi przysłał do Kapitolu posągi złote, wyrażające wzięcie Jugurty; że zaś i w rzeźbie i napisach wszystka dzieła takowego czynność i chwała Sylli tylko była przypisana, wzruszyło to dumny umysł Maryusza, i nie mogąc ścierpieć takowej dla siebie obelgi, oświadczył się, iż te krzywdzące siebie narzędzia, jeźli nie będą zdjęte z miejsca gdzie je postawiono, potrafi wyrzucić i skruszyć. Zbierał więc ku uskutecznieniu przedsięwzięcia tego znaczne gromady rozmaitego ludu. Scylla ze swojej strony równie się gotował do odporu, i już się na srogie zamieszania wśród Rzymu zanosiło, gdy zaszłe okoliczności na czas niejaki Maryusza z niego oddaliły.
Narody włoskie sprzymierzone z Rzymiany i w bitnych ludzi zamożne, widząc, jak po zwyciężonych Teutonach i Cymbrach coraz się bardziej zwiększała przemoc rzymska, obawiając się o własną całość, złączyły się przeciw nim wspólnie. Widząc Rzymianie na co się zanosiło, czynili ze swojej strony przygotowania do odporu. Przyszło nakoniec do wojny, i Maryusz sam na czele wojska stanąwszy nie zrównał czynom Sylli, który tę wojnę pomyślnie prowadził. Ociężały latami i pracą mniej już był zdatnym do sprawowania rządów, i lubo jednego razu dość znaczne nad nieprzyjacielem otrzyjmał zwycięztwo, nie uiścił nadziei, którą był Rzym powziął, iż nieprzyjacioły zupełnie pokona. To tylko o nim w owej wyprawie podali do wiadomości pisarze i rzymscy, iż gdy jednego razu na górze zostawał w obozie oszańcowany, zbliżył się ku owym jego szańcom wódz nieprzyjacielski Popedius Silo, i temi go słowy wyzywał : « Jeżeliś wódz zawołany, zstąp do nas, i bij się. » A Maryusz odpowiedział : « Jeżeliś ty wódz taki, jakim się być rozumiesz, dokaż tego, żebym ja zstąpił, i bił się z tobą. »
Otworzyła się wojna z Mitrydatem królem Bitinji i Pontu, a zatem wzrosła nowa chęć w starganym już laty i pracą Maryuszu, aby szedł na nię : a że równie tejże dla siebie wyprawy Sylla naówczas konsul pragnął, jak przeciw Metellowi Saturnina, tak przeciw niemu zażył Sulpicyusza, jeszcze bezbożniejszego niż pierwszy, a większą mającego wziętość u ludu. Przyszło do tego po wielu przegróżkach, iż zuchwały Trybun naszedł zbrojną ręką na senat i konsulów, a rozgromiwszy tych, co je otoczali, wszystkich przymusił do ucieczki; w tej ledwie nie zginął sam Sylla, a co osobliwsza, w własnymże domu Maryusza ocalenie znalazł. Sulpicyusz zatem opanowawszy rynek, Maryusza wodzem rzymskiego wojska przeciw Mitrydatowi ogłosił. Posłał ten natychmiast dwóch Trybunów do Sylli, który się w obozie znajdował, nakazując aby mu zdał rządy wojska : ale ten mając je po swojej woli, rozkazał Trybunów zabić, sam zaś we trzydzieści tysięcy szedł prosto do Rzymu.
Nie był w stanie odporu Maryusz, lubo i niewolników ku obronie swojej wezwał, obiecując im wolność : a gdy widział, iż coraz bardziej Sylla ku Rzymowi się zbliża, musiał ustąpić jak najśpieszniej szukając ocalenia w ucieczce. W tej opuszczony został się tylko z domownikami swemi : zmierzał więc ku morzu, i dostawszy okrętu czekał na wiatr sposobny chcąc płynąć do Afryki; ale i w tem okazała się przeciwność niesprzyjającego mu losu. Coraz bardziej wzmagająca się burza przymusiła go wysiąść na ląd, i szukać przy brzegach tajemnego schronienia. Mniemał, iż je znalazł, gdy tymczasem dowiedział się, iż po wszystkich okolicznych ślakach rozesłani Sylli oprawcy o nim się wywiadowali. Przyszło to tego, iż zanurzony po szyję w bagnie między łozami noc całą przebyć musiał. Nakoniec gdy się w łódce małej chciał puścić na morze, poznany od ścigających, do miasta Minturnu zaprowadzony został. Osadzono go natychmiast pod strażą w domu niejakiej Tannji, którą on był niegdyś ukarał dla jej rozwiozłego życia.
Gdy się zgromadzili na radę mieszkańcy Minturnu, co mieli uczynić z Maryuszem, litość tymczasem Tannji przemogła nad zemstą : czyniła mu wszelkie przysługi, i wzmagała go pociesznemi wyrazami, iż los jego choć się zdawał nader przykrym, zmienić się może. Słysząc to Maryusz upewnił ją, iż nie poddawał się rozpaczy; a lubo był okropny stan, w którym zostawał, nie odejmował mu i serca i mężności do wytrzymania najsroższych ciosów. Dodał i to, jakoby czuł wewnątrz siebie radosną jakową wieszczbę przyszłego wyzwolenia; prosił zatem, aby go samego zostawiła dla spoczynku, którymby siły pokrzepił.
Tymczasem zgromadzeni, jako się wyżej rzekło, obywatele Minturnu naradzali się, czy puścić wolno niewolnika, czyli uczynić zadość wyrokowi śmierci, który był na niego wypadł. To zdanie przemogło, i gdy się żaden z nich na takowe zabójstwo ośmielić nie mógł, najęli cudzoziemca, jak twierdzą niektórzy, Cymbra, aby mu życie odjął. Gdy wchodził z dobytym mieczem, a usłyszał głos ogromny : « Śmieszże zabić Maryusza? » rzucił broń i wypadł ze strachem na ulicę wołając : « Nie mogę zabić Maryusza. » Przeraziło takowe wołanie lud cały, a po pierwszem zadziwieniu nastąpiła litość. Biegli więc tam, gdzie Maryusz spoczywał, i opatrzywszy go w żywność, odprowadzili do morza, gdzie wsiadłszy na okręt po dość szczęśliwej żegludze przypłynął na brzeg Afryki, tam gdzie niegdyś była Kartagina. Gdy w tem miejscu spoczywał, odebrał od rządcy tamtejszego namiestnika Sestyliusza rozkaz, aby ustąpił, inaczej jak winowajca na śmierć osądzony, ukaranym zostanie. Zamilkł na to, a gdy niecierpliwy posłaniec pytał, co każe odpowiedzieć przełożonemu. « Powiedz, rzekł, żeś widział Maryusza na ruinach Kartaginy »
Gdy wieść odebrał o niezgodzie Cynny i Oktawiusza konsulów. z tysiącem ludzi zebranych w Afryce, puścił się do Włoch. Na odgłos jego przybycia, naprzód z pobliższych okolic rolnicy i pasterze, dalej obywatele miast, nakoniec tłumy żołnierzy, którzy pod nim niegdyś żołd wiedli, zaczęli się kupić do niego, i wkrótce zebrawszy niemałe wojsko, udał się do Cynny konsula, a że był głównym Sylli nieprzyjacielem, złączyli siły swoje. Chciał go Cynna prokonsulem ogłosić, ale Maryuszowi nie zdało się przywdziewać na siebie postaci urzędownej, gdy jeszcze wyrok przeciw niemu wydany odwołanym nie był. Znajdował się więc w wojsku, jako ochotnik bez najmniejszego znaku władzy, dla tej przyczyny, iżby tym więcej wzbudził litość nad swoim stanem.
Przez czas bytności swojej przy konsulu, gdy widział coraz większe wojska, które się do nich gromadziły, przedsięwziął wrócić się do Rzymu i tam walczyć z przeciwną stroną. Żeby zaś ta wyprawa miała pożądany skutek, od tego zaczął, aby ujął żywności Włochom, którą im zwykle dostarczała Sycylia, Afryka i Egipt. Rozesłał więc po wszystkich tych krainach rozkazy wstrzymujące wywóz; czuwały zaś po morzu okręty jego na zabór, gdy mimo rozkazy statki ze zbożem do Rzymu żeglujące dostrzegły.
Ułatwiwszy zatem te, które go dotąd zatrzymywały działania, udał się ku Rzymowi i opanował part Ostyeński, gdzie wpływ Tybru do morza. Szedł tedy na czele wojska zmnożonego ze wszystkich stron przybywającej mi do siebie przyjaciółmi; wielu było takowych, których nieprzyjaźń ku Sylli do niego wiodła : znajdowali się i tacy, którym nowość i nadzieja odmiany, była do takowego działania pobudką.
Pozostały w Rzymie konsul Oktawiusz gdy niewolników uzbrajać na powszechną obronę nie chciał, niedostateczne ku obronie miasta półki odstąpiły go, i udały się do Maryusza. Wszedł zatem do Rzymu, jak zwycięzca do podbitego miasta na czele wojska, i konsul Oktawiusz padł ofiarą jego zemsty. Pierwsze to było hasło niesłychanego dotąd morderstwa, które pokilkakrotnie ponowione, Rzym nakoniec do upadku przywiodło.
Wzbrania się pióro na opis rzezi, i liczenie tych zbrodni, które wówczas bez względu na wiek, zasługi, przymioty, powinowactwa, zgoła na to wszystko, co czułość poczciwą wzruszyć może, nastąpiły.
Skinienie zjadłego starca wyrokiem było śmierci, on zaś im więcej zemsty wywierał, tym bardziej krzepić się zdawał okrucieństwem. Nie sam tylko Rzym i okolice jego, ale najodleglejsze krainy, gdzie tylko zasiądz mogła zapalczywa zbrodnia wyuzdanych oprawców, doznawały tej klęski. Pod pozorem ścigania nieprzyjaciół, gubiono obojętnych i niewinnych, ażeby się ich zdobyczą nasycali mordercy. Przyszło nakoniec do tego, iż sam Cynna w siódmym już naówczas Maryusza konsulacie wspołecznik, miękczyć się począł, i namawiał go, aby poprzestał morderstwa; ale próżne były jego usiłowania : trwały w zemście krwią się nasycić nie mógł. Między innemi którzy w tej rzezi legli, oprócz już mianowanego Oktawiusza konsula, rachowano Marka Antoniusza największego w owych czasiech krasomowcę, którego uciętą głowę do siebie kazał przynieść Maryusz, i pasł się z pociechą tym widokiem. Katulus nawet wspołecznik i zwycięztwa i tryumfu nie uszedł śmierci.
Wywierał do woli okrucieństwo Maryusz, gdy przyszła wieść, iż Sylla skończywszy pomyślnie wojnę z Mitrydatem, zbrojno ku Rzymowi się zbliżał. Odgłos takowy przeraził wszystkich, najbardziej zaś tych, którzy Maryusza stronę utrzymywali. On czyli nieczuły, czy zaufany w sobie, czyli udając nieustraszoność, zdawał się lekce ważyć takowe wieści, i trawił czas na biesiadach i ucztach, a że do takiego sposobu życia nie był przywykłym, pijaństwo i niewczas wprawiły go w niemoc, w tej życia dokonał mając lat przeszło siedmdziesiąt.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.